Humanizm
Pomoc niewidomym z echolokacją. Tak dźwięk wspiera orientację
13 listopada 2024
„W relacji przemocowej działają mechanizmy powodujące, że kobiety zaczynają wierzyć osobom stosującym wobec nich przemoc, że same są winne” – mówi Kalina Halemba, psycholożka
DOROTA LASKOWSKA: Czy przed przemocą w związku można się ustrzec? Czy idąc na randkę, spotkanie z potencjalnym partnerem, możemy wyczytać już jakieś pierwsze niepokojące objawy?
KALINA HALEMBA*: W początkowej fazie związku trudno je zauważyć. Niestety przemoc jest zjawiskiem, które eskaluje. Osoby, które ją stosują, najpierw zdobywają zaufanie i zaangażowanie swoich partnerek. Klientki, które zwracają się do Centrum Praw Kobiet, nie mówią o tym, że poszły na pierwszą randkę i zauważyły jakieś niepokojące symptomy. Opowiadają raczej, że poznały miłego, sympatycznego faceta, innego niż ci, z którymi się dotychczas spotykały. Na początku był opiekuńczy, komplementujący. Spełniał ich aktualne potrzeby i oczekiwania.
Często wyobrażamy sobie osoby stosujące przemoc w zupełnie inny sposób…
Dokładnie. Nieraz myślimy o nich dosyć stereotypowo, jako o potworach, a często tacy mężczyźni sprawiają świetne wrażenie. Dobrze zarabiają, są atrakcyjni fizycznie, mają duże umiejętności społeczne i wiedzą, jak przekonać do siebie ludzi. Proces eskalacji przemocy bywa powolny. To nie jest tak, że kobiety od razu natykają się na agresję.
Granice tego, co dopuszczalne w związku, są przez osoby stosujące przemoc przekraczane stopniowo. Początkowy okres spotykania się klientki często wspominają jako wspaniały. Dopiero z czasem pojawiają się sygnały ostrzegawcze. Osoby stosujące przemoc dbają też o to, by powoli zwiększać zależność partnerek.
W jaki sposób?
Wchodząc w związki, kobiety posiadają zwykle wiele innych, ważnych obszarów w swoim życiu. Mają dobre relacje z rodziną, przyjaciół, swoje pasje, aktywności, prace. Osoby stosujące przemoc często wykreślają te rzeczy, jedna po drugiej. Zaczyna się bardzo niewinnie. Partner mówi, że czuje się nielubiany przez rodzinę partnerki, nie ma o czym rozmawiać z jej przyjaciółmi, uważa, że jej zainteresowania są dziecinne, a praca tak nisko płatna, że nie ma sensu do niej chodzić
Krytyką, umniejszaniem, wyśmiewaniem odseparowuje ją od wszystkiego, aż zostaje tylko relacja z nim samym. W pewnym momencie kobieta znajduje się w sytuacji, w której jej świat kręci się wokół partnera, a zależność od niego jest ogromna.
Czy w sytuacji, kiedy pojawią się pierwsze akty przemocy, nie można odbudować relacji z rodziną i przyjaciółmi i zwrócić się do nich o pomoc?
To się wiąże z ogromnym poczuciem wstydu. Kiedy bliscy zaczynają dostrzegać sygnały ostrzegawcze, kobiety często zaprzeczają. Powtarzają słowa partnera, że to one są winne, problematyczne, niezdarne, leniwe. Mają nadzieję, że jeżeli poprawią siebie, partner zacznie zachowywać się jak na pierwszej randce.
Jeżeli kobieta wierzy mężczyźnie, że zaniepokojona rodzina chce ich skłócić, wielokrotnie zaprzecza, że dochodzi do przemocy, utrzymuje pozory idealnej rodziny, to ciężko jest to potem odkręcić, przyznać bliskim rację. Proszenie o pomoc utwierdza w przekonaniu tworzonym przez partnera – z niczym nie radzisz sobie sama.
Dlaczego wiąże się to z poczuciem wstydu? Przecież to nie jest ich wina…
My to nazywamy praniem mózgu. Osoby stosujące przemoc często całymi latami wpływają na poglądy, przekonania i zachowania swoich partnerek. Przekonują je, że jeżeli myślą, czują, postępują inaczej, niż chciałby partner, to coś jest z nimi nie w porządku. Kobiety słyszą, że są nienormalne, histeryzują, przesadzają, że muszą się zmienić, żeby zasłużyć na miłość.
Po jakimś czasie uznają to za prawdę, przyjmują, że świat jest taki, jak przedstawia go osoba stosująca przemoc. A ponieważ odsunęły się od rodziny i znajomych, nikt nie może im powiedzieć, że jest inaczej.
Mówimy teraz o kobietach, które mają zaniżoną samoocenę?
Doświadczanie przemocy obniża samoocenę. I nie dotyczy to tylko kobiet z niższym wykształceniem, ubogich, niepewnych siebie. Zgłaszają się do nas klientki, które mają własne firmy, stanowiska menedżerskie, zrobione doktoraty. Patrząc obiektywnie – dobrze radzą sobie w życiu, a jednak czują się nieatrakcyjne, głupie, nudne. Izolacja, poniżanie, kontrolowanie, wyśmiewanie, niemożliwie wysokie wymagania każdemu mogą odebrać poczucie godności.
Spotykam kobiety, które są świetnie ubrane, mają zrobione włosy i paznokcie. Po dopytaniu okazuje się, że te ciuchy, fryzurę i lakier na paznokciach wybrał partner, a one nie mają możliwości gospodarowania swoimi pieniędzmi. Od partnerów słyszą, że to dla ich dobra, ponieważ same nie potrafią kupić nawet bluzki.
Czyli ten strach przed odejściem może wiązać się także z tym, że kobieta zostanie sama, bez bliskich, bez pieniędzy i sobie nie poradzi?
Tak. Do tego pojawiają się demonstracje siły. Osoby stosujące przemoc nieustannie grożą, ale tylko część z tych gróźb spełniają. Kobietom z czasem coraz trudniej jest określić, które z nich są rzeczywiste, a które niemożliwe do spełnienia. Jeżeli słyszą: „Zachowuj się, bo powiem wszystkim, jaka jesteś kiepska w łóżku”, po czym to się dzieje, to za jakiś czas, gdy usłyszą: „Jeżeli odejdziesz, to zamknę cię w psychiatryku, odbiorę ci dzieci, zniszczę cię” – boją się, że naprawdę do tego dojdzie.
Ale przecież jest policja, instytucje, które mogą wkroczyć, interweniować…
Osoby stosujące przemoc dbają o to, by ich partnerki miały poczucie, że nikt im nie pomoże. Że są niewiarygodne. Sami natomiast troszczą się o swój wizerunek. Zdarza się, że kobiety, idąc na policję czy do innej instytucji, nie mówią wprost o tym, że doświadczają przemocy, tylko że coś złego dzieje się w ich związku.
Nie są gotowe, często nie mają świadomości, że to, co je spotyka, jest przemocą. Jeżeli opowiadają o kłótni z mężem, a policjant nie jest wystarczająco dociekliwy albo odpowiednio przeszkolony, to zdarza się, że odsyła je, mówiąc, że to nie sprawa dla policji. Wtedy kobieta poza przemocą doświadcza kolejnej traumy, tak zwanej wtórnej wiktymizacji.
Bo nikt jej nie uwierzył i nie otrzymała wsparcia?
Tak. Dostała kolejne potwierdzenie słów osoby stosującej przemoc, że to z nią jest coś nie tak, że to ona wyolbrzymia, że to wcale nie jest przemoc. W ten sposób dochodzi do wtórnego zranienia i zmniejsza się prawdopodobieństwo, że taka kobieta będzie dalej szukać pomocy.
To może zamiast iść na policję, trzeba ją wzywać, kiedy dochodzi do aktów przemocy w domu?
Zdarza się, że kiedy policja przyjeżdża na wezwanie, osoba stosująca przemoc jest już spokojna, czyta gazetę, ogląda telewizję i czasem policjanci nie potrafią stwierdzić, co się tak naprawdę zdarzyło.
To wynika z cyklu przemocy. W życiu każdej osoby pojawiają się jakieś trudności, sytuacje, które generują różne emocje, frustracje, napięcia. Osoby stosujące przemoc nie potrafią tego napięcia rozładować inaczej niż właśnie poprzez agresję. Po akcie przemocy uspokajają się. Przyjeżdża policja, partner zachowuje się normalnie, a kobieta jest roztrzęsiona, nie potrafi sklecić zdania, płacze. Partner zrzuca odpowiedzialność na nią, mówi, że histeryzuje, wymyśla, jest chora psychicznie.
Jeżeli funkcjonariusze nie mają wiedzy o cyklu przemocy, mogą zignorować takie zgłoszenie. To ponownie utwierdzi kobietę w przekonaniu, że nie ma sensu reagować, bo nikt nie może jej pomóc.
Ostatecznie kobieta postanawia pogodzić się ze swoją sytuacją i pozostaje w przemocowym związku…
Nazywamy to wyuczoną bezradnością. Warto jeszcze zwrócić uwagę, że po akcie przemocy następuje faza miesiąca miodowego, w której są przeprosiny, kwiaty, wspólne wyjazdy albo po prostu spokój. Po rozładowaniu napięcia osoba stosująca przemoc wraca do normalności lub próbuje wynagrodzić partnerce swoje zachowanie, jednocześnie często winiąc ją za własną agresję.
Miesiące miodowe są jednym z powodów, dla których kobiety decydują się pozostać w związku. Często mówią, że widzą w swoim partnerze dwie osoby – złą i wspaniałą. To właśnie dla tej wspaniałej chcą starać się bardziej. Nie dostrzegają, że reakcje partnera nie zależą od nich, że nie mają na nie wpływu. Nawet idealna kobieta nie jest w stanie ochronić partnera przed codziennymi trudnościami.
One z kolei generują napięcia, których osoby stosujące przemoc nie potrafią lub nie chcą rozładowywać w niekrzywdzący dla innych sposób. Kobiety wkładają czas i energię w ulepszanie siebie, a przemoc eskaluje, ponieważ to nie po ich stronie leży wina.
*KALINA HALEMBA – psycholożka, szkoliła się w zakresie interwencji kryzysowej, psychotraumatologii praktycznej, terapii skoncentrowanej na rozwiązaniach oraz otwartego dialogu. Uczestniczy w szkole terapii poznawczo-behawioralnej na Uniwersytecie SWPS w Sopocie. Pracowała m.in. w Ośrodku Interwencji Kryzysowej w Gdyni oraz Ośrodku Wsparcia Rodzin w Gdańsku. Obecnie pracuje w gdańskim modelu deinstytucjonalizacji usług świadczonych na rzecz osób z zaburzeniami psychicznymi oraz w Centrum Praw Kobiet, gdzie prowadzi indywidualne poradnictwo psychologiczne, grupy wsparcia dla kobiet doświadczających przemocy, a także uczestniczy w spotkaniach grup roboczych w ramach współpracy Centrum Praw Kobiet z Miejskim Ośrodkiem Pomocy Rodzinie.