Nauka
Amerykański sposób na zamianę śmieci w złoto. To spalanie odpadów
04 listopada 2024
Choć fikcja wciąż ma się dobrze, to równocześnie coraz silniej ujawnia swoje przypisanie do porządku przeszłości. Przyszłość zdaje się już należeć do autentyzmu. Przekaz oparty na wiarygodności i intymności doświadczeń nie jest jednak jednoznacznie pozytywny. Czy w takiej perspektywie zmyślone historie, miejsca, bohaterowie mają nam coś ważnego do zaoferowania?
Swojskość, intymność i szczerość opowieści. Te trzy wyznaczniki determinują najpopularniejsze formy uczestniczenia w dzisiejszej kulturze. Mają one zastosowanie niezależnie od tego, czy mówimy o kierowanych do tysięcy słuchaczy podcastach, czy prywatnych relacjach na Instagramie z wyjścia na miasto, które odtworzy wąska grupa obserwujących nasze konto. Niezależnie od kształtu, jaki przybierze, autentyzm staje się kluczowym wyznacznikiem kulturowej wartości. Przy tym wszystkim fikcja odchodzi nieco w cień, to wręcz pójście autora na łatwiznę.
Literatura, którą uprawiam, zasadza się na fantazji. Zawodowo kłamię, manipuluję i wyciągam króliki z kapelusza
– wyznaje Łukasz Orbitowski w kontrze do rosnącej rangi autentyzmu.
Większość spostrzeżeń i przewidywań zawartych w opublikowanym przed kilkoma laty eseju polskiego prozaika nie zestarzała się. Co więcej, część z nich okazała się nawet zbyt zachowawcza. Wystarczy spojrzeć na rolę, jaką odgrywa „prawdziwy” wizerunek artystów, polityków lub firm w mediach społecznościowych. Na to, jak skrupulatnie jest on prezentowany oraz jak głośno może się zawalić, kiedy obnażone zostaną elementy nieautentyczne.
Dla pisarza chcącego przebić się do czytelnika równie ważną kwestią co dopracowanie nowej powieści jest stały kontakt z obiorcami, dzielenie się codziennymi spostrzeżeniami niekoniecznie związanymi z literaturą. Wreszcie być może kluczowe dla autora jest systematyczne otwieranie fragmentów prywatnego życia przez relacje, posty, live’y, które zacierają granicę między tekstem a jego twórcą. Taki nacisk na autentyzm spajający wizerunek twórcy z dziełem jest elementem fundamentalnym dla między innymi tożsamości kultury hip-hopowej bądź, jak przywołuje Orbitowski, dużej części youtuberów.
Kultura jutra będzie, przynajmniej nominalnie, kulturą autentyczności, za to bez żadnego progu wejścia. W tym świecie każdy od razu może zostać twórcą, bez żadnego uprzedniego przygotowania, doświadczenia czy kreacyjnego namysłu (…). Nie umiem wyobrazić sobie tej nowej hipotetycznej kultury autentyczności, choć przecież walnęła mnie w nos. Z drugiego pokoju dochodzi klekot youtuberów
– stwierdza Orbitowski.
Polski badacz autobiografistyki, Artur Hellich, usiłuje zrekonstruować te ulotne, choć tak istotne obecnie pojęcia autentyzmu i autentyczności. Z tej potrzeby wyróżnia ich trzy funkcjonujące znaczenia:
Literaturoznawca, definiując problem między innymi za Charlesem Taylorem i jego Etyką autentyczności, przedstawia niewątpliwą dominację tej kategorii w dzisiejszej kulturze. Jednak autentyzm, jak inne pojęcia, ulegał przeobrażeniom na przestrzeni lat. Sam termin „autentyczny” przeszedł z greki do łaciny, a następnie w średniowieczu do innych języków europejskich. Początkowo w angielskim tożsamy był z „wiarygodnym”, później już od XVIII wieku pojawiły się znaczenia określenia, jako tego co „oryginalne” i „niesfałszowane”.
Polecamy: „Mogło być zupełnie inaczej”. Czego uczą nas historie alternatywne
Nobilitowana niesfałszowana perspektywa jednostkowa, opierająca się w założeniach konwencjom czy modom, nie musi być waloryzowana jednoznacznie pozytywnie. Podobnie autentyzmu nie należy traktować jako synonimu prawdy. To raczej rodzaj ucieczki przed konwencjami, który sama przybiera postać niestałej, ale jednak konwencji.
Współczesny autentyzm ma swoje różne odcienie. Jednak jak na coś, co jest wyznacznikiem wiarygodności naszego zewnętrznego „ja”, a więc czymś dalece indywidualnym a nawet intymnym, to nad wyraz łatwo podlega kapitalizacji.
Wraz z przedostaniem się „kultury autentyczności” do masowej wyobraźni, autentyczność zaczęła być postrzegana jako dająca się zmonetaryzować wartość rynkowa – odnotowuje Hellich.
Jak wymienia dalej za Olgą Szmidt, popyt na autentyczność dotyczy polityków, programów typu reality show, gatunku true crime, ale także atrakcji turystycznych, czy chociażby marek handlowych. Innymi słowy, dołączyła dziś do „naturalności” jako kolejny towar rynkowy, który niekoniecznie spełnia przypisaną mu obietnicę niezafałszowania.
Sprowadzenie autentyzmu do roli słownego wytrychu w machinie ekonomiczno-kulturowej byłoby jednak mocną generalizacją. Kategoria ta w niektórych obszarach wciąż przekłada się na szczerość poszukiwań i niepogodzenie z zabetonowanymi konwencjami. Interesującymi przykładami przytaczanymi przez Hellicha są próby wymknięcia się w autobiografistyce samemu językowi, który zawłaszcza rzeczywistość.
Mając ponowoczesną świadomość, że rekonstrukcja własnego „ja” jest zawsze związana z jego konstrukcją, część twórców eksperymentalnych autobiografii sięga po inne, niekanoniczne media „zapisu siebie”, uzupełniające autentyzm. Egzemplifikacjami nowych form autobiograficznej szczerości, stroniących od narzuconych zewnętrznie wymogów są vlogi, serie zdjęć, w tym systematyczne wykonywane selfie, obrazy, czy nawet performance.
Polecamy: Lektury szkolne do zmiany? Ewolucja czytelnictwa
Na obrzeżach wyłaniającej się kultury wiarygodności nieprzerwanie pozostaje fikcja jako rodzaj alternatywy, choć i na nią wpływ ma wszechobecne wymaganie autentyzmu. Paradoksalnie najsilniejsze przejawy weryfikacji podług kryteriów niesfałszowania mają miejsce w środowiskach fanowskich, w tym, zdawałoby się, bastionie fikcji, jakim jest fantastyka. Część społeczności fanowskich skupionych wokół konkretnych fantastycznych uniwersów wzajemnie się weryfikuje, czy wręcz nie dopuszcza nowych osób ze względu na domniemany brak autentyczności, prawdziwego zaangażowania w fikcyjny świat.
Pomimo tych przypadków, fikcja wciąż rysuje się jako odmienna propozycja w opowiadaniu o sobie i o świecie. Stanowi ona niepodrabialne spektrum możliwości w poszukiwaniu rozwiązań, testowaniu idei, poszerzaniu empatii, doznawaniu nieznanego. Jak przypomina Ryszard Koziołek, znany polonista, proces wyobrażeniowego przemieszczenia nie musi być dla nas ani łatwy, ani przyjemny.
W lekturze bywamy sadystami, szowinistami, wydajemy niesprawiedliwe sądy, stajemy się stronnikami zbrodniarzy, ponieważ literatura właśnie to, między innymi, chce z nami robić – wydobyć naszą emocjonalność. Jeśli jest wielka, na tym się nie skończy – będzie nas skłaniać także do zrozumienia, co się z nami działo
– przekonuje Koziołek.
Fikcja musi zawierać dwa punkty odniesienia: tekstowy i pozatekstowy. Wracając ze światów wyobrażonych możemy lepiej zrozumieć świat realny, podobnie jest z kategorią autentyzmu. Nawet przy najradykalniejszych scenariuszach z eseju Orbitowskiego fikcja nie zostanie porzucona, gdyż, jak trafnie argumentuje Koziołek, to właśnie „wolność konfabulacji” umożliwia „demaskowanie fikcji jako fikcji” i weryfikację autentyzmu.
Dowiedz się więcej:
Źródła
A. Hellich, Autentyczność, „Autobiografia. Literatura. Kultura. Media”, 2020, nr 2.
R. Koziołek, Dobrze się myśli literaturą, Wołowiec 2016.
Ł. Orbitowski, I jak wam się podoba?, „Dwutygodnik” 2017, nr 223 [online].
O. Szmidt, Autentyczność: stan krytyczny. Problem autentyczności w kulturze XXI wieku, Kraków 2019.
C. Taylor, Etyka autentyczności, tłum. A. Pawelec, Kraków 2002.