Humanizm
Psychiatra przestrzega: pigułkami nie naprawimy życia ani związku
22 listopada 2024
Po opuszczeniu kapłańskich szeregów mianował siebie duszpasterzem zwierząt i zaczął je błogosławić. Wiele osób widzi w nim także nowego reformatora Kościoła katolickiego
„Los bowiem synów ludzkich jest ten sam,
co i los zwierząt; los ich jest jeden:
jaka śmierć jednego, taka śmierć drugiego,
i oddech życia ten sam.
W niczym więc człowiek nie przewyższa zwierząt,
bo wszystko jest marnością” (Koh 3, 19)
Jest rok 1990. Tomasz Jaeschke, młody kapłan należący do Zgromadzenia Księży Zmartwychwstańców, przebywa na posłudze kapłańskiej w Wiedniu. Pewnego dnia informuje przełożonego o dręczących go rozterkach moralnych. Mówi, że czuje miłość do kobiety. Przeor nie potrafi mu pomóc. Tomasz decyduje się zatem na odbycie osobistych rekolekcji w Polsce, w Radziwiłłowie Mazowieckim pod Warszawą. Kontemplacja ma umocnić go w wierze i pomóc podjąć decyzję: czy pozostać wiernym celibatowi czy podążać za naturalnym pragnieniem?
Po kilkutygodniowej samotni kapłan oświadcza, że nie zmieniło się nic. Co więcej, czuje, że miłość, której doświadcza, nie jest wykroczeniem przeciwko wierze i Kościołowi, lecz łaską i darem od Boga. Przeor reaguje zgodnie z wieloletnią praktyką Kościoła – przenosi Tomasza na inną parafię – do Kościerzyny, niedaleko Gdańska.
„Wszystko, co wówczas się wydarzyło, uświadomiło mi, że w Kościele katolickim jest dla mnie zbyt ciasno i zbyt duszno. W instytucji zatopionej we własnej stagnacji nie było miejsca na moją wolność, kreatywność, krytycyzm. A co najważniejsze – na miłość” – wspomina Tomasz.
W 1992 r. Tomasz Jaeschke, w wieku 33 lat, oficjalnie rezygnuje z pełnienia posługi kapłańskiej.
Jego historia nie jest opowieścią pełną emocji i zwrotów akcji o księdzu buntowniku-bohaterze, który w imię walki o dobro zwierząt odchodzi z Kościoła i zakłada własne zgromadzenie. To historia człowieka zakochanego, zagubionego, poszukującego i wątpiącego. Nie w miłość, nie w chrześcijaństwo, ale w system, któremu – jak sam mówi – „ślepo wierzył przez lata”. Historia nieustannych pytań i dylematów, codziennej walki o dobro słabszych i zapomnianych.
„Moje odejście z Kościoła było początkiem pięknej drogi, zresztą podobnie, jak wejście do zgromadzenia. Moja duszpasterska działalność rozpoczęła się od krytycznych przemyśleń na temat teologii katolickiej, a szczególnie jej stosunku do zwierząt. Uświadomiłem sobie, że współczesny Kościół jest zupełnie obojętny na los naszych braci mniejszych” – tłumaczy Tomasz.
„Przecież duchowni w ogóle nie mówią z ambony, jak się o nie troszczyć, nie wspominają o ich cierpieniu i nie nauczają ludzi miłości do nich. Teologia katolicka przedstawia zwierzęta całkiem inaczej niż np. Stary Testament, między innymi Księga Koheleta” – podkreśla.
Według tego proroka zwierzęta stanowią ważną część boskiego świata i stoją na równi z człowiekiem w hierarchii istnień. Księga Koheleta jest dla Tomasza jedną z najważniejszych lektur, jednak to inny fragment Starego Testamentu sprowokował rewolucyjne refleksje o roli zwierząt w Kościele: historia proroka Balaama i oślicy (Lb 22).
Bóg nakazuje Balaamowi pouczyć lud zgodnie z jego wolą, aby uchronić go od wyklęcia. Prorokowi udaje się odczytać jego przesłanie tylko dzięki swojej wiernej towarzyszce – oślicy, która w księgach biblijnych figuruje jako symbol mądrości. Splot przypadków zadecydował, że wewnętrzna przemiana Tomasza – z zagubionego kapłana w animalpastora – dokonała się także za sprawą zwierzęcia – jego wiernej towarzyszki, suczki Nikity, która wyróżniała się na tle innych psów alabastrową puchową sierścią i „niezwykle mądrym spojrzeniem” – wspomina.
„Kilka lat po moim odejściu z Kościoła, kiedy już głęboko siedziałem w temacie zwierząt, wraz z zaprzyjaźnionym dziennikarzem z Warszawy przygotowywaliśmy performance z udziałem Nikity. Planowaliśmy wejść wspólnie do bazyliki na Jasnej Górze i zrobić tam »raban«. Miałem być ubrany w albę jako były duchowny, z kolei Nikita w kubraczek z napisem »Także i ja jestem stworzeniem boskim«. Chcieliśmy sprowokować wiernych i duchownych; zwrócić ich uwagę na problem zobojętnienia Kościoła wobec zwierząt” – wspomina Tomasz.
„Gdy wszystko było gotowe, uświadomiłem sobie, że przecież teraz to ja wykorzystuję mojego psa do realizacji własnego celu. To był przełom. Poczułem, że moją prawdziwą intencją nie jest instrumentalne traktowanie zwierząt, lecz przywrócenie im praw, godności i duszy w rozumieniu teologicznym oraz zwyczajnie życiowym. Właśnie wtedy narodził się we mnie duszpasterz zwierząt” – dodaje.
Owe przywrócenie godności i duszy zwierzętom stało się główną misją Animal Spirit Church – wspólnoty, którą Tomasz założył w 2015 r. Duszpasterz nazywa ją Kościołem; zgromadzeniem ludzi, którym los zwierząt nie jest obojętny. Do ASC może przyłączyć się każdy, kto chce działać dla dobra zwierząt. Bez zapisów, bez wypełniania formularzy. Wszystko opiera się na wzajemnym zaufaniu i miłości.
„Duszpasterstwo zwierząt to posługa, której nie wypełnia się przed ołtarzem. Animalpastor nie ma parafii i kościoła z cegieł. Działa na ulicy, w przestrzeni internetu. Nieważne, czy sam, czy z innymi ludźmi” – tłumaczy Tomasz.
Animal Spirit Church nie ma charakteru instytucjonalnego ani formalnego. Nie znajdziemy go w rejestrze zgromadzeń, wspólnot religijnych i organizacji społecznych. Tomasz podkreśla, że nie tworzy rewolucyjnego odłamu chrześcijaństwa ani nowej nauki kościelnej. U podstaw jego idei leżą – jak mówi – „czyste chrześcijaństwo”, opierające się na miłości do bliźniego i na „głoszeniu Dobrej Nowiny wszelkiemu stworzeniu” (Mk 16, 15–20), oraz teorie behawiorystyczne zakładające, że zwierzęta posiadają zdolność odczuwania emocji oraz obdarzone są sferą przypominającą duszę.
Tomasz jest nieformalną głową zgromadzenia, przewodnikiem duchowym, kimś na wzór lidera. Pełni rolę pośrednika między ludźmi i organizacjami pomagającymi zwierzętom w potrzebie. Gdy konie przyjaciół są chore, załatwia weterynarzy; dzwoni do schronisk, gdy porzucone psy potrzebują domu; pośredniczy w interwencjach, gdy zwierzęta padają ofiarą przemocy. Ludzie przychodzą, dzwonią i piszą do animalpastora, prosząc o błogosławieństwo i pomoc dla swoich zwierzaków. Duszpasterz pozostaje w pełnej gotowości, zawsze pod telefonem.
„Często dostaję wiadomości w nocy, że zwierzak jest chory i trzeba pobłogosławić go przed śmiercią. Pomagam też szukać zaginionych zwierząt. Ludzie proszą mnie też o modlitwę w intencji swoich pupili. A oprócz tego błogosławię zwierzęta na co dzień – te, które spotkam na swojej drodze. Żadne z nich nie odchodzi ode mnie bez znaku krzyża za czółku” – mówi Tomasz.
Tomasz jest byłym duchownym katolickim, jednak, zgodnie z prawem kanonicznym, kapłanem pozostaje do końca życia. W praktyce ma więc możliwość udzielania większości sakramentów oraz błogosławienia. Właśnie ten rytuał stał się jednym z najważniejszych elementów w działalności animalpastora.
Błogosławi zwierzęta na ulicy, w domach, przy kościołach, w sklepach. Można go poznać po białej albie i animalpasterskiej stule na szyi. Dlaczego błogosławieństwo jest tak ważne w posłudze duszpasterza? Tomasz wierzy, że w ten sposób obdarza zwierzęta boską miłością i przywraca im duszę, z której okrada je teologia.
„Wszechmogący wieczny Boże, stwórco tak ludzi, jak i zwierząt, stworzycielu każdego życia. Wejrzyj na Pikusia. Bądź przy nim, gdy jest mu ciężko, kiedy jest smutny i osamotniony. O to Cię proszę. W imię Ojca i Syna i Ducha Świętego” – to słowa błogosławieństwa animalpastora zarejestrowane w reportażu (TVP, „Reporter Polski”, 2012), które kierował do psa uwięzionego na łańcuchu w jednej z polskich wsi.
Mimo determinacji i odwagi, które towarzyszą duszpasterzowi na co dzień, miewa chwile bezradności i zwątpienia. Dzieje się tak, gdy błogosławi zwierzęta, których życie niedługo dobiegnie końca. „Było tak kilka lat temu podczas protestu w Monachium, gdzie błogosławiłem świnie wjeżdżające na rzeź. Nie zapomnę ich przerażonych oczu, które łamały moje serce. Chciałem je wszystkie stamtąd wynieść na swoich barkach! W takich momentach myślę, że może miałoby to większy sens niż stawianie znaku krzyża na ich czole. Ale przecież nie mogę tego zrobić” – wyznaje.
Niewielu ludzi przy pierwszym spotkaniu rozumie, kim jest animalpastor. Właściciele zwierząt zazwyczaj reagują na niego zdziwieniem, bywają wręcz zszokowani. Podchodzą do niego z dystansem, raczej nie kwapiąc się do zadawania pytań i zrozumienia jego idei. W ich oczach animalpastor jawi się jako dziwak, egzota, sfrustrowany były ksiądz, który nie ma pomysłu na swoje życie.
„Nieraz padałem ofiarą agresji słownej ze strony właścicieli zwierząt. I za każdym razem miałem wrażenie, że to ludzie silnie związani z nauką Kościoła, bezrefleksyjni wobec nauki Pisma Świętego, stąd ich reakcja” – mówi.
Są jednak tacy, których Tomasz nie musi przekonywać, że zwierzęta zostały obdarzone uczuciami i duszą na podobieństwo człowieka – dzieci i osoby mocno doświadczone przez los, zwłaszcza bezdomni. Ponieważ obecność zwierzęcia, często, jest dla nich jedyną szczerą bliskością.
Świetnie obrazuje to historia wigilii dla bezdomnych i ich zwierząt w Wiedniu z 2009 i 2010 r., na którą animalpastor został zaproszony. Tomasz wspomina, że nigdy nie widział tak silnych więzi między człowiekiem i zwierzęciem. „Ludzie codziennie walczący o przetrwanie nie potrzebują dowodów na miłość zwierząt, które często są dla nich jedynymi przyjaciółmi. Podczas tamtej wigilii nie musiałem tłumaczyć, dlaczego sądzę, że zwierzęta mają duszę. Oni to doskonale wiedzą i czują” – podkreśla duszpasterz.
Tomasz Jaeschke to buntownik z wyboru, działacz społeczny, obrońca praw istot wykluczanych i zapomnianych przez społeczeństwo. Jego krytycyzm wobec instytucji Kościoła katolickiego wzmacnia kapłańska przeszłość. Dlatego dla władz kościelnych stał się persona non grata, freakiem, egzotą, człowiekiem „leczącym własne kompleksy” i zagrażającym zatwardziałemu systemowi.
„Od początku Kościół katolicki nie traktuje mnie – jako animalpastora – poważnie. Powód jest bardzo prosty. Dlatego że większość duchownych oraz wiernych nie rozumie, na czym polega duszpasterstwo i kochanie zwierząt, ponieważ doktryna, którą karmieni są przez lata, po prostu ich tego nie uczy” – zauważa.
Po drugiej strony barykady są ludzie, którzy – najzwyczajniej w świecie – otworzyli się na przesłanie animalpastora. To ci, którzy codziennie wpuszczają Tomasza na swoje podwórka, by pobłogosławił ich zwierzęta; ci, którzy pomagają budować mu kościół i w końcu ci, którzy pracują w organizacjach społecznych, na uniwersytetach i w mediach. Po jego stronie stoją też antyklerykałowie, ludzie krytycznie patrzący na instytucję Kościoła, choć nadal z nią związani.
A co o sobie myśli sam Tomasz? Widzi prostego człowieka chcącego dzielić się miłością i Słowem Bożym, samozwańczego duszpasterza i proroka, aktywistę, kapłana bez parafii, człowieka z misją.
