Nauka
Świat na baterie. E-rewolucja niebawem sięgnie przestworzy
24 listopada 2024
Jest coś wyjątkowo smutnego w tym, że za sukcesem polskich gimnazjalistów w rozwiązywaniu testów stoi porażka szkoły jako miejsca, które powinna uczyć dobrego życia. A państwo, które nie docenia roli edukacji, jest państwem słabym
Organizacja Współpracy Gospodarczej i Rozwoju (OECD) od 2000 r. sprawdza poziom szkolnictwa na świecie. Jej narzędziem są testy PISA (ang. Programme for International Student Assessment), będące jednym z największych badań kompetencji uczniów na świecie – tylko w ostatniej edycji udział wzięło ponad 600 tys. nastolatków z 79 państw i regionów świata. PISA nie ocenia jednak stanu wiedzy uczniów, lecz umiejętności posługiwania się nią. Sprawdza, jak uczniowie z całego świata myślą. Jak analizują i rozwiązują problemy, jak argumentują i interpretują. Czyli jak są przygotowani do dorosłego życia.
W Polsce w badaniach PISA wzięło udział ok. 6,5 tys. uczniów z ponad 220 szkół. Zarówno uczniów, jak i szkoły wylosowano w porozumieniu z międzynarodowym podmiotem realizującym badanie. Przedostatni rocznik gimnazjalistów osiągnął w mierzalnych wynikach rzeczywiście ogromny sukces. Polscy uczniowie mogą się poszczycić jednymi z najwyższych wyników w Europie i na świecie w każdym zakresie: czytania, pisania, matematyki, nauk przyrodniczych.
To niewątpliwie znaczące osiągnięcie, przede wszystkim uczniów, młodych ludzi, którzy w niedoskonałym przecież systemie polskiej edukacji wypracowali spory zakres umiejętności. To również sukces nauczycieli gimnazjów, którzy towarzyszyli swoim podopiecznym. Okazało się, że polskie gimnazja były szkołami, które kształciły na najwyższym poziomie – zarówno w Europie, jak i na świecie.
To na pewno nie jest sukces rządów Prawa i Sprawiedliwości, gdyż ten uznał, że gimnazja są złe i w ramach swojej reformy postanowił je zlikwidować. Podstawy programowe, które stały się przyczynkiem do obecnego sukcesu 15-latków, zostały zmienione. Wszystko na szybko, bez konsultacji, rzetelnej wiedzy, analiz. Dorobek uczniów i nauczycieli gimnazjum został więc państwowo i oficjalnie unieważniony.
Sukces uczniów nie jest sukcesem obecnego systemu edukacji. Jeśli jest, to raczej epitafium tego poprzedniego, pełnego błędów, ale próbującego zmieniać się w sposób ewolucyjny. Zła rewolucja zatrzymała wszelkie zmiany. Na dodatek w badaniach PISA ujawniono to, co wszyscy wiedzą, ale udają, że nie istnieje. Polska ma jedne z najniższych nakładów finansowych na edukację. Brzmi to trochę brutalnie, ale bez pieniędzy nie ma rozwoju i nowoczesności.
Oczywiście w tej trudnej sytuacji nauczyciele i uczniowie próbują improwizować. Jeśli im się udaje, to dlatego że kreatywność rozwija się w warunkach ograniczeń, bo motywuje nas do znalezienia rozwiązania. Ale kreatywność rozwija się także w warunkach zupełnie odwrotnych – w repertuarze wielkich możliwości i wielostronnego wsparcia. U nas sukcesy mają miejsce nie dzięki systemowi, ale pomimo niego. Ale edukacja nie polega na walce z systemem i brakami.
Państwo, które nie docenia roli edukacji, jest państwem słabym.
Badania PISA ujawniły jeszcze jedną, być może najważniejszą sprawę, o której też wiemy, ale narodowo udajemy, że nie istnieje – polscy uczniowie nie są szczęśliwi. A nieszczęśliwi młodzi ludzie nie wyrosną na szczęśliwych dorosłych.
Jeden z najniższych wyników poziomu satysfakcji życiowej, samopoczucia oraz samozadowolenia wyraźnie wskazuje, że Polska szkoła ma problem z nauką o szczęściu. Lepiej sobie radzi z nauką o strachu, obsesyjnie skupiając swoją uwagę na osiągnięciach, testach i egzaminach. Nic dziwnego, że z taką szkołą uczniowie nie czują związku, na co wskazuje bardzo niski stopień poczucia przynależności do szkoły. W tych kategoriach zajmujemy odpowiednio 2. i 3. miejsce w Europie. Od końca.
Polska szkoła nie uczy relacji, umiejętności nawiązywania znajomości oraz przyjaźni, co oznacza, że nie buduje poczucia własnej wartości i związanej z nią otwartości na innych. Jeśli polski uczeń czuje się słaby, niepotrzebny, to nie będzie potrafił nawiązać dobrych relacji i stworzyć pełnych związków z drugim człowiekiem, co oznacza, że nie będzie pełnowartościowym członkiem społeczeństwa.
Polski uczeń stoi z boku, jest nieszczęśliwy, samotny, nie ma przekonania, że ma wpływ na własny rozwój, nie wierzy, że nauczyciele mogą mu pomóc w odnalezieniu się w trudnej i płynnej rzeczywistości. Wyniki PISA odzwierciedlają to z podziwu godną trafnością, rozbijając to na poszczególne kategorie, a niemal we wszystkich mamy 2. miejsce w Europie. Tak, od końca.
Polski uczeń wie, że nauczyciele nauczą go rozwiązywania testów, ale raczej nie nauczą go wiedzy o życiu. A w polskiej szkole ciągle pośpiech, któremu trudno się dziwić, jeśli uczniowie spędzają w niej 47 godzin w tygodniu (czyli więcej niż zakłada kodeks pracy). Młodzi ludzie są przeładowani nauką, pracami domowymi, a nauczyciele muszą pędzić, żeby wygrać w wyścigu na realizację podstawy programowej. Ale rozwiązanie testów i zadań nie jest rozwiązaniem problemów życiowych. A z tymi polscy uczniowie radzą sobie coraz gorzej.
Nie wierzą w swoje możliwości, szczególnie ci, którzy pochodzą z rodzin biedniejszych. Polska szkoła jest oparta na karze za błędy, więc rodzi lęk przed ich popełnieniem. W rezultacie prowadzi też do czegoś w rodzaju społecznej obojętności. Polski uczeń obawia się przemocy w szkole, boi się prześladowania, ale nie wie, co może z tym zrobić. Ostatecznie nie ma przekonania, że warto przemocy się przeciwstawiać.
Ponownie w tym obszarze zdobyliśmy „zaszczytne” 2. miejsce Europie, ponownie od końca. Peleton otwierają, tj. zamykają Węgrzy. PISA tylko potwierdza wnioski z raportu Centrum Badań nad Uprzedzeniami Uniwersytetu Warszawskiego, który alarmuje, że od 2017 r. tylko 40 proc. badanych uważa przemoc za niedopuszczalną, czy raportu Fundacji Batorego, ostrzegającego, że ludzie młodzi są dwa razy bardziej podatni na mowę nienawiści.
Polski uczeń wstydzi się swoich słabości, a rzeczywistość ludzi dorosłych nie przychodzi mu z pomocą. Na blisko 7 mln dzieci przypada tylko ok. 400 psychiatrów dziecięcych, a oddziały psychiatrii dziecięcej są zamykane. Brakuje miejsc na oddziałach szpitalnych. W szkołach brakuje psychologów. Ci, którzy są, są przepracowani. Nie są w stanie poradzić sobie z liczbą młodych ludzi, z którymi trzeba porozmawiać. Nie mają na to czasu. Potwierdza to raport Fundacji Dajemy Dzieciom Siłę i NIK z 2017 r. – opieka psychologiczna w szkołach jest niewystarczająca, zwłaszcza w mniejszych miejscowościach. Tam dostęp do profesjonalnej pomocy jest utrudniony, ponadto korzystanie z niej jawi się jako objaw słabości czy porażki.
Dlatego nie powinny dziwić wyniki raportu Komendy Głównej Policji – w latach 2011–2016 liczba prób samobójczych wzrosła niemal dwukrotnie, a Polska zajmuje w Europie 2. miejsce, tym razem wyjątkowo nie od końca, pod względem samobójstw osób młodych. Nie powinno to zaskakiwać, gdy weźmie się pod uwagę niskie poczucie wartości uczniów, przekonanie o braku sprawczości, brak pewności, że są ważni. A mimo to polska szkoła ciągle odkleja się od problemów młodych ludzi.
Dołóżmy do tego dramat stresu mniejszościowego. Młody człowiek ze społeczności LGBT+ odczuwa ogromny strach, a Polskie Towarzystwo Seksuologiczne alarmuje w związku ze szczególnie dramatyczną sytuacją osób transpłciowych – w Polsce są one narażone na przemoc (każdy jej typ) w największym stopniu pośród ogółu osób LGBT+.
Badania PISA opisują sukces i porażkę jednocześnie. Sukces jest powodem do radości, ale koniecznie trzeba zwrócić uwagę na wnioski, które płyną ze smutnych danych dotyczących tego, jak czują się uczniowie. Zaniedbań jest dużo, ale może to jest właśnie moment na poważną debatę społeczną nad kondycją psychiczną nie tylko młodych ludzi, ale w ogóle nas wszystkich.
Zaniedbywanie nauki o szczęściu może się bardzo szybko zemścić. Owszem, polscy uczniowie potrafią rozwiązywać testy. Ale czy dorośli potrafią rozwiązywać problemy młodych ludzi?