Prawda i Dobro
Cyfrowy ekshibicjonizm — uważaj co wrzucasz do sieci
07 czerwca 2025
Donald Trump prawdopodobnie nie wygrałby prezydentury bez potężnego wsparcia miliardera i wizjonera, Elona Muska. Pytanie, czy gospodarz Białego Domu dokładnie znał cenę, jaką przyjdzie za tę pomoc zapłacić. Musk, promując transhumanizm – wizję człowieka połączonego z maszynami, mikrochipami w mózgu i wszechobecną robotyką – zdaje się korzystać z politycznego chaosu, by torować drogę swoim futurystycznym planom.
Elon Musk i Donald Trump – jeszcze niedawno sojusznicy, dziś w otwartym konflikcie. Na początku czerwca 2025 roku wybuchła między nimi publiczna wojna słów. Musk ostro skrytykował sztandarowy projekt legislacyjny Trumpa – „One Big Beautiful Bill” – nazywając go „odrażającą abominacją”, która podniesie deficyt o 2,4 biliona dolarów i uderzy w sektor pojazdów elektrycznych. W odpowiedzi Trump zagroził odcięciem Tesli, SpaceX i Starlink od rządowych kontraktów.
Musk idzie dalej – sugeruje powołanie nowej partii, która miałaby reprezentować „80 proc. społeczeństwa”. W tle coraz wyraźniej majaczy jego własna polityczna wizja: antywoke’owa krucjata, niepokojąco silny flirt z transhumanizmem i tajemnicza idea Dark MAGA. A wszystko to rodzi pytania o prawdziwe cele miliardera.
Ideologia woke, określana przez krytyków jako „kultura przesady i cynicznych ofiar”, stała się symbolem nadmiernej poprawności politycznej. Oplotła uniwersytety, korporacje i hollywoodzkie scenariusze. Jej dogmaty – od tropienia tzw. mikro agresji po narzucanie inkluzywnych narracji – wywołały reakcję zwrotną, szczególnie w USA. Elon Musk, po przejęciu Twittera (dziś X) zapowiedział koniec cenzury i „walkę z woke”. Usunięcie moderacji i zastąpienie jej społecznymi notkami miało przywrócić wolność słowa. Trump, z kolei, uczynił antywokeizm filarem swej kampanii, obiecując demontaż „lewackiego szaleństwa” w edukacji i mediach, oraz „rewolucję zdrowego rozsądku”.
Ich wspólny przekaz rezonuje: w 2024 roku The Economist odnotował spadek zainteresowania Amerykanów kwestiami promowanymi przez ruch woke, co sugeruje, że fala „przebudzenia” traci impet. Przykładów sukcesów na tym polu jest więcej, choć podatny grunt dojrzewał już wcześniej; Badania Pew Research z 2023 roku pokazały, że aż 65 proc. Amerykanów czuje się znużonych „ciągłym gadaniem o poprawności politycznej”. To już nie tylko konserwatyści – nawet część demokratów ma dość kultu ofiar i kultury unieważniania.
Warto przeczytać: O co chodzi dzisiejszym transhumanistom?
Musk i Trump jawią się sojusznikami akurat w tej walce, ale ich motywacje mogą diametralnie się rozjeżdżać. Trump gra o polityczny kapitał, podczas gdy Musk zdaje się wykorzystywać antywoke’owy ferment, by promować własne wizje technologiczne. Redaktor naczelny Magazynu Compact, Matthew Schmitz pisał, że „Musk ma nadzieję uczynić ludzkość gatunkiem międzyplanetarnym, którego Neuralink dąży do zintegrowania naszych mózgów z komputerami(…) reprezentuje „transhumanistyczny” nurt myślenia zyskujący popularność w Dolinie Krzemowej, postrzegający ludzi i maszyny jako równych i nieuchronnie zintegrowanych”.
Zatem w praktyce światy obu biznesmenów się rozchodzą. Trump mówi o powrocie do „normalności”, Musk – o świecie, w którym „normalność” to stan przejściowy między homo sapiens a homo nexus.
W tym kontekście pojawia się idea Dark MAGA – termin, który Musk ogłosił na wiecu Trumpa w Butler w Pensylwanii w październiku 2024 roku, nosząc czarną czapeczkę MAGA i skacząc z entuzjazmem. „Nie jestem tylko MAGA, jestem Dark MAGA!” – krzyknął, wywołując aplauz. Ale czym jest tzw. idea Dark MAGA i jak wpisuje się w jego strategię?
