Nauka
Klasyki motoryzacji zyskują na wartości. Elektryki zostają w tyle
26 listopada 2024
Ludzkość od dawna szuka eliksiru młodości, nic więc dziwnego, że badania dotyczące procesu starzenia się śledzą nie tylko naukowcy
Oczywiście, niemal każdy z nas chętnie przedłużyłby swoje życie w dobrym zdrowiu, w związku z czym niektórzy naukowcy szukają coraz bardziej ekstremalnych sposobów na osiągnięcie tego celu. Jednak gdybyśmy mieli pozostawać przy życiu jedynie dzięki tym ekstremalnym środkom, wielu z nas wolałoby zrezygnować ze sztucznego jego podtrzymywania i pozostać przy opiece paliatywnej.
Z ulgą myślimy także o ewentualnej opcji „wspomaganej śmierci”, na wypadek gdyby jakość naszego życia spadła poniżej pewnego poziomu, a rokowania na przyszłość okazały się mało optymistyczne. Co więcej, ogromny wzrost średniej długości życia mógłby mieć także pewne mało pożądane i daleko idące skutki społeczne.
Duża część poważnych badań nad procesem starzenia skupia się obecnie na odcinkach DNA nazywanych telomerami, które skracają się wraz z wiekiem. Skracając telomery nicieni, naukowcy byli w stanie wydłużyć ich życie aż dziesięciokrotnie, choć w przypadku zwierząt o bardziej skomplikowanej budowie efekt nie był już tak imponujący.
Jedynym wydajnym sposobem na wydłużenie życia szczurów jest np. zastosowanie niemal głodowej diety. Ale już zwierzę zwane golcem piaskowym mogłoby sporo nas nauczyć o sposobach na długowieczność. Niektóre z nich żyją ponad 30 lat – to kilka razy dłużej niż inne małe ssaki.
Jakikolwiek przełom w próbach wydłużenia ludzkiego życia drastycznie zmieniłby jednak strukturę populacji. Konsekwencje socjologiczne, choć z pewnością ogromne, zależałyby głównie od tego, czy wydłużeniu uległby okres starości, czy wiek, w którym kobiety wchodziłyby w okres menopauzy. I jak zmieniłby się model rodziny, w której skład wchodziłoby więcej pokoleń naraz.
Drogie środki przedłużające życie mogłyby się przyczynić także do powstania nierówności – tak jak w innych obszarach związanych z technologią, do tych usług najłatwiejszy dostęp mieliby najbogatsi.
Silne pragnienie dłuższego życia otwiera możliwości dla rynku egzotycznych kuracji o wątpliwej skuteczności. Na przykład Ambrosia, amerykański start-up założony w 2016 r., dosłownie oferowała kadrom kierowniczym Doliny Krzemowej transfuzję „młodej krwi”. Firma wycofała jednak ofertę w tym roku po otrzymaniu ostrzeżenia od władz USA. Innym niedawnym hitem mającym przedłużać życie była metformina, lek na cukrzycę, który u zdrowych ludzi miał zapobiegać demencji i nowotworom.
Bardziej wiarygodne wydają się badania nad ludzkim genomem prowadzone przez amerykańską firmę 23andMe, której udało się dokonać interesujących odkryć zarówno w zakresie naszej podatności na niektóre choroby, jak i naszego pochodzenia. Craig Venter, pionier w badaniach ludzkiego DNA, planuje zaś przebadać genom tysięcy gatunków bakterii żyjących w ludzkich jelitach, wewnętrznym ekosystemie, który jest bardzo istotny dla naszego zdrowia.
Tęsknota za wieczną młodością w Dolinie Krzemowej nie jest tylko kaprysem jej nieprzyzwoicie bogatych liderów, ale wynika także z kultury, w której po trzydziestce lata świetności ma się już za sobą. Futurysta Ray Kurzweil ma nadzieję, że niebawem osiągniemy metaforyczną „prędkość ucieczki”, bo postęp w medycynie będzie tak szybki, że średnia długość będzie rosła z każdym rokiem o ponad rok. Albo komputery staną się tak zaawansowane, że będziemy mogli załadować nasze mózgi do elektronicznych symulakrów i w ten sposób uwiecznić naszą świadomość oraz pamięć.
Ale najbardziej zagorzali entuzjaści długowieczności martwią się, że „prędkość ucieczki” może nie zostać osiągnięta za ich życia. Dlatego też chcą zamrozić swoje ciała aż do momentu, w którym nieśmiertelność będzie wreszcie możliwa. Nie tak dawno, bo trzy lata temu, trzech naukowców z Wielkiej Brytanii (choć, na szczęście, nie z Cambridge, mojej uczelni) zażyczyło sobie, by po śmierci krew w ich żyłach została zastąpiona płynnym azotem.
Jeden z nich zamówił opcję all inclusive w Cryonics Institute z Michigan, zaś pozostali dwaj wybrali wersje budżetowe z oferty firmy Alcor ze stanu Arizona – zamrożone zostaną jedynie ich głowy. Wszyscy trzej zdają sobie sprawę, że szanse na zmartwychwstanie są małe, ale gdyby nie zdecydowali się na ten krok, byłyby przecież zerowe.
Trudno mi brać na poważnie podobne aspiracje i sam wolałbym zakończyć żywot na angielskim cmentarzu niż w amerykańskiej lodówce. Nie sądzę też, że dobrze by było, gdyby krionika okazała się sukcesem. Załóżmy, że Alcor nadal będzie istniał i skrupulatnie zajmował się zamrożonymi ciałami swoich klientów przez zakontraktowaną liczbę wieków. Wróciliby oni do świata, który byłby im kompletnie obcy. Byliby uchodźcami z przeszłości.
Być może traktowano by ich z wyrozumiałością, tak jak należy traktować osoby ubiegające się o azyl czy Indian wysiedlanych z doliny Amazonki. Różnica jednak polega na tym, że rozmrożeni delikwenci staną się problemem dla przyszłych pokoleń na swoje własne życzenie. Zatem może nie do końca będą zasługiwać na tyle względów.
Perspektywa ludzkiej nieśmiertelności długo pozostawała w domenie science fiction. Świat będzie lepszym miejscem, jeśli tak zostanie.