Humanizm
Wybierają śmierć z rozpaczy. System nazywa to postępem
19 kwietnia 2025
Religia chrześcijańska dynamicznie rozwijała się przez ostatnie dwa tysiące lat. Miała ogromny wpływ na moralność i etykę, filozofię, prawo, naukę i obyczajowość w Europie oraz części Azji i Afryki, a później także w miejscach, które przez Europejczyków zostały skolonizowane: na czele z Ameryką Północną i Południową, czy Australią i Nową Zelandią. Jednak przez ostatnie 30-40 lat chrześcijaństwo wyraźnie słabło w państwach Europy Zachodniej, a w Polsce podobny proces zachodził przez około 15 ostatnich lat. Dziś jednak obserwujemy coraz śmielszy powrót do chrześcijaństwa i dzieje się tak z szeregu przyczyn.
Chrześcijaństwo przez wieki kształtowało tożsamość Europy i miało ogromny wpływ na rozwój kultury i prawa. Choć w ostatnich dekadach jego pozycja zdawała się słabnąć, dziś obserwujemy wyraźny zwrot. Chrześcijaństwo w XXI wieku ponownie zaczyna zyskiwać na znaczeniu. Dlaczego?
Chociaż nie można powiedzieć, by instytucje chrześcijańskie – na czele z Kościołem Katolickim i Watykanem – całkowicie rozliczyły się z problemu pedofilii, to silny nacisk wśród wiernych, ale też ze strony mediów, rodzin ofiar czy administracji organów ścigania, doprowadziły do częściowego i powolnego, ale sukcesywnego wyjaśniania kolejnych skandali. Udział w tym ma także administracja papieża Franciszka.
Skandale pedofilskie były szeroko ukazywane w filmach, książkach, prasie. Szczególne oburzenie wywoływał proceder zamiatania molestowania i gwałtów pod dywan. Księża latami byli niemalże nietykalni. Krytykowanie ich i głośne mówienie o popełnianych przez nich przestępstwach było niemile widziane i stygmatyzowane. Tak jak dziś ma to miejsce w przypadku nagłaśniania takich zbrodni popełnianych przez współczesne „święte krowy”, czyli transseksualistów. To sygnaliści musieli mierzyć się z konsekwencjami. Sprawcy w najlepszym razie byli jedynie zawieszani w wykonywaniu swoich obowiązków parafialnych lub przenoszeni do innych, odległych ośrodków. Kościół oczyszcza się.
Przeczytaj również: Czy islam zdominuje Europę?
Ciekawym zjawiskiem jest coroczny wzrost liczby osób chrzczonych w dorosłości, szczególnie we Francji, Belgii, Niemczech, Holandii. Ludzie, którzy na jakiś czas zbuntowali się przeciwko chrześcijaństwu albo rodzice wychowali ich bezwyznaniowo, obecnie chcą należeć do wspólnoty chrześcijańskiej. Wśród powodów tej chęci powrotu do chrześcijaństwa jest też obawa przed rosnącym wpływem islamu w Europie.
Europejska, a szerzej zachodnia cywilizacja oparta jest na kilku filarach, które zapewniły jej najdłuższy okres funkcjonalności i umożliwiły wybicie się na prowadzenie w rozwoju. Filarami tymi są filozofia grecka, prawo rzymskie, moralność i etyka chrześcijańska oraz oświeceniowy empiryzm. Islam w niewielkim (lub żadnym) stopniu naśladuje te zdobycze, a w poszczególnych aspektach propaguje wręcz ich przeciwieństwo. Nic więc dziwnego, że naiwne marzenia liberalne o laicyzacji muzułmanów w Europie wcale się nie spełniają.
