Nauka
Bezpieczna stymulacja mózgu. Rewolucja w neurologii
04 grudnia 2024
Prof. Daniel Susskind w ekskluzywnym wywiadzie udzielonym podczas Holistic Talk zwraca uwagę na często pomijany w mediach fakt. Istnieją co najmniej dwa rodzaje sztucznej inteligencji (AI): silna i słaba. Często obawiamy się, że światem zawładnie jakiś globalny, kontrolujący wszystko program, jak w filmie „Matrix”. Tymczasem ekspert martwi się, że rynek pracy zostanie zdominowany przez niezliczoną ilość wysoce wyspecjalizowanych aplikacji, które będą wykonywały swoje zadania znacznie lepiej od ludzi. Jak zapobiec światowemu kryzysowi? Czy odpowiedzią na wszystkie problemy może być edukacja? Czy może szkoły należy wyburzyć? Zapraszamy na podróż w przyszłość razem z prof. Susskindem.
Daniel Susskind od lat bada wpływ technologii, a w szczególności sztucznej inteligencji, na pracę i społeczeństwo. Ekspert był gościem specjalnym pierwszej edycji Holistic Talk, w Cavatina Hall w Bielsku-Białej, w lutym 2024 roku. Przy okazji konferencji zgodził się porozmawiać z Johnem Beauchampem.
John Beauchamp: Dziękuję profesorowi Danielowi Susskindowi za przybycie do naszego studia w Bielsku-Białej. Znajdujemy się w Cavatina Hall, trwa konferencja Holistic Talk. To wielka przyjemność gościć cię tutaj.
Daniel Susskind: Naprawdę miło mi, że mogłem tu przyjechać. Bardzo dziękuję za zaproszenie.
Czy to twoja pierwsza wizyta w Polsce?
Druga w Polsce, ale pierwsza w tej części kraju.
Gdzie byłeś wcześniej?
Jeden z moich bardzo dobrych przyjaciół, który jest Polakiem, zorganizował przyjęcie urodzinowe na wschodzie, na wsi. To była świetna zabawa, zamieszkaliśmy w starej chacie. Wielu przyjaciół pośrodku niczego, dużo śniegu, spacery, było cudownie.
Brzmi jak idealne miejsce, żeby uciec od codzienności. Jesteśmy tutaj, aby porozmawiać nieco o twojej książce Świat bez pracy oraz o edukacji. Piszesz, że potrzeba „więcej edukacji”. Czy myślisz, że wdrażanie tej idei to jedyna konstruktywna odpowiedź, jaką możemy jako ludzkość dać na zagrożenie bezrobociem technicznym? Codziennie słyszymy historie o systemach i maszynach, które przejmują zadania i czynności, o których do niedawna myśleliśmy, że mogą je wykonywać wyłącznie ludzie. Chodzi na przykład o stawianie diagnoz medycznych, prowadzenie samochodów, sporządzanie umów prawnych, projektowanie budynków, komponowanie muzyki, pisanie raportów prasowych. Co to wszystko oznacza dla ogromnej większości z nas, dla których praca jest głównym (jeśli nie jedynym) źródłem dochodu?
To jedno z wielkich wyzwań naszych czasów. Napisałem książkę Świat bez pracy, ponieważ moim zdaniem nie bierzemy wystarczająco na poważnie zagrożeń, z którymi musimy się zmierzyć. Chodzi między innymi o świat, w którym ze względu na innowacje techniczne nie będzie wystarczająco wiele pracy dla ludzi. Żeby było jasne, nie sądzę, aby w jednej chwili doszło do gigantycznej rewolucji technicznej, po której wszyscy obudzą się bez pracy. Praca będzie istniała jeszcze przez jakiś czas. Martwię się bardziej, że problem będzie narastał stopniowo i wraz z upływem czasu, w XXI wieku coraz więcej osób nie będzie umiało wykonywać pracy, która musi być wykonana.
Zobacz także:
Pytasz o edukację. Myślę, że w ciągu najbliższych 10–15 lat to właśnie edukacja będzie jednym z najlepszych środków, aby zmierzyć się z czekającymi na nas wyzwaniami. Problem, przynajmniej w najbliższych latach, nie będzie polegał na tym, że po prostu zabraknie pracy. Praca będzie – i to nie podlega wątpliwości. Wyzwaniem będzie to, jak skłonić ludzi, żeby się tą pracą zajęli. Jak zapewnić ludziom umiejętności i zdolności do wykonywania zawodu, który po prostu będzie musiał być wykonany? Myślę, że w najbliższym i trochę dalszym okresie edukacja pozostaje naszą najlepszą odpowiedzią. Wydaje mi się jednak, że starasz się zwrócić uwagę – i kwestia ta jest podnoszona – iż z biegiem czasu jej skuteczność jako środka na uporanie się z wyzwaniami może maleć.
