Humanizm
Najpierw intuicja, potem kultura
20 grudnia 2024
„Szybciej, wyżej, mocniej” (łac. citius, altius, fortius), motto olimpijskie, które symbolizuje odwieczne dążenie człowieka do ciągłego rozwoju, eksploracji i sięgania po to, co odległe. Bywało, że zbytnia odwaga w odkrywaniu tajemnic uważana była za pychę i burzenie boskiego porządku rzeczy (patrz: Galileusz). Mimo to rewolucja przemysłowa, a obecnie, ciągle trwająca technologiczna, sprawiły, że jako cywilizacja realizujemy ambitne cele i osiągamy coraz więcej. Poza zaspokojeniem zwykłej, ludzkiej ciekawości, odkrywanie daje nam wymierne korzyści. Żyjemy w świecie dobrobytu, ale i ogromnych kontrastów. A jako ludzie Zachodu mamy coraz więcej bogactwa i coraz mniej siebie.
W obecnym świecie, w którym żyje niemal 8 miliardów ludzi, suma produktów krajowych brutto wszystkich państw, a więc wartość „światowego majątku” to 96,51 tryliarda dolarów amerykańskich (2021). Z tego wynika, że na każdego mieszkańca Ziemi przypada majątek o wartości 12 milionów dolarów. Jest to suma, która może przekraczać możliwości wyobrażenia. Analizując dane od 1960 roku, a więc 15 lat po II wojnie światowej, gdy sytuacja gospodarcza na naszym globie była ustabilizowana, można zauważyć, że ciągle się bogacimy. Jednak organizacje międzynarodowe od dawna alarmują, że żyjemy w świecie dysproporcji. Bogata Północ, biedne Południe; kapitalizm Zachodu i planowana gospodarka Wschodu. Urodzenie w odpowiednim miejscu na kuli ziemskiej powinno zagwarantować nam szczęśliwe, dostatnie życie. Czy jednak na pewno?
Obywatele krajów europejskich, które skorzystały po II wojnie światowej z planu Marshalla, już od kilku dekad nie wiedzą, czym jest niedostatek. Ambicje pozostałych, tzw. rozwijających się państw, powodują, że już niebawem „dogonią” wzorcowe kraje wysoko rozwinięte. Nawiązując do piramidy Maslowa: gdy człowiek ma na wyciągnięcie ręki wszystko, co jest mu potrzebne do zaspokojenia podstawowych potrzeb, może skupić się na samorealizacji, poszukiwaniu akceptacji i miłości. Nie walczymy o byt i „utrzymanie się na powierzchni”, uruchamiamy więc ambicję, swoje zasoby angażujemy w rozwój kariery, edukację, samodoskonalenie. Bywa, że dajemy się wciągnąć w wyścig, który zamiast pozwalać nam zdobywać kolejne poziomy szczęścia, wcale go nie gwarantuje, a wręcz powoduje realne cierpienie.
Z badania Wellcome Global Monitor z 2021 roku wynika, że kraje o największym dochodzie, mają jednocześnie najwyższy wskaźnik osób w wieku 13–19 lat, które doświadczają epizodu lęku i depresji. Wydawać by się mogło, że młode pokolenie, które nie pamięta już wojen, problemów gospodarczych i niedostatku powinno rozwijać się w pełnej harmonii. Statystyki dotyczące rozpowszechnienia zaburzeń lękowych są równie niepokojące. Tego typu stan odczuwa: 5,7 proc. Amerykanów, 6,7 proc. Norwegów, 6,3 proc. Francuzów i 6,9 proc. Niemców. Tymczasem w społeczeństwach państw uważanych za biedne jest to: 3,4 proc. wśród Somalijczyków, podobnie u Kenijczyków, 2,9 proc. wśród Senegalczyków. Na pierwszy rzut oka można by stwierdzić, że poziom dobrobytu koreluje dodatnio z liczbą osób cierpiących na zaburzenia lękowe. Oczywiście jest to tylko powierzchowny wniosek. Zadajmy sobie jednak pytanie: czego się boimy?
Zobacz też:
Lęk jest stanem organizmu, który subiektywnie odczuwany jest jako napięcie i niepokój. Często mylony ze strachem, jednak nim nie jest, gdyż strach jest adaptacyjną reakcją organizmu i informuje nas, że należy się wycofać z zagrażającej sytuacji. Po wyeliminowaniu bodźca osiągamy równowagę, natomiast w przypadku lęku jest to trudne, gdyż zwykle nie jest spowodowany przez konkretną rzecz.
Międzynarodowa Klasyfikacja Chorób ICD-10 wyróżnia między innymi zespół lęku uogólnionego (ang.: Generalized Anxiety Disorder). GAD to choroba, która charakteryzuje się ciągłym, nieprzerwanym odczuwaniem tzw. lęku wolnopłynącego (ang.: free-floating anxiety). Chory odczuwa pobudzenie ze strony autonomicznego układu nerwowego oraz układów krążenia i pokarmowego. Zazwyczaj znajduje on ujście, zależnie od kontekstu kulturowego, w zamartwianiu się o codziennie sprawy: pracę, szkołę, majątek czy rodzinę. Rozwiązanie problemów subiektywnie uznawanych za źródło cierpienia nie przynosi jednak ulgi.
Przyczyn psychologicznych tej choroby upatrywać można w typach przywiązania do opiekunów. Lękowo — unikający i ambiwalentny styl wykształcony we wczesnym dzieciństwie wiąże się z występowaniem zaburzenia. Teoria poznawczo-behawioralna zakłada, że GAD związany jest z dysfunkcjonalnymi wzorcami reagowania na zagrożenie, natomiast teoria psychodynamiczna za źródło uznaje nierozwiązany, nieświadomy konflikt, który powoduje napięcie odczuwane właśnie jako lęk.
Niektórzy z chorobą zmagają się przez całe życie. Rozpowszechnienie wśród nastolatków jest alarmujące i nasuwa ważny wniosek, czy aby dobra materialne nie przysłaniają nam wyższych wartości, których głód odczuwamy coraz bardziej dotkliwie.
Przeczytaj także:
„Na pustyni jest się trochę samotnym. Równie samotnym jest się wśród ludzi” powiedział Mały Książę. I jest to prawda i niestety smutna rzeczywistość wielu osób. Gdy słychać doniesienia o kolejnym samobójstwie wszyscy zadajemy sobie pytania: Dlaczego? Co się działo w jego lub jej głowie? Dlaczego nikogo nie poprosiła lub nie poprosił o pomoc? Są to jednak pytania zadane zbyt późno.
Rodzice starający się za wszelką cenę zapewnić byt swoim dzieciom zapominają o rozmowie, budowaniu więzi, zaufania i relacji. Pracują dużo, mają wiele, a jednak ciągle za mało.
W świecie „instant” ograniczamy się do krótkich wiadomości, zdawkowych odpowiedzi. Nie zauważamy mowy ciała, subtelności mimiki twarzy, oczu pustych, które niegdyś błyszczały. W związkach oddalamy się od siebie, oświetlając swoje twarze smartfonami, nie po to jednak żeby ktoś lepiej nas widział, a po to, żeby wyłączyć nasz mózg, uwolnić się od galopujących myśli zapełniając sferę poznawczą nagłówkami newsów i zdjęciami „znajomych”. W pewnym momencie zdajemy sobie sprawę, że nie znamy naszych dzieci. Odchodzą nasi rodzice, którym chcieliśmy tyle powiedzieć, ale nie było czasu. Albo był, tylko nie mieliśmy ani chwili na to, aby zająć się naszym własnym lękiem i pozwolić sobie, aby im w końcu wybaczyć.
W Korei Południowej rozwija się zjawisko zwane „mukbang”. Jest to kolejny sposób na zarabianie pieniędzy poprzez monetyzację treści w mediach społecznościowych. Polega na transmisji spożywania wystawnych, wielodaniowych posiłków. Niektóre media przyklaskują, krzycząc: „foodporn”! Czy nie jest to jednak wyraz dojmującej pustki człowieka? Posiłek w niemal każdej znanej kulturze zawsze spożywano z innymi. Stół dzielony z rodziną, przyjacielem, partnerem, zastąpiony tu jest anonimowym człowiekiem, którego oglądamy na ekranie komputera – potrzeba matką wynalazków. Wszak w Korei Południowej młodzi ludzie pracują średnio po 69 godzin tygodniowo. Na wspólny posiłek ciężko znaleźć czas. Jeśli w ogóle ma się kogoś, z kim można go dzielić.
Portal społecznościowy. Zdjęcie kobiety, około 50 lat. Ubrana bardzo gustownie. Dojrzała, elegancka i piękna. Status związku: „wolna”. Została sama, po 30 latach małżeństwa. Mężczyzna, lat 30. Przystojny, dobrze zbudowany. Pod zdjęciem dopisek: „Nikogo nie szukam. Mam dość porażek”. Kobieta, lat 25. Na zdjęciu uśmiechnięta, w towarzystwie ukochanego psa. Jako opis, motto: „Kobieta wybaczy Ci wszystko, oprócz jednego: że jej nie kochasz”. Te autoprezentacje, to tak naprawdę wołanie o miłość. O to, żeby był ktoś, kto zapyta: „czy coś dziś zjadłeś?”, „jak się czujesz?” czy też powie: „ubierz się ciepło”.
Niekiedy wydaje nam się, że za pieniądze można kupić wszystko. W Anglii po 10 latach wspólnego życia rozpada się ponad 20 proc. małżeństw. Podobnie w Stanach Zjednoczonych. Obserwując drogie, reprezentacyjne ulice wielkich miast nie sposób oprzeć się wrażeniu, że ekskluzywne ubrania czy perfumy mają to zrekompensować. Ciągła wymiana dóbr sprawia, że również miłość traktujemy jak transakcję. Coś za coś.
Z przeszklonych biur, drogim samochodem wracamy do pięknego domu. Zdanie, które zawiera w sobie wszystko, co chcieliby mieć ludzie, którzy żyją, oglądając „świat bogatych” w telewizji. Nie wiedzą jednak, że to wszystko, to nie jest szczęście. A może zmagając się z codziennymi trudami, a czasem i niedostatkiem, właśnie wtedy trzymamy się razem? Może to brak tego pędu pozwala nam znaleźć czas na bycie człowiekiem. A pozwalając sobie na to, co ludzkie, może łatwiej nam kochać?
Źródła:
Amato, Paul R. „Research on divorce: Continuing trends and new developments.” Journal of marriage and family 72.3 (2010)
Craske, Michelle G., et al. „What is an anxiety disorder?” Focus 9.3 (2011): 369-388.
Heinrich, Liesl M., and Eleonora Gullone. „The clinical significance of loneliness: A literature review.” Clinical psychology review 26.6 (2006).
Miller, Kimberley, and Mary Jane Massie. „„Depression and anxiety.” The cancer journal 12.5 (2006)
de Saint-Exupéry, Antoine. El Principito: The Little Prince. Editorial Verbum, 2019.
Może cię również zainteresować: