Humanizm
Zagadki umysłu. Możliwe, że Twój przyjaciel to zombie
12 października 2024
Na utrzymanie aresztów śledczych i zakładów karnych wydajemy spore pieniądze, ale więzienna służba zdrowia zmaga się z licznymi problemami. „Sytuacja osadzonych nie jest tak kolorowa, jak się często o niej mówi. Więźniowie skarżą się na brak dostępu do lekarza pierwszego kontaktu, na odmowę skierowania do lekarza specjalisty czy na badania diagnostyczne” – mówi Jolanta Nowakowska z Biura Rzecznika Praw Obywatelskich. „Niektóre wnioski kierowane do RPO są bardzo dramatyczne” – podkreśla w rozmowie […]
W 2018 r. średnia liczba osób tymczasowo aresztowanych, skazanych i ukaranych wyniosła ponad 74 tys. W samych placówkach własnych aresztów śledczych i zakładów karnych miało miejsce ponad 1,3 mln wizyt u lekarza podstawowej opieki zdrowotnej i konsultacji specjalistycznych oraz ponad 32,7 tys. wizyt w podmiotach pozawięziennych.
Ze statystyk przygotowanych przez Ministerstwo Sprawiedliwości i Centralny Zarząd Służby Więziennej wynika, że w zeszłym roku wydaliśmy ponad 3,1 mld zł na utrzymanie osadzonych i funkcjonowanie zakładów karnych i aresztów śledczych. Z kolei wydatki ponoszone na więzienną służbę zdrowia zamknęły się sumą ponad 225 mln zł.
Skazani jednak masowo wysyłają skargi dotyczące leczenia do Rzecznika Praw Obywatelskich. Jolanta Nowakowska, zastępca dyrektora Zespołu do spraw Wykonywania Kar w Biurze Rzecznika Praw Obywatelskich tłumaczy, jak w rzeczywistości wygląda sytuacja osadzonych w jednostkach penitencjarnych.
DOROTA LASKOWSKA: Ile skarg rocznie trafia do Rzecznika Praw Obywatelskich od więźniów?
JOLANTA NOWAKOWSKA*: Co roku do naszego zespołu wpływa około 10 tys. wniosków od osób pozbawionych wolności. Połowa z nich to wnioski, których przedmiot sprawy jest nowy, pozostałe to pisma, które dotyczą spraw wcześniej zarejestrowanych, ale niejednokrotnie podnoszone są w nich nowe zarzuty, które wymagają zbadania. Wnioskodawcy koncentrują się na trzech głównych kwestiach: niewłaściwym leczeniu, niewłaściwym traktowaniu i niewłaściwych warunkach bytowych. Jeśli chodzi o wnioski dotyczące samego leczenia, mówimy tu o skali ok. 800 skarg rocznie.
O jakich problemach mówią więźniowie?
Skarżą się na brak dostępu do lekarza pierwszego kontaktu, na odmowę skierowania do lekarza specjalisty czy też na badania diagnostyczne. Kwestionują sposób leczenia, np. twierdzą, że otrzymują nieskuteczne leki. Czasem są to wnioski bardzo dramatyczne, niekoniecznie nawet od samego zainteresowanego. Zgłaszają się do nas jego bliscy czy współosadzeni, wskazując na bardzo trudną sytuację więźnia, niejednokrotnie w stanie wymagającym opieki paliatywnej. Wbrew pozorom sytuacja osadzonych w jednostkach opieki penitencjarnej nie jest tak kolorowa, jak się często o niej mówi.
Nie ma krótszych terminów oczekiwania do lekarzy specjalistów i łatwiejszego dostępu do różnych usług medycznych?
To nie jest tak, że pacjent od razu, na życzenie, trafia ze skierowaniem do lekarza specjalisty i ma nieograniczony dostęp do wszelkich świadczeń medycznych. O tym decyduje lekarz więziennej służby zdrowia. Należy podkreślić, że świadczenia zdrowotne udzielane są skazanemu przede wszystkim przez zakłady opieki zdrowotnej dla osób pozbawionych wolności. Dopiero w sytuacji, gdy placówki te nie są w stanie udzielić odpowiedniej pomocy, leczenie może być prowadzone w zakładzie opieki zdrowotnej znajdującym się poza zakładem karnym.
Takie sytuacje mają miejsce, gdy chodzi o natychmiastowe udzielenie świadczeń ze względu na zagrożenie dla życia lub zdrowia skazanego, przeprowadzenie specjalistycznych badań, leczenia lub rehabilitacji. To są jednostkowe przypadki. W takich sytuacjach już nie ma znaczenia, czy to więzień, czy nie. To są ludzie, którzy wymagają opieki i ratowania zdrowia i życia.
To zrozumiałe, ale spójrzmy na to z punktu widzenia przeciętnego obywatela, który co miesiąc odprowadza niemałe składki na służbę zdrowia, a w ostateczności czeka na te świadczenia dłużej niż osoba pozbawiona wolności czy tymczasowo aresztowana.
Z punktu widzenia obywatela tak to wygląda. Natomiast musimy spojrzeć na ten temat trochę szerzej. Jeżeli dana osoba dokonała czynu karalnego i została pozbawiona wolności, to od tego momentu państwo musi zadbać o bezpieczeństwo tej osoby, w tym bezpieczeństwo zdrowotne. Instytucja pozbawienia wolności niesie ze sobą określone konsekwencje. Społeczeństwo musi ponieść wysiłek utrzymania więzień, w tym również finansowy.
Nie możemy pozwolić sobie na niezapewnienie człowiekowi świadczeń medycznych, tylko dlatego, że przebywa w więzieniu. Każda osoba, w tym pozbawiona wolności, ma niezbywalne prawo do ochrony zdrowia i życia. Oczywiście może to budzić w nas sprzeciw, że taka osoba czeka na specjalistę w kolejce krócej niż my, ale to kwestia pewnego systemu, który myśmy sami zaprojektowali. Rozwiązania na świecie są różne. Teoretycznie moglibyśmy ubezpieczyć wszystkich skazanych, by korzystali ze świadczeń medycznych na takich samych zasadach jak my. Należy jednak pamiętać, że byłby to jeszcze większy koszt, niż obecnie ponosimy.
Jak Rzecznik Praw Obywatelskich ocenia stan opieki medycznej w jednostkach penitencjarnych?
W ciągu ostatnich trzech lat rzecznik kilkakrotnie zwracał się do ministra sprawiedliwości o powołanie międzyresortowego zespołu, składającego się z przedstawicieli resortu zdrowia i sprawiedliwości, który zająłby się kompleksowo przeanalizowaniem i rozwiązaniem problemów więziennej służby zdrowia, dotyczących m.in. niedoboru lekarzy oraz niewystarczającej infrastruktury medycznej, a także rozważeniem modelu funkcjonowania i finansowania tej opieki. Zespół taki nie został powołany.
Obecnie dostrzegamy trzy zasadnicze problemy, które dotyczą osób osadzonych i wymagają natychmiastowej zmiany na polu legislacyjnym. Pierwszy z nich to zapis rozporządzenia Ministerstwa Sprawiedliwości w sprawie czynności administracyjnych związanych z wykonywaniem m.in. kary pozbawienia wolności, który został wprowadzony w czerwcu 2015 r. Stanowi on, że administracja więzienna ma obowiązek przyjęcia do zakładu karnego czy aresztu śledczego osoby w bardzo ciężkim stanie zdrowia.
Mówimy tu o takim stanie, który zagraża życiu, jak np. ciężki stan psychiczny, ostra psychoza. Wcześniej nie można było przyjmować takich osób do jednostek penitencjarnych. Dziś administracja nie tylko ma ten obowiązek, ale jednocześnie musi zadbać o to, by taka osoba miała zapewnione właściwe leczenie.
Czyli taka osoba trafia do przywięziennej placówki opieki medycznej?
Tak. Problem w tym, że często nie są one w stanie udzielić opieki na odpowiednim poziomie. Weźmy pod uwagę taki przypadek. Skazany od wielu lat był leczony onkologicznie, miał bardzo zaawansowaną chorobę nowotworową i właściwie wymagał już opieki paliatywnej. Zgodnie z przywołanym rozporządzeniem jednostka penitencjarna musiała go przyjąć.
Lekarz więzienny ocenił, że stan zdrowia pacjenta jest ciężki, w związku z tym natychmiast trzeba było przewieźć go do więziennego szpitala, który mieścił się setki kilometrów dalej. Tam spędził kilka dni. Ten czas był niezbędny, by znaleźć miejsce w placówce pozawięziennej świadczącej leczenie z zakresu onkologii. To wszystko się niepotrzebnie zadziało. W takich sytuacjach każdy dzień jest na wagę złota, na szali leży ludzkie życie. Przyjęcie skazanego w stanie terminalnym do zakładu karnego jest w mojej ocenie naruszeniem zasad humanitarnego traktowania. Każda osoba zasługuje na zapewnienie jej godnych warunków śmierci.
Dlaczego więc nie można wrócić do rozporządzenia sprzed 2015 r.?
Rzecznik wielokrotnie występował w tej sprawie do ministra sprawiedliwości. Do dziś nie przedstawiono żadnej propozycji rozwiązania tego problemu. Ale to nie jest jedyna kwestia, która wymaga zmiany na poziomie legislacyjnym. Drugi problem, który zauważa rzecznik, dotyczy osób objętych tymczasowym aresztowaniem. Otóż jeżeli stan zdrowia oskarżonego tego wymaga, tymczasowe aresztowanie może być wykonywane w postaci umieszczenia go w odpowiednim zakładzie leczniczym, także psychiatrycznym.
Taki zakład leczniczy może funkcjonować zarówno w ramach więziennej, jak i publicznej służby zdrowia. Tymczasem rozporządzenie ministra sprawiedliwości w sprawie wykazu zakładów leczniczych, w tym psychiatrycznych, przeznaczonych do wykonywania tymczasowego aresztowania oraz warunków zabezpieczenia tych zakładów nie zawiera wykazu podmiotów leczniczych znajdujących się poza systemem więziennictwa, które byłyby odpowiednio zabezpieczone, w tym przed opuszczeniem placówki czy wstępem innych osób. Lista zakładów leczniczych powinna być uzupełniona o podmioty, które znajdują się poza systemem więziennictwa.
Dlaczego?
Weźmy na przykład osobę, która jest całkowicie sparaliżowana. Ten człowiek zostaje umieszczony w szpitalu więziennym, ale lekarze stwierdzają, że nie mogą mu zapewnić świadczeń adekwatnych do jego stanu zdrowia. Krótkotrwale możemy umieścić taką osobę, tymczasowo aresztowaną, w szpitalu pozawięziennym, ale wtedy jego pobyt tam odbywa się pod konwojem funkcjonariuszy. To jest bardzo krótki termin, zazwyczaj na czas jakiegoś pilnego zabiegu. Potem taka osoba znowu trafia do warunków więziennych. I koło się zamyka, gdyż tam nie można jej zapewnić właściwych warunków leczenia.
Rozporządzenie ministra sprawiedliwości wskazuje w tym przypadku tylko te podmioty, które funkcjonują w ramach więziennej służby zdrowia. Czyli nawet jeśli mamy tymczasowo aresztowaną osobę, która wymaga, jak w omawianym przypadku, zabiegów opiekuńczo-pielęgnacyjnych i rehabilitacji, to organ dysponujący co do zasady decyduje o umieszczeniu aresztanta w więziennej placówce, nie ma bowiem w wykazie takich placówek funkcjonujących w ramach publicznej służby zdrowia.
A jak wygląda sytuacja skazanych, którzy w trakcie pobytu w jednostce zachorują psychicznie?
To jest natomiast trzecie zjawisko, które w mniemaniu rzecznika wymaga podjęcia niezbędnych działań. Przepisy stanowią, że jeżeli osoba skazana jest w ciężkim stanie zdrowia – w tym jeśli jest chora psychicznie – a choroba ta uniemożliwia wykonanie kary, powinna mieć udzieloną przerwę w karze. Jednak obecnie brak jest procedur postępowania w przypadku osób odbywających karę pozbawienia wolności, które zachorowały psychicznie i stanowią poważne zagrożenie społeczne, a więzienna służba zdrowia wyczerpała możliwości leczenia.
Regulacje prawne i systemowe nie przewidują zakładów psychiatrycznych o wzmocnionym i maksymalnym zabezpieczeniu, w których można byłoby umieszczać takie osoby. Chory, otrzymawszy przerwę w karze, mimo że stanowi zagrożenie dla siebie i innych z uwagi na stan choroby, trafia do zwykłego szpitala psychiatrycznego, gdzie często są drzwi otwarte, nie ma krat i żadnych zabezpieczeń.
Przecież istnieją sądowe zakłady psychiatryczne.
Do takich zakładów trafiają albo osoby, które są skierowane przez sąd na obserwację psychiatryczną, gdzie oceniany jest ich stan zdrowia w związku z toczącym się postępowaniem karnym, albo osoby, wobec których zastosowano środek zabezpieczający. Czyli dokonały czynu karalnego, ale z uwagi na ich niepoczytalność postępowanie zostało umorzone i sprawca został skierowany do zakładu psychiatrycznego. Ale przepisy nie pozwalają na umieszczenie w takim zakładzie psychiatrycznym skazanego, który zachorował w zakładzie karnym i któremu udzielono przerwę w karze.
Co się dzieje z osobami, które nie mają świadomości odbywania kary więźnia?
Najczęściej są to osoby w głębokich stanach otępiennych. Z różnych powodów, zwykle psychoorganicznych. Osoby po udarach, urazach głowy, sparaliżowane. Tacy skazani, zapytani, gdzie są, zwykle opowiadają rzeczy, które absolutnie nie przystają do rzeczywistości. Personel więzienny ma świadomość tego, że te osoby już nie są w stanie przyjąć żadnych oddziaływań – ani wychowawczych, ani terapeutycznych. Osoby te mają zaburzoną orientację co do miejsca, czasu, sytuacji formalno-prawnej. Rzecznik stoi na stanowisku, że tacy skazani nie powinni przebywać w więzieniu. Po pierwsze, jest to niehumanitarne; po drugie, jest nieuzasadnione, skoro nie można osiągnąć celów kary z powodów zdrowotnych, a stan osadzonego się nie poprawi.
Należy również pamiętać, że takie osoby bardzo absorbują personel terapeutyczny, którego aktywność powinna być skierowana do tych, którzy są w stanie współpracować w zakresie oddziaływań terapeutycznych i wychowawczych. Osoby, o których mówimy, potrzebują świadczeń opiekuńczych i pielęgnacyjnych, są bowiem niesamodzielne, wymagają wsparcia innych osób w codziennym funkcjonowaniu, w tym utrzymaniu higieny osobistej, karmieniu, poruszaniu się. To często ludzie starsi, więc potrzeba opieki będzie się nasilać.
Dlaczego Ministerstwo Sprawiedliwości nie reaguje?
*Jolanta Nowakowska – Zastępca Dyrektora Zespołu do spraw Wykonywania Kar w Biurze Rzecznika Praw Obywatelskich. Od 28 lat zajmuje się tematyką praw człowieka ze szczególnym uwzględnieniem praw osób pozbawionych wolności.