Humanizm
Hulaj dusza, piekła nie ma. Zetki, influencerzy i pieniądze
16 listopada 2024
Według danych statystycznych, osoby starsze w Polsce coraz częściej czują się lub są osamotnione. Popadają w depresję, ich zdrowie się pogarsza. - Seniorzy potrzebują kontaktu, przyjaźni, ale nie zawsze potrafią to jasno artykułować. Czasem, aby pomóc, wystarczy zwyczajna uważność na drugiego człowieka — wyjaśnia dr Rafał Bakalarczyk, działacz społeczny i publicysta, ekspert ds. osób starszych Instytutu Polityki Senioralnej "Senior Hub".
Anna Bobrowiecka: Według danych Głównego Urzędu Statystycznego co czwarta osoba w wieku 80+ czuje się samotna, doskwiera jej poczucie izolacji i porzucenia. Dlaczego tak jest? To osoby, które nie mają żadnej rodziny?
Rafał Bakalarczyk*: To jest problem bardzo wielowymiarowy. Osamotnienie rozumiemy nie tylko jako obiektywną i łatwo mierzalną sytuację człowieka, ale także jego subiektywne odczucia. W zależności od przyczyn tego osamotnienia tym ograniczonym lub niesatysfakcjonującym kontaktom mogą towarzyszyć też różne, powiązane z tym przykre emocje, jak poczucie straty czy odrzucenia. Ponadto, jak pokazał raport Małych Braci Ubogich o osamotnieniu osób w wieku 80+, tym seniorom, którzy osamotnienie odczuwają, częściej doskwiera poczucie bycia nieprzydatnym, pesymistyczny ogląd świata oraz brak poczucia bezpieczeństwa i motywacji do różnych aktywności społecznych, zdrowotnych czy związanych z czynnościami życia codziennego.
Zatem osamotnienie to nie zawsze po prostu efekt przebywania czy zamieszkania samemu – aczkolwiek liczba osób, które w starszym wieku naprawdę żyją samotnie, też z różnych względów rośnie, choćby w związku z migracjami młodszych pokoleń (również zagranicznymi) oraz z tym, że więzi krewniacze i rodzinne ulegają w ostatnich latach rozluźnieniu. Znany z przeszłości wzorzec rozległej sieci rodzinnej osób, które faktycznie utrzymują zażyłe i regularne kontakty, w wielu przypadkach przestaje już funkcjonować. Te sieci krewniacze rozluźniają się, czasem nawet urywają.
Przeczytaj także: „Beneficjenci 800+”, „dziecioroby”, „patologia”. Rodzina wielodzietna w świecie stereotypów
Zmiany zachodzą w obrębie najbliższej rodziny i przekładają się na krąg relacji oraz potencjalnego wsparcia, także dla osób w starszym wieku. Nie chodzi tylko o dzieci i wnuki, których zresztą statystycznie rodzi się coraz mniej, ale także – a często przede wszystkim – (nie)obecność małżonka czy partnera danej osoby. Seniorzy, zwłaszcza w bardziej zaawansowanej starości, to nierzadko osoby już owdowiałe (doświadczenie to częstsze wśród kobiet, które żyją statystycznie dłużej). Są jednak także takie – a ich liczba będzie rosnąć – których małżeństwa czy związki nieformalne się rozpadły. Mamy też oczywiście osoby, które w ogóle nie weszły w takie związki. Choćby na skutek tych trendów demograficznych i relacyjnych, z każdym pokoleniem wchodzącym w etap starości, skala takich doświadczeń jak samotność czy izolacja może być zatem coraz większa.
Polecamy też: Rodzina w kryzysie, czy pokoleniowa zmiana?
Zapewne kryzys demograficzny – a zwłaszcza coraz częstsza niechęć do założenia rodziny – jeszcze pogłębi ten problem?
Nasze wybory – a czasem wymuszone okoliczności – we wcześniejszych latach życia mają konsekwencje w starszym wieku, nawet jeśli nie zawsze o tym wtedy myślimy. Są również jednak nierzadkie przypadki osób, które nie weszły w związki albo nie założyły rodzin z przyczyn niezależnych od nich, wbrew własnym potrzebom czy marzeniom. Nieraz stoją za tym choćby ograniczenia zdrowotne, społeczne czy traumy utrudniające wejście w relacje i utrzymanie ich.
Część osób mierzy się też z doświadczeniem odrzucenia czy porzucenia na różnych etapach życia przez bliskie osoby, co także może utrudniać wejście w nową, bliską i trwałą relację. Kwestia bezdzietności to również niekoniecznie wybór czy efekt trendów kulturowych, ale splot różnych ograniczeń – na przykład w związku z dotykającą dziś wiele osób w sile wieku niepłodnością.
Polecamy: Babcia i dziadek, czyli o wielopokoleniowym modelu rodziny
Reasumując, zarówno poczucie samotności seniorów, jak i realna samotność to efekty bardzo różnych współczesnych procesów zachodzących w sferze relacji, zwłaszcza (choć nie tylko) rodzinnych, zmian w naszym podejściu do nich, a także odłożonych w czasie następstw doświadczeń w różnych fazach cyklu życia. Warto widzieć ten problem właśnie w tej szerszej, międzygeneracyjnej perspektywie. Dobrze, że w ostatnim czasie temat zaczyna być podejmowany jako problem publiczny, o czym świadczy choćby raport o samotności, jaki pewien czas temu opublikował Instytut Pokolenia.
To nie jest kwestia, z którą zmagamy się tylko w Polsce.
Problemy, o których mowa, są znane także innych krajom, ale trzeba też osadzić zjawisko w polskim kontekście społeczno-kulturowym. Zaspokajanie potrzeb emocjonalnych, ale także opiekuńczych, było tradycyjnie zawsze mocno oparte na rodzinie, a w obliczu jej braku, rozpadu czy osłabienia dla wielu osób nadal nie są realnie dostępne inne – pozarodzinne – możliwości. W przypadku osób starszych, choć najbliższa rodzina nadal pozostaje wiodącym źródłem wsparcia (co pokazują na przykład kolejne edycje badania Pol Senior), musimy szukać alternatyw, które dopiero powoli zaczynają się kształtować i nie są dostępne na wyciągnięcie ręki. Zresztą korzystanie przez osoby starsze nawet z różnych teoretycznie istniejących form integracji czy kontaktów społecznych też może być limitowane występowaniem różnych barier – socjalnych, zdrowotnych czy psychologicznych, czy w dostępie do informacji.
Skala poczucia samotności seniorów „skoczyła” w 2021 roku, w trakcie pandemii. Czy tamten czas pogorszył sytuację, czy to zjawisko po prostu narasta systematycznie od lat?
Zjawisko to może narastać, z powodów, o których już wspomnieliśmy, ale pandemia zapewne również pogłębiła i przyspieszyła ten proces. Zdrowotne i psychospołeczne konsekwencje tego okresu dotknęły w różnym stopniu nas wszystkich. Na osoby starsze miały one jednak wyjątkowo zły wpływ, z uwagi na specyfikę tej grupy wiekowej jako grupy ryzyka, ale też ogólną kondycję osób starszych w społeczeństwie.
Zobacz także:
Nawet wtedy, gdy skończyły się lockdowny i poluzowano obostrzenia, to te osoby często i tak bały się wychodzić z domu. Bywały też początkowo wręcz zniechęcane do wychodzenia, aby nie ryzykować zdrowia. Dystansowanie było uzasadnione realiami i troską, ale niosło też niezamierzone skutki uboczne. Pytanie, jak wielu seniorów w którymkolwiek momencie powróciło do kontaktów z otoczeniem i aktywności sprzed pandemii i czy to tąpnięcie było tymczasowe, czy okazało się trwałe?
Tutaj zapewne trzeba by było przyjrzeć się szczegółowym badaniom, ale wydaje mi się, że niestety wiele starszych osób, które „wypadły” ze swoich społeczności, niekoniecznie potem do nich wróciło, przynajmniej w zakresie sprzed pandemii. Do tego wiele osób zmarło w tamtym czasie, a więc wiele też owdowiało, tracąc najbliższą osobę.
To bolesne doświadczenie również bywa na tyle mocnym ciosem, że starsza osoba wycofuje się, popada w izolację. Wbrew temu, co możemy przypuszczać, nie skłania jej to do „nowego otwarcia” – częstszych kontaktów z otoczeniem i aktywizacji – a wręcz odwrotnie – ludzie pod wpływem żałoby i straty mogą się dodatkowo wycofywać.
W badaniach, które przeprowadzaliśmy w Instytucie Polityki Senioralnej na temat opiekunów rodzinnych osób starszych w czasie pandemii, badani mówili o rozluźnieniu się sieci krewniaczych, nieformalnych, sąsiedzkich, koleżeńskich, a także o ograniczeniach kontaktów z instytucjami. To wszystko razem wzięte potęgowało poczucie, że jest się samemu – także w obliczu problemów, które się wówczas pogłębiały. W ramach przeciwwagi można jednak zauważyć, że w tym okresie więcej zaczęto mówić o seniorach, ich potrzebie wsparcia, ryzyku izolacji i jego następstwach, a w ślad za tym niekiedy szły też działania, choćby oddolne, lokalne, działające punktowo.
Zobacz wideo:
Pojawił się też nowy instrument, adresowany właśnie do samotnych seniorów – tak zwany Solidarnościowy Korpus Wsparcia, który w zmienionej postaci istnieje do dziś. A zatem choć ogólne przełożenie pandemii było oczywiście ujemne i dramatyczne, pojawiły się też pozytywne uboczne następstwa, takie jak właśnie rozwój pewnych nowych form wsparcia. Jest jeszcze przynajmniej jeden obszar negatywnego wpływu pandemii na ryzyko samotności osób starszych i to także w dłuższej perspektywie czasowej.
Na czym on polega?
Geriatrzy często mówią o tak zwanym długu zdrowotnym – nawet jeśli ktoś przeszedł pandemię w miarę bez szwanku, to towarzysząca temu rezygnacja z życia towarzyskiego, mniejsza aktywność ruchowa i kontakt ze świeżym powietrzem, a także funkcjonowanie w warunkach stresu i lęków odbiły się na stanie zdrowia. Wiele starszych osób osłabło, pogorszyła się ich sprawność, odporność i poczucie sił witalnych. W ten sposób u części seniorów przedwcześnie spadły lub zanikły zdolności aktywnego funkcjonowania poza domem, wśród innych ludzi.
Jak społeczeństwo może oddolnie pomagać seniorom, próbować „wyrwać” ich z tej samotności? Jak ich aktywizować i jak w ogóle dotrzeć do takich osób, zauważyć je?
To dość trudna kwestia, bo seniorzy to grupa bardzo zróżnicowana. Każdy ma indywidualne preferencje. Dla jednych kolektywne formy integracji – festyny, pikniki – to fajna opcja, ale są też seniorzy, którzy niekoniecznie dobrze się w tym czują, mają opory. Część z nich bardziej komfortowo czuje się w kameralnym gronie.
Są też osoby w dojrzałym wieku przekonane, że im „nie wypada”, że podczas wydarzeń społecznych na pewno będą tam przecież głównie młodzi ludzie. Jest to związane z takim kulturowymi postrzeganiem osób starszych, ich fizyczności, „powinności”, miejsca w społeczności. To bardzo ważne, żebyśmy budowali w życiu publicznym bardziej przyjazną i inkluzywną narrację i atmosferę – jesteśmy różni i nie każdy musi być piękny, sprawny i młody, a dla każdego powinno być miejsce w społeczeństwie, bo każdy człowiek ma swoją wartość.
Może Cię zainteresować:
Oczywiście są też poza tym konkretne działania, w które można się angażować – przykładowo w ramach wolontariatu. Są organizacje, które wyspecjalizowały się w takiej działalności – chociażby Fundacja Mali Bracia Ubogich, już od lat prowadząca takie inicjatywy. To bardzo ważne, bo osoby starsze często budują głębszą więź z wolontariuszem, zaprzyjaźniają się i zyskują dzięki temu chęć do życia.
Najważniejsza jest jednak taka zwyczajna uważność i wrażliwość, która pozwala na zauważanie innych ludzi – także tych, którzy nie zawsze są widoczni od razu. Czasami to nasza sąsiadka, czasem ktoś obcy, kto poprosi o pomoc. Zdarza się, że osoby starsze mają pewne potrzeby, ale nie zawsze je potrafią wyartykułować lub artykułują je w trochę zamaskowany sposób – na przykład proszą o jakąś przysługę, ale tak naprawdę potrzebują kontaktu, rozmowy czy więzi. Miałem takie doświadczenie podczas swojego wolontariatu.
Jak to wyglądało?
Pewien pan poprosił o naukę obsługi komputera, ale okazało się, że dużo ważniejszy był ten kontakt – to, że przychodziłem, że razem zjedliśmy obiad. On sam też czuł się potrzebny, goszcząc mnie. Swoją drogą, sam komputer też stał się w tej sferze aktywizacji i przełamywania samotności bardzo przydatny, gdy starszy pan nauczył się obsługiwania chociażby mediów społecznościowych. To pozwoliło mu nawiązać kontakty z otoczeniem, a nawet odświeżyć znajomości z osobami, których nie widział od dekad.
Rola nowych technologii i dostosowanie ich do potrzeb seniorów również jest zatem dobrym pomysłem, który powinniśmy mieć na uwadze. Te technologie i media społecznościowe, choć bywają częściowo źródłem problemów relacyjnych we współczesnym społeczeństwie, mogą być wykorzystane także jako rozwiązania, zwłaszcza w przypadku osób niemobilnych, którym ciężko jest integrować się z dalszym otoczeniem, ale które można nauczyć robić to poprzez komunikatory.
Polecamy również: Człowiek, który oferuje profesjonalną usługę nicnierobienia
Oprócz tego powstają ośrodki i inicjatywy przeznaczone stricte dla osób starszych – uniwersytety trzeciego wieku, kluby seniora, świetlice. To ważne alternatywy zwłaszcza dla osób, które z różnych powodów nie mają bliskich więzi rodzinnych. Zasadniczo jednak znaczna część istniejącej tego typu infrastruktury zorientowana jest na osoby jeszcze względnie sprawne, a co z resztą?
Nasz podcast:
Czy często zdarzają się przypadki porzuconych seniorów? Takich, których rodziny pozostawiają na stałe w domach opieki albo w szpitalach, aby pozbyć się „problemu”?
To bardzo delikatny temat, bo nie zawsze mamy wgląd w motywacje takich rodzin czy opiekunów, czy okoliczności, w jakich podejmują tak dramatyczne decyzje. Rzeczywiście pewna grupa osób w podeszłym wieku trafia do placówek opiekuńczych czy medycznych, czasem w ramach systemu zdrowia, czasem pomocy społecznej, a czasem sektora prywatnego. Skala tego zjawiska w Polsce pozostaje jednak nadal jedną z najniższych wśród wszystkich krajów rozwiniętych.
