Humanizm
Duże dzieci dużo wydają. Biznes zarabia na nostalgii dorosłych
17 grudnia 2024
Szkoła przez wieki była jednym z kluczowych narzędzi umożliwiających rozpoczęcie kariery czy choćby awans społeczny. Uważała tak znaczna część uczniów oraz ich rodziców. Wsparciem dla tych przekonań był rynek pracy, którego podmioty w wypadku wielu stanowisk wymagały odpowiednich świadectw i certyfikatów. Świat się jednak zmienił. W coraz szerszym zakresie zamiast dyplomów oczekuje się konkretnych kompetencji. Te coraz trudniej zdobyć w szkolnych ławach, natomiast coraz łatwiej nabyć na skutek osobistego zaangażowania, doświadczeń i poszukiwań. W rezultacie radykalnej zmianie ulegają aspiracje młodych. Szkoła przestaje być najważniejsza. Przestają być potrzebni nauczyciele. Część z nich, obserwując nowe postawy u swoich uczniów, decyduje się na porzucenie dotychczasowej pracy.
Przez lata dorośli powtarzali swoim pociechom: „ucz się, ucz! Nauka to potęgi klucz”. Wydawało się, że przesłanie płynące z tego powiedzenia jest nie do podważenia. Do czasu. W ostatnich latach na całym świecie pojawiają się kolejni przedstawiciele nasto- czy dwudziestolatków, którzy robią olbrzymie kariery biznesowe. Większość z nich osiąga sukcesy po porzuceniu edukacji formalnej. Szkoła, przynajmniej w takim wymiarze, z jakim kojarzymy ją na co dzień, coraz częściej okazuje się zbędna. Rodzą się ważne pytania: czemu ma służyć szkolnictwo średnie oraz wyższe i w jaki sposób zamierza to osiągnąć? Na ile te cele i zakładane praktyki zgadzają się z aspiracjami współczesnych młodych ludzi? I czy – być może – jest coś w zamian?
O znaczeniu oświaty publicznej w Stanach Zjednoczonych w książce pod znamiennym tytułem The End of Education, pisał przed laty profesor w Katedrze Kultury i Komunikacji Społecznej na Uniwersytecie Nowojorskim Neil Postman. Tytułowy „koniec” odnosił się do dwóch różnych punktów odniesienia: po pierwsze do ostatecznego schyłku edukacji, a po drugie do jej zakładanych efektów. W odniesieniu do tego pierwszego założenia autor podkreślał, że szkoły miałyby być zbędne, bo rozwijają jedynie akceptację świata takiego, jakim on jest, z jego kulturą, wymaganiami społecznymi, ograniczeniami czy nawet przesądami. Jeśli chodzi o pożądane efekty, Postman postuluje, że szkoły powinny być miejscem przygotowywania absolwentów do krytycznego myślenia, niezależności osądów, gotowości zmieniania tego, co jest złe – na dobre.
Stara szkoła opierająca się na nauczaniu przedmiotów odchodzi do lamusa. Świat jest całością. Jeśli absolwent ma sobie radzić z wyzwaniami przyszłości, musi nauczyć się postępować w sytuacjach życiowych. Nie szkolnych. Koncepcja ta w istotnym zakresie jest rozwijana w ramach autorskiego projektu Holistc Think Tank K’IDS. Nauka powinna mieć na celu pielęgnowanie określonych wartości. Przełożą się one na konkretne kompetencje, które później zadecydują o skutecznym radzeniu sobie w szkole i poza nią.
Dotyczą one:
To filary, na których może i powinien się opierać rozwój kolejnych pokoleń. Czy szkoła w wystarczającym zakresie pomaga je zbudować swoim uczniom?
Polecamy: HOLISTIC TALK: Szkoła nie musi być po nic (Jarosław Kordziński)
Aspiracje edukacyjne dzieci i nastolatków od dłuższego czasu stanowią przedmiot zainteresowania socjologów, psychologów i ekonomistów. W grę wchodzą nie tylko potrzeby oraz ambicje młodych ludzi, ale też kwestia statusu i dalszego funkcjonowania szkół. Okazuje się, że w dzisiejszej gospodarce wyższe wykształcenie nie jest już luksusem dla nielicznych. Wielu młodych rezygnuje z tego typu splendoru i decyduje się na przypadkowe formy zatrudnienia. Szczególnie, że szkoła dla wielu z nas kojarzy się ze średnią ocen na świadectwach.
Zdaniem prof. Grażyny Szyling z Uniwersytetu Gdańskiego redukuje to wartość ukończenia szkoły i sprowadza ją jedynie do funkcji stratyfikacyjnej. Absolwent otrzymuje papier decydujący o formalnej przynależności do określonej grupy społecznej. Do niedawna mechanizm ten przyczyniał się do wywierania presji na szkołę. Miała ona budować swój prestiż na podstawie wyników nauczania i wysokiego miejsca w rankingach. Dlatego szkoły dążyły do pozyskiwania uczniów o wyższych zdolnościach, większym zasobie wiedzy oraz predysponowanych do rywalizacji z innymi w ramach konkursów czy olimpiad. Przekładało się to na zwiększone zaangażowanie części uczniów i ich rodziców. Wszystko, byle w tym wyścigu zająć możliwie jak najwyższą pozycję.
Taki punkt widzenia reprezentowany był również przez administrację państwową. Ta, czując się odpowiedzialna za edukację, priorytetem w realizacji swoich zobowiązań uczyniła kontrolowanie. W wielu krajach sprowadza się to do narzucenia centralnej oceny efektów kształcenia. Podstawowym narzędziem jest wówczas system testów i egzaminów zewnętrznych. Założenie to w sposób szczególny praktykowane jest w Stanach Zjednoczonych. Testowanie podopiecznych systemu oświaty zaczyna się tam już na poziomie przedszkola, a o dotacjach decyduje średnia punktów uzyskanych przez uczniów w ramach kolejnych badań. W rezultacie sukces odnoszą ci, którym łatwiej jest zyskać wyższy wynik podczas testów. Reszta w zasadzie nie ma na co liczyć. To musiało wpłynąć na zmiany w zakresie zaangażowania oraz aspiracji uczniów.
Polecamy: K’IDS, czyli szkoła po nowemu. Niezwykły pomysł na edukację
Nabil Khattab, z Uniwersytetu Bristolu, komentując liniowe badania przeprowadzone w Wielkiej Brytanii, dotyczące aspiracji uczniów, podkreślił, że uczniowie mający albo wysokie aspiracje, albo wysokie oczekiwania, osiągają lepsze wyniki od reprezentujących zarówno niskie aspiracje, jak i niskie oczekiwania. Kapitał społeczny rodziny i środowiska, w którym wychowuje się dany uczeń, okazuje się na ogół ważnym zasobem, jeśli chodzi o kształtowanie aspiracji edukacyjnych. Przekłada się bowiem bezpośrednio na wiarę uczniów w możliwość spełnienia tych aspiracji i osiągnięcia swoich celów.
W ramach relacji rodzic-dziecko następuje przekazywanie młodszemu pokoleniu określonych wartości i norm kulturowych. Odciśnie się ona także na przyszłych wyborach zawodowych i skłonności młodego człowieka do kontynuowania edukacji. Relacja ta podlega jednak oddziaływaniu statusu społecznego i ekonomicznego rodziny. Aby rodzice mogli pozytywnie wpływać na ambicje dziecka i pomagać w ich realizacji, muszą zapewnić mu niezbędne zasoby i umiejętności. Rodzice znajdujący się w niekorzystnej sytuacji (zawodowej, bytowej) nie zawsze posiadają wiedzę i środki, aby pokierować swoimi dziećmi i wpłynąć na ich przyszłe osiągnięcia.
W 2024 roku pracownicy instytutu badawczego NASK opublikowali raport Aspiracje edukacyjne i zawodowe uczniów szkół średnich. Znajdziemy w nim informacje o planach edukacyjnych młodych ludzi kończących edukację ponadpodstawową, a także podsumowanie badań dotyczących stopnia oraz trafności przygotowania absolwentów szkół średnich i wyższych do zawodów, które planują wykonywać.
Nie wygląda to dobrze, zwłaszcza że podobne wyniki sformułowane zostały w raporcie wydanym przez Collegium Da Vinci i infuture.institute Przyszłość edukacji. Scenariusze 2046. Studenci podkreślają powszechną kulturę 3×Z, która – co gorsza – karmi się wiedzą dawno już nieaktualną. Podobny obraz szkolnictwa wyższego wyłania się z doniesień Amerykańskiego Departamentu Edukacji przygotowanego na podstawie serii raportów National Center for Education Statistics (NCES). Autorzy zwracają uwagę na częsty fakt porzucania nauki przez studentów. To nie tylko dezorganizuje pracę uczelni, ale wpływa na dalsze losy niedoszłych absolwentów. Mimo że nie uzyskali dyplomu, muszą spłacać kredyty studenckie.
Część uczniów w coraz mniejszym stopniu wykazuje zainteresowanie ofertą tradycyjnej szkoły. Nawet tą, która wydaje się być naprawdę interesująca. Mówi o tym znany nauczyciel i innowator Dawid Łasiński. Tłumacząc przyczynę swojego odejścia z zawodu, przytacza słowa jednej ze swoich uczennic:
Niech pan robi swoje, my będziemy robić swoje.
Gdy to usłyszał, doszło do niego, że liczba uczniów, którzy nie mają chęci uczenia się w miejscu, które zostało do tego stworzone, i którzy nie chcą korzystać z edukacji, go przerosła. Podobne sytuacje wspomina wielu współczesnych pedagogów. Martwi fakt, że dotyczy to na ogół tych, którzy znani są z tego, że robili dla swoich podopiecznych szczególnie dużo. Wygląda na to, że zdaniem uczniów było to za mało, albo nie to, co robić by należało.
Może Cię zainteresować: