Nauka
Wodór ze słońca, bez użycia prądu. Rewolucyjny reaktor już działa
20 lipca 2025
Dlaczego Ameryka Łacińska jest dla kobiet tak niebezpiecznym miejscem? To nie tylko kwestia przestępczości. Swój udział ma w tym niewątpliwie lokalna kultura macho. Analizujemy to zjawisko i przyglądamy się kontrowersyjnym przepisom o femicydzie, które nadają kobietom szczególny status. Dlaczego te regulacje oraz próby ich zmiany budzą tak wielkie emocje?
Sprawa jest poważna, bo dotyczy dosłownie życia i śmierci. Ameryka Łacińska jest szczególnym miejscem dla kobiet. Formalnie nie mają one mniejszych praw niż mężczyźni. Jednak w praktyce bezpieczeństwo kobiet jest tam ciągle wystawiane na szwank. Od Meksyku po Chile pleni się zbrodniczy proceder femicydu, czyli kobietobójstwa. Kraje Ameryki Środkowej i Południowej oraz Karaibów brylują w niechlubnych statystykach, które spodziewalibyśmy się raczej znaleźć w doniesieniach z frontu. W ciągu dekady od 2000 roku w Gwatemali zamordowano na tym tle ponad 5 tys. kobiet i dziewcząt. Tylko w samym 2023 roku w Hondurasie odnotowano łącznie 386 zabójstw kobiet. Do akt meksykańskich w zeszłym roku trafiło blisko 800 takich przypadków. A to i tak tendencja malejąca, bo trzy lata wcześniej odnotowano tam prawie tysiąc morderstw. Znaczna ich część nie była nawet zgłaszana. W Argentynie w 2024 roku zarejestrowano blisko 270 zabójstw kobiet, a rok wcześniej było ich ponad 300.
Po raz pierwszy słowa „femicyd” (z łaciny) na określenie zabójstwa kobiety użył irlandzki pisarz John Corry jeszcze na początku XIX wieku. W latach 70. zeszłego stulecia przypomniano sobie o tym pojęciu, przy czym z czasem nadawano mu różne definicje. Feministyczna autorka Diana Russell zawężała je do procederu „zabijania kobiet przez mężczyzn, wyłącznie dlatego, że ofiary są kobietami”. W swojej teorii używała sformułowania female, odnoszącego się generalnie do płci żeńskiej. Russell uwzględniała bowiem też zabójstwa dziewczynek i niemowląt. Według innej definicji „określenie »femicyd« odnosi się do zabójstw kobiet, niezależnie od motywu”.
Istotnie, powody kobietobójstwa mogą być różne. Uważa się, że najczęściej wynikają one z głęboko zakorzenionej w Ameryce Łacińskiej kultury „macho”. Wiąże się ona z poczuciem chorobliwie pojętej męskiej dumy i opierającej się na niej sile, która ma zapewnić mężczyznom prymat w większości sfer życia. Takie przekonanie z definicji pozwala na pełną dominację nad kobietami.
Owa wyższość nie uwzględnia żadnej rywalizacji. Wszelkie odstępstwa od tej reguły mogą być zaś potraktowane jako powód do popełnienia tak zwanego morderstwa honorowego. W perspektywie kultury „macho” miałoby ono oczyścić honor mężczyzny, na przykład zdradzonego przez kobietę.
Podobne przeświadczenie pozwala w niektórych regionach przyjąć, że kobietę można zabić bezkarnie. W tej części świata sprzyja też temu ogólna przestępczość na wyjątkową skalę. Kwitnie więc handel ludźmi i niemal wszystkie kraje Ameryki Łacińskiej targane są wojnami karteli narkotykowych. W rezultacie w pierwszej kolejności dziesiątkowani są mężczyźni. Jeśli jednak któryś wstępuje do gangu, to często w „posagu” wnosi również swoją rodzinę, na przykład żonę, córkę czy siostrę. Z nimi gang może zrobić, co zechce.
Polecamy: My tu tak żyjemy. Oprawcy bagatelizują agresję wobec kobiet
Przestępczość nie bierze się z próżni. Wiele rodzin żyje w nędzy, a dziewczyny, począwszy od nastolatek, szukają pracy w otwierających się, choćby w Meksyku, amerykańskich fabrykach. Co ciekawe, w takich przypadkach młode kobiety mogą stanowić konkurencję dla mężczyzn. Zmechanizowana produkcja nie wymaga szczególnej siły, a zatrudniający oceniają pracownice jako bardziej posłuszne, zdyscyplinowane i tańsze. Socjolodzy upatrują w tym powód agresji mężczyzn wobec kobiet próbujących z nimi rywalizować na rynku pracy. Między innymi tej teorii przypisuje się ponurą sławę, jaką zyskało meksykańskie miasto Juarez.
Licząca ok. 1,5 mln mieszkańców aglomeracja od dekad przyciągała młode dziewczyny z głębokiej prowincji, szukające pracy w różnego typu montowniach. W latach 90. w mieście i na obrzeżach zamordowano w okrutny sposób ok. 1,5 tys. kobiet. Według socjologów u podstaw chorej agresji w wielu przypadkach stała chęć odwetu za próby przełamywania kultury „macho”. Kobiety, które zaczęły zarabiać, nie musiały się już oglądać na dyktat partnerów i zaczęły to ostentacyjnie okazywać, czego tamtejsi mężczyźni nie mogli znieść.
Morderstwa i inne przestępstwa popełniane wobec kobiet w Ameryce Łacińskiej stały się z czasem niemal czymś normalnym. Znamienny był performance, a właściwie eksperyment socjologiczny, wykonany w 2013 roku w Salwadorze przez artystkę Denise E. Reyes Amayę, która udawała trupa na ulicy. Jej „zwłoki” nie zwróciły szczególnej uwagi przechodniów, a przybyły policjant sprawdzał, czy kobieta żyje, trącając ją butem.
Jednak od czasu do czasu okrucieństwo i bezsens mordów popełnianych na kobietach wstrząsały nawet zobojętniałymi społeczeństwami. Władze poszczególnych krajów pod presją demonstracji zaczęły przyglądać się prawu. Stopniowo wyodrębniano i kryminalizowano przestępstwa wobec kobiet, popełniane ze względu na płeć, by ostatecznie uznać kobietobójstwo za zbrodnię karaną wyższym wyrokiem. Pierwsza w 2007 roku zmieniła prawodawstwo Kostaryka, rok później w jej ślady poszła Gwatemala. Ostatecznie łącznie 18 państw regionu postąpiło podobnie, choć część z nich ograniczyła się do modelu odnoszącego się do zabójstw popełnianych jedynie w związku małżeńskim lub partnerskim.
W 2012 roku, za rządów prezydent Cristiny Fernández, do krajów, które zmieniły swoje prawodawstwo, dołączyła Argentyna. Tamtejszy kodeks karny przewiduje dożywocie dla mordercy kobiety, „gdy czyn ten jest popełniany przez mężczyznę i wiąże się z przemocą ze względu na płeć”. Zakres zbrodni femicydu obejmuje relacje małżeńskie oraz różne formy relacji partnerskich, jak narzeczeństwo, a nawet randki. Prawo dotyczy zarówno relacji obecnych, jak i przeszłych. Femicyd w Argentynie obejmuje też zabójstwa, których intencją „jest spowodowanie cierpienia”, na przykład zabicie dziecka jako zemsty na matce.
Do tych zapisów odniósł się obecny prezydent Argentyny podczas tegorocznego forum ekonomicznego w Davos. Javier Milei stwierdził, że prawo dotyczące femicydu jest zbędne, a co więcej – niesprawiedliwe. Powołał się przy tym na równouprawnienie. „Zamierzamy usunąć zapis o zabójstwie kobiet z argentyńskiego kodeksu karnego, ponieważ nasza administracja broni równości wobec prawa zapisanej w Konstytucji. Żadne życie nie jest warte więcej niż inne” – stwierdził prezydent, a jego minister sprawiedliwości podkreślił, że femicyd w kodeksie karnym „zniekształca koncepcję równości i polega jedynie na dążeniu do przywilejów, stawiając jedną połowę populacji przeciwko drugiej”.
Wypowiedź Javiera Milei sprowokowała protesty na ulicach, ale prezydent konsekwentnie bronił swojego stanowiska, twierdząc, że należy skupić się na ograniczaniu wszelkich form przemocy, a nie na wyodrębnianiu femicydów. Jego administracja twierdzi, że „system prawny powinien stawiać na pierwszym miejscu wydajność i skuteczność w rozwiązywaniu przestępczości w ogóle, a nie utrzymywać konkretne kategorie, które mogą komplikować proces sądowy”.
Zniesienie pojęcia kobietobójstwa w kodeksie karnym nie jest jedynym celem konserwatywnej administracji Milei, podobnie jak wprowadzenie zapisu o kobietobójstwie do systemu prawnego nie było jedyną zmianą, pod którą podłączyły się środowiska lewicowe. Prezydent chce zatem uchylenia ustaw o tożsamości płciowej, które zostały wprowadzone w tym samym roku, co dekret o femicydzie. Stara się też o zniesienie uchwalonych później parytetów zatrudnienia dla transwestytów, transseksualistów i osób transpłciowych, a także parytetu wyborczego oraz ustawy wprowadzającej obowiązkowe szkolenia w zakresie kwestii płci dla pracowników sektora publicznego.
Zmiany i argumentacja rządu Milei nie wzięły się znikąd. Wspomniana ustawa o tożsamości płciowej wzbudza mnóstwo kontrowersji. Przewiduje ona ustanawianie płci jedynie na podstawie osobistej deklaracji bez związku ze wskazaniami biologicznymi.
W tym kontekście szerokim echem odbiła się sprawa niejakiego Gabriela Fernandeza. Urodzony jako mężczyzna, słynął z brutalnego traktowania kobiet, które były z nim w związku. Skazany za napaść i znęcanie się nad swoją partnerką skorzystał z ustawy o tożsamości płciowej. Uznał, że jest kobietą i jako „Gabriela” został osadzony w więzieniu… kobiecym. Jak to wpłynęła na bezpieczeństwo kobiet tam osadzonych? W zeszłym roku jedna z więźniarek, przebywająca w celi z „Gabrielem/Gabrielą”, zgłosiła, że została przez niego zgwałcona, co lewicowe media starały się przedstawić jako gwałt na kobiety na kobiecie. Nie przeszkadzał im w tym fakt, że wspomniana więźniarka po gwałcie zaszła w ciążę.
Kłopotem są również parytety wyznaczone na stanowiskach w administracji państwowej, zgodnie z którymi „nie mniej niż jeden procent całkowitej liczby miejsc pracy został zarezerwowany dla osób transpłciowych”. Wynika z tego, że co setny żołnierz armii argentyńskiej powinien być transwestytą lub transseksualistą.
Szukasz treści, które naprawdę dają do myślenia? Sięgnij po kwartalnik Holistic News.
Ostatnim argumentem prezydenta Argentyny mogłaby być również skuteczność wprowadzenia pojęcia femicydu do systemu sprawiedliwości. Czy rzeczywiście przynosi on skutki i odstrasza potencjalnych agresorów? Według danych statystycznych kobietobójstwo nadal jest zmorą Ameryki Łacińskiej. W niektórych krajach, na przykład w Brazylii, która według ostatnich danych zajmuje niechlubne trzecie miejsce pod względem liczby popełnionych morderstw na kobietach, proceder ten nawet się wzmocnił.
Zdecydowanie najgorzej pod tym względem wypada Honduras, gdzie prawo dotyczące kobietobójstwa uchwalono w 2013 roku, a obecnie wskaźnik femicydu na 100 tys. kobiet wynosi 7,2. To blisko 3,5 razy więcej od znajdującej się na drugim miejscu Dominikany.
Czy jednak można powiedzieć, że kobietobójstwo jest problemem ograniczonym do Ameryki Łacińskiej? Oczywiście, że nie. Kultura „macho”, bez względu na nazwę, występuje w różnych regionach świata i niejednokrotnie skutkuje zbrodnią.
W marcu 2025 roku włoski rząd zatwierdził projekt ustawy, która wprowadza do prawa krajowego przestępstwo kobietobójstwa. Skazanym groziłaby kara dożywotniego więzienia. Premier Włoch Giorgia Meloni powiedziała w oświadczeniu, że projekt ustawy „przewiduje okoliczności obciążające i zaostrzenie kar za przestępstwa znęcania się nad innymi, prześladowania, przemocy seksualnej i zemsty pornograficznej”. Jednocześnie jednak konserwatywny rząd pilnuje, by wzorem argentyńskim nie wylać dziecka z kąpielą i ostrożnie podchodzi choćby do ustawy o tożsamości płciowej czy edukacji w zakresie LGBT. Włoskie władze są już za to krytykowane, między innymi przed Radę Europy.
Może Cię zainteresować: Bliskość na siłę. Bez świadków i bez krzyku