Pierwszymi ofiarami islamizacji Starego Kontynentu są i będą kobiety, dzieci i geje. W islamie bowiem kobiety są traktowane przedmiotowo. Dziewczynki mogą być wydawane w młodym wieku za mąż, co z perspektywy naukowej i prawnej stanowi pedofilię. Homoseksualizm w islamie jest zaś karalny – więzieniem, przymusową zmianą płci, a w niektórych krajach muzułmańskich nawet śmiercią. Co więcej, muzułmanie dopuszczają poligamię.
Zjawisko lojalności, wynikające z filozofii greckiej, etyki chrześcijańskiej oraz przypieczętowane prawem rzymskim, nie jest uznawane przez islam. Dlatego autentyczne związki romantyczne i przyjacielskie są wśród wyznawców tej religii rzadkością. Wychowani w europejskiej kulturze ateiści czy agnostycy, widząc tego typu zagrożenia zaczynają się reflektować, że wiele zasad chrześcijańskich, jak i innych wartości europejskich, należy bronić. Wstępowanie do Kościoła to jeden ze sposobów na to.
Warto przeczytać: Wielkanoc 2025. Warto zmartwychwstać mimo wszystko
Niezwykłą burzę dyskusji wywołał prof. Richard Dawkins, autor Boga urojonego nazywany „papieżem ateizmu”, gdy oświadczył, że kulturowo czuje się chrześcijaninem. On, jak i inni czołowi, światowej sławy ateiści, od dobrych kilku lat odpuścili sobie walkę z chrześcijaństwem. Krytykują pojedyncze jego aspekty warte reformy, albo niszowe nurty np. negujące ewolucję biologiczną. Niemniej ich głównym celem są dziś muzułmanie jako skrajna prawica oraz wyznawcy parareligijnej ideologii woke – jako skrajna lewica.
Wielu znanych ateistów pochodzi z Wielkiej Brytanii, USA, czy Kanady. Czyli państw, które od około dekady doświadczają coraz więcej uciążliwości w związku z islamem i wokeizmem. Ateiści i agnostycy zaczęli zatem dostrzegać zalety chrześcijaństwa. Widzą, że nawet najbardziej ortodoksyjni chrześcijanie są o wiele łagodniejsi oraz bardziej tolerancyjni od muzułmanów. Choćby tylko strategicznie – ateiści postrzegają chrześcijaństwo w XXI wieku jako społeczny system odpornościowy przed islamizmem.
Z perspektywy jednostki najważniejsze zalety chrześcijaństwa dotyczą jego funkcjonalności i struktury. Łatwo jest mówić, że „zasady chrześcijańskie, takie jak te z dekalogu, są uniwersalne i chrześcijanie nie powinni ich sobie przywłaszczać”. Jednak to przecież właśnie chrześcijaństwo je stworzyło, ugruntowało i upowszechniło. Nie XXI-wieczni ateiści, nie muzułmanie, nie hinduiści, lecz chrześcijanie.
Trzeba naprawdę dużo złej woli, by nie dostrzec, jak prospołeczny, humanistyczny i dobroduszny charakter mają zasady wynikające z dekalogu. Nawet jeśli te pierwsze stały się z czasem anachroniczne, to większość jest i zawsze będzie aktualna. A to tylko początek, bo siedem grzechów głównych także przydałoby się przypomnieć współczesnemu społeczeństwu, zachłyśniętemu autopromocją na TikToku czy Instagramie: pycha, chciwość, nieczystość, zazdrość, nieumiarkowanie w jedzeniu i piciu, gniew, lenistwo. Podobnie jak osiem błogosławieństw i inne spisy. Rzecz jasna z głową, bo nie wszystkie one są zero-jedynkowe.
Gorący temat: Strata dziecka zmienia wszystko. I nic już nie jest takie samo
Od około połowy XIX wieku do około połowy XX wieku trwał w chrześcijaństwie spór o uznanie teorii ewolucji biologicznej. W końcu jednak, od lat 50. ubiegłego stulecia, kolejni papieże (włącznie z Janem Pawłem II, Benedyktem XVI i Franciszkiem) potwierdzali, że zjawisko ewolucji biologicznej drogą doboru naturalnego zostało obiektywnie, naukowo udokumentowane. Wciąż istnieją skrajnie ortodoksyjni chrześcijanie negujący ewolucję – głównie wśród amerykańskich protestantów – lecz należą do mniejszości i prawie nikt nie traktuje ich poważnie.
