Prawda i Dobro
Tomasz Wróblewski o ekologistach: „Są zagrożeniem dla cywilizacji”
16 grudnia 2024
W mediach społecznościowych jeden gest może zmienić wszystko. Charytatywna darowizna, zdjęcie z uśmiechniętymi dziećmi w potrzebie czy wsparcie popularnej akcji ekologicznej. Pomaganie to świetny sposób na zbudowanie dobrego wizerunku – czasem aż nazbyt dobrego. Charity washing, czyli manipulowanie obrazem własnej dobroczynności, staje się współczesnym narzędziem maskowania kontrowersji, a nawet działań kryminalnych. Jak rozpoznać fałsz i czy jako społeczeństwo jesteśmy w stanie mu przeciwdziałać?
Budda uchodził za wzór influencera. Dorobił się fortuny w sieci, by dzielić się majątkiem z potrzebującymi, hojnie wspierał dzieci z domów dziecka i akcje pomocowe. Czar prysł, kiedy Kamil L., kryjący się pod posągowym pseudonimem, został zatrzymany przez Centralne Biuro Śledcze Policji pod zarzutem przestępstw podatkowych, prania pieniędzy i kierowania zorganizowaną grupą przestępczą.
Przykład Buddy, choć sprawa wciąż jest w toku i o jej rozstrzygnięciu zdecyduje sąd, stanowi pretekst do szerszej refleksji nad zjawiskiem charity washingu. Jego historia otwiera dyskusję o tym, jak dobroczynność na pokaz może być wykorzystywana do budowania fasady pozornej uczciwości i moralności.
Działania z zakresu charity washing bazują na psychologicznej sile aktu pomagania. Gesty dobroczynne – darowizny, wsparcie organizacji czy udział w kampaniach społecznych – budują pozytywny wizerunek darczyńcy. To prosta i skuteczna metoda odwrócenia uwagi od ewentualnych kontrowersji, które mogą go dotyczyć. Dzięki mediom społecznościowym ten mechanizm stał się bardziej subtelny i trudniejszy do wykrycia, ponieważ influencerzy budują relację z odbiorcami opartą na bliskości i autentyczności.
– Charity washing nie jest zjawiskiem nowym. Już przed erą influencerów firmy i osoby publiczne stosowały podobne mechanizmy, na przykład sponsorując wydarzenia kulturalne czy społeczne. Media społecznościowe jedynie zmieniły skalę i sposób działań, czyniąc je trudniejszymi do wykrycia – tłumaczy dr Małgorzata Bulaszewska, kulturoznawczyni i medioznawczyni z Uniwersytetu SWPS w Warszawie.
Influencerzy, podkreśla rozmówczyni Holistic News, dzięki bliskiej relacji z odbiorcami mogą stać się nośnikami nieetycznych, a czasem kryminalnych praktyk. Charytatywna fasada, za którą są ukryte, wygląda autentycznie, dlatego trudniej dotrzeć do prawdy. Podobne zabiegi stosowały firmy tytoniowe, sponsorując działania kulturalne, aby odwrócić uwagę od szkodliwości swoich produktów, oraz firmy naftowe angażujące się w pomoc humanitarną w regionach eksploatacji dóbr naturalnych.
Nowoczesne media ułatwiają manipulację, gdyż narracja o pomaganiu często maskuje rzeczywiste motywy. Transparentność powinna być fundamentem każdego działania charytatywnego. Brak jasności prowadzi bowiem do podważenia zaufania społecznego. Należy odróżnić działania autentyczne od tych, które są jedynie zabiegiem wizerunkowym.
– Ludzie mylą public relations, działania promocyjne czy robienie dobra z oszukiwaniem. Wiele działań charity washingowych jest zgodnych z literą prawa, ale czy są zgodne z normami etycznymi? To pytanie, które powinniśmy sobie zadawać przy każdej kampanii promującej dobroczynność – dodaje dr Katarzyna Kopeć-Ziemczyk, ekspertka ds. komunikacji i PR oraz medioznawczyni.
Współczesna odsłona charity washing dotyczy także patoinfluencerów – osób znanych z kontrowersyjnych działań, przynoszących popularność. Często to właśnie takie osoby – obok znanych postaci, etycznie pracujących na swój wizerunek – stają się gwiazdami freak fightów. Pytanie, czy to szaleństwo można ukrócić, wydaje się retoryczne.
– To pytanie dotyczy głównie środków finansowych dostępnych w tym obszarze. Wydaje mi się, że są one znaczne, co pozwala na „kupienie” zarówno patoinfluencera, jak i widowni. Z drugiej strony warto zastanowić się, czy jest to faktyczna odpowiedź na potrzeby odbiorców, czy raczej kreowanie tych potrzeb. Osobiście nie rozumiem fenomenu tego typu zjawisk. Można jednak wysnuć z tego, co obserwujemy, przykry wniosek: przemoc, wulgarny język i brak szacunku są atrakcyjne. To jest przerażające. Wciąż jednak mam przeczucie, że mówimy o niewielkim wycinku polskiego społeczeństwa – mówi dr Kopeć-Ziemczyk.
Patoinfluencerzy są atrakcyjni dla marek czy organizatorów freak fightów, bo przyciągają masową publiczność. Jest ona postrzegana jako grupa nie tylko widzów, ale także potencjalnych klientów. Często jednak działania celebrytów są jedynie powierzchownie pozytywne – służą wyłącznie wybielaniu wizerunku.
Środowisko freak fightów, osobowości medialnych i youtuberów walczących na ringu jest szczególnie podatne na tego typu praktyki. Historycznie sporty walki, takie jak boks czy MMA, bywały powiązane ze środowiskami przestępczymi, ale niosły za sobą potencjał resocjalizacyjny.
– Niestety, we freak fightach nie ma potencjału na resocjalizację – podkreśla dr Kopeć-Ziemczyk. – Dlatego jeśli młodzi ludzie chcą walczyć, niech robią to z głową, pod opieką profesjonalnych trenerów. Niech nie wybierają kierunku patowalk i patorozrywek. Żadne pieniądze nie przywrócą im godności ani nie dadzą poczucia pewności siebie. Mogą jedynie na chwilę przynieść popularność ich nazwisku.
Polecamy: „To twoja wina!”. Tak mechanizm kozła ofiarnego rujnuje relacje
Zrozumienie mechanizmów charity washing jest kluczem do świadomego odbioru medialnych treści. Jak podkreśla dr Małgorzata Bulaszewska, edukacja medialna powinna być jednym z fundamentów współczesnego społeczeństwa:
– Krytyczne myślenie to podstawa. Warto zadawać pytania: skąd pochodzi dana treść? Kto za nią stoi? Czy działania są transparentne? Odpowiedzialność za rzetelność spada także na twórców – ci, którzy działają uczciwie, nie mają nic do ukrycia.
Odbiorcy powinni także przyglądać się celom i efektom działań charytatywnych oraz analizować powiązania finansowe twórców. Transparentność powinna być standardem, a brak jasnych deklaracji powinien budzić nasze podejrzenia.
Odpowiedzialność za ograniczenie zjawiska charity washing nie spada wyłącznie na odbiorców. Według dr Bulaszewskiej istotne jest, by agencje i firmy współpracujące z influencerami zaczęły stosować bardziej rygorystyczne standardy etyczne:
– Łatwo jest obarczyć winą twórcę, ale warto pamiętać, że influencerzy zazwyczaj współpracują z managerami lub agencjami, które powinny sprawdzać współpracę z zewnętrznymi podmiotami. Prawo nie nadąża za zmianami, więc obowiązkowa transparentność dotycząca współpracy charytatywnej mogłaby być dobrym rozwiązaniem. Algorytmy platform społecznościowych mogłyby informować o próbach manipulacji czy oszustwa. Ważne są też etyczne działania agencji marketingowych i firm, które powinny zapobiegać nielegalnym praktykom, takim jak zaniżanie lub niepłacenie podatków.
Równie ważne jest, by media unikały promowania kontrowersyjnych postaci. Każde kliknięcie w filmik czy artykuł na temat patoinfluencera lub freak fightów dokłada się do promocji tych wydarzeń i ich uczestników. Świadomość tego powinna prowadzić do większej odpowiedzialności także wśród dziennikarzy.
Charity washing to nie tylko problem mediów społecznościowych, ale szerszy symptom świata, w którym wizerunek często wygrywa z etyką. Przypadek Buddy to jedynie przyczynek do dyskusji o manipulacji w przestrzeni publicznej i o rosnącej nieufności wobec działań charytatywnych. Aby zatrzymać tę spiralę, konieczne są zarówno edukacja, jak i zmiany systemowe.
– My wszyscy, także rodzice, jesteśmy odpowiedzialni za to, gdzie i z kim nasze dzieci spędzają czas. Edukacja i praca u podstaw wydają się jedyną drogą do zmiany. To, jak opowiadamy o takich zjawiskach, może kształtować społeczne postawy na lata – kwituje dr Kopeć-Ziemczyk.
Dobro powinno być autentyczne – inaczej traci swoją wartość. Czy jako społeczeństwo jesteśmy gotowi przyjrzeć się bliżej motywom tych, którzy deklarują, że pomagają? Odpowiedź na to pytanie zależy od naszej gotowości do krytycznego spojrzenia na świat i od odwagi w mówieniu o zjawiskach, które tego wymagają.
Może Cię także zainteresować: Powódź 2024. Zalew wzajemnych oskarżeń i hipokryzji