Nauka
Pierwszy satelita z drewna na orbicie. Japonia testuje nowy koncept
15 listopada 2024
Uproszczenia, mity i z góry przyjęte interpretacje w naukach społecznych mają podstawowy efekt psychologiczny: służą usprawiedliwianiu teraźniejszości, podtrzymują status quo, a przede wszystkim – blokują naszą wyobraźnię, uniemożliwiając pracę nad kształtowaniem tego, jak mogłaby wyglądać przyszłość.
Współczesne społeczeństwo kapitalistyczne zostało oparte na dwóch wariantach mitu o początku. Pierwszy z nich głosi, że życie prymitywnych łowców-zbieraczy było „samotne, brutalne, ubogie i krótkie”, a dopiero „wynalezienie” państwa pozwoliło naszemu gatunkowi na rozkwit. Taką interpretację dziejów upowszechnił w swoich pismach Tomasz Hobbes. Druga opowieść mówi, że w jedynie w stanie natury człowiek był prawdziwie wolny i dobry, a winowajcą nierówności i agresji jest system społeczny. Tę drugą koncepcję przypisuje się francuskiemu filozofowi Janowi Jakubowi Rousseau.
Choć od śmierci tych dwóch klasyków filozofii minęło już ponad 200 lat, to wciąż ich propozycje żyją w naszym potocznym myśleniu, a nawet rozpalają głowy publicystów i pisarzy. Jednak, na co wskazuje obecny stan wiedzy, geneza społeczeństwa wyglądała zupełnie inaczej, a próbę przebicia się przez ten ideologiczny monolit podjęło się dwóch badaczy, David Graeber i David Wengrow, w książce „Narodziny wszystkiego. Nowa historia ludzkości”.
Ich zdaniem dowody archeologiczne pokazują, że trajektoria ludzkiej historii była o wiele bardziej zróżnicowana, niż zwykle zakładamy. Wengrow i Graeber zsyntetyzowali nowe odkrycia dotyczące ludów takich jak Kwakiutl, którzy żyją na północno-zachodnim Pacyfiku; zbieraczy z Göbekli Tepe, centrum religijnego w obecnejTurcji zbudowanego między 9500 a 8000 r. p.n.e.; oraz rdzennych mieszkańców terenów dzisiejszej Luizjany.
Książka została przetłumaczona na ponad 30 języków, ukazało się wiele pochlebnych recenzji: Noam Chomsky stwierdził, że „Narodziny wszystkiego” są jak: „haust świeżego powietrza w świecie umęczonym poczuciem bezsilności”, natomiast Nassim Taleb nazwał ją obrazoburczą, gdyż w każdym rozdziale burzy zakorzenione w nas przekonania.
O co chodzi Graeberowi i Wengrowowi? Po pierwsze, wzywają nas do porzucenia pojęć takich jak „proste” lub „złożone” społeczeństwa, nie mówiąc już poszukiwaniach mitycznego początku: państwa lub cywilizacji. Terminy te już zakładają rodzaj teleologicznego myślenia kwestionowanego na kartach książki. Przeciwstawiając się linearnemu podejściu do wizji dziejów, nie rzutujemy określonych przekonań na teraźniejszość i przyszłość. Zdaniem autorów nigdy nie żyliśmy na stałe w małych grupach łowiecko-zbierackich. Nigdy też nie byliśmy trwale egalitarni. Jeśli istnieje definiująca cecha naszej prehistorycznej kondycji, to jest nią zdumiewająca zdolność do zmiany, niemal nieustannie, w różnorodnym wachlarzu systemów społecznych o wszelkiego rodzaju naturze politycznej, ekonomicznej i religijnej.
Graeber i Wengrow sugerują, że jedynym sposobem na wyjaśnienie tej kalejdoskopowej różnorodności form społecznych jest założenie, że nasi przodkowie od początku przejawiali świadomość własnej podmiotowości politycznej oraz byli zdolni do kształtowania społeczeństwa w zależności od okoliczności. Często decydowali się na sezonową dekonstrukcję własnych struktur, aby uniknąć niebezpieczeństw związanych z pojawieniem się trwałej władzy autorytarnej.
David Wengrow w wywiadzie dla Czasopisma „Znak” powiedział: „To, że osobiście nie potrafisz sobie czegoś wyobrazić, jeszcze o niczym nie świadczy – i w naszej książce dokonujemy eksperymentu, sięgając do wyobraźni. Myślę, że w archeologii, antropologii, historii, a także w myśleniu o polityce wyobraźnia odgrywa niebagatelną rolę”.
Czytając „Narodziny wszystkiego”, czytelnik zostaje porażonym zdumiewającą liczbą przykładów, które zupełnie burzą jego dotychczasową perspektywę. Jednym z takich odkryć archeologicznych jest wykopalisko na terenie obecnej miejscowości Nebieliwka w środkowej Ukrainie, gdzie odnaleziono ślady olbrzymiego miasta istniejącego ok. 6 tys. lat temu, porównywalnego z irackim Uruk. Naukowcy nie natrafili w Nebieliwce na ślady monumentalnej architektury ani centralnej administracji, budynki tworzyły okrąg i były w miarę równo oddalone od centrum. Wszystko to wskazuje, że na terenach dzisiejszej Ukrainy ówcześnie zawiązała się egalitarna wspólnota.
„Sądzimy, że ludzie, którzy tworzyli tak wielką społeczność, a przy tym – jak widzimy po świadectwach archeologicznych – raczej nie mieli centralnej władzy ani instytucji mających monopol na legalne użycie przemocy, mieliby być mniej szczęśliwi czy gorzej zarządzani od innych? Chcemy wspólnie przemyśleć nasze podstawowe założenia dotyczące procesu urbanizacji, tego, czy zawsze wymagał on istnienia ośrodka władzy”.
Michał Jędrzejek i Karol Kleczka rozmawiają z Davidem Wengrowem, „Znak”: Potrzeba wyobraźni, aby zrozumieć przeszłość.
„Jeśli coś potoczyło się źle w historii ludzkości (a biorąc pod uwagę obecny stan świata, trudno temu zaprzeczyć), być może miało to swój początek właśnie w chwili, gdy ludzie zaczęli zatracać wolność wyobrażania sobie i wdrażania innych form egzystencji społecznej do tego stopnia, że dziś niektórzy wątpią, czy taki rodzaj wolności kiedykolwiek istniał lub był stosowany przez większą część historii ludzkości”.
David Graeber, David Wengrow, Narodziny wszystkiego. Nowa historia ludzkości, przeł. Robert Filipowski
Komentatorzy porównują dzieło duetu Graeber-Wengrow z pracami Galileusza czy Darwina. Z tym że nie chodziło o astronomię i biologię, ale o nasze wyobrażenie na temat historii ludzkości. Bez wątpienia społeczeństwo, które przyjmie taką wersję pochodzenia jako oficjalną – czyli nauczaną w szkołach – stanie się radykalnie odmienne od tego, w jakim dziś żyjemy.
Źródła: