Humanizm
Najpierw intuicja, potem kultura
20 grudnia 2024
Czy Unia Europejska podzieli los związków państw i narodów, które rozpadły się, mimo to, że wróżono im świetlaną przyszłość? Wielu twierdzi, że wszystko jest w porządku, ale na horyzoncie widać znaki ostrzegawcze. Z jednej strony to decyzyjne zapętlenie, pseudoekologiczne ograniczenia blokujące rozwój i słabość militarna. Z drugiej ekstremizmy, które pchają kraje w ramiona populistów chętnych do przywrócenia egoistycznych państw narodowych.
Historia zna wiele przykładów spójnych i sprawnie działających krajów, również ich stowarzyszeń, które ugięły się pod własnym ciężarem lub padły pod naporem zewnętrznym. Podobieństw do dzisiejszej sytuacji jest wiele.
Cyceron, rzymski pisarz, dowódca i filozof, mówiąc o „historii jako nauczycielce życia” zapewne liczył na to, że jego rodacy wyciągną właściwe wnioski z przeszłości i obronią zdobycze cywilizacji. Nie obronili. Kilka lat po jego śmierci upadła republika, którą wytrwale wspierał. Znacznie później, bo po pięciu stuleciach, legło Cesarstwo Rzymskie.
Czy współcześni politycy będą bardziej przezorni? W dobie wojen i chwiejącego się światowego porządku trudno o optymizm. Wydaje się, że do rozpadu dwóch kluczowych dla światowego porządku struktur, czyli Unii Europejskiej i Stanów Zjednoczonych, wciąż jest daleko. Jednak warto przyjrzeć się przykładom z minionych stuleci. Można z nich wysnuć wiele analogii do współczesności.
To wędrówki ludów spowodowały upadek cesarstwa zachodniorzymskiego pod koniec V wieku n.e. – tak brzmi jedna z najbardziej rozpowszechnionych teorii. Czy jednak kilka hord nieokrzesanych barbarzyńskich plemion, ciągnących tabunami ze wschodu, było w stanie unicestwić najpotężniejsze państwo starożytnego świata? Imperium, dla którego Morze Śródziemne było akwenem wewnętrznym?
Do dziś podziwiamy kamienne arcydzieła architektury rzymskiej – areny, łuki, wille, świątynie, kolumny, biblioteki. Od Maroka po Jordanię, od Libii po Francję, od Sycylii po Turcję. Nie ma w Europie kraju na południe od Alp, w którym nie byłoby pozostałości po cesarstwie. Podobnie w Afryce Północnej czy na Bliskim Wschodzie.
Archeolodzy odkrywają pamiątki po Rzymianach również w Wielkiej Brytanii czy w Niemczech, a monety nawet na terenie Polski. Chyba zatem potrzeba było znaczących sił i splotu niesprzyjających okoliczności, aby taka potęga padła. Czyli nie tylko Wizygoci, Ostrogoci, Wandalowie, Hunowie, Frankowie i Alanie są winni, ale też zbyt wysokie podatki, inflacja, rosnące różnice majątkowe, niedobór siły roboczej, czyli deficyt niewolników, oraz odcięcie od szlaków handlowych. Czy te hasła nie brzmią znajomo?
Jednym z powodów upadku cesarstwa były jego rozmiary. Z nimi wiązały się różnice w poziomie i sposobie życia, a także trudności w przekazywaniu informacji. Zarządzanie tak dużą strukturą wobec ataków z zewnątrz było niezmiernie trudne. Coraz więcej kosztowała obrona granic. Wraz z rosnącymi wydatkami na armię, sypała się cywilna infrastruktura kraju. Zwyciężyli barbarzyńcy, których zasobów, również tych ludzkich, nie blokowały żadne granice.
Polecamy: Polityka Erdoğana odmienia kulturowe oblicze Turcji. Modernizm kontra islamizacja
Monarchia Karola Wielkiego na początku IX wieku zajmowała ponad milion kilometrów kwadratowych. To tereny dzisiejszej Francji, Niemiec, Belgii, Holandii, Austrii, Szwajcarii i Włoch. Była symbolem otrząśnięcia się zachodniej Europy po rujnujących najazdach barbarzyńców. Rozwijała się tam sztuka, kultura. W przyklasztornych szkołach kopiści przepisywali księgi biblijne oraz starożytne. Z pozoru silne państwo upadło niedługo po podziale między synów cesarza: Lotara, Karola Łysego i Ludwika Niemieckiego. Postawili oni partykularne interesy ponad dobro wspólne, nie potrafili przełamać oporu możnowładców, którzy różnili się językiem i tradycją. Na zachodzie i południu mieszkała ludność romańska, na wschodzie germańska.
Bizancjum, będące przedłużeniem Cesarstwa Rzymskiego, potężne i niesłusznie często zapominane, przetrwało ponad tysiąc lat. Dominowało nad kontynentem. Dla wielu zaskakująco może brzmieć informacja, że to Konstantynopol (na terenie dzisiejszej Turcji) był najważniejszym i najbogatszym miastem Europy. Tam koncentrowało się życie polityczne, gospodarcze, kulturalne. Tam też rodziło się bogactwo i stamtąd zarządzano światem. Dzisiejszy Zachód to w tamtych czasach mało dostępne bagna i szuwary.
Polecamy: Unia Europejska zakończyła negocjacje w sprawie AI Act
W najlepszym okresie Cesarstwo Bizantyjskie zajmowało większość terenów dawnego Rzymu nad basenem Morza Śródziemnego – Italię, Hiszpanię i Afrykę. Ponownie swoją potęgę odzyskało na początku XI wieku, za panowania Bazylego II Bułgarobójcy. Upadek Bizancjum, przypieczętowany zdobyciem przez Turków Konstantynopola w 1453 roku, wiązany jest z najazdami silniejszych i liczniejszych, choć mniej zaawansowanych technologicznie i cywilizacyjnie azjatyckich plemion, wyznających islam. Czyli podobna sytuacja do tej sprzed niemal 1000 lat, gdy poległ Rzym. Jednak do klęski Bizancjum znacząco przyczyniły się też bratobójcze walki między samymi chrześcijanami.
Zdobycie w 1204 roku Konstantynopola przez wiernych rzymskiemu papieżowi krzyżowców (półtora wieku wcześniej Kościół podzielił się na wschodni i zachodni) i utworzenie tam na ponad pół wieku Cesarstwa Łacińskiego, zrujnowało i tak napięte wcześniej relacje wśród chrześcijan. Zatem Europejczycy, wyznawcy tej samej religii, osłabili się nawzajem, ułatwiając zadanie najeźdźcom z zewnątrz.
Nie bez znaczenia były wewnętrzne walki o władzę między pretendentami do tronu cesarskiego, spory doktrynalne (nawet w obliczu śmiertelnego niebezpieczeństwa pozostawali nieufni wobec Zachodu), a także niewydolna gospodarka. Podatki nakładane na greckich chłopów w Anatolii były tak wysokie, że ci przyjęli z ulgą tureckie panowanie. Motyw złej polityki gospodarczej jako powód upadku państw będzie jeszcze wielokrotnie pojawiał się w historii.
Polecamy: Unia Humanistyczna krytykuje państwa ONZ. Walka z nietolerancją na fatalnym poziomie
Niezwykle ciekawym, ponadnarodowym i bardzo wpływowym tworem politycznym, był powstały w XII wieku Związek Hanzeatycki. Zrzeszone w nim miasta – w szczytowym okresie było ich 160 – takie jak Hamburg, Kraków, Lubeka, Gdańsk, Toruń, Berlin, Groningen, kontrolowały handel w północnej i środkowej Europie. Hanza dysponowała flotą 1000 statków, pływających po Morzu Północnym, Bałtyku i ich dopływach. Była tak silna, że sama prowadziła wojny.
Rozsadziły ją partykularne interesy poszczególnych państw, czyli przekładając to na dzisiejszy język, nacjonalizmy. Przegrała konkurencję z mniejszymi, ale bardziej jednolitymi i bardziej scentralizowanymi strukturami państwowymi, głównie z Niderlandami, Anglią oraz krajami skandynawskimi z Unii Kalmarskiej.
Ostatecznym ciosem dla Hanzy stały się nieoczekiwane wydarzenia, czyli wielkie odkrycia geograficzne przełomu XV I XVI wieku. Dziś o podobnych sytuacjach mówi się „czarny łabędź”. Wytyczenie nowych szlaków handlowych i napływ dużych ilości szlachetnych kruszców do Europy zakończył karierę potężnego niegdyś związku miast. A zatem znowu powody ekonomiczne.
Wśród upadłych potęg nie może zabraknąć Rzeczpospolitej Obojga Narodów. Związek Korony Królestwa Polskiego i Wielkiego Księstwa Litewskiego formalnie istniał ponad trzy wieki, a faktycznie ponad 500 lat. Wspólne państwo, zdominowane kulturowo przez Polaków, ale tolerancyjne dla licznych mniejszości, u szczytu potęgi, na początku XVII wieku, zajmowało blisko 1 milion kilometrów kwadratowych. To ponad trzy razy więcej, niż obecna Polska i dwa razy więcej, niż Francja. Rozpadło się z powodu splotu wielu niekorzystnych okoliczności. Można nawet zaryzykować tezę, że miało pecha. Ale doprowadziło do tego również wiele innych przyczyn, które dopiero zebrane razem przechyliły szalę na niekorzyść silnego kraju.
Najważniejsze powody upadku Rzeczpospolitej to – mówiąc współczesnym językiem – powiększające się nierównowagi w aspekcie gospodarczym i politycznym. Szlachta na skutek wojen i spadku koniunktury traciła dochody, między innymi z handlu zbożem, co powiększało różnice majątkowe. To stworzyło podwaliny pod system oligarchiczny, podatny na korupcję i wpływy zewnętrzne. Kryzys mechanizmu sprawowania władzy, w tym nadużywanie liberum veto przez przekupionych posłów, był korzystny dla rządzonych twardą ręką państw sąsiednich, które na wiele sposobów osłabiały „przedemokratyzowaną” Rzeczpospolitą, aby ostatecznie zagrabić jej ziemie.
Im bliżej współczesności, tym krócej trwające unie lub związki państw. Cesarstwo Francuskie, obejmujące większą część kontynentalnej Europy, przetrwało zaledwie dziesięć lat i upadło z powodu klęski militarnej Napoleona. Złożyły się na nią, oprócz błędów w dowodzeniu, liczne przyczyny, w tym groźne zarazy, a przede wszystkim zubożenie społeczeństw gnębionych wysokimi wydatkami na armię. Tolerancyjna i liberalna monarchia austro-węgierska istniała pół wieku i upadła pod naporem rodzących się nacjonalizmów, przerostu biurokracji i przegranej wojny. Żołnierze nie chcieli się bić za obcego im cesarza. Związek Sowiecki, powstały na gruzach carskiej Rosji, utrzymał się przez 75 lat i mimo wielu różnic, zniknął z mapy świata z podobnych powodów, co monarchia Habsburgów.
Odśrodkowe tendencje może nawet udałoby się czasowo powstrzymać represjami (do których stosunkowo łagodny Gorbaczow nie dążył), ale rozpad gospodarki przesądził o klęsce komunistycznego eksperymentu.
Spośród obecnie istniejących wspólnot największe, najważniejsze i najbardziej wpływowe są dwie – Stany Zjednoczone i Unia Europejska. O ile pierwsza z nich pozostaje światowym hegemonem politycznym i gospodarczym, to druga, oparta na słabszych związkach, co najmniej od czasu Brexitu przeżywa mniejsze lub większe kryzysy. Spowodowane są one w znacznym stopniu czynnikami znanymi z historii.
Czy kryzys migracyjny nie przywodzi na myśl wędrówki ludów, która rozsadziła Rzym? Czy odradzające się nacjonalizmy w różnych częściach Europy nie przypominają rozpadu Monarchii Karolińskiej? Czy wewnętrzne spory, rozrastająca się biurokracja i nakładanie na obywateli coraz to nowych obciążeń podatkowych są podobne do ostatnich dziesięcioleci Cesarstwa Bizantyjskiego? A u wrót Europy czają się rosnące w siłę potęgi. Zarówno militarne, takie jak Rosja, ale też ekonomiczne, jak świat arabski, Indie czy Chiny. Czy w tym kontekście nie staje nam przed oczami obraz ostatnich dekad I Rzeczpospolitej?
Bez wątpienia pojawiają się też nowe zagrożenia, związane na przykład ze zmianą obyczajów. Forsowane przez liberalne i lewicowe kręgi równouprawnienie dotyka czasem granic absurdu. Przykłady? Toalety dla „trzeciej płci”, „neutralne”, „niestygmatyzujące” formy zwracania się do innych osób. To rodzi sprzeciw społeczeństwa. Podobnie jak ograniczenia w poruszaniu się własnymi samochodami, związane z restrykcyjnie rozumianą polityką klimatyczną, proponowane zakazy podróżowania czy nawet przemieszczania się. Tworzy to pole do działań dla przeciwnych jakiejkolwiek integracji prawicowych populistów.
Wydaje się, że na razie nie grozi nam konserwatywna kontrrewolucja na wzór islamskich przemian końca lat 70. w Iranie. Przyzwyczajone do przesiadywania w kawiarniach i paradowania w kusych spódniczkach kobiety musiały się przebrać w zasłaniające włosy i część twarzy hidżaby. Podały się też permanentnej opiece mężów, ojców czy braci.
Gwałtowne cofnięcie liberalnych zdobyczy ostatnich stuleci zostało spowodowane zbyt szybkimi i odgórnie wcielanymi zmianami, wydającymi się za sprzeczne ze zdrowym rozsądkiem dla milczącej większości społeczeństwa. Warto o tym pamiętać, przyglądając się współczesnym cywilizacyjnym przeobrażeniom. Ich kierunek wcale nie jest przesądzony. Jak bowiem mawiał sarkastycznie słynny komik Charlie Chaplin: „Nic nie jest wieczne na tym świecie, nawet nasze problemy”.
Dowiedz się więcej:
Źródła
J. Lande, 10 wielkich europejskich sojuszy i imperiów, które upadły, [online]
M. Łysiak, Co spowodowało upadek Cesarstwa Rzymskiego? Historycy wymieniają różne przyczyny, [online]
P. Kołodziej, Przyczyny upadku państwowości polskiej w XVIII wieku, [online]