Nauka
Obniżony poziom Morza Śródziemnego. Naukowcy rozwiązali zagadkę
11 grudnia 2024
Sport nie dzieje się w społecznej próżni. Niezależnie od tego, czy mamy do czynienia z piłką nożną, koszykówką, czy tenisem ziemnym, kontekst polityczny kształtuje zarówno sam sport, jak i nasz odbiór sportowej rywalizacji.
W sierpniu świat mediów – nie tylko sportowych – żył kontrowersjami wokół meczów reprezentantki Ukrainy w tenisie ziemnym, Eliny Switoliny. Podczas Wimbledonu oraz zawodów w Paryżu Ukrainka konsekwentnie odmawiała podania dłoni rywalkom z Rosji i Białorusi, co wzbudzało niezadowolenie fanów na trybunach, którzy nie rozumieli kontekstu sytuacji i zarzucali Switolinie brak szacunku względem rywalek. Sama zainteresowana tak tłumaczyła się ze swojej decyzji: „Nie uścisnęłyśmy sobie dłoni, ponieważ dziewczyna jest z Rosji. Nie jest tajemnicą, dlaczego tego nie zrobiłam. Ten kraj atakuje Ukrainę. To jest sport, rozumiem, ale przecież też polityka. To nic osobistego”.
Podczas konferencji prasowej przed meczami w Waszyngtonie szef WTA (Women’s Tennis Association), Steve Simon, przekazał, iż przed meczami Switoliny, w których nie będzie uścisku dłoni, zgromadzeni na trybunach fani usłyszą komunikat wraz z objaśnieniem całego wydarzenia. Czy tego typu podejście to niepotrzebny precedens w historii sportu, a może zwyczajny gest podkreślający podmiotowość sportowca? A może warto również zastanowić się, dlaczego fani sportu tak impulsywnie reagują na obecność politycznych gestów w przestrzeni sportu.
Przeczytaj: Transpłciowa pływaczka przegrała batalię sądową i nie pojedzie na Igrzyska Olimpijskie
W latach, kiedy sport nie był ogromnym przemysłem rozrywkowym, holenderski historyk Johan Huizinga, w swojej książce „Homo Ludens. Zabawa jako źródło kultury”, podkreślił rolę wspólnotowej rywalizacji i zabawy w powstawaniu i podtrzymywaniu kultury. Huizinga ukuł również termin „magicznego kręgu”, aby opisać przestrzeń, w której zawieszamy codzienne zasady na rzecz tymczasowej rzeczywistości z nowym ładem i jasnymi regułami, np. w trakcie gry lub uprawiania sportu. W rozumieniu Huizingi ludzie działają wówczas jak zahipnotyzowani. Natomiast ci, którzy łamią ustanowione zasady, mogą zostać nazwani „psujami zabawy”, przerywającymi oddziaływanie hipnozy.
„Psuje zabawy rozbijają sam świat gry. Wycofując się z zabawy, odsłania relatywizm i płochość jej świata, w którym zamknął się na pewien czas wraz z innymi. Odbiera zabawie lub grze iluzje, inlusio, dosłownie: wgranie się – doniosłe słowo! Dlatego trzeba go zniszczyć, ponieważ zagraża trwałości graczy”.
Dlatego zdaniem wielu fanów, sportowcy lub działacze wprowadzający politykę i aktywizm w magiczny kręgu rywalizacji, stają się wspomnianymi „psujami” czystej zabawy i sportowej rywalizacji. Bezpośredniość środowiska politycznego i społecznego może pochłaniać trybalizm i ludyczny charakter sportu. Niemniej jednak trudno odrywać sport od jego społecznych podstaw, ponieważ to umocowanie nadaje mu wiele znaczenia i doniosłości.
W 1967 roku Muhammad Ali odmówił wstąpienia do Sił Zbrojnych Stanów Zjednoczonych. Bokser sprzeciwiał się wojnie w Wietnamie, mówiąc w jednym z wywiadów: „Dlaczego mieliby mnie prosić o założenie munduru i udanie się dziesięć tysięcy mil od domu, by zrzucać bomby na Wietnamczyków i do nich strzelać, podczas gdy tak zwani Murzyni w Louisville są traktowani jak psy?”. W konsekwencji bokser został pozbawiony tytułu mistrza wagi ciężkiej, jednak jego zachowanie skłoniło wielu Amerykanów do zredefiniowania swojego podejścia do wojny.
W 2021 roku byliśmy świadkami gorącej debaty na temat fenomenu klękania przed największymi zawodami sportowymi na świecie. Miał on zwracać uwagę na wciąż żywy problem systemowego rasizmu w Stanach Zjednoczonych. Większość angielskich kibiców popierała go, choć zaledwie jedna trzecia uważa, że jest on ważny w walce z rasizmem. Druga część fanów z Wysp Brytyjskich uważała z kolei, że klękanie to wspieranie „marksistowskiego” ruchu Black Lives Matter, co pokazuje, jak wielkie oburzenie wzbudza obecność politycznych gestów w sporcie. Ciekawe czy z podobną polaryzację wzbudziłby dziś gest polskiego skoczka o tyczce, Władysława Kozakiewicza, na Olimpiadzie w Moskwie w 1980 roku?
Nowoczesny sport skupia w sobie niemal wszystkie cechy polityki, a na dodatek podkręca je do maksimum. Wszelkimi rozgrywkami rządzą gigantyczne korporacje jak FIFA (Fédération Internationale de Football Association) czy MKOl (Międzynarodowy Komitet Olimpijski), które uzurpują sobie prawo do ochrony dziedzictwa kulturowego i inkasowania zysków z obrotu znakami towarowymi, komercjalizacji i franczyzowania sportu do kolejnych krajów.
Historia organizacji olimpiad i mistrzostw piłkarskich pokazuje, że korzyści z tego typu imprez mają przede wszystkim międzynarodowe organizacje sportowe oraz sponsorzy. Możliwości decyzyjne władz lokalnych są bardzo ograniczone, a dodatkowo muszą one ponosić olbrzymie wydatki. Warto wspomnieć, że długi zaciągnięte przy okazji olimpiady w Montrealu w 1976 roku zostały spłacone przez kanadyjski rząd dopiero w 2006 roku. Ponadto skutkami ubocznymi staje się wieloletnia degradacja środowiska i niekorzystne zmiany dla lokalnych wspólnot, jak masowe wysiedlenia z terenów przeznaczonych pod budowę obiektów sportowych.
Wyrażenie „sportswashing” opisuje praktykę rehabilitowania złej reputacji poprzez sport. Działania te podejmują zarówno kraje, jak i prywatne firmy. Amnesty International twierdzi, że saudyjskie inwestycje sportowe to przejaw sportswashingu, wykorzystywanego do ukrycia rosnących represji wdrażanych przez rząd. Rażące naruszenia praw człowieka nie powstrzymują marszu największych gwiazd sportu do królestwa Arabii Saudyjskiej. Najgłośniejszym przykładem jest fuzja saudyjskiej ligi golfa LIV Golf z PGA Tour opiewająca na wiele miliardów dolarów. Piłka nożna to kolejna platforma do ekspansji saudyjskich wpływów w świecie. W 2021 roku tamtejsi szejkowie zostali właścicielami Newcastle United. Natomiast Saudyjska Liga Zawodowa konkuruje obecnie z Chinami i Stanami Zjednoczonymi o wybitnych piłkarzy na finiszu kariery. Cristiano Ronaldo, Karim Benzema i najnowszy nabytek klubu Al-Hilal – Neymar już zapewnili sobie przyjemną emeryturę w Zatoce Perskiej.
Wykorzystywanie sportu do celów politycznych, czyli odwracania uwagi od naruszeń praw człowieka (przypadek Chin i Ujgurów) i politycznych mordów (zabójstwo Dżamala Chaszukdżiego), jest niezwykle skuteczne. Z drugiej jednak strony, sport w rękach Saudów staje się „miękką siłą”, która pozwala osiągać zamierzone cele polityczne i biznesowe poprzez przyciąganie, a nie przymus. Dochodzenie przeprowadzone przez redakcję „The Guardian” wykazało, że Saudyjczycy wydali sześć miliardów dolarów na projekty związane ze sportem od początku 2021 roku.
Związek między sportem a polityką działa na wielu poziomach, a przymykanie oczu i obrażanie się na politykę w sporcie nie uratuje jego „czystości”. Dzisiejszy przemysł sportowy to w zasadzie emanacja najprawdziwszej polityki, a gesty solidarności lub protestu wykonywane przez sportowców to nieodłączna część sportu. Co do samych dyscyplin, to nie możemy zapominać, że wiele z nich zostało zaprojektowanych w celu egzekwowania potrzeb społecznych, od japońskich sztuk walki, celebrowanych jako środek rozwoju duchowego i porządku społecznego, po państwową popularyzację piłki nożnej, która miała pomagać w rozładowywaniu napięcia klasowego w niższych warstwach społecznych.
Mimo tego intuicyjnie pragniemy, aby rywalizacja sportowa pozostawała czysta i budziła jedynie podziw względem osiągnięć ludzkiego ciała i umysłu. Kiedy oglądamy Lionela Messiego mijającego obrońców niczym tyczki, lub podziwiamy Kamila Stocha za wyjście z progu, zostajemy wprawieni w trans, który zmienia nasze założenia dotyczące tego, co jeszcze może osiągnąć nasz gatunek. Aktywność polityczna sportowca, jego symboliczny gest podczas zawodów, również może zmienić nasze spojrzenie na sytuację polityczną, w tym na los marginalizowanych i wykluczonych wspólnot.
Źródło: