Nauka
Obserwacja galaktyk zmienia naukę. Webb bada początki kosmosu
05 grudnia 2024
Pewnego dnia w 1964 r. Austriak Gerhard Pistor stanął w drzwiach biura podróży w Wiedniu i oznajmił, że chciałby zarezerwować bilet na Księżyc. Amerykańskie linie lotnicze Pan Am przyjęły rezerwację. Tak rozpoczęła się opowieść o księżycowym marzeniu
Pistor nie był jedynym, który jako turysta zapragnął postawić stopę na Księżycu. Po jego nietypowej prośbie linie Pan American otworzyły listę zapisów na pierwszy tego typu komercyjny lot. Do roku 1971 – kiedy wstrzymano przyjmowanie rezerwacji – znalazło się na tej liście prawie 100 tys. nazwisk z całego świata.
Dlaczego Księżyc tak bardzo pobudzał wtedy ludzką wyobraźnię? W jaki sposób stał się zbiorową utopią wszystkich narodów na Ziemi? I czy dziś mamy jakąkolwiek utopię tej miary? Te pytania zadaje w swoim filmie dokumentalnym Bilet na Księżyc czeska reżyserka i producentka Veronika Janatková. Temat przyszedł do niej niejako sam – rezerwacje zrobił też jej dziadek.
Pistor – człowiek, od którego wszystko się zaczęło – był zapalonym podróżnikiem. Kiedy zwiedził już niemal wszystkie kraje na świecie, zaczął myśleć o kosmosie. Do biura podróży w Wiedniu zawitał pięć lat przed tym, jak człowiek po raz pierwszy postawił stopę na Srebrnym Globie.
Prośba nie zbiła z tropu pracownicy biura. Po pobraniu od Pistora depozytu w wysokości 500 austriackich szylingów – w owym czasie równowartość 20 dolarów – zgodnie z jego życzeniem wysłała zapytanie do dwóch wielkich linii lotniczych, amerykańskich Pan Am i rosyjskich Aerofłot.
Rosyjskie linie nie potraktowały jego prośby poważnie. Odpowiedziały żartem, że wszystkie miejsca na pierwszy lot są już zajęte, ale zapiszą go na listę oczekujących, zapewniając również pokój w Hotelu Krater. W Pan Amie pomysł padł na bardziej podatny grunt. Jak głosi legenda, w nowojorskiej siedzibie firmy trafił on w ręce spragnionego rozgłosu prezesa Juana Trippe’a. Po dwóch tygodniach potwierdzono rezerwację.
Kilka lat później świat ogarnęła kosmiczna gorączka. Pan Am wykorzystał sytuację, reklamując możliwość rezerwacji biletów na Księżyc, i natychmiast został zalany zgłoszeniami. Jak mówił w 1989 r. w wywiadzie dla „Florida Sun Sentinel” Peter McHugh, wiceprezes Pan Am: „Po pierwszej rezerwacji pana Pistora wpływały kolejne zgłoszenia, ale nie było ich wiele. Prawdziwy zalew przyszedł po udanej misji Apollo 8 w grudniu 1968 r. oraz lądowaniu Apollo 11 na Księżycu w lipcu 1969 r. W ciągu tych kilku miesięcy koncepcja regularnych połączeń na trasie Ziemia – Księżyc z wizji rodem z filmu science fiction zmieniła się w coś całkowicie realnego”.
Do roku 1971, kiedy wstrzymano przyjmowanie rezerwacji, rozdysponowano ponad 93 tys. biletów. Każdy posiadacz otrzymał kartę przynależności do klubu „First Moon Flights”. Członkiem klubu został m.in. późniejszy prezydent Ronald Reagan.
Entuzjastów księżycowych wycieczek nie odstraszały ostrzeżenia Pan Am, że „ceny biletów nie są jeszcze znane – może się okazać, że są nie z tego świata” i że pierwszy lot to dość odległa w czasie perspektywa. Dla niektórych spośród członków klubu rezerwacja mogła być żartem lub obliczonym na efekt gestem, wielu z nich jednak naprawdę wierzyło, że prędzej czy później wylądują na Księżycu. „Jeśli chodzi o technologię, w latach 60. wszystko wydawało się możliwe” – mówi Robert Gandt, były pilot Pan Am i autor książki Skygods: The Fall of Pan Am.
Zgodnie z zapowiedziami Pan Am, pierwszy komercyjny lot na Księżyc był spodziewany w okolicach roku 2000. „Możemy mieć lekkie opóźnienie” – powiedziała w 1989 r. dziennikarzom „Washington Post” Elizabeth Manners, rzecznik linii lotniczych Pan Am. Zapewniła jednak, że lista jest wciąż przechowywana i zostanie wykorzystana, jeśli („kiedy” – poprawiła się po chwili) linie uruchomią regularne połączenia na tej trasie. 51-letni wówczas Pistor wyrażał obawę, że nie uda mu się odbyć upragnionej kosmicznej wycieczki, ale być może jego czteroletni syn, Alexander…
Niestety, dwa lata później Pan Am zbankrutował – i marzenia posiadaczy biletów na Księżyc legły w gruzach. Karty przynależności do klubu „First Moon Flights” stały się już tylko kolekcjonerską ciekawostką, którą można dziś oglądać m.in. w muzeum Smithsonian w Waszyngtonie.
Prośby o rezerwację biletu na Księżyc płynęły z całego świata. Łącznie przyjęto zgłoszenia z 90 krajów – w tym z Ghany, Islandii, Nowej Zelandii, Pakistanu, Ekwadoru… W 1969 r. drugim (po Stanach Zjednoczonych) państwem pod względem liczby zarezerwowanych biletów była… Czechosłowacja.
Nie był to przypadek. Zaledwie rok wcześniej kraj ten najechały wojska Układu Warszawskiego, żeby stłumić demokratyczne reformy. Jak mówi w filmie Bilet na Księżyc Karel Pacner, ówczesny dziennikarz „Mladej Fronty”, zdobywanie biletów na Księżyc stało się wówczas rodzajem narodowego sportu. Oraz gestem politycznym, ponieważ wszelkie sukcesy Stanów Zjednoczonych były dla Czechów i Słowaków zadośćuczynieniem za radziecką okupację. Ludzie chwalili się biletami w gospodach, uciekali w myślach na Księżyc od szarej komunistycznej rzeczywistości.
Jedną z takich osób był dziadek Veroniki Janatkovej, emerytowany fizyk Zlatěk Maršák. Reżyserka dowiedziała się o tym zaledwie kilka lat temu – choć zawsze była z dziadkiem blisko, nigdy nie wspomniał o swoim bilecie na Księżyc. Po odkryciu klubu „First Moon Flights” Janatková zaczęła się zastanawiać, czym było wówczas dla ludzi marzenie o Księżycu. I postanowiła zrobić o tym film.
Pierwszym krokiem miało być dotarcie do archiwów Pan Am, co okazało się niełatwe – choć mowa o najpotężniejszych liniach lotniczych XX wieku, nie istnieje obecnie żadne oficjalne archiwum firmy. Zostało po niej zaledwie kilka zakurzonych skrzyń w bibliotece w Miami, do których reżyserka uzyskała dostęp. Oprócz tego udało jej się nawiązać kontakt z innymi członkami klubu. W filmie opowiadają o wspomnieniach związanych z nabyciem biletu oraz o swoich motywacjach.
Jeff Gates, posiadacz biletu numer 1043, swój telefon do Pan Am w sprawie rezerwacji opisuje tak: „»Chciałbym zarezerwować bilet w dwie strony na Księżyc« – powiedziałem kobiecie po drugiej stronie słuchawki. Bez chwili namysłu odparła: »Dla ilu pasażerów?«. To była ich zwykła infolinia, zupełnie standardowa procedura. Uświadomiłem sobie, co właśnie robię – rezerwuję bilet do przyszłości”.Poprosił o rezerwację dla siebie i żony. Gdy pracownica linii lotniczych zapytała o nazwisko żony, odparł: „Jeszcze nie wiem, nie jestem żonaty. Ale na pewno będę, gdy przyjdzie pora odlotu”.
Gates, rezerwujący miejsce dla siebie i żony, której nazwiska jeszcze nie znał, to wyjątek. Większość członków klubu chciała polecieć na Księżyc sama. Zdarzały się również zamówienia: „Jeden bilet powrotny, jeden w jedną stronę”. Janatková tłumaczy, że dla wielu osób lot na Księżyc miał być ucieczką od problemów i toksycznych relacji. Jak mówi reżyserka: „Najczęściej chodziło o dwie rzeczy. Ci, którzy byli w komfortowej życiowo sytuacji, zwykle kierowali się ciekawością – chcieli poczuć, zobaczyć, doświadczyć czegoś nowego. Druga grupa chciała uciec. W związku z sytuacją polityczną albo osobistą, rodzinną”.
Posiadacze biletu z krajów Europy Środkowej uciekali przed historią lub rzeczywistością, w której nie mogli być, kim chcieli. Polski posiadacz biletu, który wystąpił w filmie Janatkovej, krakowski muzyk Jerzy Bożyk nie potrafił pogodzić się z tym, że w komunistycznej Polsce nie mógł grać ukochanego jazzu. Zapytana o motywacje swojego dziadka, reżyserka odpowiada: „Z pewnością historyczne wydarzenia – interwencja wojsk sowieckich – miały na dziadka duży wpływ. Nie bez znaczenia była również nasza historia rodzinna – ojciec dziadka, mój pradziadek, został zamordowany przez nazistów. Polityka i historia od zawsze mocno odciskały się na losach naszej rodziny, i być może to popchnęło dziadka do marzeń o czymś innym, o ucieczce”.
W czasach zimnej wojny, gdy nad światem wisiała groźba atomowej konfrontacji, wizja lotów na Księżyc była czymś, co łączyło bez mała całą ludzkość. Choć podbój kosmosu był konsekwencją wyścigu zbrojeń między USA i Związkiem Radzieckiego, to amerykańskie lądowanie na Srebrnym Globie transmitowane było nawet w krajach komunistycznych.
Dziś badania nad kosmosem straciły takie znaczenie, pozostają zagadnieniem czysto technologicznym. „Realizacja filmu stała się dla mnie pretekstem, aby się zastanowić, jakie wspólne utopie mamy dziś. W dzisiejszym świecie nie potrafimy mówić o sobie jako o jednym społeczeństwie, nie potrafimy iść razem w jednym kierunku. A zgodnie z romantyczną wizją lat 60. dostać się na Księżyc było wspólnym pragnieniem nas wszystkich. Księżyc był symbolem społecznego odrodzenia, utopią, którą dzieliliśmy” – mówi reżyserka.
Nie chodziło tylko o eksplorację i przekraczanie granic ludzkich możliwości; ludzie wybiegali myślami ku Księżycowi, bo wydawał im się nowym, wspólnym światem, czystym i dziewiczym, niezniszczonym przez cywilizację i niepociętym jeszcze granicami. Miejscem, gdzie wszystko możemy zacząć jeszcze raz, od nowa.
Kosmiczny wyścig zakończył się już w latach 70., a Księżyc dawno przestał być obiektem fascynacji. Zainteresowanie miłośników kosmosu przeniosło się częściowo na Marsa – członkami działającego dziś stowarzyszenia Mars Society są również dawni posiadacze biletu na Księżyc. Loty w kosmos przestały być jednak kwestią polityczną i społeczną. Dziś są to tylko marzenia grupki pasjonatów lub projekty komercyjne, jak wizje Elona Muska czy Richarda Bransona.
Czy zatem minął czas wspólnych utopii i marzeń o nowym, lepiej urządzonym świecie? Niekoniecznie. W październiku na Festiwalu Conrada w Krakowie reżyserka Biletu na Księżyc zdradziła, że myśli o nakręceniu drugiej części. O to, czy chcieliby polecieć na Księżyc, zapytałaby tym razem tych, którzy na Ziemi wciąż nie czują się jak w domu – imigrantów, uchodźców, osoby wykluczone, żyjące na marginesie społeczeństwa, w diasporach.
„Ludzie w gorszym położeniu chyba więcej myślą i marzą o szczęśliwej przyszłości niż przedstawiciele zadowolonej z życia klasy średniej” – mówi reżyserka. Być może niektórzy z nas wciąż potrzebują marzeń o Księżycu.