Prawda i Dobro
Powrót z emigracji. Zazdrość, niechęć i trudne początki
20 listopada 2024
U progu trzeciej dekady XXI w., kiedy w Finlandii 34-letnia Sanna Marin staje na czele rządu, ciągle zastanawiamy się, czy prezydentka to w Polsce dobry pomysł
Dlaczego kobietom nie jest łatwo stanąć w walce o przywództwo polityczne? Co musi się zmienić, by nasza scena polityczna nie była tak bardzo zdominowana przez mężczyzn? Na te pytania w najnowszym odcinku podcastu Audioplastykon odpowiada prof. Renata Mieńkowska, politolożka z Uniwersytetu Warszawskiego.
„W Polsce kobiety w polityce ciągle kojarzone są albo z tymi, które wnoszą do debaty publicznej ciepło i ugodowość, albo z tymi, które pozbawione są instynktu opiekuńczego i nie chcą zajmować się domowym ogniskiem, a wolą realizować ambicje stereotypowo kojarzone z mężczyznami” – mówi prof. Mieńkowska. Jak podkreśla, na stanowisku głowy państwa wiele osób woli ciągle widzieć mężczyznę, bo czują, że budzi on większy respekt – a taka jest przecież najważniejsza funkcja głowy państwa.
Na świecie – i wcale nie trzeba szukać daleko, bo swoje prezydentki mają chociażby Chorwacja i Słowacja – takie myślenie powoli odchodzi w przeszłość. Zapewne dlatego Koalicja Obywatelska jako „polską Čaputovą” proponuje Małgorzatę Kidawę-Błońską; kobietę na stanowisko prezydenta ma też zaproponować Lewica. Czy to się może udać?
„Uważam, że polskie społeczeństwo dojrzało do prezydentki, natomiast niekoniecznie musi być nią Małgorzata Kidawa-Błońska. To – jak się zdaje – kolejna kandydatka na wysokie stanowisko w państwie, która jest narzędziem politycznym w rękach mężczyzn realizujących partyjne cele” – mówi politolożka.
Podkreśla, że w wyborach prezydenckich szansę będzie mieć jedynie charyzmatyczna liderka, która wystartuje w nich z silnym przekonaniem, że chce objąć ten urząd i poradzi sobie jako głowa państwa. „Taką osobą była Zuzana Čaputová, która nie wygrała ani swoimi cechami kobiecymi, ani męskimi, tylko cechami politycznymi. W Polsce nie tyle nie jesteśmy gotowi na kobietę na stanowisku prezydenta, bo ciągle zbyt stereotypowo postrzegamy cechy kobiece i męskie i przypisujemy im funkcje polityczne” – dodaje.
Po ostatnich wyborach parlamentarnych na arenie politycznej dało się zauważyć kilka nowych kobiecych twarzy. „Jest parę młodych polityczek, działaczek na szczeblu lokalnym, naukowczyń czy publicystek, które powoli torują sobie drogę i mają coraz więcej do powiedzenia. Być może za 5-10 lat będą mocnymi kandydatkami na stanowisko prezydentki Rzeczpospolitej. Ale to bardzo odległa perspektywa” – komentuje prof. Mieńkowska.
Politolożka zauważa jednak, że stałe zwiększanie obecności kobiet w polityce jest korzystne dla ogółu społeczeństwa. „Kobiety po prostu zauważają problemy, o których mężczyźni często nie mają pojęcia, bo nie poruszają się w tych obszarach życia. Jeśli będziemy mieli więcej samodzielnych kobiet, dobrych polityczek na ważnych stanowiskach, to jestem przekonana, że nasza polityka będzie lepsza. I nie waham się tu użyć słowa »lepsza«” – podkreśla.