Nauka
Serce ma swój „mózg”. Naukowcy badają jego rolę i funkcje
20 grudnia 2024
„Nie chcemy, by nasi uczniowie byli schematycznie sformatowani. To jest właśnie edukacja zróżnicowana ze względu na płeć” – mówi dr Stanisław Kowal, wiceprezes Fundacji Sternik – Kraków.
MATEUSZ TOMANEK: Dlaczego dawniej chłopców i dziewczynki kształcono osobno?
DR STANISŁAW KOWAL*: Trzeba odróżnić to, co było historycznie edukacją dla chłopców i dziewczynek od tego, co my robimy dzisiaj, ponieważ proste przeniesienie myślenia, że jest to kontynuacja tego, co było dawniej, jest ogromnym błędem. Odrębna edukacja chłopców i dziewczynek była uzasadniona przez pewne mechanizmy i struktury społeczne oraz przez inny status społeczny kobiet i mężczyzn. Wiadomo, że przez długi czas szkoły dla chłopców kształciły polityków i aktywnych naukowców, a szkoły dla dziewcząt – gospodynie oraz panie, które mogły co najwyżej zarządzać gospodarstwem domowym.
My zdecydowanie się od tego odcinamy, ponieważ robimy coś zupełnie odwrotnego. W naszych szkołach staramy się wydobywać pełen potencjał i z chłopców, i z dziewczynek. Celem jest to, by dziewczynki były politykami, naukowcami, pełniły w społeczeństwie wszystkie możliwe funkcje. A jeżeli chodzi o chłopców, to oczywiście także chodzi o to, by byli politykami, naukowcami itd., ale żeby lubili teatr, sztukę, literaturę, żeby nie byli nastawieni w sposób fragmentaryczny do sukcesu. Chcemy wychowywać ludzi w pełni. Nawiązując do nazwy portalu Holistic – zajmujemy się wychowaniem człowieka w całości, czyli patrzymy na wszystkie aspekty jego rozwoju.
Konkluzja jest taka – uwaga na odniesienia historyczne, bo można by było dojść do wniosku, że jesteśmy bardzo tradycjonalistyczną i konserwatywną – w złym tego słowa znaczeniu – szkołą, podczas gdy my jesteśmy szkołą bardzo nowoczesną. Opieramy się na wiedzy naukowej z psychologii, neuropsychologii oraz na wiedzy dotyczącej rozwoju.
Z jakiego powodu zrezygnowano z oddzielnej edukacji dla dziewczynek i chłopców?
W Polsce zrezygnowano z takiego modelu edukacji w latach 60. Były dwie przyczyny. Pierwszą z nich były pieniądze, ponieważ koedukacja jest o wiele tańsza niż edukacja zróżnicowana. Drugą rzeczą była obowiązująca wtedy ideologia. Gdy pojawiła się idea mówiąca, że kobiety mogą robić wszystko, szkoły dla dziewcząt i chłopców zaczęły się źle kojarzyć. Postanowiono zatem stworzyć szkoły koedukacyjne. Potem dorobiono do tego ideologię, że taki model edukacji jest lepszy, ponieważ dzieci w szkołach tego rodzaju uczą się siebie nawzajem.
Tutaj trzeba sobie powiedzieć, że kurczowe trzymanie się jednej wersji rzeczywistości jest błędem. Nie ma tutaj żadnych dogmatów; jeżeli wolność rodziców jest na pierwszym miejscu, to powinni mieć szansę wybrać dla swoich dzieci to, co najlepsze. Przyglądają się naszym szkołom i mówią: „Dla mojego syna, dla mojej córki, takie rozwiązanie jest świetne”. Inny rodzic z kolei powie, że to mu się nie podoba.
U nas na pierwszym miejscu jest wolność edukacji i wolność wyboru szkoły przez rodziców. Jesteśmy zwolennikami wersji, że mamy różne szkoły do wyboru. Ja jestem także rodzicem, który ma dzieci w tej szkole, i ja tę szkołę wybrałem, ponieważ stwierdziłem, że jest to dobre dla moich dzieci, choć wcale nie wiąże się to z tym, że uważam, że jest to jedyny słuszny model edukacji. To jest jeden z modeli, który można wybrać.
To bardzo wolnościowa idea.
Tak. My mamy trochę taką obsesję wolności. Wolność i samodzielność, jako przygotowanie do życia w nowoczesnym społeczeństwie, zaczyna się od tego, że rodzice wybierają edukację dla swoich dzieci, a następnie potem my, w szkole, mocno zaczynamy pracować nad wolnością dzieci. Staramy się, aby nic tutaj nie było robione pod przymusem. Wszystko dzieje się w ramach pewnych negocjacji, w dialogu z dzieckiem, a także w dialogu z rodzicami.
W których krajach edukacja zróżnicowana jest popularna?
Podobne do naszych szkoły, można powiedzieć braterskie i siostrzane, istnieją wielu krajach. Według nas, takich szkół na świecie jest od pół tysiąca do dwóch tysięcy. To niedużo, ale mówimy tutaj o rodzinie podobnych szkół w kilkunastu krajach świata. W Europie najwięcej takich szkół jest w Hiszpanii, ponieważ ten model edukacyjny wywodzi się właśnie z tego kraju. Oczywiście, są jeszcze inne szkoły, na przykład w Wielkiej Brytanii, gdzie model edukacji dla dziewcząt i chłopców oparty jest na innej tradycji. Te szkoły funkcjonują tam zresztą do dzisiaj.
Uprawianą przez nas edukację nazywamy spersonalizowaną, co oznacza, że chcemy patrzeć na dziecko całościowo. Bardzo często bierze się pod uwagę tylko jeden aspekt rozwoju dziecka, np. intelekt. Mamy taką skazę w polskich szkołach, że patrzymy się na dziecko jak na taki intelekt na nóżkach – rozwijamy wiedzę i uczymy. To jest dobre, ale dziecko przecież ma jeszcze ciało, ma ducha, ma wolę i emocje. A kto zajmuje się emocjami dziecka w szkole? To jest problem, ponieważ dzieci mają emocje, ale czy my, dorośli, wiemy, jak pracować z emocjami? Czy nauczyciele są przygotowani do „wychowywania emocji”?
Emocje są bardzo ważne, bo otwierają dziecko na uczenie się albo je zamykają. Jeśli dziecko nie lubi nauczyciela, to nie lubi danego przedmiotu i nie będzie chciało się go uczyć. Dlaczego? Bo to emocje je hamują. A z dzieckiem trzeba pracować całościowo, nie pomijając żadnego aspektu jego rozwoju.
Jak emocje wpływają na rozwój intelektualny?
Dzieci muszą wiedzieć, dlaczego muszą się uczyć i muszą czuć sens swojej pracy. Kto lubi robić rzeczy bezsensowne? Najpierw należy więc „usensownić” dzieciom naukę – uświadomić, że uczymy się, bo dzięki temu możemy być wolni. Nauka i edukacja czynią nas ludźmi wolnymi, a dopiero wtedy możemy wybierać dobre rzeczy, bo wiemy, jak je wybierać. Jeśli ktoś nie jest wyedukowany, to tak naprawdę nie jest człowiekiem wolnym, ponieważ może wybierać zło i złe rzeczy, a także się krzywdzić. To jest taka koncepcja wolności do wyboru dobra. My budujemy wolność, by dzieci potrafiły świadomie wybierać dobre rzeczy.
Fundacja Sternik była pierwszą instytucją tworzącą szkoły w modelu edukacji zróżnicowanej?
Nie słyszałem o innych szkołach, które w ten sam sposób podchodzą do wychowania, ale proszę mi wierzyć, że podobne szkoły istnieją. O wolność dzieci oraz o całościowy rozwój dbają na przykład także szkoły prowadzące naukę zgodnie z ideą Marii Montessori.
Czym różni się program w szkołach z edukacją zróżnicowaną od programu przeznaczonego dla szkół koedukacyjnych?
Różnice dotyczą nie tyle programu, co metod pracy. Jeżeli uczymy historii, to w klasie koedukacyjnej i chłopcy, i dziewczynki muszą uczyć się o tym, że była jakaś bitwa, że zginęło tylu i tylu żołnierzy itp. Takim podejściem zwykle bardziej zafascynowani są chłopcy, a dziewczynki zwracają uwagę na inne kwestie z tego okresu, takie jak historia kultury czy mody. Na pewnym poziomie uczymy tego samego, ale potem chłopcom i dziewczynkom zapewniamy trochę inną wiedzę. I to jest właśnie edukacja zróżnicowana ze względu na płeć – taka jest pełna nazwa tego modelu edukacyjnego.
Jakie metody wychowawcze są stosowane?
W przypadku chłopców dobrze jest zbudować współzawodnictwo czy rywalizację, można na przykład zorganizować quiz z wiedzy na interesujące ich tematy. Gdybyśmy jednak zastosowali taką sama metodę w przypadku dziewczynek, to doszłoby do różnych emocjonalnych kłopotów, ponieważ większość z nich nie przepada za tego rodzaju rywalizacją. W ich przypadku stawiamy na współpracę, pracę zespołową i komunikację. Jeśli chodzi o chłopców, ważny jest dla nas także ruch na świeżym powietrzu. Ruch jest metodą na kanalizowanie energii, która mogłaby być destrukcyjna.
Ale dziewczynki też uprawiają sport?
Oczywiście, ale specyfika jest taka, że chłopcy potrzebują więcej ruchu. Jeżeli dziewczynki znajdują się w szkolnym pomieszczeniu, potrafią współpracować i dyskutować. A z chłopakami jest tak, że jeśli po 20 minutach nie damy im chwili przerwy, i nie zrobimy tzw. gimnastyki śródlekcyjnej, to pojawia się dekoncentracja i zachowania destrukcyjne, które w końcu uderzają w nauczyciela. To nie wynika z tego, że chłopcy są niegrzeczni, ale z ich natury.
A co z tymi dziewczynkami, które podzielają zainteresowania chłopców?
Nie ma z tym problemu, ponieważ to jest edukacja spersonalizowana. Jeśli więc dziewczynki przejawiają takie zainteresowania, to nie ma problemu, żeby nauczyciel z nimi popracował. Podstawowa zasada jest taka, że edukacja zróżnicowana jest w służbie edukacji spersonalizowanej. Edukacja zróżnicowana pomaga personalizować nam proces kształcenia. Oczywiście, nie jest to jedyna droga, ponieważ edukację można personalizować także w układzie koedukacyjnym.
Kto opracowuje program nauczania i metody wychowawcze?
Trochę metod zapożyczyliśmy z Hiszpanii. Pierwsza z tamtejszych szkół powstała w latach 50. XX w., podczas gdy nasza szkoła ma niecałe 10 lat. Poznajemy tamtejsze praktyki, ale twórczo je modyfikujemy, ponieważ to, co się dzieje w Hiszpanii, nie przekłada się w stosunku jeden do jednego na to, co się dzieje w Polsce. Różnice kulturowe sprawiają, że musimy pracować trochę inaczej.
Nauczyciele i dyrektorzy ze szkół w Polsce mają taką platformę spotkań, gdzie uczymy się od siebie nawzajem, a także sami tworzymy pewne praktyki. Wiemy, jaki przyświeca nam cel – rozwijać optymalnie potencjał każdej osoby. Staramy się być twórczy i kreatywni. Naszym celem jest przygotowywanie dzieci do życia w społeczeństwie oraz zmienianie społeczeństwa na lepsze. Uważamy, że świat na lepsze mogą zmienić ludzie dobrze wykształceni.
Uważa pan, że w ten sposób da się zmienić mentalność całego społeczeństwa?
Tak. W naszym systemie mocno stawiamy na rodzinę, wspieranie jej rozwoju jest podstawową ideą naszej szkoły. Nasi nauczyciele są nastawieni na współpracę z rodzicami, a rezultatem tej współpracy ma być optymalny rozwój potencjału dzieci. Zmiana społeczeństwa odbywa się bowiem przez dbanie o dobro rodzin.
Czy szkoły z edukacją zróżnicowaną otrzymują dotacje z Ministerstwa Edukacji?
Nasza szkoła jest prowadzona przez Fundację Sternik – Kraków, dostajemy dotację, jaką otrzymują wszystkie szkoły niepubliczne. Nie ma żadnych dodatkowych dotacji z tytułu szkoły niekoedukacyjnej.
Czy w szkołach dla chłopców uczą mężczyźni, a w szkołach dla dziewczynek – kobiety?
Tak. My mamy tutaj prawie samych nauczycieli. Mężczyźni nawiązują męskie relacje, bo inaczej widzą pewne problemy i to jest niewątpliwa zaleta.
Jaki wpływ kształcenie zróżnicowane ma na wybór kierunków studiów przez absolwentów waszych szkół?
W Hiszpanii w przypadku dziewczynek odnotowano większe zainteresowanie kierunkami inżynierskimi, z kolei chłopcy nie boją się kierunków humanistycznych, takich jak teatr czy muzyka. Oczywiście, absolwenci wybierają nauki ścisłe, ale pojawia się więcej kierunków humanistyczno-teatralno-artystycznych. W naszych szkołach dużą wagę przywiązujemy do czytania, poezji, malarstwa, muzyki. Chodzi o to, żeby nasi uczniowie nie byli schematycznie i stereotypowo sformatowani.
Czy edukacja zróżnicowana spełnia wymagania stawiane przez edukację koedukacyjną, na przykład czy uczy równości płciowej?
Mogę powiedzieć, że jesteśmy wręcz w awangardzie dbania o równość płci. Chcemy, żeby dziewczynki były pilotami samolotów czy szły do wojska – oczywiście, jeśli tylko chcą.
A pojawiają się zarzuty, że w osobnych klasach dziewczynki i chłopcy nie uczą się nawzajem siebie?
Spotykamy się z takim argumentem. Moglibyśmy jednak zapytać, jakie są dowody na to, że dzieci w klasach koedukacyjnych uczą się siebie? Gdzie jest większy szacunek? Wydaje mi się, że iluzją jest przekonanie, że gdy ludzie przebywają razem, to więcej o sobie wiedzą. Może tak, a może nie. Po prostu wychodzimy z założenia, że więcej dobrego wynika z tego, że chłopcy i dziewczynki uczą się osobno. Jednak po lekcjach relacje społeczne kwitną – chłopcy mogą spotykać się z dziewczętami, staramy się to inicjować, tworząc odpowiednie sytuacje do współpracy.
*Stanisław Kowal – kierownik Studium Kształcenia Nauczycieli Uniwersytetu Pedagogicznego im. Komisji Edukacji Narodowej w Krakowie. Jest wiceprezesem Fundacji Sternik – Kraków, która prowadzi szkoły spersonalizowane. Jego zainteresowania naukowe obejmują teorię wychowania i pedeutologię.