Nauka
Serce ma swój „mózg”. Naukowcy badają jego rolę i funkcje
20 grudnia 2024
Państwo chińskie przenikało bardzo głęboko do podstawowej struktury społecznej i nie było czymś zewnętrznym, odciętym od sfery rodzinnej. W tradycji europejskiej mocno obecne są wątki obrony przed aparatem biurokratycznym, stawiania barier władzy, zakreślania pól, na które urzędnik nie ma wstępu. Chiński punkt widzenia jest inny – mówi dr Igor Chabrowski, historyk z Uniwersytetu Warszawskiego specjalizujący się w badaniu dziejów Chin.
Jakie są główne, fundamentalne elementy, które zbudowały świat chiński?
Po pierwsze – państwo. W Chinach państwo „od zawsze” miało bardzo specyficzną rolę. Kultura w bardzo dużym stopniu była związana z państwem, a ono samo ma głębokie korzenie religijne. Najwcześniejsze, potwierdzone historycznie państwo chińskie dynastii Shang z drugiego tysiąclecia przed naszą erą, miało swojego oficjalnego boga. Kult Di, czyli „najwyższego przodka” lub „najwyższego władcy”, był kultem państwowym. Ofiary składali mu cesarze, rytuał religijny był wpisany w porządek państwowy, polityczny. Kolejna dynastia, Zhou, jeszcze wzmocniła ten system. Bogiem był Tiān, co oznacza „niebiosa”. Niebiosa były osobowym, najwyższym bogiem, otoczonym wielkim szacunkiem, źródłem powszechnego ładu naturalnego i moralnego. Cesarz był Synem Niebios i potrzebował ich mandatu, by rządzić. Nastąpił bardzo intensywny związek między państwem a całym zakresem kulturowym, który obejmowało. To państwo miało decydujący wpływ na kulturę materialną, idee, kult religijny, organizację życia społecznego. Co ważne: nie było ono produktem jednej grupy etnicznej. Imperialne państwo chińskie stanowiło syntezę wielu elementów, które „stapiało” w różnorodną, ale jednak całość. Nawet pierwsze królestwa Shangów nie były związane z żadną grupą etniczną czy regionalną. One tworzyły zupełnie nową jakość. Jakość imperialną, która opierała się na dwóch elementach: wspólnej religii i klanie królewskim. Monarcha w Chinach pełnił rolę spoiwa między Niebiosami, czyli światem potęg, a Ziemią i światem ludzi. Funkcjonował w dużej mierze jako postać religijna. To w dużym stopniu odróżnia Chiny od europejskiego doświadczenia historycznego. Nawet w Bizancjum, gdzie związek między cesarstwem a kościołem był intensywny, władca i państwo nie miały aż tak mocnej sankcji religijnej. W cywilizacji zachodniej poszczególne konfesje rywalizowały ze sobą, niekiedy nawet zbrojnie. W Chinach porządek religijny był o wiele bardziej synkretyczny i elastyczny. Pochłaniał wiele lokalnych tradycji, które po pewnym czasie zlewały się w jeden, w miarę wspólny zespół wierzeń i idei. Gdy imperium dynastii Zhou rozpadło się na dziesiątki państw i państewek, wciąż istniała koncepcja wspólnoty, spajającej wszystkich ludzi, którzy posiadają bardzo podobny zbiór tradycji i wierzeń religijnych, wyrażający się w rytuałach.
Państwo to nie tylko zespół wspólnych tradycji i wierzeń, ale też bardzo konkretna struktura administracyjna. W Chinach była bardziej rozbudowana niż w Europie?
Zdecydowanie. Państwo chińskie wcześnie wytworzyło struktury administracyjne, które są dużo głębsze niż w Europie. Królestwa hellenistyczne czy Cesarstwo Rzymskie miały rozwinięte aparaty biurokratyczne, ale w Chinach rola państwa była jeszcze bardziej zasadnicza. Ono podejmowało aktywną działalność na bardzo wielu polach: zakładało kopalnie, budowało drogi, kopało kanały, dzieliło pola, wprowadzało ład urbanistyczny, szczegółowo zarządzało ludnością… Ba, państwo oceniało talent i wiedzę osób, które mogły okazać się użyteczne jako urzędnicy dla całej wspólnoty. W czasach starożytnych egzaminy państwowe nie były sformalizowane, ale od X do XX wieku funkcjonował bardzo szczegółowy system sprawdzianów dla kandydatów na urzędników, które nie tylko badały wiedzę, ale też „jakość moralną” danego człowieka – jego zdolności, umiejętność ekspresji, habitus, formy życia w społeczeństwie. W historii Europy trudno podobne zjawisko. Kościół do pewnego momentu wypełniał funkcję kreowania elit intelektualnych i urzędniczych, ale on nie był sensu stricto państwem. Żaden Kościół nie mógł zarządzić przekopania kanału od Wisły do Szprewy czy nadania wszystkim miastom w Europie identycznego układu przestrzennego.
Państwo chińskie przenikało bardzo głęboko do podstawowej struktury społecznej. Obszar związany ze sprawowaniem władzy był tożsamy z przestrzenią rodziny/klanu. Obie te rzeczywistości przenikały się i współistniały ze sobą. Państwo nie było czymś zewnętrznym, odciętym od sfery rodzinnej. W tradycji europejskiej wyraźnie obecne są wątki obrony przed aparatem państwa, stawiania barier władzy, określania obszarów, na które urzędnik nie miał wstępu. My patrzymy na państwo bez przekonania, z nieufnością. Chiński punkt widzenia jest inny.
Zobacz też:
Niektórzy sinolodzy twierdzą, że funkcjonujące w naszym kręgu kulturowym koncepcje praw człowieka i wolności jednostki mają swoje źródło w koncepcji Boga-Stwórcy, wobec którego wszyscy ludzie są równi. Dlatego Chińczycy, którzy Boga stwarzającego całą ludzkość nie znają, odmiennie od nas postrzegają rolę i znaczenie jednostki. Faktycznie tak jest?
W Chinach, bez względu na wszystkie dziejowe przemiany, określania człowieka według relacji rodzinnych i klanowych jest zupełnie podstawową formą definicji osoby. Jednostka jest określana w sposób relacyjny, na podstawie stosunku do innych członków rodziny czy klanu.
Co to oznacza?
Wyobraźmy sobie wielopokoleniową rodzinę, której poszczególni członkowie odnoszą się do siebie w określony, rytualny sposób, w zależności od relacji, jaka ich łączy. Ojciec zachowuje się w określony sposób wobec żony, syna, córek, krewnych. Żona podobnie. Tak samo jak najstarszy syn, pozostali synowie i córki. Relacje między członkami rodziny są ściśle określone, przekładają się na wiele nakazów i zakazów, które wypełniane tworzą harmonię w środowisku rodzinnym. Nad wszystkim unoszą się duchy przodków, które bacznie przyglądają się, co też wyrabiają ich potomkowie. Duchy są informowane o wszystkich sprawach rodziny: ślubach, narodzinach dzieci, klęskach i sukcesach. Żyjący pytają ich też o radę i opinię.
Mamy zatem do czynienia z mapą relacji, która wskazuje każdemu, gdzie jest jego miejsce w ramach systemu rodzinnego obejmującego świat nie tylko doczesny, ale i nadprzyrodzony.
Rodziny oczywiście wiążą się z innymi, są częściami szerszych klanów. Rytuał regulował także adekwatne zachowania wobec członków rodzin spokrewnionych, przedstawicieli swojego klanu i klanów obcych. Mamy więc do czynienia z siecią obejmującą dziesiątki i setki osób. Jednostka ma wobec nich obowiązki, ale i oni są zobowiązani wobec niej. Człowiek akceptuje swoje miejsce w rodzinie i społeczeństwie i postępuje tak, by najlepiej wypełnić rolę wynikającą ze swego usytuowania wobec innych. Osoba w pojęciu prawnym, ale także moralnym czy społecznym była w Chinach wytworem relacji funkcjonujących w obrębie życia rodzinnego. Państwo chroniło te relacje i promowało je. W istocie samo w sobie było gigantycznym systemem klanowym.
Co istotne: relacje zakładają hierarchię. Ojciec ma ważniejszą pozycję niż syn. Starszy brat znaczy więcej niż młodszy. Urzędnikowi należy się szacunek. Władcy – szacunek najwyższy. Konfucjusz pisał: „Niech ojciec będzie ojcem, syn synem, władca władcą, a poddany poddanym” – to znaczy niech każdy wypełnia swoją rolę podległości i zwierzchności oraz wszystkie związane z nią obowiązki w najlepszy i najwłaściwszy możliwy sposób. Zatem poczucie wolności i równości jednostek wyjęte z XVIII-wiecznego europejskiego, oświeceniowego pisarstwa, w Chinach spotyka się raczej z postawą: nie możemy zapominać o hierarchii, bo jesteśmy w relacjach z innymi ludźmi. A w relacjach między ludźmi nie może panować absolutna równość.
Wspomniałeś o Konfucjuszu, którego nauka odcisnęła trwały ślad w chińskim państwie i społeczeństwie. Na czym polegają kluczowe koncepcje konfucjańskie?
Konfucjanizm jak większość filozofii chińskich wyrasta z dyskusji o państwie. Państwo dynastii Zhou od VIII wieku p.n.e. zaczęło rozpadać się na mniejsze organizmy, które oczywiście toczyły ze sobą wojny. W historii Chin ten okres nazywa się epoką królestw walczących. Wielu myślicieli zaczęło wtedy się zastanawiać, jak ma wyglądać idealne państwo – przy założeniu, że ono istniało w „niebiańskiej” epoce Zhou. Sam Konfucjusz żył na przełomie VI i V wieku p.n.e. w malutkim państwie Lu. Był uczonym, spisywał historię tego kraju i całej ówczesnej tradycji kulturowej. W swoich dziełach zawarł przekaz moralny, uznawany przez niego za fundamentalny. Refleksja nad historią, tradycją, kwestiami etycznymi, porządkiem moralnym, relacjami między ludźmi i wynikającymi z nich zagadnieniami funkcjonowania państwa będzie bardzo istotnym elementem konfucjanizmu.
Kontynuatorzy nauki Konfucjusza dosyć długo, bo do połowy II wieku p.n.e. pozostawali w cieniu. Pomiędzy różnymi kapłanami, szamanami, doradcami i myślicielami uchodzili za dość marginalnych specjalistów od rytuału. Siebie zaś uważali za depozytariuszy starożytnych ceremonii, które miały funkcjonować na dworach władców idealnych z XI wieku p.n.e. Twierdzili, że jeżeli rytuały na dworach władców będą odprawiane odpowiednio, to świat zorganizuje się w najlepszy z możliwych porządek. Każdy człowiek będzie znał swoje miejsce w społeczeństwie, rozumiał relacje z innymi ludźmi i wypełniał wynikające z nich powinności. Nie trzeba będzie nikim rządzić, bo każdy dzięki rytuałowi będzie wiedział, jak ma postępować. Cesarz Wu (przełom II i I wieku. p.n.e.) z dynastii Han uznał, że konfucjaniści i ich nauki mogą być przydatne. Dowartościował ich w strukturze dworu, gdzie stali się głównymi specjalistami od ceremonii. Formy ich rytuałów, antyczne, lecz uważane za autentyczne, stały się centrum życia dworskiego.
Druga gałąź konfucjanizmu wiąże się ze studiowaniem dorobku mistrza i jego uczniów. Wraz z podkreśleniem wagi rytuałów organizowanych zgodnie z myślą konfucjańską, wzrosło też znaczenie pozostawionych przez nich dzieł. Podstawowy zespół dzieł konfucjańskich wszedł do kanonu piśmiennictwa, które powinien znać każdy wykształcony człowiek. Do XII wieku posługiwano się różnymi edycjami tych tekstów, z odmiennymi komentarzami ułatwiającymi ich zrozumienie i interpretację. Dopiero komentarze autorstwa Zhu Xi, uczonego żyjącego między 1130 a 1200 rokiem, zostały uznane za „kanoniczne” i były stosowane aż do XX wieku. Rozważania lingwistyczne i filozoficzne na temat znaczenia pism konfucjańskich, ich interpretacja i krytyka stały się dyscypliną naukową. Praca na tych tekstach stała się źródłem całej chińskiej filologii i metody naukowej. Słownictwo czy wyrażenia z pism konfucjańskich stały się w Chinach nośnikami znaczeń o fundamentalnym znaczeniu, ale też cytatami, których ludzie używali w życiu codziennym. Konfucjanizm istniał i nadal istnieje też jako forma życia religijnego. Powstały świątynie, w których oddawano cześć mistrzowi i były one także akademiami, formującymi elity państwa. Związek między kultem Konfucjusza a państwem stał się bardzo silny szczególnie od X wieku, gdy wprowadzono urzędnicze egzaminy państwowe. We wszystkich większych miastach powstały świątynie-akademie, które gromadziły tych, którzy chcieli się kształcić.
Przeczytaj również:
Jak brzmi nauka moralna konfucjanizmu?
Według Konfucjusza człowiek idealny powinien charakteryzować się dwiema cechami: ren oraz li. Pierwsze termin oznacza tyle, co dobroczynność, ale rozumianą jako powściągliwość, skromność, rozsądek, bezstronność, przyzwoitość czy zdolność rozpoznawania zła. Z kolei li to zespół obowiązków i rytuałów, które osoba cechująca się ren wypełnia. Jest to postępowanie zgodne z nakazami i obyczajami, przestrzeganie etykiety. Li polega na poszanowaniu trzech podstawowych relacji człowieka z innymi osobami. Są to: relacja ojciec – syn, mąż – żona, władca – poddany. Oprócz ren i li cnotami konfucjańskimi są: yi – sprawiedliwość i prawość, zhi – mądrość, wiedza oraz xin – szczerość i dotrzymywanie słowa, które można opisać też jako zaufanie. Mamy więc trzy fundamentalne relacje i pięć stałych wartości.
Konfucjanizm naucza, że człowiek ma zachowywać się w określony sposób w ramach podstawowych relacji społecznych oraz przestrzegać wartości, które przypominają te, o których mówi także chrześcijaństwo czy islam. Jak widać, chiński sposób patrzenia na świat nie jest niezwykle specyficzny. Jeżeli szukać szczególnej cechy, byłby to rytuał. Świat chiński był niezwykle zrytualizowany. Szczegółowo ustalone sposoby zachowań miały gigantyczne znaczenie w każdym elemencie życia społecznego. Ludzie, odnosząc się do siebie w określony sposób, okazywali sobie szacunek. To w dużej mierze jest obecne w Chinach do dziś. Jeżeli poznasz chińskiego kolegę, to uznasz, że jest on najbardziej uprzejmą osobą na świecie. Będzie ci podawał herbatę, usadzał na honorowym miejscu, troszczył się o ciebie. W Chinach osoba poznana w barze może uznać cię za przyjaciela i mówić: zmień rezerwację pociągu, poczekaj do jutra, zapraszam cię do siebie, już dzwonię do żony, żeby przygotowała specjalny obiad. To są zachowania, których nie spotka się dziś na Zachodzie. Jeżeli zna się język na tyle, by porozumieć się z Chińczykami, to oni od razu będą chcieli wbudować cię w swoją społeczność poprzez okazywanie ci bardzo dużego szacunku. W XX wieku w Chinach zmieniło się bardzo wiele, ale waga rytuału w stosunkach międzyludzkich i uznanie ich hierarchicznego charakteru – przetrwały.
Właśnie – jak bardzo rządy Komunistycznej Partii Chin zmieniły Chiny i Chińczyków?
Komunizm w Chinach miał różne oblicza, ale pod względem przemian społecznych najdonioślejsze konsekwencje miały reformy Mao Zedonga, a przede wszystkim reforma rolna i kolektywizacja.
W Chinach około tysiąc lat temu chłopi zaczęli otrzymywać grunty na własność. Funkcjonował rynek obrotu ziemią, istniały zarówno potężne, wielkoobszarowe gospodarstwa, jak i niewielkie, przydomowe uprawy. Mao wprowadził w życie reformę rolną, na skutek której ziemie bogatych chłopów rozdano ubogim. Tyle tylko, że niedługo później, w 1955 roku, zarządzono kolektywizację, a w 1957 roku tworzenie komun ludowych. W ciągu trzech miesięcy przymusowo włączono w ich obręb 99 proc. gospodarstw rolnych w Chinach. Nie ulega wątpliwości, że kolektywizacją zarżnięto specyfikę wsi, przyzwyczajoną do indywidualnego obrabiania ziemi, kontaktu z naturą, z drobną wytwórczością, i wszystkich instytucji społecznych, które za nimi idą. Z tej i wielu innych maoistowskich idei zaczęto wycofywać się po śmierci wodza – w 1976 roku. Ziemia nadal pozostała państwowa, ale wprowadzono system trzydziestoletnich dzierżaw. Dzięki temu mogło odrodzić się indywidualne rolnictwo.
Reformy pragmatycznego Deng Xiaopinga, które otwarły kraj na świat i stopniowo wprowadziły gospodarkę rynkową, zmieniły Chiny nie do poznania. Partia po okresie ideologicznych szaleństw z czasów Mao powiedziała ludziom: możecie się bogacić, róbcie biznesy. I Chińczycy zaczęli to robić. Dziś jest to bardzo komercyjne społeczeństwo. Zdecydowanie bardziej niż w czasach cesarstwa.
Oczywistą zmianą, która nastąpiła w Chinach w XX wieku, było zainstalowanie nowej grupy rządzącej. Państwem rządzi dziś wypełniająca funkcje biurokratyczno-polityczne Komunistyczna Partia Chin, która objęła władzę po wojnie domowej z nacjonalistami skupionymi w Kuomintangu. Dziś zależności partyjne są istotne, oddziałują na wiele dziedzin życia i wśród ludzi istnieje przekonanie, że jeżeli chce się robić karierę, to warto iść do partii. Co by jednak nie mówić, komuniści po wielu różnych eksperymentach, także kompletnie nieudanych, niesłychanie zmodernizowali kraj. W czasach Mao Chiny były gospodarką, centralnie planowaną, autarkiczną. Dostęp do dóbr konsumpcyjnych był niezwykle ograniczony, ale powolny postęp jednak się dokonywał. Powstał przemysł ciężki, rozwinął się transport, mimo klęski wielkiego głodu bardzo znacząco wydłużyła się średnia długość życia, podwoiła się liczba ludności. A od początku lat 80. XX wieku, gdy KPCh zaczęła reformować komunistyczny kraj za pomocą ostrożnie dawkowanych, kapitalistycznych recept, kraj rozwinął się w nieprawdopodobnym tempie, nienotowanym nigdzie indziej na świecie. Do 2008 roku wzrost PKB rok do roku wynosił ponad 10 procent. Niebywały postęp dokonał się we wszystkich sektorach: przemyśle, handlu, finansach, budownictwie, transporcie, energetyce, edukacji… Powstała nowoczesna infrastruktura, zmieniły się miasta, wybudowano największą na świecie sieć szybkich kolei, rozwinęły się innowacyjne gałęzie gospodarki, Chińczycy realizują swój program kosmiczny, budują największe na świecie elektrownie jądrowe i wodne, dorobili się globalnych marek, inwestują na całym globie. Są drugą gospodarką świata i wszyscy zastanawiają się, jak długo Państwo Środka utrzyma takie tempo rozwoju. Byłbym ostrożny w bezkrytycznym dawaniu wiary we wszystkie statystyki podawane przez władze, ale bezsprzecznie w bardzo wielu obszarach Chiny mają ogromne osiągnięcia. Od 1949 roku przeszły drogę od półfeudalnego, zacofanego państwa do pozycji światowego giganta.
KPCh zadbała o pomyślność kraju i ludu tak, jak przed wiekami cesarze?
Każda dynastia dbała najbardziej o klan cesarski. W tym zakresie KPCh jest skuteczna. Mao Zedong czy Deng Xiaoping uważali, że bez względu na okoliczności, najważniejsze jest przetrwanie władzy komunistycznej. KPCh ma monopol na władzę, jak na razie skutecznie pacyfikowała wszelkie ruchy, które mogłyby – choćby potencjalnie – jej zagrozić. Trzeba też pamiętać, że w Chinach nie istniał jeden model cesarstwa. Państwa rządzone przez poszczególne dynastie miały oczywiście bardzo wiele elementów wspólnych, ale różniły się od siebie. Pierwsze królestwa były swego rodzaju wspólnotami kulturowymi, opartymi na religijnej roli władcy i rytuale. Dynastie, które rządziły cesarstwem od III wieku p.n.e. do mniej więcej wieku XVII, zbudowały państwa bardzo interwencjonistyczne. Wspominaliśmy już o tym – za pomocą aparatu biurokratycznego organizowały całokształt życia gospodarczego. Cesarstwo mandżurskiej dynastii Qing przeszło natomiast na pozycje leseferystyczne. W zakresie organizowania działalności gospodarczej było coraz bardziej niewidoczne. Sprywatyzowało wiele swoich włości, zbudowało ogromny rynek i pozwoliło na swobodną działalność gospodarczą. Państwo udzielało koncesji i ograniczało się do zbierania podatków w niewygórowanej wysokości.
Nowy model państwa, zbieżny z działaniami KPCh, ma źródła w reformach cesarstwa podejmowanych od połowy XIX w. (po okrutnie niszczycielskim powstaniu tajpingów). Ich nasilenie nastąpiło po przegranej wojnie z Japonią w latach 1894–1895 i powstaniu tzw. bokserów (1899–1901), które przyniosło inwazję państw zachodnich i Japonii na Pekin. Uznano wtedy, że skoro Japonia, dzięki przyjęciu zachodnich wzorców była w stanie pokonać Chiny, to należy zaadaptować jej model. Chiny zaczęły się modernizować: budowano instytucje gospodarcze, banki, rynek kapitałowy. Wzrosły podatki, powstały państwowe firmy, rozpoczęto program inwestycji przemysłowych i infrastrukturalnych. Zakwestionowano przydatność starożytnych nauk i całość systemu biurokratycznego zbudowanego na ich fundamencie. Reformatorzy postrzegali państwo jako podmiot aktywnie organizujący życie społeczne i gospodarcze. Po upadku cesarstwa i okresie chaosu władzę nad większością Chin w 1928 roku przejęli nacjonaliści z Kuomintangu. I w zasadzie wrócili do agendy obowiązującej w ostatnich dekadach cesarstwa. Państwo ma być silne i sprawcze. Autorytarne, kierowane przez oświeconą grupę polityczną, która będzie organizowała życie społeczne i zarządzała wszystkimi istotnymi sektorami.
KPCh jest osadzona w tej samej tradycji. Komuniści chińscy od momentu przejęcia władzy cały czas szukali drogi do wszechstronnej modernizacji kraju. Mao Zedong w pewnym momencie był zafascynowany Józefem Stalinem, ale po okresie kopiowania wzorców radzieckich porzucił ten model na rzecz autorskich eksperymentów. W ich poszukiwaniu był bardzo radykalny. Z reguły uważał, że najbardziej radykalne rozwiązanie jest najlepsze. Deng Xiaoping postępował odmiennie, zgodnie ze swoją zasadą, że „nieważne, jakiego koloru jest kot – ważne, by łapał myszy”. Zmiany były ewolucyjne – najbardziej udane rozwiązania reformatorskie wypracowane jako lokalny eksperyment wdrażano w całym kraju.
Ten sposób działania przyniósł sukcesy, ale moim zdaniem KPCh jest dziś w impasie i nie wie, w jakim kierunku powinna podążać. Xi Jinping, który jest sekretarzem generalnym partii i przewodniczącym państwa, skoncentrował w swoim ręku bardzo duży zakres władzy. Doprowadził do marginalizacji lub rozbicia konkurencyjnych partyjnych frakcji, wykorzystując największą w historii ChRL kampanię antykorupcyjną. Natężenie państwowa propagandy stało się niesłychane, oficjalny przekaz wprost odwołuje się do rewolucyjnych, maoistowskich wątków, wzmacniana jest cenzura i kontrola nad społeczeństwem, kraj zamyka się coraz bardziej na świat. Partia niby znajduje się w jakimś rozbudzeniu ideologicznym, ale wszystko wskazuje na to, że są to objawy jej słabości. Zasadnicze reformy zatrzymały się w 2008 roku. Państwo jest zadłużone, gospodarka przegrzana, społeczeństwo się starzeje, a nie osiągnęło poziomu dobrobytu, jaki jest udziałem rozwiniętych państw świata. Według mnie w elitach KPCh istnieje obawa, że kraj nie będzie w stanie utrzymać dotychczasowego tempa wzrostu. Rządzący zdają sobie także sprawę, że zamyka się geopolityczne „okno możliwości”, związane z epoką globalizacji. Chiny wiedzą, że mają wrogów i w przypadku zbrojnego konfliktu z głównymi potęgami świata, mogą ją przegrać. A to mogłoby oznaczać kres władzy KPCh.
Ale to Chiny podgrzewają atmosferę międzynarodową zapowiedziami nieuchronnego przyłączenia Tajwanu do ChRL. Czy odzyskanie Tajwanu faktycznie jest tak istotne dla elit chińskich?
Według Xi Jinpinga odzyskanie Tajwanu jest kluczowe dla istoty państwa chińskiego i będzie stanowiło symboliczne zamknięcie etapu odzyskiwania przez Chiny mocarstwowego statusu. Zasadnicze pytanie brzmi: dlaczego Xi Jinping eskaluje tymi zapowiedziami problem Tajwanu? Nikt nie zna odpowiedzi, można snuć tylko przypuszczenia.
Być może robi to, żeby mieć pretekst do reformowania chińskiej armii i uruchomienia zasobów niezbędnych do realizacji tego celu. Asertywna postawa państwa w polityce międzynarodowej zawsze powoduje gigantyczny wzrost wydatków na wojsko. Pieniądze płyną wtedy do sektora przemysłowego i – powiązanego z nim – naukowego. Jeżeli stan napięcia się utrzymuje, powstaje samonapędzająca się maszyna, która pozwala na wysysanie niekończących się funduszy. Jeżeli ten scenariusz jest prawdziwy, to Chiny nigdy nie ruszą na Tajwan. Ponieważ im dłużej konflikt będzie odkładany w czasie, tym dłużej sektor wojskowo-przemysłowo-naukowy może kwitnąć: budować kolejne, coraz doskonalsze lotniskowce, samoloty, rakiety i satelity. W tym hipotetycznym wariancie, zbrojenia Chin byłyby reakcją na kryzys rozwojowy państwa. A napięcie wokół Tajwanu byłoby tylko pretekstem do ich podjęcia.
Druga odpowiedź dotyczy pozycji strategicznej Chin, które od czasów wojny koreańskiej są otoczone przez Stany Zjednoczone i ich sojuszników. Amerykanie mają swoje bazy na Tajwanie, w Japonii, w Korei Południowej, na Filipinach, w Singapurze, w Tajlandii, w Australii i kontrolują szlaki morskie o żywotnym znaczeniu dla gospodarki Chin. To może budzić poczucie zagrożenia i chęć poprawy strategicznej pozycji, czyli odsunięcia Stanów Zjednoczonych. Z tego punktu widzenia optymalny byłby dla Pekinu scenariusz pokojowego przejęcia Tajwanu, ale on wydaje się bardzo mało prawdopodobny. Chiny bowiem kompletnie „zawaliły” przejęcie Hongkongu. Gdyby udało się im wypracować model współistnienia w ramach jednego państwa organizmów o odmiennej kulturze politycznej i różnych zakresach wolności obywatelskich, Tajwan mógłby rozważać jakąś formę zjednoczenia czy współpracy z Pekinem. Natomiast całkowite zduszenie protestów w Hongkongu i wprowadzenie ustawy o bezpieczeństwie narodowym w 2020 r., która tłumi tam wolność słowa, sprawiły, że trudno wyobrazić sobie na razie jakiekolwiek współistnienie demokratycznego Tajwanu z autorytarnymi Chinami.
Pozostaje też czarny scenariusz, który zaczął jawić się niestety jako realistyczny. Pewne jest, że Rosja informowała Chiny o zamiarze rozpoczęcia wojny w Ukrainie i nieprzypadkowo rozpoczęła inwazję po zakończeniu igrzysk w Pekinie. Moskwa, atakując Ukrainę, sprawdziła gotowość zaangażowania Waszyngtonu w odległe od Stanów Zjednoczonych i strategicznie niebezpieczne konflikty. Administracja amerykańska zareagowała zdecydowanie, co jest niezwykle ważną wskazówką dla Chin. Mało tego, Joe Biden powiedział, że będzie wspomagał Tajwan w razie inwazji. Wyrzucił do śmietnika strategic ambiguity, czyli niepewność strategiczną, pozwalającą na zachowanie pola manewru w zależności od sytuacji. A skoro Stany Zjednoczone zagwarantowały wsparcie dla Tajwanu, to jesteśmy bliżej ziszczenia się scenariusza, w którym wyspa ogłasza niepodległość. To zmusiłoby Pekin do inwazji. Elity chińskie wiedzą, że to spowodowałoby ruinę wysypy i bardzo duże straty po obu stronach. Przede wszystkim jednak, taki rozwój wypadków oznacza ryzyko wybuchu wojny światowej. Specjaliści, z którymi rozmawiam o Tajwanie, mówią, że ten długoletni kryzys zbliża się do konfrontacji. Najczęściej poruszanym scenariuszem jest blokada wyspy ze strony Chin. Flota i lotnictwo Chin odcinają Tajwan od świata i Pekin czeka na reakcję Stanów Zjednoczonych. Co stanie się później – to już wielka niewiadoma.
Może cię rówież zainteresować: