Nauka
Ewolucja to nie przypadek. To odkrycie zmieni postrzeganie życia
08 listopada 2024
Na ekologii, jak na każdej innej dziedzinie nauki, można zarabiać. Pomaganie matce naturze, walka ze zmianami klimatycznymi są dla jednych pięknymi ideami, a dla innych — sposobem na biznes. Czy jest coś złego w pomaganiu Ziemi i zarabianiu na tym?
Ekologia jako nauka rozwinęła się w znaczący sposób w XVIII i XIX wieku. Jej pochodzenia należy szukać już w starożytności. Od tego czasu wiele się zmieniło, ponieważ nauka ta stała się również sposobem na zarabianie pieniędzy, i to poważnych. Czy w związku z tym możemy dzisiaj jeszcze mówić o ekologii jako nauce? Czy ekologia dziś to przykrywka dla biznesu i wielkich korporacji, które zarabiają na nieświadomości społeczeństwa? A może ekologiczne rozwiązania mogą jednocześnie przynosić zyski bez uszczerbku dla idei?
Choć mówi się, że ekologia jest nauką współczesną, to niektórzy badacze za pierwszego ekologa uznają Arystotelesa lub jego ucznia Theophrastusa. Jeden z nich opisał zależności między poszczególnymi gatunkami zwierząt, a ich środowiskiem już w IV wieku p.n.e.
Jedną z pierwszych prac o ekologii napisał Karol Linneusz. Później był Aleksander von Humboldt oraz Karl Mobius. Powszechnie uważa się, że ogromny wkład w jej rozwój miał Karol Darwin. Pierwsi ekolodzy byli więc ludźmi nauki, a ekologia zajmowała miejsce w murach uczelni wyższych. Dopiero w XX wieku wyszła poza aule akademickie i zaczęła się popularyzować wśród społeczeństw, przechodząc jednoczesną ewolucję. Wokół ekologii skupiają się organizacje, takie jak WWF, PETA czy Greenpeace, których członkami są często ludzie niezwiązani z nauką. Doszło również do rozwarstwienia się sposobu, w jaki postrzegani są ekolodzy. Stało się tak za sprawą tzw. ekoterrorystów, czyli osób, które stosują radykalne metody w celu uświadomienia społeczeństwu problemów ekologicznych. Wzbudzają one przy tym niechęć zwykłych mieszkańców, którym ich protesty utrudniają życie.
Wraz z rozwojem ekologii zaczęły powstawać firmy, które w różny sposób wykorzystują ochronę przyrody do zarobku. Branża spożywcza bardzo szybko podchwyciła temat i już w latach 70. ubiegłego wieku zaczęły pojawiać się firmy specjalizujące się w produkcji zdrowej żywności. Największym sklepem sprzedającym żywność bio jest obecnie „Whole Foods Market” i jest spółką zależną firmy Amazon. Są również producenci tacy jak Charoen Pokphand Foods z Tajlandii, będący jednym z największych na świecie wytwórców soi. W 2020 roku wartość światowego rynku ekologicznej żywności była wyceniana na ponad 125 mld euro.
Żywność ekologiczna reklamowana jest jako produkt naturalny, zdrowy i pozbawiony chemii oraz GMO. W dyskusji nad wpływem na środowisko zaczęli brać udział naukowcy. W 2018 roku badacze z Chalmers University of Technology opublikowali wyniki badań, które wykazywały różnicę między konwencjonalną uprawą groszku a ekologiczną. Okazało się, że szwedzki sposób ma o 50 proc. większy wpływ na emisję gazów cieplarnianych. Za ekologiczną żywnością stoi jeszcze jeden problem, którym są tereny pod uprawę. Wymaga bowiem ogromnych połaci pól. Jeśli chcesz jeść zdrową żywność, to miej świadomość, że gdy ty sięgasz po tofu, to w tym samym momencie pod topór idą kolejne hektary lasów.
Gospodarka odpadami jest jednym z najbardziej intratnych biznesów związanych z ekologią. Tam, gdzie jedni widzą zwykłe śmieci, inni widzą szansę na zarobek. Za przykład niech posłuży Szwecja, która ze spalania własnych odpadów pozyskuje energię. Tylko 1 proc. śmieci trafia tam na wysypiska, 52 proc. jest spalana, a 47 proc. jest poddawana recyklingowi.
Jednak to nie Szwecja stoi na szczycie śmieciowej góry. Są nią państwa, które importują odpady z państw rozwiniętych i zarabiają na ich składowaniu. Do 2019 roku były to Chiny, ale wówczas w Państwie Środka wprowadzono zakaz importu odpadów sztucznych. Otworzyło to drogę innym krajom azjatyckim, takim jak Wietnam czy Malezja, które zaczęły chętnie skupować śmieci. W Europie to Turcja jest największym importerem netto śmieci. Opady pochodzą z krajów rozwiniętych takich jak USA, Francja czy Japonia. Kraje te wysyłają je tam, gdzie nie ma zaostrzonych przepisów składowania i w ten sposób łatwo się ich pozbywają. W 2022 roku Japonia wysłała prawie 821 tys. ton odpadów sztucznych, przy niewielkim imporcie. W przypadku Stanów Zjednoczonych było to 206 tys. ton eksportowanych śmieci.
Ekologia i ochrona przyrody to nie tylko biznes nastawiony wyłącznie na zysk, ale również projekty, które faktycznie mają chronić środowisko. Rozwój technologii sprawił, że zaczęły pojawiać się problemy z bateriami litowo-jonowymi. Rynek odpowiedział pojawieniem się firm, które specjalizują się w odzyskiwaniu z baterii litu, kobaltu, magnezu czy niklu.
Recykling baterii i akumulatorów promowane są również wśród zwykłych obywateli. New York Times opisywał firmy, które sprzedają samodzielny zestaw do recyklingu baterii. Zestaw jest w istocie specjalistycznym pudełkiem, do którego można zapakować poszczególne elementy podlegające recyklingowi i w bezpieczny sposób wysłać do miejsca, które zajmuje się odzyskiwaniem baterii.
Najbliższe lata mogą upłynąć nam pod znakiem rewolucji wodorowej. Jest to kolejna technologia, która może okazać się zyskowna, a przy tym przyczyni się do zmniejszenia emisji gazów cieplarnianych. Zakłada się, że wodór w przyszłości zastąpi paliwa kopalne. Przemawia za tym możliwość jego wyprodukowania z OZE, a także fakt, że jego spalanie nie powoduje emisji dwutlenku węgla.
Przeczytaj także: Jak zrobić wodór z wody morskiej?
Szwedzki punkt widzenia na ekologię pozwoli na uruchomienie w tym kraju pierwszej huty zasilanej wyłącznie zielonym wodorem. Do 2030 roku będzie ona w stanie wyprodukować 5 mln ton „zielonej” stali rocznie. Jest to chyba najbardziej ambitny projekt, ponieważ ma szansę odmienić branżę, która dotąd była odpowiedzialna za lwią część emisji szkodliwych substancji.
Przyszłość to także biopaliwa produkowane np. z roślin czy z odpadów rzeźniczych. Produkcją paliwa z tych ostatnich zajmuje się jedna z polskich firm. Jej cała produkcja jest przeznaczona jednak wyłącznie na eksport do Europy Zachodniej. Paliwo to dolewa się do standardowego i w ten sposób powstaje biopaliwo.
Także wiatraki, które pozyskują energię z wiatru, mają swoją ciemną stronę. Nie wiadomo bowiem co zrobić ze zużytymi łopatami. Jest to poważny problem dla Niemiec, które już od kilku lat eksportują zużyte części z wiatraków. Donosiły o tym niemieckie media. Na ciekawy sposób, jak sobie z nimi poradzić, wpadła rzeszowska firma Anmet. Ze zużytej łopaty zrobiono kładkę pieszo-rowerową, którą zamontowano w Szprotawie. Firma obecnie pracuje na opatentowanie swojej technologii.
Zapytaliśmy eksperta z portalu SmogLab o to, w jakim stopniu ekologia dziś to biznes, a na ile to elementarna troska o środowisko:
Biznes może działać w zgodzie z ekologią i coraz częściej widzimy działania, które sprzyjają poprawie życia nas wszystkich. I one mogą również przynosić zyski. Coraz więcej wiemy o tym, co się działo w poprzednich dekadach. Wiemy, że istniały gałęzie przemysłu, które celowo stopowały rozwiązania proekologiczne w trosce o własne zyski. Być może te rozwiązania nie pojawiły się wcześniej, ponieważ nie znajdowała dość uwagi i kapitału.
Obecnie dużo łatwiej jest o rozwiązania, które z jednej strony przynoszą zyski, a z drugiej poprawiają życie. Przykładem mogą być odnawialne źródła energii lub działania termomodernizacyjne. W Smoglabie widzimy, że nieocieplony dom powoduje konieczność spalania większej ilości węgla. Proste działania sprawiają, że spalamy mniej węgla i powietrze wokół nas jest czystsze. Jednocześnie ktoś zarabia na dostarczaniu takich rozwiązań.
– powiedział Piotr Urbanik z portalu SmogLab.
Źródła:
Przeczytaj też: