Prawda i Dobro
Naukowcy zbadali wpływ światła na człowieka. To może pomóc w leczeniu depresji
02 października 2024
Walentina Igoszyna, światowej sławy pianistka, wystąpiła podczas festiwalu Cavatina Classics w Bielsku-Białej
MATEUSZ TOMANEK: Jak czuje się pani w Bielsku-Białej?
WALENTINA IGOSZYNA*: Bardzo dobrze, choć podróż była nieco męcząca, ponieważ by tu dotrzeć, musieliśmy lecieć dwoma samolotami. Zaraz po przyjeździe poszliśmy w góry, co było dla mnie fantastycznym doświadczeniem. Dzisiaj odwiedziłam bielskie Stare Miasto, bardzo spodobała mi się specyficzna atmosfera tego miejsca.
Bielsko-Biała, gdzie odbył się festiwal Cavatina Classics, jest relatywnie niewielkim miastem.
Podobne imprezy odbywają się we Włoszech czy we Francji w mniejszych miejscowościach, w których mieszka tysiąc osób. W porównaniu do nich Bielsko-Biała wcale nie jest małym miastem. Są tutaj ludzie, którzy chcą słuchać muzyki, są też organizatorzy, którzy chcą zapewnić muzykę na najwyższym poziomie; to świetny pomysł i będę go wspierała.
Już nie raz była pani w Polsce.
Tak. Moja kariera zaczęła się od Polski – od zwycięstwa na konkursie im. Artura Rubinsteina dla młodych pianistów. Miałam wtedy 14 lat, a w kolejnych latach przyjeżdżałam do Polski regularnie. Grałam w Lublinie, Warszawie, Wrocławiu, Krakowie, Białymstoku, właściwie wszędzie.
Czy Polacy lubią klasyczną muzykę fortepianową?
Przede wszystkim trzeba pamiętać, że macie wspaniałe tradycje, które reprezentuje przecież Chopin. Uważam, że z tego względu między Polakami a muzyką fortepianową istnieje specjalna więź.
Co się czuje, grając muzykę Chopina?
Ja czuję nostalgię. Muzyka Chopina jest bardzo związana z polskimi tradycjami, choć niekoniecznie są one obecne w całej jego twórczości. W sonatach brak tego elementu, podczas gdy w nokturnach, mazurkach czy polonezach jest go dużo. Gdy słucham lub gram Chopina, wyobrażam sobie polskie pejzaże i przyrodę, które odbijają się w stworzonych przez niego dźwiękach.
Muzyka Chopina zrobiła na mnie największe wrażenie, gdy grałam w Żelazowej Woli. Nie chodziło tylko o sam fakt grania w jego rodzinnym domu, ale także o zgromadzoną tam publiczność.
Jednym ze znajomych Chopina był węgierski kompozytor Franciszek Liszt, który dzisiaj także jest uważany za geniusza. Czy można porównać muzykę tych dwóch twórców?
Ich muzyka jest zupełnie różna – jak Słońce i Księżyc czy północ i południe. To były dwie kompletnie różne osobowości, ale oni o tym doskonale wiedzieli. Oczekiwano, że będą między sobą konkurować, ale to było niemożliwe. Każdy z nich był kompletnie innym twórcą, co przekładało się na ich kompozycje.
O Liszcie moglibyśmy powiedzieć dzisiaj, że był showmanem zarówno na koncertach, jak i w swoich kompozycjach. Składają się one z dużej liczby pasaży i nut, które robiły i nadal robią na słuchaczach ogromne wrażenie. To muzyka trudna do grania, ale jeśli zrozumie się logikę, jaką kierował się Liszt, jest trochę łatwiej. Chopin jest równie trudny, ale z innego względu. Jego muzyka jest oparta jest na emocjach, a przez to jest bardziej intymna. Ponadto utwory Chopina są bardzo melodyczne, jakby pisane do śpiewania.
Czy w dzisiejszym świecie nadal jest miejsce na słuchanie muzyki poważnej na żywo?
Muszę powiedzieć, że widzę na swoich koncertach coraz więcej młodych ludzi, co bardzo mnie cieszy. Muzyka jest językiem uniwersalnym i nie trzeba żadnego przygotowania, by jej słuchać, trzeba tylko otworzyć swoje serce i ją poczuć. Muzyka klasyczna się nie starzeje. To tak jak z kinem. Możemy oglądać kino współczesne, ale zawsze lubimy i wracamy do jego klasyki. Możemy czytać współczesną literaturę, ale wracamy też do Puszkina, Dostojewskiego czy Balzaca. I podobnie jest z muzyką klasyczną, która jest ponadczasowa.
Czasem jednak ludzie obawiają się muzyki klasycznej, sądząc, że muszą się do niej specjalnie przygotować, ponieważ w innym razie nie mogliby jej zrozumieć. Prawda jednak jest taka, że nie trzeba żadnego przygotowania, co więcej, nie ma tam niczego do rozumienia. Muzykę trzeba czuć i trzeba jej po prostu słuchać – po to właśnie jest!
Jak dużą popularnością koncerty muzyki poważnej cieszą się w Rosji?
Co prawda nie mieszkam w Rosji od 10 lat, ale mimo to mogę powiedzieć, że tam chodzi się na koncerty. Rosja ma przecież znaną na całym świecie szkołę pianistyczną, która wykształciła wielu wspaniałych muzyków. Uważam, że dla muzyki klasycznej zawsze znajdzie się miejsce, i to na całym świecie, bez względu na to, czy są to Stany Zjednoczone, Japonia, Francja czy Rosja.
Na jakim poziomie jest edukacja w rosyjskich szkołach muzycznych?
Miałam możliwość uczenia się pod okiem wspaniałych profesorów, którzy umieli pokazać mi odpowiednią drogi bez zabijania mojej osobowości. Myślę, że na tym polega właśnie istota rosyjskiej szkoły pianistycznej. Z jednej strony prawdą jest, że w rosyjskich szkołach uczniowie ćwiczą godzinami, ale to jest konieczne, jeśli ktoś chce coś osiągnąć w muzyce.
Nauczyciele wymagają od uczniów i studentów zorganizowania, ale jednocześnie są bardzo otwarci, jeśli chodzi o sposób, w jaki muzyka powinna być zagrana. Każdy utwór powinien być zagrany inaczej, a więc student musi mieć charakter i osobowość. Każdy z rosyjskich pianistów ma inną osobowość i wykonuje utwór w charakterystyczny dla siebie sposób. Można zauważyć, że pianista, interpretując utwór, wkłada w niego część samego siebie.
Jaka jest relacja między pianistą a kompozytorem?
To zależy od samego pianisty i kompozytora, którego utwory są grane. Niektórzy pianiści uważają, że trzeba realizować założenia kompozytora i podchodzą do tego z respektem. Starają się realizować każdy, choćby największy detal partytury. Inni pianiści uważają, że ważniejsza jest indywidualna ekspresja grającego i nie ma potrzeby zwracania uwagi na detale.
Ja osobiście uważam, że powinno się znaleźć balans między jednym a drugim. Z jednej strony należy respektować to, co kompozytor stworzył, a z drugiej – my jako muzycy – powinniśmy mieć pewną wolność w czytaniu tych nut. Dla mnie granie to po prostu sztuka interpretacji.
Jak wygląda pozycja kobiet w świecie współczesnej muzyki klasycznej?
Już teraz kobiet jest sporo, a będzie jeszcze więcej. Jest Jelizawieta Leonska, Martha Argerich i wiele innych pań. Współcześnie granie muzyki poważnej wygląda jednak inaczej niż przed laty, ponieważ słuchacze zwracają uwagę nie tylko na muzykę, ale także na makijaż czy suknie pianistek. Teraz jest to element show. Ja jestem temu przeciwna, ponieważ uważam, że skoro mężczyźni grający na fortepianie nie muszą przejmować się wyglądem, to dlaczego ja powinnam to robić? Muszę przyznać, że lubię dobrze i ładnie wyglądać, ale nie chcę być oceniana na tej podstawie – chcę, by oceniano moją grę.
Czyli w muzyce poważnej także są pewnie nierówności między kobietami a mężczyznami?
Tak, ale nie chciałabym mówić o szczegółach. Rozumiem, że muzyka ma na siebie zarabiać i trzeba sprzedać bilety na koncert, ale uważam, że nie ma potrzeby, by mieszać ze sobą muzykę poważną i modę. Może oczywiście komuś to odpowiada, ale nie oznacza to, że każdy muzyk musi od razu być modelem.
To bardzo romantyczne podejście do grania muzyki. Zatem jak czuje się kobieta w takim zdominowanym nieco przez mężczyzn świecie?
Tak, to romantyczne podejście i muszę przyznać, że przemysł ten – w pewien sposób – jest zdominowany przez mężczyzn. Dla kobiet to trudny zawód, ponieważ wymaga dużych nakładów pracy, jeśli ma się rodzinę, dzieci. Na Cavatina Classics mogłam jednak przybyć z córką, co możliwe było dzięki wspaniałej organizacji festiwalu.
Jakiej muzyki słucha pianistka klasyczna?
Najbardziej relaksuje mnie jazz. Bardzo lubię klasyczny jazz w wykonaniu Charliego Parkera czy Cheta Bakera. Słucham także muzyki klasycznej, ale w zupełnie inny sposób. Nie słucham jej wyłącznie dla przyjemności, bo lubię wychwytywać, co mogłabym poprawić w mojej interpretacji. To kwestia studiowania muzyki i rozkładania jej na czynniki pierwsze.
A jakich kompozytorów najbardziej lubi pani grać?
Tak naprawdę to wszystkich. Grając utwór na koncercie, trzeba go lubić, inaczej nie ma łącznika z kompozytorem. Mogę jednak powiedzieć, że to Chopin ma w moim sercu specjalne miejsce, ponieważ to od niego, w wieku czterech lat, zaczęłam naukę gry na fortepianie. Było to „Preludium e-moll”. To jest przykład utworu, który jest bardzo łatwy technicznie, ale interpretacja jest o wiele trudniejsza. Jestem Rosjanką, tak więc lubię też Rachmaninowa.
Próbowała pani grać muzykę improwizowaną?
Nie, ponieważ tego trzeba się uczyć latami i jest to zupełnie inna technika. Muzyka improwizowana, co prawda, zaczyna się od muzyki klasycznej, ale jazzmani nie są zainteresowani interpretowaniem, tylko mają w sobie ten pierwiastek twórczy, który każe im improwizować. Może ja nie jestem tak kreatywna… (śmiech).
Mówiła pani wcześniej, że interpretacja jest sztuką.
To akurat prawda. Granie czyichś utworów nie polega tylko i wyłącznie na przeczytaniu i nauczeniu się nut na pamięć. Trzeba skrzyżować swoją osobowość z osobowością kompozytora. Muzyk improwizujący jest doskonale przygotowany, ale muzyk interpretujący musi mieć bardzo dobrą pamięć muzyczną. I czasem zdarza się, że jeśli czegoś zapomnę na scenie, to muszę coś zaimprowizować. Każdy czasem tak ma.
*Walentina Igoszyna – rosyjska pianistka klasyczna. Urodziła się w rodzinie o tradycjach muzycznych. Edukację muzyczną zaczęła już w wieku czterech lat. Mając 14 lat, wygrała Międzynarodowy Konkurs Młodych Pianistów Arthur Rubinstein in memoriam w Bydgoszczy, co otworzyło jej drogę do kariery. Była laureatką konkursu pianistycznego im. Siergieja Rachmaninova w Moskwie. Koncertowała z najbardziej znanymi orkiestrami na świecie, m.in. z London Philharmonic Orchestra, Melbourne Symphony Orchestra oraz BBC Scottish Symphony Orchestra.
Prawda i Dobro
02 października 2024
Edukacja
02 października 2024
Zmień tryb na ciemny