Dlaczego nie warto być mściwym?

Zemsta przez wielu ludzi jest interpretowana jako naturalna reakcja na czyjeś niegodziwe zachowanie, jako zdrowa odpowiedź na krzywdę nam wyrządzoną. Ale czy rzeczywiście tak jest? Skąd w człowieku taka potrzeba i do czego ona w praktyce prowadzi? Przecież zemsta nie usuwa doznanej krzywdy. Jest czystym odwetem. A może jest ona dowodem słabości człowieka, który nie umie dzielnie znieść bólu i cierpienia, a opętany myślą odpłacenia złem za zło ulega najniższym instynktom i nieopanowanym emocjom?

Jednoznaczna ocena moralna zemsty nie jest zadaniem łatwym ani oczywistym. Trzeba mieć bowiem świadomość, że jej znaczenie zależało w przeszłości i ‒ w wielu miejscach na ziemi nadal zależy ‒ od kręgu kulturowego, tradycji oraz obyczajowości na danym terenie. Spisany za panowania króla Hammurabiego w starożytnej Babilonii w XVIII wieku p.n.e. zbiór praw uznawał zemstę za należytą zapłatę za doznaną krzywdę. Oto kilka przykładów – §196: „Jeśli obywatel oko obywatelowi wybił, oko mu wybiją”, §200: „Jeśli obywatel wybił ząb obywatelowi równemu sobie, ząb wybiją jemu”. W klasycznej kulturze japońskiej zemsta stanowiła wręcz obowiązek etyczny. Z kolei według tradycji talmudycznej zemsta wymierzona drugiemu człowiekowi tak naprawdę niszczy samego jej autora. Jeśli bowiem uznamy, że wszechświat stanowi jedność, to wszystko, co wyrządzamy komuś innemu, uderza równocześnie w nas samych.

Możemy także przywołać przekonanie jeszcze współcześnie panujące w niektórych zakątkach Sycylii czy Korsyki, gdzie zemsta jednej grupy na drugiej za zabójstwo krewnego jest uznawana za element naturalnego porządku społecznego i nosi osobną nazwę wendety (wł. vendetta). To rodzaj krwawej pomsty, charakteryzującej się wysokim poziomem okrucieństwa, przyjęty dawno temu za pewną normę w środowisku np. włoskiej mafii. Dla osoby, która zdradziła rodzinę (dany klan), nie ma litości. Ojciec chrzestny rodu ogłasza „polowanie” na zbrodniarza w celu wymierzenia mu okrutnej kary. Przywołanie tylko tych czterech przykładów rozumienia zemsty wyraźnie odsłania złożoność natury tego mechanizmu. Jego interpretacja wyraźnie zależy od kręgu kulturowego.

Czym jest zemsta?

Na pewno możemy powiedzieć, że zemsta zazwyczaj stanowi odpowiedź na doznaną krzywdę. Ludzie w różny sposób reagują na doświadczenie zła, które ich spotyka: jedni popadają w rozpacz, która prowadzi często do depresji. Inni zamykają się w sobie, porzucając znajomości z innymi ludźmi, gdyż nie chcą narażać się na kolejne cierpienia. Są i tacy, którzy potrafią „przetrawić” swój ból i przebaczyć. Ale wielu skrzywdzonych wybiera drogę zemsty, uznając ją za właściwy sposób na wymierzenie sprawiedliwości i poszukiwanie zadośćuczynienia za doznane krzywdy.

Co jednak ciekawe i charakterystyczne dla kręgu kulturowego Europy: już od czasów starożytnych najwięksi myśliciele starali się odwodzić człowieka od szukania zemsty. Seneka Młodszy (4 p.n.e.‒65 n.e.) uznawał taką potrzebę za wyraz małości ducha oraz za brak umiejętności opanowania swoich emocji. Stwierdzał w traktacie O gniewie: „Żadna namiętność nie jest bardziej żądna zemsty niż gniew, który też z tego właśnie powodu jest niezdolny do wywarcia zemsty: gwałtowny i bezrozumny, jak prawie każda żądza, sam przeszkadza sobie w osiągnięciu tego, do czego dąży. Dlatego nigdy nie przynosi dobra, ani w czasie pokoju, ani w czasie wojny”.

Erazm z Rotterdamu (1466‒1536), wybitny renesansowy humanista, także w negatywny sposób wypowiadał się o wymierzeniu zemsty w Podręczniku żołnierza Chrystusowego. „Jeśli spotkało Cię coś złego, zemsta zła nie usunie, ale go jeszcze przysporzy. Bo jakiż wreszcie będzie koniec wzajemnych krzywd, jeśli każdy będzie dążył do tego, by za doznaną przykrość zemstą odpłacił?”. W jego słowach wybrzmiewa pewna ponadczasowa prawda. Zemsta nie usuwa doznanego zła, wręcz przeciwnie – potęguje je, ponieważ ukarany krzywdziciel może teraz sam ponownie zwrócić się przeciwko swojej ofierze. W ten sposób tworzy się zamknięty krąg niekończącej się nienawiści, napędzany kolejnymi aktami wymierzanej sobie nawzajem krzywdy. Dlatego Erazm dodaje: „Na skutek zemsty zaś to właśnie zło, które pragniesz oddalić od siebie, zwraca się na powrót przeciwko tobie, i to z procentem”.

Zapraszamy:

Odpłacić z nawiązką – najgorsza odmiana zemsty

Wydaje się jednak, że zasada, aby zemścić się z nawiązką, jawi się w naszych codziennych relacjach z innymi ludźmi jako najgorszy rodzaj reakcji. Po pierwsze dlatego, że często dotyczy spraw błahych. W perspektywie życiowych problemów – spraw drobnych i niewiele znaczących. I co gorsza: nie wynika, jak w przypadku tradycyjnej zemsty, z chęci przywrócenia sprawiedliwości czy ukarania winnego. Czerpie bowiem satysfakcję z wymierzenia krzywdy innemu.

Fryderyk Nietzsche (1844–1900) z dezaprobatą pisał w książce Ludzkie, arcyludzkie: „Ludzie ordynarni, kiedy się czują obrażeni, oznaczają zazwyczaj jak najwyżej stopień obrazy i powiadają przyczynę jej w silnie przesadnych wyrazach, tylko dlatego, żeby się upić rozbudzonym uczuciem nienawiści i zemsty”. Jakże często obserwujemy albo doświadczamy takiej właśnie mściwości. Sąsiad zwrócił mi na coś uwagę, to zaparkuję swój samochód w taki sposób, żeby on już nie mógł zaparkować obok. Nauczyciel wstawił mi po raz kolejny negatywną ocenę ze sprawdzianu. W takim razie w ankiecie napiszę o nim najgorszą opinię z możliwych i nie ma znaczenia, że nie jest ona prawdziwa. Dostaję mandat od policjanta za przejście w niedozwolonym miejscu. W ramach wściekłości i chęci odegrania się zwyzywam go od najgorszych, nie hamując się w obelgach i poniżających określeniach.

Możemy mnożyć takie przykłady w nieskończoność. Właśnie one pokazują jednak ukrytą w nas małość i rządzące nami bardzo prymitywne instynkty. Kiedy Nietzsche określa mściwość jako „atak gorączki” i porównuje ją do „zatrucia na duszy i ciele”, to ma rację. W akcie mściwości i odpłacania się „z nawiązką” człowiek działa jak szaleniec. Daje się ponieść czystym emocjom, odrzucając jakąkolwiek racjonalność czy choćby odrobinę refleksji.

Alternatywa dla zemsty

Motyw zemsty od zawsze zajmował istotne miejsce w klasyce dzieł literackich czy filmowych. Powieść Hrabia Monte Christo Aleksandra Dumasa to wręcz studium zemsty doskonałej. Współczesne kino także dostarcza licznych jej interpretacji. Wystarczy przywołać choćby film Siedem (1995, reż. D. Fincher), w którym główny bohater nie ma litości dla seryjnego mordercy. W twórczości bardzo popularnego reżysera Quentina Tarantino zemsta zostaje wyniesiona wręcz do poziomu prawa moralnego. Z kolei Zaginiona dziewczyna (2014, reż. D. Fincher) czy Obiecująca. Młoda. Kobieta (2020, reż. E. Fennell) są obrazami wręcz apoteozy zemsty, którą – co gorsza ‒ widz ogląda z przyjemnością i nieukrywaną satysfakcją. Ci, którzy śledzą kolejne seriale kryminale, „pączkujące” na platformach streamingowych, doskonale wiedzą, że w 90 proc. scenariuszy zemsta stanowi główny i najważniejszy motyw popełnianych zbrodni.

Obserwacja takiego stanu rzeczy każe zastanowić się, w jakim stopniu współczesna popkultura wspiera filozofię zemsty. Czyżby przebaczenie albo próba odkupienia win i zadośćuczynienia nie były trendy? Mściwość jest bardziej atrakcyjna od dobroci i próby pogodzenia zwaśnionych stron? Trudno odmówić profesjonalizmu i głębi psychologicznej wyżej wymienionym filmom. Pojawia się jednak wątpliwość dotycząca ich przekazu moralnego: jakie wzorce chcemy propagować poprzez sztukę?

Do czego ma prowadzić gloryfikacja postawy: „oko za oko, ząb za ząb”, tudzież „wet za wet”? Czy odpłacanie drugiemu człowiekowi złem za zło dla poczucia (płytkiej) satysfakcji wspiera nasz humanizm i mnoży dobro w świecie? Może więc warto dążyć do bycia kimś lepszym, pamiętając o słowach Francisa Bacona (1626–1561), angielskiego filozofa. Pisał on: „Gdy człowiek wywiera na kimś zemstę, to z pewnością jest on tylko równy swemu wrogowi; lecz gdy mu krzywdę przebacza, to jest od niego wyższy. Albowiem rzeczą księcia jest przebaczać; i Salomon powiada: chwałą człowieka jest przebaczać winy” (Eseje).

Źródła:

Seneka Młodszy, O gniewie, wstęp B. Misiuna, „Racje” 2019, nr 1 [online].

Erazm z Rotterdamu, Podręcznik żołnierza Chrystusowego, tłum. J. Domański, Warszawa 1965.

F. Nietzsche, Ludzkie, arcyludzkie, tłum. K. Drzewiecki, Warszawa 1910.

F. Bacon, Eseje, tłum. C. Znamierowski, Warszawa 1959.

Dowiedz się więcej:

cottonbro studio / Pexels

Opublikowano przez

dr Magdalena Kozak

Autorka


Doktor filozofii, zajmuje się przede wszystkim współczesną filozofią francuską w nurcie egzystencjalizmu, filozofii dialogu i relacji oraz fenomenologii. Prywatnie pasjonatka klimatów śródziemnomorskich, kryminałów – najchętniej skandynawskich oraz miłośniczka zwierząt i długich spacerów. W otaczającym świecie, niestety, już coraz mniej ją dziwi.

Chcesz być na bieżąco?

Zapisz się na naszą listę mailingową. Będziemy wysyłać Ci powiadomienia o nowych treściach w naszym serwisie i podcastach.
W każdej chwili możesz zrezygnować!

Nie udało się zapisać Twojej subskrypcji. Proszę spróbuj ponownie.
Twoja subskrypcja powiodła się.