Nie zawsze jest to też niezgodne z wolą seniorów, choć faktycznie, statystycznie wiele osób traktuje to jako ostateczność, a nie jako wymarzone miejsce pobytu w ostatnich latach życia. Nieco osobną kwestią jest pozostawanie czy nieodbieranie na czas osób z placówek szpitalnych, gdy ich stan zdrowia nie wymaga już hospitalizacji. Zapewne niekiedy mogą temu towarzyszyć nieprawidłowości relacyjne, nawarstwione w biegu życia, ale zasadniczo mam poczucie, że w sporej części przypadków trafienie do placówek medycznych i długi w nich pobyt jest uzasadniony przyczynami zdrowotnymi, a równocześnie niedoborem adekwatnego wsparcia środowiskowego dla osób niesprawnych i sytuacjami, gdy sam opiekun już nie daje rady.
O tym się mówi:
W systemie opieki – czy to nad seniorami, czy ciężko, przewlekle chorymi lub osobami z głębokimi niepełnosprawnościami – bardzo ważne jest zadbanie o pomoc także samym opiekunom, którzy na pewnym etapie fizycznie i psychicznie mogą nie być już w stanie kontynuować tej pieczy. Opieka nad niesamodzielną osobą bywa wykańczająca, a nawet niebezpieczna, gdy jest sprawowana ciągle przez jedną osobę.
Koniecznie przeczytaj: Pięć powodów, dla których warto mieć dzieci. Jeden jest kluczowy
Sama osoba opiekująca się, a nierzadko są to już osoby też niemłode, na przykład współmałżonek lub dorosłe dziecko w dojrzałym wieku, też jest narażona na różne kryzysy życiowe, zdrowotne, psychiczne, niekiedy o ostrym czy nawracającym charakterze. Wówczas taki opiekun – na przykład dziecko lub wnuk seniora – może uznać, że umieszczenie podopiecznego w placówce to konieczna, najbezpieczniejsza dla obojga opcja.
Opiekunowie potrzebują więcej pomocy?
To, co w mojej ocenie jest tu pierwszoplanowym problemem, to właśnie niedobór wsparcia dla opiekunów i rodzin osób wymagających opieki. Zresztą doświadczenie opiekunów także należy widzieć pod kątem osamotnienia czy zagrożenia nią. Ktoś może mieszkać wprawdzie wspólnie z drugą osobą, ale czy nie staje się samotny, np. gdy ta druga bliska osoba, przykładowo, w związku z chorobą Alzheimera, traci wiele cech swojej dawnej osobowości, a z czasem nawet przestaje rozpoznawać opiekuna?
Tym, na co warto zwrócić uwagę, jest nie tylko to, czy niesamodzielna osoba trafi do placówki, czy nie, ale także to, co się dzieje później z tą osobą, w jakim stopniu jej prawa są respektowane, czy ma ona kontakt z otoczeniem i z rodziną, jak bardzo stwarza się im takie możliwości. To już szerszy temat na inną rozmowę, ale na pewno w jakiejś mierze wiąże się z problemem osamotnienia.
W jakiej skali mieszkańcy domów pomocy społecznej też odczuwają osamotnienie? To, że są tam wśród innych ludzi i personelu, nie musi oznaczać automatycznie, że ich potrzeby emocjonalne są zaspokojone. Pod tym względem może być różnie – w różnych instytucjach wygląda to lepiej, w innych gorzej.
Czy wiesz, że:
Wiele zależy od ludzi, którzy tam pracują i organizują pobyt, ale też nie można myśleć o tym w oderwaniu od systemowych – prawnych, finansowych, kadrowych – realiów funkcjonowania sektora opieki instytucjonalnej. Ważne jest kształcenie i przygotowanie personelu do dbałości, aby między podopiecznymi wytwarzały się zdrowe więzi i aby uniknąć tych niesatysfakcjonujących, a w skrajnych przypadkach nawet przemocowych, ale też, by w miarę możliwości ułatwiać oraz wspierać kontakt mieszkańców z zewnętrznym otoczeniem mieszkańców.