Kontynuując ten temat, chciałbym zapytać, jakie w takim razie umiejętności powinna kształtować (lub nie powinna) edukacja w obliczu nadchodzących zmian, jak mówisz, w krótkim, średnim i długim okresie? Jesteśmy teraz świadkami rewolucji technicznej, ale jestem pewien, że w przyszłości będzie ich więcej. Zapewne niektórych nawet nie jesteśmy w stanie sobie w tej chwili wyobrazić.
Poruszasz ważną kwestię. Jedną z najbardziej pewnych rzeczy dotyczących przyszłości jest to, że nie możemy być jej pewni.
Są trzy płaszczyzny edukacji. Pierwsza dotyczy tego, czego nauczamy – jakich umiejętności i zdolności dostarczamy ludziom? Ogólnie rzecz biorąc, myślę, że mamy do dyspozycji dwie strategie podejścia do tego tematu. Powinniśmy albo przygotowywać ludzi do konkurowania z systemami i maszynami, aby mogli robić rzeczy, których one nie potrafią. Albo – uczyć budowania tych systemów i maszyn, aby byli w stanie je projektować, obsługiwać i wykorzystywać w sposób produktywny. Nie sądzę, że powinniśmy szkolić ludzi do wykonywania rutynowych czynności, z którymi dostępne rozwiązania już teraz sobie dobrze radzą.
Roboty od czarnej roboty.
Podam przykład, myślę, że właśnie na tym polega wyzwanie. W praktyce bowiem często szkolimy ludzi właśnie do wykonywania rutynowych zadań. Pomyśl o tym, jak wygląda pierwsze pięć, a nawet dziesięć lat bycia prawnikiem. To przeglądanie dokumentacji, kompilowanie dokumentacji, pozyskiwanie dokumentacji. Są to dokładnie takie rutynowe zadania, z którymi nowe rozwiązania techniczne już teraz są bardzo dobrze radzą, a w przyszłości będą w tym jeszcze lepsze. Myślę, że powinniśmy się zastanowić, jakie umiejętności i zdolności są naprawdę ważne. Ale są też inne wymiary i piszę o tym w książce. To kwestie: „jak uczymy” i „kiedy uczymy”.
Wróćmy do przykładu z kilku pierwszych lat edukacji prawnika. Z pewnością dobrzy prawnicy muszą przejść przez ten wstępny etap, nawet jeśli później w swojej karierze nie wykonują tych czynności. To są działania, które budują pewnego rodzaju fundament.
Pojawia się bardzo ważne pytanie, czyli jak przygotować ludzi do bycia, na przykład, prawnikami, jeśli te pierwsze szczeble na drabinie kariery, te okazje do zdobywania doświadczenia, nie będą już dostępne?
I jest na to kilka odpowiedzi. Gdy rozmawia się z młodymi prawnikami, często mówią, że te rutynowe czynności były wartościowe. Ale wystarczyłoby, gdyby wykonywali je tylko przez pięć miesięcy, a nie przez pięć lat. Ważne jest, aby nie mylić produktywnej pracy z tym, co jest w gruncie rzeczy eksploatacją.
Model biznesowy wielu dużych firm opiera się na naliczaniu wysokich stawek za czas pracy stosunkowo młodych profesjonalistów, wykonujących rutynowe zadania. Więc to jest wyzwanie, nie tylko edukacyjne, jak sugerujesz…
Polecamy: Daniel Susskind: Preparing ourselves for the future
Ale również wyzwanie finansowe?
To wyzwanie dla modeli biznesowych wielu dużych profesjonalnych firm, tak. Co więc zrobić? Jedną z rzeczy, o których piszę w książkach Świat bez pracy i Przyszłość profesji, jest to, że musimy myśleć bardziej kreatywnie o tym, jak szkolimy, jak uczymy. To jest uderzające, jeśli pomyślimy o niektórych najbardziej eksperckich zawodach na rynku pracy, na przykład o pilotowaniu statku kosmicznego. Pierwszy raz, kiedy faktycznie pilotujesz statek kosmiczny, jest tym pierwszym razem. Lecz wcześniej musiałeś spędzić lata w symulowanych środowiskach i na symulowanym treningu.
Można wyobrazić sobie coś podobnego w przypadku prawników. Można zapewnić młodym ludziom możliwość edukacji w symulowanych środowiskach. Mogliby się tam zajmować różnymi rodzajami problemów prawnych, wykonywać zadania i czynności, które są zarezerwowane tylko dla bardziej doświadczonej kadry. Młodzi zyskaliby w ten sposób szansę na rozwój już na początku swojej kariery.
Możemy pomyśleć o rozwiązaniach technicznych takich jak chatGPT i możliwości generowania scenariuszy sądowych. Czyż to nie byłoby wspaniałe szkolenie dla młodego prawnika? Nie musiałby poświęcać całego swojego czasu na zdobywanie doświadczenia, wykonując przeglądy i zestawienia dokumentów. Zamiast tego mógłby podejmować, w sposób symulowany, coraz bardziej wymagające wyzwania już od początku nauki. Czy to nie lepszy sposób na przygotowanie ludzi do pracy niż rutynowe zadania, które muszą wykonywać dzisiaj?
Czyli nacisk położony byłby bardziej na wiedzę praktyczną niż na teoretyczną. Oczywiście, żeby móc praktykować, trzeba najpierw poznać teorię, lecz powinniśmy być wrzuceni na głęboką wodę na znacznie wcześniejszym etapie. Czy to masz na myśli?
Myślę, że moglibyśmy to zaimplementować. Na pewno mamy teraz pewnego rodzaju okazję. Tym bardziej w sytuacji, gdy niektóre rutynowe czynności, na których młodzi profesjonaliści mogli niegdyś zdobywać doświadczenie, nie są już dostępne.
W swojej książce wspominasz o tym, że nie chodzi tylko o to, czego uczymy, ale jak uczymy. Jest to kluczowa kwestia przy każdej reformie systemu edukacji. Ważny jest nie tylko program nauczania, lecz także podejście do niego. Czy myślisz, że ludzkość ma czas – czy my mamy czas – aby dostosować metody nauczania do nadejścia kolejnej rewolucji? Mam wrażenie, że szczególnie wraz z rozwojem technik cyfrowych, jesteśmy po prostu daleko w tyle pod względem metodologii. Myślisz, że jako ludzkość możemy nadrobić zaległości przed nadejściem kolejnej rewolucji, aby móc zmienić nasze nawyki nauczania i podejście do edukacji?
Myślę, że tak, i to nie tylko w przypadku zawodu nauczyciela, ale wszystkich zawodów, które są dość konserwatywne i przywiązane do tradycyjnych sposobów pracy. Lekarze nie tylko lubią rozwiązywać problemy medyczne, ale podobają im się także stetoskopy i białe fartuchy. Prawnicy lubią nie tylko rozwiązywać problemy prawne, ale też dębowe boazerie w sali sądowej. Nauczyciele lubią nie tylko edukować ludzi, ale są także przywiązani do tradycyjnego ustawienia klasy, tablicy oraz kredy.
Myślę, że istnieje pewien rodzaj konserwatyzmu, ale mimo to mam tendencję do – i tego rodzaju optymizm można dostrzec w wielu moich pracach – optymistycznego spojrzenia na ludzkość, jeśli chodzi o naszą niezwykłą inwencję twórczą i równie niezwykłą zdolność do przystosowywania się do nowych warunków.
Jednak kiedy myślę o tym, jak wyglądały lekcje kiedyś, to gdybyśmy mieli wejść do wehikułu czasu i cofnąć się o 100 lat, to klasy w tamtym czasie wyglądałyby zadziwiająco podobnie do klas dzisiejszych. Mimo istnienia wielu technicznych alternatyw.
To nie może być dobre. Jedną z naprawdę interesujących rzeczy, która wynika z badań nad edukacją, jest nadzwyczajna skuteczność korepetycji jeden na jeden. Wiemy, że przeciętny uczeń, który otrzymuje indywidualne korepetycje od nauczyciela, zwykle przewyższa 98 proc. uczniów uczących się w tradycyjnych klasach. To niesamowicie skuteczny sposób, ale również bardzo kosztowny.
W tym kontekście ekscytujący jest pomysł systemu nauczania spersonalizowanego, czyli oprogramowania, które dostosowuje program, sposób w jaki się uczy, tempo itd., do konkretnych potrzeb i wymagań, mocnych i słabszych stron ucznia. Tego rodzaju systemy replikują rodzaj interakcji, jaką uczniowie mogliby mieć z ludzkim korepetytorem, ale robią to przy znacznie niższym koszcie. Tego typu rozwiązania techniczne niezwykle mnie interesują i ekscytują.
Polecamy: Najgorszy sabotaż we współczesności. Cała ludzkość na nim traci i… sama jest sobie winna
Czy według ciebie szkoły – jako instytucje, budynki z cegły i zaprawy – będą nadal istnieć? Słuchając twoich słów, odnoszę wrażenie, że edukacja ma szansę przenieść się całkowicie do internetu lub obrać zindywidualizowane podejście względem ucznia.
Moja teoria zmiany zakłada, że nagłe i wywrotowe rewolucje techniczne zwykle nie kończą się szczególnie dobrze. Moim zdaniem sposobem na zmianę, szczególnie w przypadku dużych instytucji, jest próbowanie wielu rzeczy, zaczynanie od małych kroków, eksperymentowanie, pilotaż, szybkie porzucanie tego, co nie działa. Zarazem przyspieszenie przyjmowania tego, co działa. Nie jestem więc za burzeniem tradycyjnych instytucji, zawodów, ale jestem za eksperymentowaniem z bardzo różnymi sposobami pracy i kontynuowaniem tego, co wydaje się działać.
Coś takiego jak spersonalizowana edukacja wydaje mi się po prostu bardzo intuicyjnym rozwiązanie, które mogłoby się przyjąć. Teraz zależy od nas, czy wypróbujemy ją w praktyce i sprawdzimy, czy faktycznie działa.
Mam na sobie krawat mojej starej szkoły w Oksfordzie i pamiętam, że kiedy komputery zaczęły pojawiać się w klasach, wielu nauczycieli aktywnie buntowało się przeciwko nadejściu PC-tów. Byli całkiem zadowoleni ze swoich tablic i rzutników. Więc to nie tylko kwestia pokoleń, które się uczą, ale przede wszystkim tych pokoleń, które uczą. Jak duży nacisk, twoim zdaniem, my, jako społeczeństwo lub jako ludzkość, powinniśmy kłaść na osoby, którym powierzamy edukację naszych dzieci pod względem, powiedzmy, adaptacji nowych technik? Na pewno w latach 90. było dużo sceptycyzmu. Częściowo dlatego, że pokolenie, które mnie uczyło, to były osoby z czasów „baby boomers”, więc po prostu nie byli przyzwyczajeni do nowych rozwiązań. Jak na to patrzysz?
To bardzo interesujące. Świat, który opisujesz, charakteryzuje nie tylko twoją szkolną przeszłość. Wydaje mi się, że do niedawna wielu ludzi miało wciąż takie nastawienie.
To ciekawe, bo zajmuje się wpływem techniki i sztucznej inteligencji na zawody i pracę od 15 lat. Piętnaście lat temu, gdybym przemawiał do nauczycieli, odpowiedź na tego rodzaju pomysły, które omawiamy, byłaby bardzo konserwatywna, wroga, sceptyczna, konfrontacyjna, defensywna. Myślę, że szczególnie w ciągu ostatnich pięciu lat to się bardzo zmieniło.
Z podejścia „to nonsens” przeszliśmy na myślenie „dobrze, rozumiemy to: co z tym zrobić, jak na to reagować?” Myślę, że do pewnego stopnia można to zobaczyć w przypadku chatGPT, szczególnie w ciągu ostatnich dziesięciu miesięcy. Obecnie wielkim wyzwaniem dla nauczycieli, edukatorów, uczniów jest próba znalezienia równowagi w korzystaniu z nowych technik w edukacji. Czy powinno pozwolić się na ich używanie tak jak kalkulatora, czy po prostu powinniśmy je odłożyć na bok? Co ciekawe, niektóre szkoły, instytucje edukacyjne przyjęły strategię „w pełni zakazać”. I ogólna reakcja na to była słuszna, czyli uznanie, że takie podejście jest całkowicie absurdalne. Rezygnacja z tych technik to utrata nadzwyczajnej okazji.
Ta zmiana podejścia, według mnie, sygnalizuje rodzaj zmiany kulturowej dotyczącej zrozumienia potencjału nowych rozwiązań technicznych. Przyjmujemy je i zastanawiamy się, co właściwie powinniśmy z nimi robić.
Bliżej ci do koncepcji Eliezera Yudkowskiego czy Jamesa Lovelocka? Czy chcesz całościowego podejścia do pracy nad sztuczną inteligencją, czy też jesteś raczej defensywny? Czy jesteś zwolennikiem, powiedzmy, bardziej symbiotycznego współistnienia?
Istnieje pewne rozróżnienie, z którym jesteś na pewno zaznajomiony, a którym posługują się informatycy, między wąską (słabą) sztuczną inteligencją (ang. Artificial Narrow Intelligence, ANI), czyli technikami, które są bardzo, bardzo dobre, ale tylko w specyficznych zadaniach, takich jak stawianie diagnoz medycznych czy sporządzanie umów prawnych.
Z drugiej strony jest sztuczna inteligencja ogólnego zastosowania (silna, z ang. Artificial General Intelligence, AGI), czyli techniki, które nie tylko mogą wykonywać jedno czy dwa zadania, ale mogą wykonywać wszystko jednocześnie i robić to lepiej niż ludzie. Jednym z argumentów, który przedstawiam w mojej książce i ogólnie w mojej pracy, jest to, że myśląc o przyszłości, mniej martwi mnie kwestia jednej wielkiej AGI, a bardziej armia mniejszych ANI.
Wydaje mi się, że jeśli jesteś prawnikiem, wyzwaniem dla twojej pracy w krótkim i średnim okresie nie jest sztuczna inteligencja ogólnego zastosowania, która miałaby zastąpić cię w pracy przy biurku, ale raczej stopniowe wtargnięcie wielu pojedynczych, niezwykle zdolnych rozwiązań technicznych.
To jest moje stanowisko w tej kwestii. Bardziej interesuje mnie i niepokoi wpływ na pracę, szczególnie w krótkim i średnim okresie, wielu niezwykle zdolnych, ale tylko wąsko specjalizujących się technologii. AGI jest interesująca, ale do pewnego stopnia odwraca uwagę.
Dziś odbywa się tu Holistic Talk, istnieje także instytucja czy centrum o nazwie Holistic Think Tank. Podobnie jak wiele ośrodków badawczych i organizacji pozarządowych pracuje ono w sposób interdyscyplinarny, a nauczanie interdyscyplinarnych przedmiotów wiąże się z rozwijaniem umiejętności miękkich, komunikacji i ogólnego zrozumienia świata. Czy uważasz, że są jakieś kwestie, które badacze koniecznie muszą rozważyć w kontekście powszechnej automatyzacji?
Odniosę się do jednej rzeczy, którą powiedziałeś, a mianowicie do znaczenia takich aspektów jak komunikacja, umiejętności interpersonalne, empatia, osobiste podejście. Jest to zestaw ludzkich zdolności, który często pojawia się w rozmowach, szczególnie o przyszłości pracy umysłowej, profesjonalnej, prawników, lekarzy, nauczycieli, księgowych.
Są to działania najtrudniejsze, choć niekoniecznie niemożliwe, do zautomatyzowania. To jest temat na większą dyskusję. Naprawdę interesujące jest patrzenie na to, jak postępy, dokonywane w rozwoju systemów i maszyn, mogą prowadzić do wykonywania zadań, które mogą wymagać od nas tego rodzaju zdolności.
Ale jeśli zadajesz pytanie, jakich rodzajów umiejętności i zdolności powinniśmy dostarczać ludziom, wrócę do tego, co mówiłem wcześniej, do rozróżnienia między konkurowaniem z maszynami a budowaniem wraz z nimi. Tak. Rzeczy, w których wciąż możemy konkurować z tymi rozwiązaniami technicznymi, odnoszą się dokładnie do tych rodzajów umiejętności, które opisujesz.
To jak próby stawania się lepszymi w wielu aspektach. Myślisz o nietzscheańskim Übermenschu, prawda? Nie jest to koniecznie byt transhumanistyczny, ale może to być człowiek XXI wieku, który, aby dorównać maszynie, musi rozszerzyć swoje zdolności poznawcze i umiejętności. Uważasz, że moc naszego mózgu jest w stanie w ogóle dorównać mocy obliczeniowej chatGPT?
Myślę, że mimo wszystkich postępów technicznych, które mają miejsce, dzieje się teraz kilka naprawdę nadzwyczajnych rzeczy. Oczywiście istnieją duże obszary ludzkiej aktywności, które nadal pozostają poza zasięgiem nawet najbardziej zdolnych i nawet najbardziej potężnych maszyn. Rozmawialiśmy o umiejętności komunikacji interpersonalnej, ale także do pewnego stopnia o zadaniach wymagających od nas zdolności takich jak kreatywność, osąd i empatia.
Technika już teraz jest niezwykle potężna. I to prawda, z czasem te rozwiązania będą tylko lepsze. Niemniej jednak jest wiele rzeczy, które robimy, a których one nie potrafią wykonać. Jedną z nich, którą postanowiłem zawrzeć w swojej pracy, dotyczy konkurowania z tymi technikami. Próbuję ustalić, jakich obszarów może to dotyczyć.
Myślę, że lista rzeczy, w których możemy konkurować, staje się coraz krótsza. Na przykład ludzie w ciągu ostatnich 5–10 lat często mówili: „Posłuchaj, Danielu, maszyna nigdy nie będzie kreatywna, nigdy nie wymyśli czegoś oryginalnego, nigdy nas nie zaskoczy”. Tymczasem naprawdę zaskakujące jest, jak bardzo dobrze chatGPT radzi sobie z wymyślaniem rzeczy, czy to tekstów, czy obrazów, czy filmów wideo, czy dźwięku, w zasadzie czegokolwiek.
Polecamy: Mecenas Bartłomiej Kordeczka: „Prawo jest dla człowieka, a nie człowiek dla prawa”
Czy jest coś jeszcze, co chciałbyś dodać do naszej rozmowy? Podsumowując, patrząc w perspektywie średnioterminowej, gdzie myślisz, że się znajdziemy i jak wówczas może wyglądać rynek pracy?
Myślę, że wróciłbym do spostrzeżenia, które poczyniłem na wstępie. Moim zdaniem wyzwaniem na teraz i w perspektywie średnioterminowej nie jest świat masowego bezrobocia. To nie jest wyzwanie, przed którym stoimy. Wyzwaniem jest to, co nazywam masowym przekwalifikowaniem, czyli naprawdę dość znacząca zmiana w rodzaju niezbędnych prac. W rezultacie zmieni się rodzaj umiejętności i zdolności, które będą wymagane, aby te prace wykonywać. Wyzwanie polega na tym, aby te zapewnić ludziom możliwość nauki tych umiejętności.
Może nie brzmi to równie dramatycznie (i filmowo) jak wizja świata, w którym roboty zabierają pracę wszystkim. To prawda. Ale zwłaszcza w przypadku osób, które mogą mieć trudności ze zdobyciem nowych umiejętności i zdolności będzie to nie mniejsze i realne wyzwanie.
Wybiegając dalej w XXI wiek, wydaje mi się jednak prawdopodobne, że realia mogą się zmienić. Z sytuacji, w której jest wystarczająco dużo pracy i w której wyzwaniem jest sprawienie, by ludzie umieli ją wykonać, na na taką, w której po prostu nie będzie wystarczająco dużo pracy i kropka. Czekają na nas wtedy inne wyzwania, wymagające zupełnie innych środków i dłuższej rozmowy.
Zdecydowanie tak, ale niestety czas się skończył. Profesorze Susskind, bardzo dziękuję za wywiad dla Holistic Podcast.
Bardzo dziękuję, cieszę się, że mogliśmy o tym wszystkim porozmawiać.
Powyższego wywiadu prof. Daniel Susskind udzielił Holistic News na wyłączność. Możesz go posłuchać w oryginale na naszych stronach. Ekonomista był głównym mówcą podczas konferencji Holistic Talk, która miała miejsce 17 lutego w Bielsku-Białej.
Daniel Susskind to uznany naukowiec, autor i ekonomista, który stara się zarysować wizję tego, jak będzie wyglądał świat, w którym praca nie będzie obowiązkiem, a przywilejem. Susskind jest pracownikiem badawczym wydziału ekonomicznego w King’s College w Londynie oraz starszym adiunktem w Instytucie ds. Etyki i Sztucznej Inteligencji na Uniwersytecie Oksfordzkim.
Jego kariera naukowa i zawodowa jest związana z badaniem relacji między rozwojem technicznym a ewolucją rynku pracy. Jest współautorem (wraz z prof. Richardem Susskindem, który prywatnie jest ojcem eksperta, a zawodowo zajmuje się automatyzacją prawa) książki Przyszłość zawodów. Jak technologia zmieni pracę ekspertów oraz autorem bestsellera Świat bez pracy, w którym podejmuje się prognozowania wpływu dalszej automatyzacji i wdrażania narzędzi wykorzystujących AI na wykonywanie pracy w przyszłości. W kwietniu ukaże się jego najnowsza książka pt. Growth: A Reckoning. Występował także jako mówca TEDx Talks.
Prof. Susskind, posłuchaj podcastu: