Prawda i Dobro
Żony są wspólne. Tak bolszewicy przynieśli kobietom rewolucję
06 listopada 2024
Zunifikowany program nauczania nieczęsto odpowiada potrzebom i predyspozycjom określonej grupy uczniów zamieszkujących konkretny obszar, niekoniecznie obejmujący cały kraj, a jedną gminę czy miejscowość. Kto powinien decydować o treściach przekazywanych uczniom? Politycy czy rodzice? Być może czas przyjrzeć się szerzej temu, kto i w jaki sposób kształtuje system edukacji i czy ten przystaje do potrzeb adresatów, którzy w przyszłości odpowiadać będą za swoje rodziny i lokalne społeczności.
Podstawowa struktura szkolnictwa najczęściej spotykana w państwach takich jak Stany Zjednoczone czy większości krajów europejskich zawiera w sobie system kształcenia podstawowego dostępnego i obowiązkowego dla każdego obywatela. Edukacja różni się w poszczególnych krajach zarówno pod względem struktury nadzoru jak i jej organizacji. Ta centralnie zarządzana istnieje, chociażby w Polsce, Czechach, Francji i Irlandii. W Niemczech i Hiszpanii za oświatę odpowiadają odpowiednie organy jednostek administracyjnych lub krajów związkowych. W Szwecji i Finlandii natomiast szkolnictwo pozostaje całkowicie w gestii prowincji, a konkretnie istniejących tam rad rodziców, które powołują i nadzorują dyrektorów i decydują o treściach przekazywanych ich dzieciom. Który system sprawdza się najlepiej i stanowi najdoskonalej wdrożoną ideę wszechstronnego kształcenia młodego człowieka?
Ryby i dzieci głosu nie mają lub jeśli ktoś woli Children should be seen and not heard. Znamienny jest fakt, że powiedzenia oznaczające w zasadzie to samo pokazują podobną postawę w stosunku do dzieci. „Siedzieć cicho i słuchać”, chciałoby się rzec, jednak bezkrytyczne i pokorne słuchanie na lekcji to już przeszłość, a nauczyciel od dawna musi się wykazywać większą kreatywnością w prowadzeniu lekcji niż tylko ograniczać się do formy wykładowej. Nie o metodyce jednak, a o treściach prowadzić można głębokie rozważania, szczególnie w kontekście w potrzeb uczniów i ich rodziców. Nie jest tajemnicą, że nawet mimo deklarowanej neutralności światopoglądowej, każdy kraj prowadzi swoją politykę ideologiczną. Zazwyczaj czyni to z powodów chęci reelekcji czy też zdobycia głosów większości wyborców, którzy dany światopogląd podzielają. Wtłaczanie do programów nauczania kwestii ideologicznych przedstawionych jako pewnik, zdaje się nie mieć nic wspólnego z nauką krytycznego myślenia i zdobywania umiejętności podejmowania decyzji o swoich poglądach. Wszak inną filozofię życiową czy też zdanie na dany temat mają mieszkańcy Teksasu, inni Nowego Jorku. Inne mieszkańcy Warszawy, a inne Podkarpacia. Jaki rząd taka szkoła i taki program nauczania. Podejście to rodzi uzasadnione obawy o przyszłość młodych ludzi.
Zobacz też:
Szkoła jako instytucja kluczowa, jeśli chodzi o wychowanie przyszłych pokoleń, ma ogromny potencjał do stania się centrum życia lokalnych społeczności. Jedna z amerykańskich szkół, Bowie High School w stanie Maryland, wyraźnie podkreśla, że jako jednostka edukacyjna kształtuje swoich mieszkańców, którzy w następstwie tego procesu mają potrzebę i umiejętność kształtowania swojej społeczności, jej ochronę i dbanie o jej przyszłość. Szczególnie widoczne jest to w małych miejscowościach. Niestety, mało jest miejsc, w których realizowany jest interes większości zamieszkującej dany obszar. A mowa tu o wychowaniu i edukacji ich dzieci. Gdy uświadomimy sobie, że w systemach centralnie zarządzanych niewiele jest przestrzeni do dostosowywania treści nauczania, może się budzić w nas uzasadniony sprzeciw. Przecież większość szkół na świecie to placówki publiczne (łac. publicus, czyli „powszechny”, „społeczny”), a społeczeństwa rzadko są zunifikowane jeżeli chodzi o wariacje poglądów, stąd też – jak się zdaje – słuszny wniosek, iż szkoła powinna być dla wszystkich, nie tylko tych, którzy utożsamiają się z głównym nurtem myślowym prezentowanym przez władzę wybraną przez większość (ale nie wszystkich!) obywateli.
Czy da się zatem tak dostosować treści nauczania, aby w żaden sposób nie ukierunkowywać uczniów w jeden, utarty schemat myślenia, prezentowany przez większość rządzącą w danym momencie? Republikanie czy demokraci w USA – dualistyczny system polityczny to jeszcze nie nazbyt skomplikowana sytuacja, jednak w państwach o systemie wielopartyjnym walka polityczna jest dużo bardziej zaciekła, a wyrafinowanie w doborze metod często powoduje sięganie po kwestie światopoglądowe. Nie chodzi tu oczywiście o to, aby wprowadzić źle rozumianą, tzw. poprawność polityczną. Bardziej o to, aby umysł młodego człowieka przystosować do krytycznego myślenia, nauczyć otwartości na zdanie innych, tolerancji – też właściwie rozumianej, aby w przyszłości nie narazić się ze strony dorosłych uczniów na podobny ostracyzm, kiedy to przejmą wtłaczane ideologie i zasiądą za sterami państwa, w którym my zajmować będziemy ostatnie rzędy emerytów. Chodzi też o to, aby pozwolić dzieciom dorastać w rzeczywistości bez zbędnego lęku. Trzeba pozwolić im zadecydować, w co wierzą, a w co nie, przy pomocy swoich rodziców, którzy powinni autorytarnie kierować systemem moralności swoich dzieci, aby uchronić je przed dysonansem poznawczym spowodowanym rozdźwiękiem pomiędzy wychowaniem w domu i w szkole.
Zasadne wydaje się być uwolnienie szkoły spod centralnego zarządzania. Czy nie przyniosłoby to wymiernych korzyści dla społeczności lokalnych? Szkoła istniejąca w danym miejscu skupia oczywiście ludzi o różnych poglądach, jednak tak głośno hołubiona teraz indywidualizacja mogłaby znaleźć swój wyraz w uczynieniu szkół na model skandynawski. Dlaczego właśnie daleka Północ stanowi dzisiaj wzór na skalę światową w wymiarze szkolnictwa podstawowego? Przede wszystkim sugerowana już wcześniej decentralizacja. Szkoły w tych krajach podlegają bezpośrednio radom rodziców, które powołują i odwołują dyrektorów szkół. Rodzice mają więc wpływ na to kto pracuje w szkole ich dziecka, a więc pośrednio na treści nauczania. Oczywiście istnieje uniwersalny, ramowy program, stanowi on jednak podstawę i obejmuje tylko i wyłącznie kluczowe do zdobycia w wieku szkolnym kompetencje. Nietrudno sobie wyobrazić jak bardzo „zrośnięta” z lokalną społecznością jest tam szkoła. Jeżeli rodzicom dano sprawczość, to czują oni również odpowiedzialność, a więc marginalnie spotyka się tam zjawisko całkowitej obojętności na los ich dziecka w szkole. Zebrania rodziców, akcje charytatywne i inne przedsięwzięcia jednoczą i gromadzą większość dorosłych zainteresowanych w edukację i wychowanie swoich dzieci.
Reforma systemu edukacji to bardzo odpowiedzialna i ważna operacja. Dotkliwie odbija się na najważniejszych w tej strukturze, czyli uczniach. Wystarczyłoby rzec, że ostatnia reforma systemu edukacji w Finlandii odbyła się w latach 90. XX wieku, zatem organizacja nauczania wydaje się być efektywna i stabilna. W przypadku gdy za edukację odpowiada bezpośrednio rząd, poważne zmiany następują niemal co kadencję. A wcześniej wdrożone zmiany zobaczyć można dopiero po czasie i trzeba na to poczekać, by móc ocenić zasadność ich wprowadzenia. Korzyści jest wiele, pytanie jednak, czy każde społeczeństwo takiego systemu oczekuje? Może traktowanie szkoły gdzie wystarczy dziecko przywieźć i odebrać, a resztę załatwią nauczyciele, niektórym społecznościom po prostu się podoba? Oczywiście nie wolno tego uogólniać, trudno jednak zrozumieć fakt, że tak nieliczni czerpią przykład z wymienianego, wzorowego systemu fińskiego, widząc mierzalne i konkretne efekty. Czy na pewno, wzięcie większej odpowiedzialności za edukację dziecka jest wyzwaniem, które wiąże się z poświęconym czasem i energią? Czyż nie są to najlepiej zainwestowane zasoby?
Dodatkowym problemem, z którym zmierzyć się będą musiały centralnie zarządzane systemy edukacji to rozwój społeczeństwa informacyjnego. To, że to właśnie informacja jest najbardziej pożądanym zasobem w dzisiejszym świecie, nikogo nie trzeba przekonywać. Dlatego też dzieci coraz częściej uczą się tego, czego chcą. Wystarczy porównać łatwość zapamiętywania strofy wiersza narodowego wieszcza i prześmiewczej piosenki usłyszanej na TikToku. Atrakcyjności materiału nie da się porównać, coś w tym jednak jest, że jedno trafia do świadomości dziecka, a drugie nie, i być może, nie chodzi tu o samą treść, a o atrakcyjność jej przekazu. Dlatego, niezmiernie ważne jest odejście od frontalnej postawy wobec ucznia i podejście partnerskie, którego domeną jest porozumienie niezawierające przemocy, a życzliwość i sympatię. A to sprzyjające warunki do przyswajania wiedzy i wzrastania.
Eksperymentów z oświatą będzie jeszcze mnóstwo. Jasne jest jednak to, że świat zmienia się w tempie wielokrotnie szybszymi niż chociażby w wieku XX. Dlatego warto rozważyć oddanie odpowiedzialności za dzieci samym rodzicom, którzy lepiej rozpoznają potrzeby swojego dziecka, obserwują je przeto codziennie. Być może wtedy, systemy oświaty nadążą za wyzwaniami współczesnego świata.
Źródła:
BOWEN, Gary L.; RICHMAN, Jack M. Schools in the context of communities. Children & Schools, 2002, 24.2: 67.
MELOSIK, Zbyszko; SZKUDLAREK, Tomasz. Kultura, tożsamość i edukacja: migotanie znaczeń. Oficyna Wydawnicza Impuls, 2009.
POTERBA, James M. Demographic structure and the political economy of public education. Journal of Policy Analysis and Management: The Journal of the Association for Public Policy Analysis and Management, 1997, 16.1: 48-66.
Może cię również zainteresować:
Przeczytaj więcej na www.holistic.news