Afryka bezgotówkowa

Pierwsze naprawdę bezgotówkowe społeczeństwa? Wcale nie w Europie. Mobilne płatności błyskawicznie rozprzestrzeniają się na kontynencie kojarzonym z zacofaniem, czyli w Afryce

Pierwsze naprawdę bezgotówkowe społeczeństwa? Wcale nie w Europie. Mobilne płatności błyskawicznie rozprzestrzeniają się na kontynencie kojarzonym z zacofaniem, czyli w Afryce

Droga, która półpustynnym krajobrazem biegnie pod horyzont. Na koniec długiego marszu głodny i spragniony wędrowiec dostrzega starego farmera, który zbiera owoce do plastikowych skrzynek. Chwilę później wędrowiec trzyma w rękach butelkę wody i kilka bananów. Nie ma tylko gotówki. Obaj mężczyźni wyjmują telefony komórkowe. Mija kilka sekund i dźwięk przychodzącego SMS-a informuje, że pieniądze przeszły z konta na konto.

Bez prowizji, bez dodatkowych formalności. Bez gotówki.

To nie wizja przyszłości ani nawet reklama nowej usługi w wysokorozwiniętym kraju Zachodu. To codzienność w Zimbabwe, państwie znanym na świecie przede wszystkim z upadającej gospodarki i hiperinflacji.

Sto bilionów za bochenek chleba

Historia mobilnych płatności w Zimbabwe to historia kryzysu. Napędzana rządowym impasem gwałtowna inflacja w Zimbabwe osiągnęła apogeum w 2008 r. Jej wysokość liczono w miliardach procent, a świat obiegły zdjęcia ludzi, którzy do sklepu spożywczego chodzili z taczkami pełnymi banknotów.

Większość pieniędzy, które posiadają Zimbabwejczycy, jest bezwartościowa (IN PICTURES LTD. / GETTY IMAGES)

Rosła przemoc na ulicach, ludzie odmawiali komentarzy dla zachodniej prasy w obawie przed zemstą służb bezpieczeństwa, a ówczesny premier ogłosił na konferencji, że jeśli rząd nie zakupi 800 tys. ton kukurydzy, obywatele będą głodować. W kraju, który jeszcze niedawno był największym eksporterem żywności w Afryce, Czerwony Krzyż szacował, że do końca roku połowa ludzi pozostanie bez jedzenia. Na przełomie 2008 i 2009 r. 80 proc. obywateli żyło poniżej granicy ubóstwa, a gospodarka skurczyła się o połowę w porównaniu z poprzednią dekadą. W obliczu utraty kontroli nad walutą i brakiem zaufania ludzie zaczęli przerzucać się na handel wymienny. Rósł chaos.

Wkrótce rządzący uznali, że jedynym remedium będzie zastąpienie krajowej waluty amerykańskim dolarem. Nie rozwiązało to problemu do końca. Brak możliwości kreowania pieniędzy sprawił, że nie sposób było zapłacić za coś mniej, niż wynosił najniższy nominał banknotu USA, czyli jeden dolar, co oczywiście paraliżowało, stanowiące podstawę wymiany walutowej, drobne transakcje.

Na dodatek banknotów zwyczajnie brakowało. Zaczęto je więc drukować. Tak oto Bank Rezerw Zimbabwe zaczął drukować (a banki kreować) własnego, amerykańskiego dolara. Którego oczywiście nie akceptował nikt na świecie, a obywatele traktowali z dużym dystansem.

Wtedy na scenę wkroczył Strive Masiyiwa.

Bank na telefon

To on stoi za sukcesem płatności mobilnych w tej części Afryki. Ten urodzony w Zimbabwe przedsiębiorca za młodu wyemigrował do Wielkiej Brytanii, by w latach 80. wrócić do kraju i – jak opowiada na licznych konferencjach – z 75 dolarami kapitału założyć własny biznes. Powstała firma Econet Wireless. Strive połączył wyniesioną z Zachodu ekspertyzę technologiczną z doskonałym zrozumieniem lokalnego rynku. Ale najpierw przez pięć lat walczył o zniesienie państwowego monopolu telekomunikacyjnego w Zimbabwe.

Strive Masiyiwa, dzięki któremu mieszkańcy Zimbabwe nie muszą nosić portfeli, podczas gali rozdania nagród Freedom Award Benefit (JEMAL COUNTESS / GETTY IMAGES)

„Zatrudniliśmy 300 młodych osób i kazaliśmy im jeździć lokalnymi minibusami, co najmniej 15 razy dziennie” – mówił na organizowanym przez Mastercard sympozjum w 2014 r. „Mieli rozmawiać z pasażerami busów o nowej usłudze, jaką oferowaliśmy” – dodał.

Historia zaśmiała się ze sporu o państwowy monopol – dziś Econet Wireless ma 99,8 proc. udziałów w krajowym rynku telekomunikacji. Niedługo po kryzysie waluty i przejściu kraju na dolara zaoferowała dotychczasowym klientom nową usługę: EcoCash. Łatwy, pozbawiony opłat system transferów pieniężnych.

Wkrótce w piętnastomilionowym Zimbabwe 8 mln ludzi posiadało mobilne „konta”. Cztery razy więcej niż tradycyjne rachunki bankowe. W rozmowie z Guardianem Masiyiwa twierdził, że ponad połowa PKB przepływa przez jego firmę.

Cały kontynent ucieka naprzód

Korzyści wynikające z włączenia się do sieci EcoCash są oczywiste: brak opłat za tradycyjne transfery, a zatem możliwość dokonywania najdrobniejszych, choćby wyrażonych w centach transakcji. System jest powszechny i działa na najstarszych telefonach.

Oznacza to, że pracujący w miastach młodzi mogą bez problemu przesyłać pieniądze mieszkającym na wsiach rodzicom. Niepewnych przekonuje ponad 40 tys. placówek, w których możliwa jest zamiana mobilnej gotówki na prawdziwą. Zdaniem niektórych komentatorów zmniejszyło to przestępczość w krajach, gdzie mobilna waluta się przyjęła.

A tych jest wiele.

Model EcoCash nie był wyjątkowy. Sam Masiyiwa zlecił jego opracowanie jeszcze w 2005 r., by umożliwić transfer pieniędzy dla uchodźców po wojnie w Burundi. Wkrótce potem pionierem na wielką skalę stało się południowoafrykańskie Vodafone, które oferowało usługę M-Pesa we wschodniej Afryce („Pesa” oznacza w suahili „pieniądze”). Kluczem do sukcesu była sieć agentów; u nich można wypłacać gotówkę przelaną za pomocą SMS-ów. W samej Kenii M-Pesa ma dzisiaj 17 mlm użytkowników; dostępna jest również poza Afryką, np. w Rumunii, Albanii, Indiach czy Afganistanie.

Mieszkanka Harare w Zimbabwe wykorzystuje aplikację EcoCash podczas zakupów (DAN KITWOOD / GETTY IMAGES)

Według GSM Association (organizacji zrzeszającej operatorów telefonii komórkowej) dziś na świecie istnieje 850 mln kont, z których robi się płatności komórką – poza tradycyjnymi bankami – z czego połowa w krajach subsaharyjskiej Afryki (dane z 2016 r.). To właśnie tam system po raz pierwszy został wykorzystany przez ONZ – do przekazywania pieniędzy w ramach programów FAO (agenda ONZ ds. Wyżywienia i Rolnictwa).

Nigdzie jednak mobilne płatności nie rozwinęły się tak, jak w ojczyźnie Strive’a Masiyiwy.

Społeczeństwo przyszłości

„Z biegiem lat EcoNet rozszerzyło zasięg działalności” – komentuje dla Holistic News prof. Albert Makochekanwa, przewodniczący Wydziału Ekonomii Uniwersytetu Zimbabwe, najbardziej prestiżowej placówki naukowej w kraju. „Jest właścicielem banku, posiada też udziały w wielu firmach, w tym na platformach międzynarodowych przekazów pieniężnych i telekomunikacyjnych” – dodaje.

Już ponad tysiąc firm w Zimbabwe wypłaca wynagrodzenia pracownikom właśnie w EcoCash, a opłacanie studiów, opieki medycznej, zakup książek, uiszczanie opłat administracyjnych czy ceł – o rachunkach nie wspominając – to w zasadzie codzienność. EcoNet uruchomił także własną usługę tanich mikroubezpieczeń.

Tak oto mieszkańcy jednego z najbiedniejszych krajów świata mogą korzystać z opieki, dotąd dostępnej tylko dla obywateli bogatego Zachodu.

Sukces EcoCash napędza całe Zimbabwe. Firma pomaga skuteczniej ściągać daniny dla państwa, dzięki przejrzystości zmniejsza korupcję, a nawet emancypuje kobiety (tzn. odsetek kobiet, które posiadają konta EcoCash, jest znacznie wyższy niż procent kobiet, które posiadają konta w tradycyjnym banku). Włączyła do systemu finansowego ponad półtora miliona ludzi, którymi zwykłe banki nie byłyby zainteresowane z racji zbyt niskich dochodów.

To właśnie w przypadku najuboższych siła modelu pokazuje się w pełni. ONZ i wiele organizacji pozarządowych korzysta z EcoCash, by dostarczać środki pomocowe dla ponad 90 tys. beneficjentów.

Były minister finansów Zimbabwe Patrick Chinamasa mówił w mediach, że „nie wie, co kraj zrobiłby bez EcoCash”, a jego twórcę obsypano wieloma nagrodami, wymieniano wśród największych światowych liderów oraz najbardziej wpływowych ludzi kontynentu i globu.

Filantrop we własnej służbie

Strive Masiyiwa finansuje stypendia dla ponad 100 tys. dzieci, a w lutym tego roku obiecał przekazać 100 mln dolarów na wsparcie dla drobnych przedsiębiorców z regionów wiejskich. Jest hołubiony w kraju i za granicą, stał się ikoną nowoczesnej i nieskorumpowanej Afryki.

Na ikonę padł jednak cień. Kilka lat temu Masiyiwa opuścił kraj, rzekomo w wyniku sporu z rządem. Sporu o tyle nieoczywistego, że – według przedstawicieli niezależnych mediów – afrykański pionier postępu zaczynał karierę od lobbingu w otoczeniu Roberta Mugabe, prezydenta Zimbabwe w latach 1987-2017. Sukces EcoNet ma być więc silnie powiązany z partią rządzącą.

Przed wyborami w 2018 r. – kiedy sędziwy Mugabe został obalony w wyniku wewnątrzpartyjnego przewrotu – EcoNet rzekomo udostępniła rządowi dane o swoich klientach. A przedstawiciele Masiyiwy domagają się, żeby autorzy negatywnych informacji nie mogli publikować nic na temat EcoNet i jej założyciela również w przyszłości.

Robert Mugabe był prezydentem Zimbabwe w latach 1987 – 2017. Został usunięty z urzędu w wieku 93 lat (STRINGER / REUTERS)

Podobnemu szantażowi nie ulegnie raczej „Wall Street Journal”. Amerykański dziennik szeroko opisywał szemrane próby pomnożenia kapitału przez głównego udziałowca firmy: w tym zamianę długów nabytych przez Masiyiwę za 28 mln dolarów na akcje warte ponad półtora miliarda oraz stworzenie spółki córki, by wyłączyć EcoCash poza główną grupę kapitałową i większą część oddać w ręce twórcy.

Cień jest na tyle długi, że pada nie tylko na założyciela EcoCash, lecz także na jego produkt.

Ciemna strona rozwoju

Łatwość i szybkość przesyłu pieniędzy dzięki M-Pesa i EcoCash to nie tylko szansa dla dotychczas wykluczonych, lecz także raj dla przestępców. W 2016 r. działające na zasadzie piramidy finansowej MMM Zimbabwe Global naciągnęło ponad 60 tys. klientów. Oszuści łatwo znajdują naiwnych w społeczeństwie, które dopiero nabiera doświadczenia w obcowaniu z elektronicznymi płatnościami. Zawodzą też instytucje państwa.

Na inny problem zwraca uwagę również ACAMS – organizacja, która przeciwdziała praniu brudnych pieniędzy. Transakcje bez limitów, które finalizować można u kilkudziesięciu tysięcy agentów w całej Afryce, często przy szczątkowej weryfikacji tożsamości – to umożliwia wpompowanie do systemu niemal dowolnych sum, bez tłumaczenia się, skąd trafiły do wpłacającego. I pozwala na przesyłanie pieniędzy w sposób niemal niepodlegający kontroli.

Terroryści, którzy w styczniu 2019 r. zabili 21 osób w ataku na kenijski hotel DusitD2, otrzymali ponad milion dolarów USA dzięki transferom M-Pesa. Zamieszany był także jeden z agentów firmy, który stworzył kilkadziesiąt fikcyjnych kont.

Do kogo należy waluta

Innym problemem jest ogrom władzy, którą zdobyli operatorzy mobilnych płatności. Nachodzi ona na obszary, które zwykle są zarezerwowane dla państwa.

„Z ekonomicznego punktu widzenia to, że EcoNet ma własny bank oraz udziela kredytów, oznacza, że posiada zdolność kreowania pieniądza” – mówi prof. Makochekanwa.

W praktyce ponad 80 proc. wszystkich płatności w Zimbabwe odbywa się za pomocą jednej aplikacji. Czy państwo zachowuje jeszcze jakąkolwiek kontrolę nad rynkiem? Odpowiada profesor Makochekanwa:

„Od 2009 r. Bank Rezerw Zimbabwe ma ograniczony wpływ na walutę w kraju. Ale to dlatego, że przestawiliśmy się na dolary. To jest główna przyczyna, a nie silna pozycja EcoCash w gospodarce”.

Co nie oznacza, że monopol nie jest kłopotliwy. Ostatnim razem, gdy pojawiły się kłopoty techniczne w EcoCash, sprawa trafiła do wieczornych wiadomości, a zarząd EcoNet został wezwany przez ministra. Powstaje pytanie: jak głęboki kryzys dotknąłby kraj, gdyby ktoś zdecydował EcoCash „wyłączyć”?

Przyszłość zacofanych

Paradoksalnie, wizja wędrowca płacącego telefonem za banana i butelkę wody ma największą przyszłość w społeczeństwach biedniejszych i mniej rozwiniętych technologicznie. Największym atutem tej koncepcji jest bowiem niska bariera wejścia. Wystarczy nawet najstarszy telefon, a dostęp do internetu nie jest wymagany. Raport GSM Association na wielki rynek, na którym mobilne płatności mogą zrobić furorę – Indie.

Korzyści są ogromne, daleko większe niż tylko sprawny transfer gotówki. W Zimbabwe, kraju, którego PKB na głowę wynosi – w przeliczeniu – 4 tys. zł (rocznie!), ubezpieczenie od wypadku i kosztów leczenia wymaga mniej formalności i jest kilka razy tańsze niż w USA.

Z drugiej strony, firmy takie jak M-Pesa czy EcoNet operują w krajach, w których struktury państwa są bardzo słabe, kontrola jest praktycznie niemożliwa, a ryzyko malwersacji i korumpowania urzędników największe. Dlatego mobilne płatności, które rozwiązują jedne problemy, mogą – jako skutek uboczny – przyczyniać się pomnażania innych.

EcoNet w Zimbabwe może zostać wkrótce wystawiony na próbę. Na początku roku Bank Rezerw oficjalnie przyznał, że narodowy dolar nie jest już wymienialny na amerykańskiego. Inflacja urosła do ponad 60 proc. i wszystko wskazuje na to, że znowu nabiera rozpędu. Obecna waluta może wkrótce podzielić los poprzedniczki.

Artykuł pierwotnie ukazał się w drugim numerze magazynu Holistic. Chcesz przeczytać więcej takich tekstów? Zapraszamy do naszego sklepu internetowego.

Opublikowano przez

Tadeusz Michrowski


Internacjolog, dziennikarz i pisarz. Autor książek Gra w Yoté i www.afgan.com.pl. Współpracownik Polskiego Centrum Studiów Afrykanistycznych, stypendysta Ministra Kultury. Pracował w RPA, gdzie tworzył biuletyn organizacji działającej w najbiedniejszych rejonach Kapsztadu.

Chcesz być na bieżąco?

Zapisz się na naszą listę mailingową. Będziemy wysyłać Ci powiadomienia o nowych treściach w naszym serwisie i podcastach.
W każdej chwili możesz zrezygnować!

Nie udało się zapisać Twojej subskrypcji. Proszę spróbuj ponownie.
Twoja subskrypcja powiodła się.