„Nie chcę być – i nie jestem – bohaterem, na jakiego kreuje mnie wiele mediów. Nie zamierzam również reformować Kościoła, choć nieraz słyszałem z ust uznanych osobistości, że mam ku temu potencjał. »Sukces nie jest żadnym z imion Bożych« – powiedział kiedyś Martin Buber, filozof żydowskiego pochodzenia, którego bardzo cenię. Czuję, że dzięki temu, co robię, zmieniam świat na lepsze i to jest najważniejsze. Cieszą mnie drobiazgi – gdy ktoś mówi mi: »Tomku, jestem ci wdzięczny. Dzięki tobie przestałem jeść zwierzęta«” – wyznaje.
Animalpastor jest w ciągłym biegu – błogosławi zwierzęta w różnych krajach Europy, pomaga potrzebującym w Berlinie, regularnie odwiedza media, udzielając wywiadów. Wykłada też na uczelniach, prowadzi warsztaty mediacji i pomocy zwierzętom, współpracuje z organizacjami zaangażowanymi społecznie oraz nieustannie studiuje teologię. Poza tym jest partnerem i ojcem. Wokół Tomasza jest mnóstwo ludzi, a jednak…
„Jako animalpastor czuję się samotny i niezrozumiany. Nie tylko w świecie, ale też w rodzinie. Partnerka i rodzeństwo co prawda zaakceptowali moją działalność, ale widzę, że zwyczajnie przerasta ich moja nieobecność, filantropia… Coraz częściej odnoszę jednak wrażenie, że samotność jest nieodłączym elementem mojej misji” – przyznaje.
„Pytasz mnie, czego się boję. Najbardziej tego, że animalpastor nie będzie miał następców, a Animal Spirit Church przestanie funkcjonować jako niezależna i oparta na miłości instytucja. Dlatego wychodzę ze swoimi ideami na arenę międzynarodową. Chcę zarazić nimi jak najwięcej ludzi i być w natarciu!” – mówi.
Aktualnie Tomasz – jak co roku – przygotowuje akcję protestacyjną w Berlinie, której finał przypada na 4 października, czyli w dzień św. Franciszka z Asyżu i jednocześnie w Światowy Dzień Zwierząt. Wówczas w kościołach na całym świecie wierni modlą się za zwierzęta.
„W tym roku mija 30 lat od upadku muru berlińskiego i do tego wydarzenia nawiązuje nasz performance. Chcemy pokazać, że mury obojętności dzielące zwierzęta i ludzi mogą runąć, tak jak runął niegdyś mur berliński” – tłumaczy Tomasz.
Animalpastor ma też poważne plany długoterminowe. Pierwszy – w ciągu kilku najbliższych miesięcy założyć kanał na YouTube’ie i stworzyć cykl nocnych programów poświęconych teologii oraz działalności na rzecz zwierząt. Drugi – dostać się do holenderskiego parlamentu i w ugrupowaniu Partij voor de Dieren (Partia na rzecz Zwierząt) działać w obronie zwierząt, choć – jak podkreśla – nie to jest jego głównym celem.
„Nawet jeśli uda mi się wejść do parlamentu, moja misja się nie zmieni – zawsze pierwszorzędnie pozostanę animalpastorem. Nie robię tego dla kariery politycznej. Uważam jednak, że arena polityczna jest doskonałym miejscem, by zarazić ludzi swoimi ideami, dlatego się tam pcham” – tłumaczy.
„Tak sobie myślę – śmiało i prowokacyjnie – że gdyby udało mi się zarazić polski Kościół moją ideą, miałby szansę dokonać rzeczy wielkich i dobrych” – dodaje.
„Wszystko idzie na jedno miejsce:
powstało wszystko z prochu
i wszystko do prochu znów wraca.
Któż pozna, czy siła życiowa synów ludzkich idzie w górę,
a siła życiowa zwierząt zstępuje w dół do ziemi?” (Koh 3, 20-21)
*Tomasz Jaeschke – teolog, były duchowny katolicki, jedyny duszpasterz zwierząt w Europie, założyciel Animal Spirit Church. Ukończył teologię katolicką i filozofię chrześcijańską na Papieskiej Akademii Teologicznej w Krakowie, pedagogikę religijną na Uniwersytecie Wiedeńskim oraz coaching i mediację w Wyższej Pedagogicznej Szkole w Wiedniu. Jest autorem kilku książek, m.in. głośnych Nierządnic (2006), La lacrima di Dio, czyli 77 pytań do Animalpastora (2015) oraz Nieboskie stworzenia. Jak Kościół wyklucza (2019). Obecnie pracuje w jednym z berlińskich ośrodków kryzysowych dla dzieci i młodzieży, w którym przebywają również osoby ze statusem uchodźcy.