2025: rok globalnych napięć. Nadeszła epoka drapieżnych państw

Donald Trump wraca na polityczną scenę, a wojna handlowa może stać się ważnym polem rozgrywek mocarstw – zauważa Radosław Pyffel, ekspert Instytutu Sobieskiego, analityk ds. międzynarodowych, znawca Dalekiego Wschodu w rozmowie z Piotrem Włoczykiem. Polska, jako członek NATO i UE, stoi przed wyjątkowo trudnym wyzwaniem. Tymczasem Chiny i Rosja wzmacniają swoją pozycję, a Stary Kontynent wydaje się podzielony i słaby.

Polityka międzynarodowa w cieniu konfliktów i kryzysów

Piotr Włoczyk: Donald Trump od początku swojej drugiej kadencji (od 20 stycznia) będzie dążył do konfrontacji z Chinami? Globalne napięcia między USA i Chinami były już zauważalne

Radosław Pyffel: Świat stanął na głowie, więc musielibyśmy zacząć od dokładnego zdefiniowania co oznacza słowo „konfrontacja”. Ta na dobrą sprawę zaczęła się już w czasie pierwszej kadencji Donalda Trumpa, więc nie musiałby już on do niej „dążyć”. Sam prezydent elekt też nie ułatwia zadania i sprawia wszystkim wielkie trudności, jeżeli chodzi o przewidywanie jego polityki zagranicznej. Trump zapowiada wiele kroków, ale przecież duża część z nich wygląda kompletnie nierealistycznie, np. obietnica nałożenia 60-proc. ceł na produkty z Chin. Taka decyzja uderzyłaby mocno w same USA i wyborców Trumpa.

Łatwo możemy sobie wyobrazić, jak takie cła wpłynęłyby na inflację w Ameryce…

Tak, zapewne inflacja musiałaby z tego powodu mocno wzrosnąć, ale Stany z dnia na dzień pozbawiłyby się też dostępu do wielu dóbr. Zapewne w takiej sytuacji również Chiny odpowiedziałyby wprowadzeniem jakichś swoich ceł. Ale jedno możemy powiedzieć z całą pewnością – wojna handlowa, rozpoczęta w trakcie pierwszej kadencji Trumpa, będzie kontynuowana, zresztą każdy prezydent USA prowadziłby taką politykę, również Biden tak postępował. Nowy przywódca Ameryki na pewno uderzy gospodarczo w Chiny, tylko pytanie jak mocno i gdzie dokładnie. Można się też zastanawiać, czy uderzenie będzie wymierzone jedynie w Chiny, czy też Trump będzie narzucał cła również na UE. On przecież już o tym wspomniał, choć nie w wysokości 60 proc., a „jedynie” 10 proc.

Warto przeczytać: „Przyjaciele, jesteście na wojnie”. Jak podbić kraj bez jednego wystrzału

Globalne napięcia. Fot. Radosław Pyffel/Instytut Sobieskiego
Radosław Pyffel jest analitykiem ds. międzynarodowych, znawcą Dalekiego Wschodu, ekspertem Instytutu Sobieskiego. Fot. Radosław Pyffel/Instytut Sobieskiego

Globalne napięcia i układ sił na świecie

Przy okazji Trump straszył też Kanadę i Meksyk wprowadzeniem ceł. W tym pierwszym kraju doszło już nawet z tego powodu do kryzysu rządowego, a ostatnio Trump znowu podgrzał atmosferę sugerując, że Kanadzie byłoby lepiej jako 51. stan USA. Spokojniej na razie jest w relacjach z Meksykiem, gdzie prezydent przekonuje, że Trump jedynie blefuje. Ale to cisza przed burzą, bo Meksyk stał się bramą Chin do Ameryki Północnej i wcześniej czy później pójdzie tu na ostro – zapewne ostrzej niż z Kanadą.

UE sygnalizuje, że będzie się bronić przed protekcjonistyczną polityką Trumpa, natomiast mam wrażenie, że Chiny w ogóle nie reagują na wypowiedzi nowego amerykańskiego prezydenta. Xi Jinping nie odpowiedział na zaproszenie na ceremonię inauguracji drugiej kadencji Trumpa. Oficjalnie nie odmówił, ale… nie odpowiedział.

Co ciekawe, na korzystne dla siebie propozycje pokojowe Trumpa, który zgadza się na rosyjską aneksję 20 proc. terytorium Ukrainy i nieprzyznawanie jej żadnych gwarancji bezpieczeństwa przynajmniej przez jakiś czas – mowa jest chyba o dwóch dekadach – nie reaguje też Rosja. Moskwa nie chce siadać do negocjacji z Amerykanami. Rzecznik Kremla stwierdził niedawno, że informacje o rozmowach z Trumpem, o których mówił prezydent elekt, to „czysty wymysł”.

Dla relacji USA-Chiny fundamentalne będzie to, czy Trump uderzy w Europę. Jeżeli tak się stanie, to znajdziemy się w kompletnie innej rzeczywistości międzynarodowej.

To się czyta: Gra służb. „Polska jest stale poddawana operacjom psychologicznym”

Czeka nas wielka wojna handlowa?

Wydaje się jednak, że zrażanie do siebie Europy, wobec zaostrzającej się rywalizacji z coraz silniejszymi Chinami, byłoby wyjątkowo nierozsądne ze strony Waszyngtonu. W takiej sytuacji Ameryce powinno zależeć na jak najlepszych relacjach z UE.

To prawda, ale jednak faktem jest, że Trump powiedział, iż rozważa nałożenie dodatkowych ceł na produkty z Europy. Być może jednak jest to tylko gra.

Jeżeli pojawią się cła wymierzone w UE, to bardzo zawęzi to pole manewru Amerykanom. Trump może być jednak bardzo rozgoryczony tym, jak to – w jego optyce – Europejczycy „jadą na gapę”, korzystając z amerykańskiej ochrony wojskowej i nie chcąc w sporze handlowym „opowiedzieć się po jednej ze stron”. Trump może uznać, że jeżeli UE nie odcina się od Chin, to w takim razie, dlaczego Europejczycy mieliby być specjalnie traktowani? Zostaną obłożeni stosownymi cłami jak inni i powinni stanąć na linii demarkacyjnej oddzielającą zaanektowane przez Rosję terytoria od Ukrainy.

O ile w przypadku Chin Trump na pewno będzie eskalował wojnę handlową, to nie ma szans, by cła zostały wywindowane do poziomu 60-proc., ponieważ jest to po prostu niemożliwe – musimy to rozpatrywać w kategoriach gry dyplomatycznej. Te zapowiedzi brzmią absurdalnie, ale to triki ze świata biznesu, które Trump doprowadził do perfekcji. Być może prezydent elekt siedzi teraz w fotelu w Mar-a-Lago i śmieje się ze wszystkich, którzy biorą to na poważnie i udowadniają, że 60 proc. cła są niemożliwe (śmiech).

Gorący temat: Dorosły mózg wciąż się uczy. Funkcje poznawcze mogą się poprawiać 

Globalne napięcia. Fot. Karolina Grabowska/Pexels
Fot. Karolina Grabowska/Pexels

USA i Chiny. Gra toczy się w kuluarach

Nic nie wskazuje na to, że Trump mógłby się jakoś dogadać z Xi Jinpingiem?

To drugi scenariusz – po zaostrzeniu konfliktu handlowego – który też trzeba brać pod uwagę, choć jest on jednak mniej prawdopodobny. Przemawiałoby za nim choćby to, że niedawno NBA wróciła do Chin po pięcioletniej przerwie. Pekin wyrzucił amerykańską federację koszykówki po tym, jak jej szefostwo skrytykowało w 2019 r. sytuację w Hongkongu. A teraz już nie ma problemu. NBA będzie grać w Specjalnej Strefie Administracyjnej, co prawda nie Hongkongu, ale sąsiedniego Macao.

Poza tym Elon Musk, prawa ręka Trumpa, ma bardzo dobre układy w Chinach. Prowadzi wielką fabrykę pod Szanghajem, a Tesla odnosi sukcesy na wielkim chińskim rynku, gdzie z powodzeniem konkuruje z Chińczykami, w przeciwieństwie do np. Mercedesa.

Z drugiej jednak strony sekretarzem stanu ds. polityki zagranicznej USA zostanie Marco Rubio, a w Chinach jest on objęty sankcjami. W kwestii relacji z Chinami Trump ma więc do wyboru dwie opcje: „gołębią” Muska i „jastrzębią” Rubio. Sądzę, że sam Trump cieszy się z tej niejasnej sytuacji, ponieważ postrzega to jako atut w negocjacjach.

Ciekawy temat: Najpierw intuicja, potem kultura

Eskalacja globalnych napięć i zimna wojna? Niekoniecznie

Widać, że przykłada pan niemałą rolę do wpływu jednostki na działanie państwa. Czy jednak interesy obu mocarstw nie są już na tyle sprzeczne, że jedynym realnym scenariuszem jest teraz konflikt?

Dla nas w Polsce bardzo atrakcyjna jest wizja zimnej wojny – podzielenie świata na dwa obozy. Tymczasem Trump nie jest ideologiem, lecz pragmatykiem. Jego mocne wypowiedzi, które tak bardzo rozgrzewają publiczność i komentatorów mogą być po prostu… wstępem do dealu, a nie do wojny zimnej i gorącej – czego mam wrażenie się wszyscy, a przynajmniej prawie wszyscy w Polsce spodziewamy.

A jeśli pyta mnie pan o moją optykę to bardzo bliski jest mi sposób myślenia zaprezentowany przez indyjskiego politologa z Singapuru Paraga Khannę, z którym zresztą kiedyś miałem okazję prowadzić rozmowę na jednym kongresów w Polsce. Twierdził on, że żyjemy w czasie entropii.

Czyli?

W różnych sferach będziemy widzieli różne układy międzynarodowe. Nie będzie żadnego podziału świata na sztywne obozy. W kwestii aut elektrycznych będą zawierane jedne sojusze, ale już np. w sprawie wojny na Ukrainie będziemy widzieli zupełnie inne. Obraz świata będzie bardzo złożony – ciężko będzie znaleźć tu wspólny mianownik.

Biden i demokraci próbowali kształtować taki „prosty” świat podziału na dobro i zło, demokracje i autorytaryzmy, mówiąc o liberalnych wartościach, ale to nie wyszło. I to nawet w relacjach z liberalno-lewicową przecież Europą Zachodnią! Jestem zwolennikiem opisu rzeczywistości przedstawionego przez Paraga Khannę.

Układy i układziki w polityce wielkich mocarstw

To bardzo zła wizja dla Polski, bo zamiast oddania się i akcesu do „obozu dobra”, który za nas zrobi resztę, wymaga prawidłowego rozpoznania i poruszania się po systemie złożonych układów. A właśnie w takim świecie bardzo dobrze odnajduje się amerykański prezydent-elekt.

Dlatego zastanawiam się, dlaczego komentatorzy nie traktują Trumpa jako wielkiego negocjatora – kogoś, kto ukrywa swoje prawdziwe zamiary, podnosi ciśnienie, by więcej uzyskać. Mam wrażenie, że eksperci generalnie nie doceniają tego aspektu osobowości Trumpa. A przecież Trump to rewolucja, a nie zwykłe przesunięcie wahadła wyborczego. Ten polityk bardziej stawia na konkretnych ludzi niż instytucje, którym generalnie nie ufa. I dlatego jako swoich wysłanników do kluczowych stolic wskazuje ludzi z rodzinnego grona i znajomych z biznesu. Za ich pośrednictwem będzie starał się robić deale, które będą lepiej pozycjonowały Amerykę.

Nie wiemy nawet, czy Trump jest za utrzymaniem amerykańskiej hegemonii. Jako pragmatyk może stwierdzić, rozciągnięcie sił USA na całym świecie jest zbyt kosztowne i w związku z tym czas przestać walczyć o utrzymanie hegemonii. Ale z drugiej strony widzimy też, jak Trump grozi państwom BRICS, które myślą o odejściu od dolara jako waluty rozliczeń handlowych, grożąc im wprowadzeniem 100-proc ceł. A pozycja dolara to przecież jeden z głównych filarów amerykańskiej hegemonii. A więc znów widzimy u Trumpa „strategiczną niejednoznaczność”…

Warto przeczytać: Vondráčková, Pugaczowa, Ivanowa… Gwiazdy socjalizmu wciąż na scenie

Globalne napięcia. Fot. ArmyAmber/Pixabay
Fot. ArmyAmber/Pixabay

Co dalej z NATO w Europie w erze globalnych napięć i konfliktów

Czy powinniśmy się obawiać o amerykański parasol nad Europą i spoistość NATO?

Myślę, że musimy tu zakładać wszystkie możliwości. I musimy się też szykować na scenariusz najgorszy, czyli wyjście USA z NATO, jeżeli Trump nie dogada się z Europą Zachodnią w sprawie zwiększenia wydatków na obronność. Nie możemy zakładać, że NATO będzie trwało wiecznie. Jesteśmy w nowej epoce, a traktowanie Trumpa jako „dobrego tatusia”, który nas obroni, jeśli będziemy grzeczni i przeznaczymy 4 czy 8 proc. PKB na zbrojenia może w świecie złożonych układów nie wypalić.

Amerykanie przelali dużo własnej krwi, żeby zakotwiczyć się w Europie. Dlaczego mieliby ryzykować utratę europejskich partnerów?

Może dlatego, że wymagałoby to złożenia daniny krwi po raz kolejny? A czy Trumpa nie wyniosła do władzy niechęć do zaangażowania USA na świecie?

A co do tego, że Amerykanie tylko tak gadają i nie mają alternatywy… Tak właśnie często myśli Europa Zachodnia. Szczególnie Niemcy są przeświadczeni, że Amerykanie mieliby tu zbyt dużo do stracenia i jest to z ich strony blef. Jeżeli jednak Europejczycy będą lekceważyć Trumpa, to naprawdę może się skończyć na wyjściu USA z NATO. Tak jak w czasie pierwszej kadencji skończyło się na wyjściu ze Światowej Organizacji Zdrowia, gdy Europejczycy nie poparli antychińskiej optyki Trumpa.

Polityka międzynarodowa. Rosja chce chaosu

2025 r. zapamiętamy jako rok, gdy zakończyła się wojna na Ukrainie?

Jedno możemy powiedzieć z całą pewnością – zakończenie wojny, wbrew zapowiedziom Trumpa, nie potrwa 24 godzin. Rosja nie chce siadać do stołu negocjacyjnego i wszystko wskazuje na to, że Kreml „po dobroci” nie zakończy wojny. Rosja widzi bowiem, że każdy kolejny dzień tego konfliktu powoduje w Europie narastający chaos.

Na politycznej mapie UE pojawia się coraz więcej pęknięć. Ostatnio do Moskwy pojechał premier Słowacji Robert Fico, który idzie tu chyba w ślady Viktora Orbána. Czy Trump będzie gotów wywrzeć presję na Rosję? Jeżeli się na to zdecyduje, to byłaby spora szansa, że wojna zakończyłaby się w 2025 r. Ale, jak już powiedziałem, bardzo trudno przewidywać kolejne posunięcia Trumpa.

Czy Chińczycy będą akuszerami układu kończącego wojnę na Ukrainie?

Bez wątpienia przy stole negocjacyjnym będą Chińczycy, ale dziś już możemy być pewni, że dosiądą się do niego także Turcy, którzy wygrali z Rosją dwie wojny: azersko-ormiańską i syryjską. Trump wysłał Chinom sygnał, że liczy na zaangażowanie się Chin w zakończenie wojny na Ukrainie. Taki sam sygnał wysłała też do Ankary. Koncert mocarstw zdecyduje o Ukrainie, ale także o Polsce. Chiny w nim zagrają.

Patronite

Punkt zapalny to także Półwysep Koreański

Kim Dzong Un zaostrzył ostatnio retorykę wobec południa i zdaje się eskalować agresywne zachowania. Półwysep Koreański jest bliski wybuchu?

Jest to jedno z ognisk zapalnych, ale bardzo dużo zależy tu od sytuacji globalnej. Widzimy bowiem, jak bardzo powiązane są ze sobą różne teatry wojenne. Koreańczycy z północy pojawili się w Obwodzie Kurskim – według wywiadu południowokoreańskiego już 10 proc. z nich zostało zmasakrowanych przez Ukraińców. Tak wysoki poziom strat poniesionych w tak krótkim czasie jest zatrważający, ale jednak Koreańczycy uczą się w Rosji nowych metod walki. Jeszcze kilka lat temu Korea Północna miała ogromne problemy z powodu głębokiej izolacji międzynarodowej, a teraz reżim Kimów zaczyna już grać globalnie. Nie tylko sprzedaje broń Rosji, ale także wysyła ją na Bliski Wschód!

Widać, że skończył się słynny „koniec historii”, a wraz z nim czas przewidywalności w relacjach międzynarodowych. Teraz mamy epokę drapieżnych, walczących państw. W Polsce bardzo wiele osób cieszy się, że skoro wygrał Trump, to teraz wszystko będzie znów poukładane. Nie, te czasy już minęły. Nic już na świecie nie będzie „poukładane” jak kiedyś. Musimy się obudzić.

Przeczytaj wywiad Autora z Hermanem Quarlesem van Uffordem. „Europa potrzebuje silniejszej Unii”

Opublikowano przez

Piotr Włoczyk

Autor


Dziennikarz po amerykanistyce, piszący głównie o polityce zagranicznej i historii. Autor wielu reportaży o tematyce międzynarodowej oraz wywiadów z czołowymi ekspertami w dziedzinie gospodarki, geopolityki oraz historii. Od marca 2023 r. redaktor naczelny miesięcznika „Historia Do Rzeczy”.

Chcesz być na bieżąco?

Zapisz się na naszą listę mailingową. Będziemy wysyłać Ci powiadomienia o nowych treściach w naszym serwisie i podcastach.
W każdej chwili możesz zrezygnować!

Nie udało się zapisać Twojej subskrypcji. Proszę spróbuj ponownie.
Twoja subskrypcja powiodła się.