Humanizm
Pragnienie, tęsknota, niepokój. Sztuka potrzebuje ognia
29 grudnia 2024
W 2022 roku odnotowano na całym świecie 960 milionów podróży zagranicznych, co oznacza osiągnięcie 2/3 poziomu sprzed ogłoszenia pandemii COVID-19. Doliczając do tego wyjazdy krajowe, można szacować, że niewiele mniej niż połowa z 8 miliardów mieszkańców Ziemi podróżuje w celach turystycznych.
Skutki tego wzrostu mobilności są wielorakie. Z jednej strony powodują wzrost zanieczyszczenia środowiska – w tym emisji CO2 i zadeptywanie najcenniejszych pamiątek kultury i przyrody. Z drugiej, przynoszą znaczące zyski państwom, dają zatrudnienie milionom pracowników z branży turystycznej i pokrewnych. A także poszerzają horyzonty myślowe podróżujących, którzy mają okazję poznać inne społeczności oraz ich obyczaje.
Udział turystyki w globalnym PKB przekracza 10 proc.; w rekordowym dotychczas 2019 roku wyniosła 9,2 bln dolarów. Znajduje w niej pracę ok. 20 proc. wszystkich zatrudnionych. Zarówno najbogatsze kraje, jak i wschodzące gospodarki w dużym stopniu zależą od tego sektora.
O miano światowego lidera gospodarki turystycznej rywalizują:
W tabeli państw najchętniej odwiedzanych wysokie miejsca zajmują – co dość zrozumiałe – Włochy, Turcja, Tajlandia czy Grecja. 19. miejsce Polski w tym zestawieniu z blisko 20 mln gości trochę zaskakuje. Za naszym krajem plasują się m.in. Indie czy Chorwacja. Turyści zostawiają najwięcej pieniędzy w Stanach Zjednoczonych (ponad 200 mld dolarów rocznie), w Hiszpanii (60 mld dol.) i w Tajlandii (50 mld dol.).
W rankingu opracowanym przez TripAdvisor na podstawie liczby sprzedanych biletów i wystawionych recenzji w internecie, prym wiodą Włochy. Dwa pierwsze miejsca znajdują się w Rzymie: Koloseum i Muzea Watykańskie, a pierwszą dziesiątkę zamyka Canal Grande w Wenecji. Trzecie miejsce zajmuje Statua Wolności w Nowym Jorku w USA. Czwarte i piąte przypada Paryżowi, kolejno z Luwrem i wieżą Eiffla. Szósta pozycja należy do wciąż budowanego barcelońskiego kościoła – Sagrady Familii. Trochę inaczej wygląda ranking najpopularniejszych miast. Według danych spółki wydającej karty płatnicze – Mastercard – największą liczbą wizyt może pochwalić się Bangkok (ok. 23 mln, dane za 2022 r.). Następne są kolejno: Paryż (19 mln), Londyn (19 mln), Dubaj (16 mln) i Singapur (15 mln).
Przeczytaj też: Fraktale zmienią liniowe postrzeganie świata?
Czemu służą podróże? Niezależnie od ich podstawowego celu – a może on być różny: biznesowy, wypoczynkowy, rodzinny – trafne wydaje się polskie powiedzenie „podróże kształcą”. Poznając nowe miejsca, zwykle wiele się uczymy. O miejscu, które poznajemy, o mieszkających tam ludziach i ich zwyczajach, o lokalnej kuchni i kulturze. Mamy szanse zawrzeć nowe znajomości, porozmawiać z osobami, których byśmy nigdy w swoim środowisku nie poznali. Przy okazji odkrywamy wiele na nowo: najpierw siebie – własne zachowania w niecodziennych sytuacjach, reakcje na niespodziewane wydarzenia, konsekwencje podjętych decyzji. Potem odkrywamy powtórnie „swoje” miejsca, do których wracamy po wyprawie.
Po eskapadzie np. po dalekiej Azji czy Afryce większość Polaków – przynajmniej przez jakiś czas – zajada się rodzimymi przysmakami. Rozczulają nas nadwiślańskie czy nadbużańskie, zielone krajobrazy, zapachy polnych ziół. Przychodzi dość oczywista refleksja: „jak to się stało, że dotychczas tego wszystkiego nie dostrzegaliśmy”. Patrzymy na świat inaczej, czasem odnotowujemy też zmiany we własnym zachowaniu.
Poznawanie obcych kulturowo miejsc powinno służyć poszerzeniu własnych horyzontów myślowych, odkrywać nieznane wcześniej perspektywy, pomagać w wyzbyciu się uprzedzeń wobec innych. Ale czy zawsze tak jest?
Rozwój masowej turystyki sprawił, że w dalekich, egzotycznych miejscach pojawiają się turyści zupełnie nieprzygotowani. Nie pomagają żadne środki: informatory, przewodniki, wyjaśnienia pilotów i pracowników biur podróży. Wczasowicze domagają się np. kotletów schabowych z ziemniakami na obiad w krajach arabskich, niewybrednie zaczepiają miejscowych, łamią wszelkie możliwe tabu i zakazy.
Agencja Agoda, należąca do firmy zajmującej się internetową rezerwacją hoteli, zapytała swoich klientów oraz przewodników o najbardziej irytujące zachowania, jakie zaobserwowali podczas podróży. 46 proc. pytanych uznało, że najbardziej złoszczą ich turyści zupełnie niewrażliwi na różnice kulturowe. Część ich wpadek może być co prawda nieumyślna, spowodowana niewiedzą, ale wiele z takich wczasowiczów po prostu oczekuje, aby obyczaje na całym świecie były dostosowane do obowiązujących w ich kraju. Takie osoby dziwią się, gdy okazuje się, że jest inaczej.
Do innych irytujących zachowań badani zaliczyli „przyklejenie do telefonu”, czyli wielogodzinne wpatrywanie się podczas wycieczki w ekran smartfona, bez zwracania uwagi na widoki za oknem; ewentualnie wypatrywanie jedynie miejsc dogodnych do zrobienia „selfie”. Źle ocenione została też hałaśliwość oraz narzucanie się ze swoim językiem – turyści próbujący rozmawiać po swojemu z miejscowymi bywają prawdziwą zmorą. Jednym z jej najjaskrawszych przykładów jest uczenie tubylców przekleństw np. po polsku. Wielu czytelników zapewne znalazło się w sytuacji, gdy na afrykańskiej pustyni czy w azjatyckiej dżungli miejscowy sprzedawca pamiątek, nie miał pojęcia, gdzie leży Polska, za to doskonale znał rodzime przekleństwo na „k”.
Czytaj także: Od Jedwabnego Szlaku po kosmiczne podróże. Jak zmienią się nasze sposoby podróżowania?
Co zatem należałoby zrobić, aby turyści lepiej odnajdywali się w egzotycznych realiach, aby odnosili się z szacunkiem do napotkanych ludzi i wracali z wyjazdów mądrzejsi o cenne doświadczenia? Kluczowa wydaje się edukacja, na każdym możliwym poziomie.
Wiele takich inicjatyw już powstało – np. w Paryżu magistrat wydał specjalną publikację dla pracowników hoteli, biur podróży czy taksówkarzy, zatytułowaną „Do You Speak Touriste”, mającą uwrażliwić ich na różnice kulturowe w kontaktach z przyjezdnymi. Zamieszczono tam m.in. charakterystykę turystów z 11 krajów z opisami dotyczącymi ich typowych zainteresowań, prezentowanych stereotypów, sposobów na nawiązanie lepszego kontaktu itp. Publikacja miała za zadanie łagodne wprowadzanie przybyszy we francuskie realia, wśród porad było m.in. nie „peszenie” paryżan natarczywym angielskim (Francuzi nie słyną z biegłej znajomości tego języka i używają go niechętnie), zrozumienie dla specyficznych pór podawania posiłków (np. późna kolacja) czy swobodniejszego, niż w krajach anglosaskich stosowania się do reguł ruchu drogowego.
Z drugiej strony autorzy tego poradnika zwracali uwagi na potrzeby obcokrajowców, które umożliwią im łatwiejszą adaptację nad Sekwaną, czyli np. Niemcy pragną wypić piwo w lokalu z widokiem na Notre-Dame, Chińczycy będą chcieli odwiedzić… centrum handlowe, dla Brazylijczyków kluczową sprawą jest dobry dostęp do wi-fi, a Holendrzy słyną z poszukiwania ofert zwiedzania lub zakupów… ze zniżkami.
Zobacz także: Uczynić życie lepszym. Jak znajomość filozofii pomaga w życiu?
Znaleźli się oczywiście sceptycy, którzy twierdzili, że tego typu zalecenia nie są niczym innym jak… powielaniem szkodliwych stereotypów, a do każdą osobę należy traktować w możliwie zindywidualizowany sposób. Jednak działania takie są przynajmniej próbą szukania kompromisu na linii: dostawca-odbiorca usług turystycznych. Często zdarza się bowiem tak, że ci pierwsi – w pogoni za zyskiem – dopuszczają się nadużyć, np. tworząc pseudoatrakcje chętnie odwiedzane przez turystów.
Co tam znajdujemy? Okazuje się, że Indianie Uros żyjący, jak ich przodkowie, na ruchomych wyspach na jeziorze Titicaca w Peru w rzeczywistości mieszkają w tradycyjnych domach na lądzie, w mieście Puno. Jedynie dla potrzeb turystów codziennie rano przebierają się w ludowe stroje i dopływają motorówkami do swoich szałasów na wodzie, sprzedając tam – z niemałym zyskiem pseudolokalne pamiątki. Kobiety z plemienia Mursi na południu Etiopii ozdabiają dolne wargi glinianymi krążkami… tylko na kilka godzin dziennie, aby spragnieni egzotyki Europejczycy czy Amerykanie mogli zrobić zdjęcia. Potem prowadzą zwyczajne życie, oglądając telewizję i korzystając z telefonów komórkowych. Z kolei pasterze reniferów w Laponii doglądają stad reniferów z helikopterów, a nie przemieszczając się psimi zaprzęgami. Na stepach Mongolii z tradycyjnych jurt wystają anteny satelitarne. Przykłady inscenizacji odgrywanych za pieniądze dla turystów można by mnożyć. Ich swojską formą są nawet góralskie kuligi z pochodniami na Podhalu.
O ile powyższe przykłady są w większości ewidentnymi nadużyciami ze strony branży turystycznej (ci ostatni zapewne odpowiedzieliby: skoro jest popyt na takie usługi, my zapewniamy podaż), to po stronie klientów dają o sobie znać zachowania kuriozalne. W epoce mediów społecznościowych, gdy młodzi ludzie chcą się dobrze zaprezentować, tworzą fikcyjne historyjki podróżnicze, prezentując swoje zdjęcia na egzotycznej plaży na Bali – wyciętej ze zdjęcia i wklejonej np. w programie Photoshop. Aby uwiarygodnić swoją opowieść, „wrzuconą na Instagrama”, pokazują „kopie” biletów lotniczych, a nawet uśmiechniętych współtowarzyszy podróży, oczywiście pożyczonych z milionów zdjęć krążących po internecie.
Jakie jest wyjście z tego turystycznej pułapki? Pułapki polegającej na tym, że zarówno usługodawcy, jak i konsumenci korzystają z dobrodziejstw podróżowania mniej, niż by mogli? Wspomniana już wcześniej edukacja powinna być wprowadzana wszędzie, gdzie tylko się da. Skoro w społeczeństwach Zachodu udało się zbudować świadomość ekologiczną ponad podziałami, to możliwe też jest uczenie świadomego i odpowiedzialnego podróżowania. Powinno ono zasadzać się na prostych do wytłumaczenia zasadach.
Wiele osób dodałoby pewnie jeszcze coś o rozsądnym targowaniu się, niedokarmianiu dzikich zwierząt, podróżowaniu środkami publicznego transportu. Może coś o unikaniu szczytu sezonu. Nie zawsze udaje się spełnić wszystkie warunki. Im bardziej wyjazd jest zorganizowany i zaplanowany (a podróżujesz w grupie), tym masz mniejszy wpływ na decyzje. Ale o ile nie zmienisz trasy przejazdu autokaru, o tyle masz wpływ na to, jak będziesz się odnosił do miejscowych. Łatwiej jest podróżować świadomie i odpowiedzialnie na własną rękę, ale nawet będąc w dużej grupie, wiele możesz zdziałać.
Podróżowanie nie każdemu służy. Są wśród nas tacy, którzy nie będą umieć wyzbyć się uprzedzeń i pozostaną zasklepieni w swoich poglądach. Trudno. Tiziano Terzani – słynny włoski reporter i obieżyświat pisał: „Podróżowanie niczemu nie służy. Bo jeśli ktoś nie ma nic w środku, nie znajdzie też na zewnątrz. Daremnie szukać po świecie czegoś, czego nie można odnaleźć w sobie”.
Źródła:
Może cię również zainteresować: