Humanizm
Nie tylko broda, kapelusz i Biblia. Amisze w USA współcześnie
02 grudnia 2024
Zaczynamy się gubić w prawidłowym odczycie informacji, które do nas docierają. Uzależnienie od korzystania z telefonów komórkowych powoduje w nas zanik wrażliwości na innych. Kolejne pokolenia z coraz większą intensywnością tracą kompetencje intelektualne, wrażliwość społeczną i potrzebę pracy nad własnym rozwojem. Czas coś z tym zrobić. W wielu krajach widać już pierwsze próby.
Kolejne wyniki badań pokazują, że nadużywanie narzędzi cyfrowych wpływa na zmniejszanie się możliwości rozwoju umiejętności czytania, pisania, liczenia – generalnie uczenia się. Co więcej, badacze ludzkiej inteligencji odnotowali zatrzymanie, a nawet cofanie się dotychczas obserwowanego stałego wzrostu poziomu inteligencji kolejnych pokoleń. Wiele wskazuje na to, że obserwowane zjawiska to konsekwencja wszechobecności cyfrowych mediów i uzależnienia od nich znacznej części ludzkości.
Kiedy Manfred Spitzer pisał swoją słynną książkę zatytułowaną „Cyfrowa demencja”, wydawało się, że zobrazował w niej wszystkie szkody, jakie może nam przynieść uzależnienie od narzędzi cyfrowych. Nie minęło dziesięć lat, a okazało się, że autor w gruncie rzeczy nie dotknął nawet wierzchołka góry. W maju 2012 roku, w corocznym sprawozdaniu, z obszaru, za który odpowiada, pełnomocniczka niemieckiego rządu ds. uzależnień, Mechthild Dyckmans napisała:
„Około dwustu pięćdziesięciu tysięcy osób między czternastym a dwudziestym czwartym rokiem życia uznaje się za uzależnione od internetu, a milion czterysta tysięcy użytkowników sieci zalicza się do grupy zagrożonych tym uzależnieniem”.
Kilka lat wcześniej lekarze w Korei Południowej, państwie z najlepiej w tym czasie rozwiniętą techniką informacyjną, zaczęli coraz częściej odnotowywać u nastolatków zakłócenia pamięci, uwagi i koncentracji, a także deficyt emocjonalny i objawy ogólnego otępienia. Uzgodniono, że mechanizm korzystania z mediów społecznościowych podobny jest do uzależnienia od gier hazardowych. Kiedy czekamy na nagrody w postaci komentarzy czy lajków, w mózgu wydziela się więcej dopaminy i odczuwamy przyjemność. Zależność od źródeł cyfrowej satysfakcji wpływa na ograniczenie decyzyjności oraz sprawczości działania do możliwości, jakie wyznacza dominująca nad nami używka. Konsekwencja nadużywania narzędzi cyfrowych powoduje pogorszenie sprawności umysłowej, w szczególności pamięci krótkotrwałej. Nasilają się trudności w samodzielnym radzeniu sobie z codziennymi czynnościami, w tym utrata zdolności poznawczych.
W 1994 roku James R. Flynn profesor psychologii z University of Otago w Nowej Zelandii opublikował badania mówiące o tym, że iloraz inteligencji (IQ) kolejnych pokoleń stale rośnie. Opisane zjawisko określone zostało mianem efektu Flynna i wzbudziło zainteresowanie użytkowników testów badających poziom inteligencji dzieci i młodzieży. Joe Rodgers z University of Oklahoma, wskazał, że ponieważ wzrost inteligencji następuje systematycznie co roku, konieczna jest zmiana powszechnie używanych testów, takich jak Wechsler Intelligence Scale for Children (WISC). Wydawać by się mogło, że przyszłość ludzkości idzie w parze ze znacznie bardziej wykwalifikowanymi i inteligentnymi umysłami, które będą reprezentować o wiele wyższy potencjał niż poprzedzające pokolenia rodziców i dziadków. Niestety, opublikowane niedawno w czasopiśmie „Proceedings of the National Academy of Sciences” badania pokazuje, że coś się zmieniło. Efekt Flynna przestał działać, a IQ zaczęło się obniżać nawet o siedem punktów na pokolenie. Badania wykazują spadek ilorazu inteligencji nawet w obrębie jednej rodziny, co każe odrzucić tłumaczenie o akumulacji słabszych genów. Co więcej, opisywany efekt potwierdzają też badania PISA. Okazuje się, że wyniki 15-latków z USA, Wielkiej Brytanii, Niemiec, Polski, Rosji, Grecji, Japonii, Singapuru i Korei Południowej z lat 2012 i 2015 potwierdzają, w zdecydowanej większości (z wyjątkiem Rosji) spadek wyników w umiejętnościach matematycznych i umiejętność czytania. Kolejne pokolenia systematycznie tracą potencjał wypracowany przez poprzednie.
Młodzi nie wyobrażają sobie życia, w którym nie mogliby w sposób niemal kompulsywny sprawdzać potrzebnych im informacji, odnotowywać ruchu w sieciach społecznościowych, potwierdzać sens swego funkcjonowania nieustannym klikaniem, lajkowanie czy współdzieleniem wybranych treści. Izabela Franke szefowa działu doradztwa Future Mind – polskiej, ale światowej klasy firmy zajmującej się doradztwem cyfrowym – podkreśla, że młodzi ludzie nie znają rzeczywistości bez smartfonów. Future Mind przeprowadziło badania, które wykazały, że co dziesiąty młody człowiek (15–20 lat) byłby w stanie funkcjonować bez telefonu co najwyżej przez godzinę. Trzydzieści dziewięć proc. z nich spędza wpatrzonych w ekran swojego smartfonu między pięć a dziesięć godzin, a dziewięć procent ponad dziesięć godzin dziennie. Kluczowe – jak piszą autorzy raportu – jest to, że telefon towarzyszy młodym całą dobę.
Badacze z Uniwersytetu Hokkaido przeprowadzili eksperyment z udziałem 40 studentów. Celem było sprawdzenie, jak telefony komórkowe wpływają na zdolność do skupienia uwagi. Badanych podzielono na dwie grupy, następnie poproszono ich o wyszukanie konkretnych fraz znajdujących się na ekranie. Uczestnikom z pierwszej grupy w okolicy komputera położono telefon, a z drugiej – notatnik. Osobom, które miały pod ręką telefon, znalezienie zadanego fragmentu na ekranie monitora zajęło znacznie więcej czasu niż w przypadku badanych w grupie z notatnikiem. Sama obecność urządzania działała rozpraszająco. Co ciekawe, dalsze badania pokazały, że na brak koncentracji szczególnie narażone były osoby, które niezbyt często korzystały na co dzień z internetu. Nie chodzi więc o samo użytkowanie sieci, ale o narzędzia, z jakich korzystamy w relacji ze światem cyfrowym. Wyniki okazują się być szczególnie istotne w kontekście młodych osób, które wyjątkowo łatwo uzależniają się od urządzeń mobilnych traktowanych nie tylko jako źródło informacji, ale jako swoisty wypełniacz czasu.
Świat, w którym żyją i funkcjonują nasi uczniowie, w istoty sposób wpływa na to, jacy są i w jaki sposób się uczą. Gary Small, profesor psychiatrii z Uniwersytetu Kalifornijskiego w Los Angeles, zbadał i udowodnił, że wystarczy pięć godzin surfowania w sieci, by czytać szybciej. Problem polega na tym, że czytamy zdecydowanie mniej uważnie.
Z drugiej strony, badania przeprowadzone na przełomie 2007 i 2008 przez University College London wykazały, że uczniowie, którzy doskonale są obeznani ze zdobyczami techniki, bardzo słabo radzą sobie z wynajdywaniem informacji i ich krytyczną oceną. Nieustanne korzystanie z mediów elektronicznych wzmacnia co prawda ich połączenia nerwowe związane z obsługą nowoczesnego sprzętu, ale wpływa negatywnie na bezpośrednie kontakty interpersonalne.
Przeciwnicy korzystania z narzędzi cyfrowych w szkole podkreślają, że bywają one jednym z najczęściej podawanych powodów pojawiania się niekorzystnych relacji społecznych. Kluczowa w tym wypadku jest tak zwana wspólna uwaga. To znana w psychologii kategoria potwierdzająca znaczenie uważności na innych. Kiedy siedzimy obok siebie, każdy zanurzony w ekranie, nie uczymy się współodczuwania, podobnego reagowania na określone wydarzenia. Manfred Spitzer opisuje zabawną sytuację, którą zauważył, próbując oglądać ze swoją córką jej ulubioną bajkę. By frajda była większa, podłączył komputer do ekranu i do dwóch dobrych głośników. Po chwili zauważył, że córka jest coraz bardziej zirytowana tym, że dźwięk płynie z innego miejsca niż oglądane postaci.
Patricia Kuhl, neurolingwistka z Instytutu Nauk o Uczeniu się i Mózgu na Uniwersytecie Waszyngtońskim wykazała swoimi badaniami, że dzieci uczą się języka w bezpośrednim kontakcie z osobą mówiącą, a nie wtedy, gdy oglądają tę samą osobę na ekranie. Czyli dziecko do rozwoju przede wszystkim potrzebuje drugiego człowieka. Bez możliwości łączenia dźwięków z osobą mamy czy taty niemowlęta trudniej się uczą języka swoich rodziców. Dzieci przestają kojarzyć źródło sygnału dźwiękowego z obrazem. Gubimy się w pozornie uporządkowanym świecie. Gubią się nasi najmłodsi. Ktoś kradnie im normalność. To samo dzieje się z młodymi osobami spędzającymi zbyt dużo czasu w internecie. Mają trudność z odróżnieniem emocji. Nie odróżniają złości od wstrętu. Smutek kojarzą ze złością, a twarz neutralną odczytują jako smutną. Nie odczytują ani zakazu, ani zachęty. Poruszają się w świecie emocji jak niewidomi.
Od niedawna w wielu krajach toczą się dyskusje dotyczące konieczności wprowadzenia ograniczeń korzystania z urządzeń cyfrowych przez dzieci oraz młodzież. Amerykańska Akademia Pediatryczna proponuje, by dzieci do drugiego roku życia w ogóle nie oglądały telewizji i nie korzystały z żadnych urządzeń cyfrowych. Powyżej trzeciego roku życia dopuszcza się oglądanie krótkich programów edukacyjnych. Ważne jednak, by dzieciom towarzyszyli dorośli opiekunowie. By obok był ktoś, kto potrafi wytłumaczyć czy dopowiadać dzieciom niezrozumiałe treści.
We Francji, Włoszech, Grecji, Portugalii, a ostatnio także w Holandii, zdecydowano się wprowadzić zakaz korzystania z telefonów w szkołach. Holenderski minister edukacji Robbert Dijkgraaf proponując od stycznia 2024 roku zakaz używanie telefonów komórkowych, tabletów i smartwatchów podkreślił, że nawet jeśli smartfony wrosły w nasze życie, to jednak ich miejsce nie jest w klasie. Uczniowie muszą bowiem mieć możliwość skoncentrowania się i należy dać im szansę na to, by dobrze się uczyli. Powszechna obecność sztucznej inteligencji oraz konsekwencje uzależniania się od narzędzi cyfrowych wymagają dokonania radykalnych zmian w życiu nastolatków. Ale czy my dorośli jesteśmy w stanie je przeprowadzić?