Chrześcijaństwo przez swój system wierzeń daje też pewien wstępny system odpornościowy przeciwko ezoteryce czy homeopatii, które traktuje trochę jak „czarną magię”, a przede wszystkim po prostu jako hochsztaplerstwo. Warto zauważyć, że o ile modlitwa jest za darmo, tak rozmaite wróżki, stawianie kart, wróżenie z kuli, „uzdrawiające” kryształy, preparaty homeopatyczne itd. naciągają i wyzyskują ludzi szukających pomocy.
Szukasz treści, które naprawdę dają do myślenia? Sięgnij po kwartalnik Holistic News
Kościół był silnie krytykowany z powodu wykluczania kobiet z posługi kapłańskiej, czy ze względu na nie udzielanie małżeństw parom osób tej samej płci. O ile dominująca część katolicyzmu nadal nie zezwala na to, by kobieta była księdzem, a para gejów mogła wziąć ślub w kościele, to wyraźnie widać, że podczas pewnych elementów mszy świętej kobiety są obecne i pełnią w niej czynną rolę. Dziewczynki są dopuszczane do roli ministrantek, a zakonnice mają coraz więcej do powiedzenia i gdzieniegdzie dominują.
Kościół nie potępia też tak silnie związków homoseksualnych, jak robił to kiedyś. Co więcej, niektóre nurty protestanckie pozwalają na kapłaństwo kobiet i małżeństwa gejowskie, na przykład w krajach skandynawskich i Kanadzie. Niemniej nawet konserwatywne ośrodki katolickie już w większości zaprzestały „walki z homoseksualizmem”. Negatywnie odnoszą się do zaburzeń seksualnych niezależnie od tego, czy występują one u hetero- czy homoseksualistów.
Człowiek to gatunek społeczny. Wie o tym doskonale każdy biolog i psycholog. Panujący obecnie indywidualizm nie tylko nie spełnia wielu podstawowych potrzeb biologicznych i psychologicznych ludzi, ale wręcz jeszcze powoduje dodatkowe deficyty w tym zakresie. Tymczasem chrześcijaństwo daje silne poczucie wspólnoty. Każda jego forma, aczkolwiek tu warto brać przykład z anglikanów czy ewangelików, którzy po mszach niedzielnych często organizują jeszcze integracyjne spotkania kawowe.
Annalena Baerbock, czołowa polityk niemieckiej partii Zielonych i minister spraw zagranicznych w rządzie Olafa Scholza, zapytana, czemu nie dokonała apostazji, odpowiedziała, że chce pozostawać w Kościele, bo ważna jest dla niej idea wspólnoty. To samo motywuje wielu ateistów i agnostyków, związanych kulturowo z chrześcijaństwem. Chcą być choćby formalnie częścią Kościoła i okazjonalnie, w Święta, udać się na mszę.
Do chrześcijaństwa dobrze jest podchodzić konstruktywnie. Krytykować to, co na to zasługuje, ale nie potępiać z automatu wszystkiego tylko dlatego, że wywodzi się z Kościoła. Warto też zakopać topór wojenny między chrześcijanami, ateistami i agnostykami, bo w Europie wszystkie te grupy i tak mają wspólny rdzeń kulturowo-moralno-cywilizacyjny, niezależnie od deklaracji czy utożsamiania się w ten, czy inny sposób. Dbajmy o to co dobre i o to, co nasze, zamiast destruktywnie niszczyć i wojować przeciwko sobie.
Przeczytaj inny tekst Autora: Zero dzieci, zero zmartwień. 7 sposobów jak zmniejszyć dzietność