Jak opisywał Newsweek, idea Dark MAGA to bardziej mem niż polityczne hasło, związane z post-alt-rightową estetyką, promującą autorytarną wersję trumpizmu w dystopijnych obrazach rodem z „Terminatora”. A Dark MAGA i Elon Musk? Miliarder, przyjmując tę tożsamość, zdaje się flirtować z radykalnym skrzydłem MAGA, które marzy o obaleniu obecnego systemu. Jednak wielu obserwatorów, w tym autor książki Hubris Maximus Faiz Siddiqui, sugeruje, że Musk gra podwójną grę. „On nie jest ideologiem MAGA; to pragmatyk, który wykorzystuje Trumpa, by zyskać wpływ i osłabić regulacje” – pisał na łamach Vanity Fair.
Teoria podwójnej gry opiera się na założeniu, że Musk, wspierając Trumpa i jego antywoke’ową retorykę, jednocześnie realizuje własne cele, związane z transhumanizmem. Popierając deregulację i chaos, jaki wnosi administracja Trumpa, Musk toruje drogę dla swoich projektów, takich jak Neuralink czy Tesla Optimus. Na przykład, jego zaangażowanie w Departament Efektywności Rządu (DOGE) pozwala mu wpływać na cięcia w federalnych agencjach, które mogłyby regulować jego technologie. Jak zauważa „The Atlantic”, Musk wykorzystuje internetowe teorie spiskowe i narracje o „deep state”, by uzasadniać demontaż biurokracji, co sprzyja jego firmom.
Musk antagonizuje nawet prominentnych działaczy MAGA, takich jak Steve Bannon, krytykuje też projekty wartą 500 miliardów dolarów inicjatywę AI „Stargate” sygnowaną przez prezydenta USA. To sugeruje, że jego lojalność wobec MAGA jest powierzchowna. „Musk jest kontrarianinem z natury” – mówi politolog Denny Salas w Newsweek. Idea Dark MAGA może być więc maską, którą Musk zakłada, by zyskać poparcie radykalnej bazy Trumpa, jednocześnie realizując partykularne interesy.
Ciekawy temat: Czy w politycznej walce są jakieś granice? „Wartości niewiele znaczą”
Transhumanizm, którego orędownikiem jest Musk, zakłada przekroczenie ludzkich ograniczeń poprzez technologię. To nie tylko futurystyczne fantazje – to konkretne projekty. Neuralink, firma Muska założona w 2016 roku, rozwija implanty mózgowe, które mają leczyć schorzenia neurologiczne, ale także „ulepszać” ludzkie zdolności. W 2020 roku Musk zaprezentował prototyp Neuralink, porównując go do „Fitbita w czaszce” (Fitbit to marka produkująca smartwatche). W styczniu 2024 roku przeprowadzono pierwszą próbę wszczepienia chipa człowiekowi do mózgu. Sam Musk nazwał to krokiem ku „połączeniu człowieka z AI”. Ale Neuralink to tylko wierzchołek góry lodowej.
Inne przykłady transhumanistycznych technologii potwierdzają, że trend nabiera tempa. W Polsce neurochirurg Mirosław Ząbek od lat wszczepia elektrody do mózgów pacjentów z chorobą Parkinsona, umożliwiając im lepsze funkcjonowanie. W Chinach, na Światowej Konferencji Robotów 2024 w Pekinie, zaprezentowano humanoidalne roboty zdolne do interakcji społecznych, które mają wspierać starzejące się społeczeństwo. Amerykańska firma Boston Dynamics rozwija roboty takie jak Atlas, które już teraz wykonują zadania w magazynach, a w przyszłości mogą zastąpić ludzi w bardziej złożonych rolach.
Biotechnolodzy z Instytutu Biomedycznego w Kantonie już pod koniec 2023 roku informowali, że stworzyli chimeryczne embriony łączące komórki świńskie z ludzkimi. Po wszczepieniu ich świniom zaczęły się w nich rozwijać ludzkie nerki. Ma to w przyszłości rewolucjonizować transplantologię. Z kolei naukowcy z Uniwersytetu w Indianie stworzyli neurologiczny biochip łącząc ludzką tkankę mózgową z siecią mikroelektrod; „Tak stworzony układ, nazwany Brainoware, zdołał szybko nauczyć się rozpoznawania — z prawie 80 proc. dokładnością — głosu jednego z ośmiu ochotników”.
Te technologie, choć obiecujące, budzą pytania o etyczne granice. Jak zauważa filozof, prof. Marta Soniewicka z Uniwersytetu Jagiellońskiego, „Ingerencje genetyczne zacierają granicę między osobami a rzeczami. Zakłócają w ten sposób relacje międzyosobowe, wolnych i równych istot, tworząc nowe zależności społeczne i prowadząc do autoinstrumentalizacji gatunku”.
Musk, wspierając Trumpa, zdaje się korzystać z jego politycznej siły, by osłabić regulacje mogące hamować rozwój transhumanistycznych technologii i jego wizjonerskich idei. W 2025 roku, po zwycięstwie Trumpa, pochodzący z RPA innowator otwarcie poparł hasło „Make Europe Great Again” (MEGA), które zyskało popularność wśród europejskiej prawicy. Jednak jego sojusze budzą niepokój. Poparcie dla AfD w Niemczech czy krytyka unijnych regulacji technologicznych sugerują, że Musk gra na osłabienie struktur kojarzących się z dotychczasowym porządkiem. W tym wszystkim może mu jednak brakować głębszego rozeznania politycznego i roztropności.
Przeczytaj także: Gniew nową siłą w polityce? Ciemna strona ludzkiej natury
Trump, choć skupiony na politycznym rozgrywaniu zarówno przeciwników (Chiny w świecie, Demokraci na krajowym podwórku), jak i partnerów (UE), sam coraz częściej wydawał się być narzędziem w rękach Muska. Koncentruje się na tematach głośnych, chce być w centrum uwagi i zainteresowania światowej opinii publicznej. Kreuje się na globalnego rozjemcę i człowieka od spraw beznadziejnych. Modus operandi twórcy Starlinka jest inny; miliarder z RPA pozostaje na tle Trumpa nieco w cieniu, ale pod „osłoną nocy” działa równie dynamicznie. I chyba skuteczniej zabiega o realizację swych zamierzeń.
Zwalczanie wokeizmu, choć odpowiedziało na realne społeczne frustracje, może być zasłoną dymną dla większych wyzwań. Transhumanizm, mimo obietnic postępu, niesie ryzyko utraty autonomii i dezintegracji moralności. Co więcej, automatyzacja, będąca częścią transhumanistycznej wizji, może prowadzić do masowych zwolnień. Raporty z 2024 roku szacują, że do 2030 roku roboty mogą zastąpić nawet 30 proc. miejsc pracy w sektorach takich jak produkcja czy usługi.
Wokeizm, z jego nadmierną kontrolą języka i cancel culture, był problemem społecznym, ale transhumanizm stawia przed nami pytania egzystencjalne. Czy chcemy żyć w świecie, gdzie nasze myśli są podłączone do chmury, a roboty decydują o naszej pracy?
Walka Muska i Trumpa z wokeizmem może wydawać się zwycięstwem zdrowego rozsądku, ale pod powierzchnią kryje się gra o przyszłość ludzkości. Musk, przyjmując tożsamość i ideę Dark MAGA, zdaje się rozgrywać dwie partie szachów – zjednuje radykalną bazę Trumpa, by zyskać polityczne wsparcie, jednocześnie torując drogę dla transhumanizmu.
Jego sojusze są pragmatyczne, a lojalność wobec MAGA – pozorna. Przykłady Neuralink, chińskich robotów czy polskich neuroimplantów pokazują, że przyszłość jest bliżej, niż myślimy. Pytanie brzmi: czy jesteśmy na nią gotowi?
„Koniec woke, nadchodzi transhumanizm” – to nie tylko hasło, ale ostrzeżenie. Profesor filozofii politycznej w Claremont McKenna College, Mark Blitz, w eseju „Zrozumieć Heideggera w technologii” pisał, że niemiecki filozof już blisko sto lat temu zauważył, że „Rzeczy technologiczne mają swój własny, nowy rodzaj obecności, wytrzymałości i połączeń między częściami i całościami. Mają swój własny sposób prezentowania siebie i świata, w którym działają”. W kontekście transhumanizmu te słowa nabierają dziś jeszcze większego znaczenia.
Pytanie, jak bardzo nowe technologie odcisną swoją obecność na naszym codziennym życiu i postrzeganiu świata.
Przeczytaj inny tekst tego Autora: Władza, pieniądze i media. Bezstronność staje się dekoracją