Nauka
Obserwacja galaktyk zmienia naukę. Webb bada początki kosmosu
05 grudnia 2024
Rozwój technologiczny zmienia naszą codzienność i rozbudza apetyt na lepszą przyszłość. Lęk przed technologią to dziś wyraz zacofania, dlatego coraz rzadziej chcemy o nim rozmawiać.
Na początku XIX wieku pracownicy przemysłu włókienniczego na północy Anglii byli świadkami rewolucji technologicznej. Na większości stanowisk pracy zaczęły pojawiać się maszyny, które stopniowo zmieniały system i model wytwarzania, a co ważniejsze – rolę człowieka w całej tej strukturze. Nie wszyscy odbierali te zmiany pozytywnie. Szczególnie dotknięci jej skutkami byli wysoko wykwalifikowani robotnicy, dlatego z ich inicjatywy zawiązał się tzw. ruch luddystów, który jako jeden z pierwszych postawił fizyczny opór zmianom technologicznym.
Jako że zrzeszenia pracowników były wówczas nielegalne, a dialog z pracodawcami właściwie nieznany, luddyści postanowili zaatakować same trzewia przemysłu, czyli maszyny. Za cel ataku wybierali tylko te fabryki, gdzie wykorzystywanie nowych urządzeń wypierało człowieka, a w konsekwencji pozbawiało go środków do życia. Przed każdym uderzeniem ostrzegali właścicieli, dając czas na wprowadzenie zmian w organizacji pracy. Ostatecznie w obronie fabryk stanęło państwo, wysyłając wojsko, które skutecznie tłumiło luddystyczną rebelię.
Luddyści zauważyli, że zmiany technologiczne nie tylko spauperyzowały ich pracę, ale również obniżały płace i niosły realne zagrożenia dla ich zdrowia. W przededniu ery przemysłowej robotnicy pracowali w sposób chałupniczy, często w przydomowych manufakturach, gdzie rytm pracy wyznaczała siła ich mięśni. Wewnątrz fabryki robotnicy pracowali bez wytchnienia, obsługując niebezpieczne maszyny, pod nadzorującym spojrzeniem brygadzistów. Luddyści już w tamtym momencie dostrzegli, że zwycięzcami tego technologicznego „postępu” nie będą robotnicy, ale właściciele fabryk.
Współcześnie luddyzm nie ma nic wspólnego z organizowaniem się pracowników przeciwko wyzyskowi i zmieniającymi się warunkami pracy. Dziś słowo to jest najczęściej używane jako obelga w kierunku kogoś, kto nie chce lub nie rozumie postępu technologicznego; innym słowy — zmurszałego zwolennika status quo. Za przejaw neoluddyzmu można odbierać upór w korzystaniu wyłącznie gotówki lub krytykę powszechnej komputeryzacji i smartfonizacji.
Brian Merchant, dziennikarz i autor książki „Blood in the Machine: The Origins of the Rebellion Against Big Tech” stawia tezę, że ten sposób myślenia jest pozostałością po tym, jak ówczesne elity przedstawiały zmagania tkaczy, czyli napady złości przeciwko technologii. W rzeczywistości dewastacja maszyn nie była wyłącznym celem luddystów i racją ich bytu, ale ostatnią deską ratunku, gdy apele o poszanowanie ich godności i podstawowych praw spotykały się z obojętnością prawodawców i właścicieli fabryk.
Współcześnie luddyści przywoływani są w kontekście tworzenia romantycznej baśni o pierwszych sprawiedliwych, którzy postanowili zawalczyć o własną godność w nierównej walce z siłami kapitału. Historyk David F. Noble zauważa, że luddyści funkcjonowali na pierwszej linii technologicznego frontu i poznawali jej efekty z całym dobrodziejstwem ówczesnego inwentarza. Dlatego tak trudno było im uwierzyć w „ewangelię postępu”, która sączyła się z ust właścicieli fabryk i entuzjastycznych mediów.
Dzisiejsi badacze, starający się przywrócić pamięć o luddystach, są zarazem uważnymi obserwatorami współczesnych zmian technologicznych, których źródło bije w Dolinie Krzemowej. Firmy takie jak Amazon, Uber oraz Google przekształcają dzisiejszy rynek pracy w algorytmicznie zarządzany koncern, pozbawiony fizycznych granic i ograniczeń prawnych.
Aplikacja Uber zmieniła oblicze rynku przewozowego, co ciekawe nigdy nie stając się firmą oferującą tego typu usługi, a jedynie pośrednicząc między klientem i usługodawcą. W konsekwencji Uber zmienił zawód taksówkarza w nieopłacalną i zupełnie niepewną profesję. Z kolei wraz z ekspansją firmy Amazon pojawiły się historie o trudnych warunkach panujących w jej magazynach i walkach przedstawicieli firmy z zawiązującymi się związkami zawodowymi. Dziś Amazon pozostaje jednym z największych pracodawców w Stanach Zjednoczonych, zatrudniając ok. 1.6 miliona osób. Co ciekawe, Jeff Bezos oświadczył niedawno, że do 2030 roku zamierza w pełni zautomatyzować magazyny. Trudno przewidzieć, jak ten ruch odbije się na amerykańskiej klasie robotniczej. Z kolei Google wykorzystał swoją monopolistyczną moc, by zdusić produkty konkurencji i kompletnie zdominować rynek reklam w internecie.
Największym sukcesem gigantów z Doliny Krzemowej było przekonanie opinii publicznej, że większość dzisiejszych problemów społecznych można rozwiązać poprzez dobranie odpowiedniej technologii, czy zaprojektowanie specjalnej aplikacji. Dodatkowo współczesne rozwiązania wprowadzane przez gigantów informatycznych prezentowane są jako zupełnie apolityczne, co nie jest prawdą. Ich wpływ na naszą codzienność, lokalne wspólnoty, małe przedsiębiorstwa oraz środowisko jest ogromny. Warto przypomnieć, że według wyliczeń badaczy z Uniwersytetu Massachusetts w Amherst szkolenie pojedynczego modelu sztucznej inteligencji emituje podobną ilość gazów cieplarnianych, co ponad 60 pojazdów osobowych zasilanych benzyną przez rok.
Historia luddystów, jak zazwyczaj bywa, została napisana przez zwycięzców i w tej formie zapisała się w zbiorowej pamięci. Jak przekonuje Brian Merchant luddyści sprzeciwiali się jedynie tej technologii, która bezpośrednio zagrażała ich wspólnocie, a nie partykularnym interesom nielicznych. Luddyzm widziany w ten sposób może znaleźć swoje miejsce we współczesnej debacie o przyszłości pracy Szczególnie jeśli weźmiemy pod uwagę raport naukowców zatrudnionych na Uniwersytecie Oksfordzkim, którzy oszacowali, że w najbliższych latach prawie połowa stanowisk pracy wykonywanych przez tzw. białych kołnierzyków jest zagrożona automatyzacją i postępem w dziedzinie sztucznej inteligencji.
Uznany pisarz science fiction, Ted Chiang, w wywiadzie dla „New York Times” zauważył coś niezwykle istotnego: „Większość naszych lęków związanych z technologią to w zasadzie obawy przed tym, jak kapitalizm wykorzysta technologię przeciwko nam”.
Luddyści nie ponikiem pamięci po tępym sprzeciwie przeciw rozwojowi, ale uosobieniem sceptycyzmu wobec technologicznego dogmatyzmu. Korzyści płynące z nowych rozwiązań stanowią nieoceniony wkład w nasze społeczeństwo, jednak nie wyklucza to możliwości demokratycznego decydowania o kierunku ich rozwoju. Postęp to w zasadzie czysta abstrakcja, która wyrządziła zarówno wiele dobrego jak i złego na przestrzeni wieków. Luddyzm przypomina nam o potrzebie ciągłego weryfikowania tego, w czyim imieniu działa postęp technologiczny i czy czasem nie warto wrzucić odrobinę piasku w tryby bezrefleksyjnej maszyny, by przypomnieć jej właścicielom o tym, co naprawdę ważne.