Humanizm
Zagadki umysłu. Możliwe, że Twój przyjaciel to zombie
12 października 2024
W Arabii Saudyjskiej jest takie powiedzenie: ci, co mówią, że wiedzą, kiedy skończy się ropa, nie mają o tym pojęcia. Ci, którzy faktycznie wiedzą, to tego nie mówią. Stan zasobów ropy jest najpilniej strzeżonym sekretem w tym kraju. Nie musimy go jednak znać, by stwierdzić, że obecny model funkcjonowania państwa, polegający na przejadaniu pieniędzy ze sprzedaży ropy naftowej, wyczerpie się – mówi dr hab. Łukasz Fyderek, politolog specjalizujący się w problematyce bliskowschodniej.
Kim był Muhammad Ibn Abd al-Wahhab? Czy rzeczywiście jest ideowym twórcą dzisiejszej Arabii Saudyjskiej?
Był kaznodzieją i wielkim reformatorem islamu, a w szczególności szkoły hanbalickiej islamu sunnickiego.
Szkoły hanbalickiej?
Większość osób zdaje sobie sprawę z podziału świata islamu na sunnitów i szyitów, który nastąpił w wyniku sporu o sukcesję po śmierci proroka Mahometa. Jednak tych podziałów jest znacznie więcej. W islamie sunnickim mamy do czynienia z czterema głównymi odłamami, które różnią się w zakresie interpretacji prawa szariatu. Mowa o szkołach: hanbalickiej, hanafickiej, malikickiej i szafaickiej. Ukształtowały się w X–XI wieku, kiedy przestano dopisywać już do sunny, czyli tradycji muzułmańskiej dotyczącej czynów lub wypowiedzi Mahometa, nowe informacje, nowe hadisy [świadectwa dotyczących Mahometa – przyp. red.]. W tym samym czasie odbył się także proces, który nazwano zamknięciem drzwi do idżtihadu. Idżtihad to interpretacja przepisów szariatu. Uznano wtedy, że należy zakończyć stosowanie twórczej interpretacji prawa w stosunku do kwestii, w których uczeni muzułmańscy osiągnęli już zgodę. Mówiąc o Muhammadzie Ibn Abd al-Wahhabie trzeba zdawać sobie sprawę, w którym fragmencie uniwersum islamu sunnickiego on funkcjonował – a był toobszar szkoły hanbalickiej, która nigdy nie była praktykowana w Lewancie czy Afryce Północnej. Jest istotna w zasadzie tylko na Półwyspie Arabskim, gdzie trwała tam przez 600–700 lat przed pojawieniem się Muhammada Ibn Abd Al-Wahhaba, a w końcówce XVIII w. rozprzestrzeniła się.
Przeczytaj także:
Co ją charakteryzuje w porównaniu z innymi szkołami?
Większa niż w innych szkołach niechęć do odchodzenia od literalnego zapisu Koranu i hadisów w wydawaniu fatw, czyli oficjalnych pouczeń dotyczących stosowania prawa islamu. Proces stanowienia i stosowania prawa szariatu jest fundamentalny dla muzułmanów. Warto bowiem pamiętać, że islam jest religią, która została stworzona przez prawodawcę i w tym zakresie ma wiele wspólnego z judaizmem. Akurat ten pierwiastek islamu mocno odbiega od chrześcijaństwa. Chrześcijaństwo powstało w Palestynie, gdzie obowiązywał judaistyczny porządek prawny związany ze Starym Testamentem i świecki porządek rzymski narzucony przez okupantów. Natomiast kontekst, w którym powstał islam, jest kontekstem bezprawia.
Islam, podobnie jak judaizm, powstał na pustyni, a tam nie funkcjonowało żadne prawo. Mojżesz był prawodawcą i Mahomet też był prawodawcą. Bardzo duża część dysput w islamie dotyczyła i nadal dotyczy tego, jak interpretować, jak stosować prawo. Hanbalici uważali, że trzeba robić to możliwie literalnie, czyli nie odbiegając od dwóch źródeł objawienia: Koranu i sunny – informacji przekazanych ustnie, a następnie spisanych na temat tego, jak Prorok postępował, co robił, czego nie robił, czego zabraniał, a na co zezwalał. To są wskazówki dla wszystkich muzułmanów.
Muhammad Ibn Abd al-Wahhab w XVIII wieku dział na terenie dzisiejszej Arabii Saudyjskiej. Wtedy były to głębokie peryferie Bliskiego Wschodu, formalnie tylko podległe Imperium Osmańskiemu, ale w praktyce niezależne. Zaproponował wizję powrotu do korzeni. Postawił prostą tezę opartą na jednym z hadisów, w myśl którego prorok Mahomet stwierdził, że najlepszymi ludźmi są ci z jego pokolenia i kolejnych dwóch generacji. Muhammad Ibn Abd al-Wahhab zbudował na podstawie tej tezy koncepcję, która głosiła, że należy wrócić do tego, co było wcześniej – do czasów Proroka, należy być jak najbliżej pierwotnego islamu i odrzucić wszystkie możliwe naleciałości, związane przede wszystkim z nurtami mistycznymi w tej religii, w szczególności sufizem. W sufizmie różni święci mężowie ogłaszali swoje natchnione myśli, gromadzili uczniów, zakładali szkoły. Wierni studiowali ich pisma, pielgrzymowali do ich grobów. Muhammad Ibn Abd al-Wahhab zdecydowanie potępił takie praktyki. Głosił, że stanowią one szirk, czyli grzech polegający na oddawaniu czci czemuś lub komuś innemu niż Allah. Szirk polega na przydawaniu Bogu dodatkowych przymiotów lub dodatkowych towarzyszy i jest wymierzony w istotę tego, czym jest islam, czyli monoteizmu. Według Muhammada Ibn Abd al-Wahhaba odwiedzanie grobów rodziny Mahometa, jego towarzyszy czy innych proroków islamu także stanowiło grzech.
Działał on na bardzo peryferyjnym obszarze, nie był jedynym tego rodzaju odnowicielem islamu. O jego sukcesie zadecydowało to, że w odpowiednim momencie zawarł sojusz polityczno-religijny z rodem Saudów, czyli szejków w środkowo-wschodniej części Półwyspu Arabskiego, skupionych wokół osady Dirijia. W tym sojuszu Muhammad Ibn Abd al-Wahhab i Saudowie trwają do pewnego stopnia do dziś.
W jaki sposób sojusz odnowiciela islamu z Saudami doprowadził do opanowania przez nich całego Półwyspu Arabskiego i założenia państwa?
Rzadko kiedy mamy do czynienia z uformowaniem państwa zupełnie w pustce, w przestrzeni, w której nie funkcjonował wcześniej żaden byt państwowy. A taka właśnie jest historia Arabii Saudyjskiej. Półwysep Arabski jest pusty. Z uwagi na warunki geograficzne był niemożliwy do zamieszkania przez ludność osiadłą. Poza Hidżazem, czyli terenem zachodniego Półwyspu Arabskiego, gdzie są Mekka i Medyna, nie miał właściwie ośrodków miejskich, rolnictwa. Na Półwyspie Arabskim żyła ludność nomadyczna skupiona wokół oaz. To nie są warunki, w których można by stworzyć państwo.
Ale to tam rozpoczęła się historia islamu.
Owszem, ale pomimo faktu, że Mekka i Medyna to święte miasta i tam prorok Mahomet nauczał praw wiary, bardzo szybko stolica tworzącego się imperium arabskiego przeniosła się na północ, do Damaszku. To Damaszek stał się pierwszą stolicą kalifatu, bo tam była woda, żywność, rolnictwo i dorobek poprzednich kultur. Półwysep Arabski nie interesował imperiów. Umajjadzi, Abbasydzi, Osmanowie czy Persowie w zasadzie omijali tereny zdominowane przez Beduinów. Nie było tam nic wartościowego, a jego mieszkańcy toczyli ze sobą niezrozumiałe dla reszty Arabów wojny o stada zwierząt i dostęp do wody. Mapa polityczna Półwyspu Arabskiego składała się z federacji plemiennych i poszczególnych plemion, w ramach których funkcjonowały mniej istotne lub ważniejsze rodziny. O znaczeniu danego rodu decydowały dwa czynniki: bogactwo, które było pochodną umiejętności militarnych wodzów (bo utalentowany wódz potrafił zagarnąć stada i niewolników z innego plemienia) oraz wywodzenie swojego pochodzenia od proroka Mahometa.
Saudowie wywodzą swój rodowód od Mahometa?
Nie są spokrewnieni z rodem proroka. Dlatego tak interesująca okazała się dla nich oferta Muhammada Ibn Abd al-Wahhaba. Świetnie wpisała się w ich ambicje polityczne. Mówił on wszak, że ludzie są nieważni, ważny jest Bóg i tylko Bóg. Również prorok Mahomet nie powinien być czczony, więc jakież znaczenie może mieć, czy ktoś pochodzi z jego rodu? To zupełnie nieistotne. Saudowie zauważyli, że nowa, oczyszczająca wizja islamu, którą proponuje Muhammad Ibn Abd al-Wahhab, może mieć dla nich duże znaczenie polityczne w rywalizacji z innymi rodami o dominację na Półwyspie Arabskim. Prawdopodobnie to leżało u podstaw ścisłego sojuszu Saudów z reformatorem i jego następcami. Ambicje tego rodu ujawniły się już w pierwszej dekadzie XIX wieku, kiedy wahabici i Saudowie wspólnie podbili Mekkę i Medynę, które formalnie znajdowały się pod patronatem i opieką sułtana osmańskiego. Sułtan wysłał ekspedycję z Egiptu, regularne wojska wyrzuciły Beduinów z Hidżazu. Okazało się jednak, że wahabici zdążyli zniszczyć nie tylko pamiątki po sufich, czyli mistykach muzułmańskich, ale także pamiątki po Mahomecie i jego rodzinie. To samo powtórzyło się w 1924 roku, kiedy Saudowie ostatecznie zajęli Mekkę i Medynę. Wtedy wahabici zniszczyli pierwszy meczet i dom proroka. Starli z powierzchni ziemi prawie wszystkie ślady po Mahomecie, po jego żonach i córce Fatimie. Saudom zależało, żeby ludzie wierzyli tylko w Boga i nie koncentrowali się na proroku. Wyraźnie widać, jak kompatybilna były religijna doktryna wahabicka i polityczny projekt saudyjski.
W którym momencie na bazie polityczno-religijnego sojuszu doszło do skrystalizowania się państwowości saudyjskiej?
Po zakończeniu I wojny światowej. Twórcą państwa był bardzo zdolny władca, który przeszedł do historii jako król Abdulaziz, nazywany też Ibn Saudem. Hidżaz, czyli najlepiej rozwinięta część Półwyspu Arabskiego, formalnie był podporządkowany Imperium Osmańskiemu, które toczyło wojnę z państwami Ententy. Największe wpływy i faktyczną władzę w Arabii miały jednak trzy rody: Raszydzi, Haszymidzi i Saudowie. Raszydzi byli sprzymierzeńcami Osmanów, a Haszymidzi Brytyjczyków. W pewnym momencie Haszymidzi, którzy pełnili funkcję szarifów, czyli opiekunów Mekki oraz Medyny, wypowiedzieli posłuszeństwo Turkom i rozpoczęli wojnę partyzancką. Fajsalowi, jednemu z synów szarifa Husaina, udało się zająć Damaszek. Drugi syn, Abdullah, opanował tereny, które dziś nazywamy Jordanią. Saudowie również byli sprzymierzeni z Brytyjczykami, ale w odróżnieniu od Haszymidów nie stanęli do walki. Brali od Brytyjczyków broń i czekali. Gdy jasne stało się, że Imperium Osmańskie przegra wojnę, wystąpili zbrojnie i wyeliminowali swoich głównych wrogów – Raszydów. W 1918 roku na placu boju pozostali tylko Haszymidzi i Saudowie. Tyle tylko, że dwóch najzdolniejszych przedstawicieli rodu haszymidzkiego poszło z wojskami na północ i zajęło tereny bardziej wartościowe od tych, z których się wywodzili.
Abdullah stacjonował w Jordanii i został późnej emirem Transjordanii pod patronatem brytyjskim. Fajsal starał się stworzyć królestwo arabskie w Syrii. W 1920 roku został stamtąd wyrzucony przez Francuzów, ale za sprawą Brytyjczyków został dwa lata później królem Iraku. W Hidżazie nie było zatem najlepszych ludzi Haszymidów. Pozostał tam ojciec Abdullaha i Fajsala, emir Husain. Jego pozycja szybko słabła: współpraca z synami nie układała się najlepiej, nie potrafił budować sojuszy, skłócił z Brytyjczykami. Gdy wystąpił przeciwko niemu Ibn Saud, prowadzący ożywione misją wahabicką fanatyczne oddziały, emir Husain nie miał szans. Saudowie nadciągnęli z Nadżdu, czyli gorzej rozwiniętej części półwyspu (tam leży Rijad, dzisiejsza stolica Arabii Saudyjskiej) i podbili wielokrotnie bogatszy Hidżaz oraz wszystkie prowincje, które pozwolili im opanować Brytyjczycy. Emiratów pod patronatem brytyjskim, takich jak Kuwejt, Bahrajn czy te, które później stały się Zjednoczonymi Emiratami Arabskimi, nie tknęli. Podobnie jak Omanu czy Jemenu, który był już wtedy osobnym państwem. Natomiast wszędzie tam, gdzie nie było Brytyjczyków lub władców pod patronatem brytyjskim, władzę przejęli Saudowie. Zbrojny podbój większej części Półwyspu Arabskiego zakończył się w 1926 roku, a Ibn Saud rozpoczął utrwalanie władzy.
Jak tego dokonał?
Pierwsze państwo saudyjskie nosiło nazwę Sułtanatu Nadżdu i Królestwa Hidżazu. Ibn Saud nie ogłosił się od razu królem Nadżdu i Hidżazu, bo w islamie sama koncepcja królestwa jest problematyczna. Mahomet w Koranie i w hadisach wielokrotnie wypowiadał się przeciwko monarchicznej formie rządów, czy konkretnie przeciwko ludziom noszącym koronę. Dlatego, nawiasem mówiąc, żaden muzułmański król nie nosi korony. Więc bezpieczniej dla Ibn Sauda było obwołać sułtanem. Został więc sułtanem Nadżdu, ale zajął też Hidżaz, gdzie wcześniej jego konkurent, stary emir Husain ogłosił się już królem. Po podboju Hidżazu przejął więc tytuł królewski po Haszymidach. Przejął też miejscowe elity – ludzi, którzy potrafili pisać, czytać i rachować, a takich Ibn Saud nie miał niemal wcale przy swoim boku. Pierwsze struktury władzy i elementy administracji funkcjonowały dzięki elitom Hidżazu. W 1932 roku, gdy Ibn Saud uznał, że jego władza już okrzepła, mianował się królem. Tylko królem czego? Nadżd, Hidżaz, czy podbite także Hassa, Hail i Asir nigdy nie stanowiły wspólnoty politycznej. Nazwa Królestwo Arabskie nie wchodziła w grę, bo królestwa arabskie historycznie funkcjonowały na północy, miały stolice w Damaszku i Bagdadzie. Jedynym w zasadzie zwornikiem domeny Ibn Sauda był on sam. Nazwał więc swoje państwo Arabią Saudyjską. W ten sposób powstało państwo, którego nigdy wcześniej nie było na mapie i które przyjęło miano od panującego człowieka i dynastii.
Wtedy doszło do skrystalizowania się obowiązujących do dziś reguł sprawowania władzy i funkcjonowania systemu społecznego?
One kształtowały się w toku budowania tego państwa. Arabia Saudyjska powstała jako monarchia absolutna, zbudowana na umowie społecznej, w której legitymizacja rządów króla bierze się z tego, że jest przykładnym muzułmaninem ten, który szerzy islam w sensie wahabickim. Nie mamy do czynienia z teokracją, ale zarówno Ibn Saud, jak i jego synowie mieli świadomość, że ich sukces polegał na połączeniu przywództwa charyzmatycznego i rodowego, z religijnym – niesieniem fundamentalistycznego posłannictwa Muhammada Ibn Abd al-Wahhaba. Sam proces budowania państwa był odmienny od wzorców, które znamy z Europy czy Azji. W średniowiecznych, feudalnych systemach (a do takich można porównać Arabię Saudyjską w początkowym okresie funkcjonowania), gdy król podbijał jakiś teren, to pokonane, lokalne elity uznawały jego władzę i płaciły mu trybut. W warunkach polityki pustynnej było odwrotnie – żeby utrzymać lojalność plemion czy rodów, trzeba było im płacić. Ibn Saud po podbiciu Hidżazu miał z czego, bo tam co roku płynęli muzułmanie z całego świata na pielgrzymkę. To było źródło dochodów, które pozwalało stabilizować władzę i kupować lojalność podbitych plemion w pierwszym okresie funkcjonowania państwa. Równolegle odbywała się misja szerzenia wahabickiej wersji islamu oraz – co niemniej ważne – cementowanie więzów łączących najważniejsze z podporządkowanych rodów z rodem Saudów. Ibn Saud doczekał się bowiem około setki dzieci z kobietami pochodzącymi z możnych rodów podbitych plemion, federacji plemiennych i klanów. Nigdy nie miał więcej niż czterech żon w jednym czasie, ale je zmieniał. Synowie Ibn Sauda, a miał ich około 40, byli wysyłani do poszczególnych plemion jako zarządcy danego terenu i byli tam odbierani już jako „swoi”, bo matka pochodziła z lokalnego rodu. Podobnie było z kobietami z rodu Saudów – one także zostawały żonami przedstawicieli elit danej prowincji. Ta polityka matrymonialna budowała więzi i powodowała, że udało się utrzymać jedność w pierwszym, najtrudniejszym okresie państwowości.
A po 1945 roku pojawiła się ropa naftowa. To dało królowi większy komfort działania. Amerykanie rozpoczęli jej wydobycie na lepszych dla Arabów warunkach, niż robiły to koncerny brytyjskie. Ibn Saud miał więcej pieniędzy do dyspozycji, co nie zmienia faktu, że jeszcze w latach 40. skarb państwa mieścił się pod łóżkiem króla, w jego namiocie. Stolica przemieszczała się wraz z królem, który wędrował pomiędzy oazami. Gdy trzeba było wysłać pieniądze do szejków, przylatywał samolot, król przekazywał sztaby złota, które trafiały do lokalnych elit. Raz w roku, po przekazaniu złota, odnawiana była baja, czyli przysięga wierności. Powoli zaczęła rozbudowywać się administracja, Arabia zaczęła wkraczać na drogę rozwoju cywilizacyjnego. Ibn Saud zmarł w 1953 roku. Od tego czasu rządzą jego synowie: najpierw Saud, potem Fajsal, następnie Chalid, Fahd, Abdullah i Salman, który władzę objął w 2015 roku, co trwa do dziś. Osób, które należą do najwęższego kręgu rodziny królewskiej, jest aktualnie między 7 a 12 tys. To jest najliczniejsza rodzina królewska na świecie.
Rozumiem, że Ibn Saud zbudował państwo, które ustrojowo było monarchią absolutną, a życie społeczne było regulowane przez prawo szariatu interpretowane w myśl fundamentalistycznej doktryny wahabickiej. Te fundamenty pozostają niezmienne do dziś?
Fundamenty się nie zmieniły. W Arabii Saudyjskiej na przestrzeni lat równolegle zachodziło kilka procesów: odbywała się edukacja społeczeństwa w duchu islamu wahabickiego, zaczęła funkcjonować gospodarka pieniężna, pojawiły się nowe osady, miasta i infrastruktura, zamożniejsze klasy stawały się coraz bardziej osiadłe. Co charakterystyczne: to król niósł cywilizację i dobrobyt. Budynki, drogi, miasta i samochody pojawiały się, bo król miał pieniądze z ropy, za które kupował dobra za granicą i obdarowywał nimi swój kraj. W monarchii absolutnej suwerenem jest człowiek, który stoi na jej czele, a nie lud. Lud może z wdzięcznością przyjmować dary króla. I przyjmował.
Jak odbywała się dystrybucja bogactwa, które pojawiło się wraz z osiągnięciem przez Arabię Saudyjską statusu drugiego eksportera na świecie ropy naftowej? Jak dynamiczny był postęp cywilizacyjny?
Przede wszystkim – był gigantyczny. Arabia Saudyjska, gdy powstała, była najbiedniejszym fragmentem Bliskiego Wschodu. Ludzie umierali tam z głodu. Przeskok, jaki wykonała w ciągu niespełna stu lat swojego istnienia, jest trudny do wyobrażenia. On odbywał się w dwóch fazach. Pierwsza przypada na lata koniec lat 40. i lata 50. XX wieku. Wtedy rozpoczęło się wydobycie ropy, zawarto sojusz ze Stanami Zjednoczonymi. Powstała administracja, armia, można powiedzieć, że zaczęło funkcjonować państwo z prawdziwego zdarzenia. Saudowie zaczęli wyjeżdżać na studia do krajów ościennych. Drugie przyspieszenie nastąpiło po szoku naftowym z 1973 roku, gdy ceny ropy poszybowały do niebotycznych poziomów. W latach 50. Arabia Saudyjska przeskoczyła od zera do państwa rozwijającego się, ale ciągle ubogiego, a w latach 70. osiągnęła pozycję państwa zasobnego.
W jaki sposób, mimo tak wielkich zmian, udaje się utrzymać system sprawowania władzy i ustrój społeczny przeniesione w zasadzie z końcówki XVIII stulecia?
Bo Saudowie nie chcą żadnych zasadniczych zmian, a społeczeństwo nie widzi powodu, by się ich domagać. Owszem, gdy młodzi Saudowie zaczęli wyjeżdżać na studia do krajów arabskich, zaczęli przywozić do kraju nowe idee. W latach 60. ubiegłego wieku bohaterem świata arabskiego był prezydent Egiptu Abdel Naser, a elity arabskie – poza Arabią Saudyjską i sąsiednimi emiratami – wierzyły w arabski nacjonalizm sprzęgnięty z socjalizmem. Niektórzy młodzi Saudowie też uwierzyli. Pojawił się ruch tzw. „wolnych książąt” – doszło nawet do czegoś, co można nazwać próbą pełzającego zamachu stanu. Okazał się jednak nieudany, udaremniono go. Przede wszystkim dlatego, że więzi rodzinne okazały się silniejsze od przekonań ideowych. Młodych książąt spacyfikowano, a król Fajsal, który w 1964 roku przejął władzę po swoim nieudolnym, starszym bracie Saudzie, okazał się bardzo zdolnym politykiem. Był bardzo konserwatywny. W islamie i wahabizmie widział tarczę przeciwko antymonarchistycznemu i antyreligijnemu socjalizmowi. Z drugiej strony jednak był w stanie tak układać relacje z ulemami wahabickimi, że możliwe było wprowadzenie w kraju nowinek.
Dobrym przykładem może być telewizja. Telewizja emituje obrazy, a pokazywanie ich jest grzechem. Bóg zabronił tworzenia obrazów ludzi i swojego własnego. Dla ulemów związanych z establishmentem wahabickim sprawa była oczywista: nie wolno pokazywać obrazów, nie wolno wprowadzać telewizji. Ale z drugiej strony król był pod presją rodziny: kuzynów i bratanków, którzy jeździli na Zachód, kupowali telewizory i chcieli mieć telewizję także u siebie w kraju. Jak to załatwiono? Pojawiła się telewizja, ale w niej emitowane są głównie treści religijne. Tak jest do dziś. Połowę czasu antenowego państwowej telewizji saudyjskiej wypełniają pogadanki religijne, dysputy i pytania od wiernych do ulemów, którzy wydają fatwy lub po prostu radzą, jak dobrze żyć. Co oczywiście przyczynia się do dalszego rozprzestrzeniania posłania salafickiego i ugruntowania w społeczeństwie jego zasad.
Czy system społeczno-polityczny Arabii Saudyjskiej mógłby funkcjonować, gdyby nie petrodolary?
Nie.
Czyli źródłem legitymizacji władzy Saudów w jest fakt, że zapewnia społeczeństwu dobrobyt?
Z pewnością, ale nie jest to jedyne źródło legitymizacji ich władzy. Nie ulega wątpliwości, że państwo saudyjskie jest państwem dystrybucyjnym, a nie produkcyjnym. W „normalnym” państwie struktura rządowa musi zastanawiać się nad tym, jak generować dochód i jak go redystrybuować. W państwach takich jak Arabia Saudyjska jest tylko jeden wektor – dystrybucyjny. Takie państwo zajmuje się tym, jak w możliwie skuteczny sposób podzielić dochód, do wytworzenia którego nie potrzeba żadnego wysiłku, bo po prostu taka jest natura eksploatacji złóż ropy naftowej. Władza saudyjska opiera się na wymiarze materialnym, ale także na ideowym, związanym z religią i lojalnością wobec dynastii. Nie wiadomo w jakich proporcjach. Żeby odpowiedzieć na to pytanie, trzeba by przeprowadzić badania społeczne, a w Arabii Saudyjskiej nie ma wolności badań naukowych.
Gdyby nagle skończyła się ropa, co by się stało w Arabii Saudyjskiej?
Przestałaby być monarchią absolutną. System, z jakim mamy do czynienia w Arabii Saudyjskiej, może działać w społeczeństwach, w których nie ma istotnych konfliktów. Społeczeństwa, które osiągnęły świadomość tego, jak działa polityka, nie funkcjonują już w ramach monarchii absolutnych – poza mikropaństwami i państwami rentierskimi, a takim jest Arabia Saudyjska. Dlatego, że w społeczeństwie nierentierskim, które nie ma łatwego dostępu do dystrybuowanych przez władzę zasobów, konflikty interesów są na tyle duże, że wymuszają powstanie struktur lobbystycznych, grup wpływu czy zrzeszeń ideowych, które doprowadzają do ewolucji systemu w stronę bardziej pluralistyczną lub w kierunku autokracji. Żeby utrzymać tak anachroniczną strukturę, z jaką mamy do czynienia w Arabii Saudyjskiej, trzeba być mikropaństwem lub państwem rentierskim. Saudowie rządzą w sposób absolutny, bo mają ropę. Ten stan nie potrwa jednak wiecznie.
Ropy podobno wystarczy Arabii Saudyjskiej jeszcze na jakieś 200 lat.
W Arabii Saudyjskiej jest takie powiedzenie: ci, co mówią, że wiedzą, kiedy skończy się ropa, to nie mają o tym pojęcia. Ci, którzy faktycznie wiedzą, to tego nie mówią. Stan zasobów ropy jest najpilniej strzeżonym sekretem w tym kraju. Nie musimy go jednak znać, by stwierdzić, że obecny model funkcjonowania państwa, polegający na przejadaniu pieniędzy ze sprzedaży ropy naftowej, wyczerpie się. Mamy bowiem drugą zmienną, czyli wzrost demograficzny. Arabia Saudyjska zachowuje dynamikę wzrostu PKB, ale PKB per capita już nie rośnie. Bardzo duży przyrost naturalny, zgodny zresztą z promowanym modelem rodziny, przy ograniczonej możliwości zwiększenia poziomu wydobycia powyżej progu 11 mln baryłek dziennie powoduje, że pieniędzy w budżecie nadal jest mnóstwo, ale coraz więcej jest też osób, którym państwo musi zapewnić byt. Statystyczna Saudyjka rodzi około trojga dzieci. Jeszcze niedawno wskaźnik dzietności wynosił 11, więc nieco zwalnia, ale nadal jest bardzo wysoki. To powoduje, że przeciętnym Saudyjczykom będzie żyło się coraz trudniej, bo bogactwo trzeba będzie dzielić na coraz większą liczbę osób.
To może zagrozić stabilności systemu?
Owszem. Podobnie jak problematyczna może okazać się sukcesja. Wraz ze śmiercią króla Salmana odejdzie z tego świata ostatni zdolny do sprawowania władzy syn Ibn Sauda. Władza zostanie przeniesiona nie z brata na brata, ale na wnuka założyciela dynastii. To oznacza, że jedna gałąź rodziny zacznie być bardziej wpływowa niż inne. Gdy umiera król, zbiera się rada królewska i po obradach za zamkniętymi drzwiami wskazuje nowego panującego. Odpowiednikiem zaprzysiężenia króla jest moment, w którym członkowie rodziny Saudów, szefowie ministerstw i wszystkie ważne osoby w państwie składają mu przysięgę lojalności. Zabezpieczenie tego momentu jest priorytetem dla Muhammada Ibn Salmana. To syn panującego obecnie króla Salmana – jest już księciem koronnym, czyli formalnie powinien przejąć władzę po śmierci ojca. Jednak w islamie, żeby nie odbierać Bogu sprawczości, nie funkcjonuje zasada primogenitury. Wiele wskazuje na to, że Muhammad Ibn Salman potencjalnych przeciwników zastraszył, aresztował czy też pozbawił majątków, ale w obliczu pierwszej w historii Arabii Saudyjskiej sukcesji władzy na boczną linię rodu, zawsze istnieje pewien element niepewności.
Arabia Saudyjska zapowiada, że chce uniezależniać finanse od wydobycia ropy naftowej. Czy może jej się to udać?
Powtórzenie w Arabii Saudyjskiej sukcesu Zjednoczonych Emiratów Arabskich będzie bardzo trudne. Klątwa zasobów działa tak, że państwa naftowe mają duże problemy ze zbudowaniem jakiegokolwiek innego, efektywnego sektora gospodarki – poza wydobywczym. Nie udało się to Rosji, Wenezueli, nie udaje się też w Iranie. W Zjednoczonych Emiratach Arabskich ten zamiar się powiódł, ale w dużym stopniu dzięki temu, że jest to nietypowe państwo, o zdecentralizowanej strukturze – mamy siedem emiratów, z których jeden ma ropę, a pozostałe nie mają jej wcale lub mają niewiele. I to właśnie one, a przede wszystkim Dubaj, stworzyły nowe dziedziny gospodarki. Muhammad Ibn Salman doskonale wie, że dotychczasowy model funkcjonowania gospodarki saudyjskiej się wyczerpuje. Można założyć, że dojdzie do otwarcia się Arabii Saudyjskiej w pewnym zakresie. Pojawią się turyści, nowe inwestycje i przedsięwzięcia, które do tej pory w kraju Saudów nie funkcjonowały. Jednak próba budowy w Arabii Saudyjskiej drugiego Dubaju, w mojej ocenie, napotka wiele problemów.
Dr hab. Łukasz Fyderek – profesor Uniwersytetu Jagiellońskiego, adiunkt w Instytucie Bliskiego i Dalekiego Wschodu. Zajmuje się problematyką państw autorytarnych i przechodzących transformację ustrojową. Jego zainteresowania naukowe obejmują także zagadnienia polityki zagranicznej państw Bliskiego Wschodu, odbudowy państwowości i zarządzania publicznego.
Może cię również zainteresować: