Humanizm
Klawo, w dechę, mega. Każde młode pokolenie ma swój język
25 grudnia 2024
Wolności dzieci w tej niezwykłej eko-komunie nie ogranicza prawie nikt i nic.
Wokół sali głównej biegają dzieci. Skaczą, wspinają się na drewniane bale, dokazują, rozładowują nadmiar drzemiącej w nich energii. Ich wolności we wspólnocie Sadhana nie ogranicza prawie nikt i nic. Nikt też nie posyła ich do szkoły. Przyjęty model edukacji we wspólnocie to tzw. unschooling, czyli „odszkalnianie” – to rodzice i członkowie społeczności są odpowiedzialni za stworzenie środowiska stymulującego dzieci do rozwoju.
Jest już popołudnie. Zameldowałem się lekko spóźniony na swojej zmianie i szukam w pośpiechu szefa kuchni. „To ja” – mówi z wyczuwalną dumą w głosie Dima, 10-letni Rosjanin, który będzie dziś zarządzał pracą kilkoosobowego zespołu. Do Sadhana Forest przyjechał cztery miesiące temu wraz ze swoją mamą, Zoją.
Przed małym kucharzem wyjątkowo odpowiedzialne zadanie. Trzeba ugotować obiad dla 50 osób! Kuchnia w Sadhana Forest jest w pełni ekologiczna, a to oznacza, że wszystko gotuje się na żywym ogniu. Kolacje przygotowujemy w olbrzymich kotłach. Im większy gar, tym większa odpowiedzialność. Niestrawny obiad może osłabić ducha i wyzwolić negatywne emocje nawet w najbardziej pacyfistycznej wspólnocie.
Prace wre, w stojących na ogniu garach buzuje woda.
„Zdejmij, podaj, posiekaj” – komenderuje Dima. Początkowo nie wierzymy, że malec podoła zadaniu.„Młody jest bardzo doświadczony” – uspokaja jednak Brandon, jeden ze starszych wolontariuszy, który przyszedł do kuchni podejrzeć, jak idą przygotowania. Tłumaczy, że Dima zainteresował się gotowaniem i krok po kroku otrzymuje coraz bardziej ambitne zadania do wykonania.
Roboty jest dużo. Siekamy pomidory, obieramy ziemniaki. To wyścig z czasem. Nad pracą Dimy dyskretnie czuwa mama, która krząta się po kuchni i pilnuje, by wszystko przebiegało zgodnie z planem. Pomaga też w przygotowywaniu posiłku i nie szczędzi dobrych rad. Dla młodego gotowanie to element nauki – edukacji bez szkoły.
„Syn ma dysleksję. W Rosji bezskutecznie starałam się go nauczyć czasownika have. Nie chciał, buntował się, uciekał. Wszystko szło jak po grudzie. Tu jest inaczej. Przez pierwsze tygodnie mały nic nie mówił, ale potem nagle coś zaskoczyło”
– tłumaczy, lepiąc kluski, podczas gdy ja sięgam do szafki po darmowego banana.
Chłopak nie chodzi do żadnej szkoły – podobnie jak inne dzieci przebywające w Sadhana Forest. „W placówkach edukacyjnych panuje średniowiecze, patologia i przemoc” – mówi mi Zoja. „Nie chcę, by przyswajał sobie złe wzorce” – dodaje. Tak zwany unschooling dobrze koresponduje z innymi wyznawanymi przez społeczność wartościami, takimi jak zakaz rywalizacji, nastawienie na dzielnie się i współpracę.
Sadhana Forest leży na obrzeżach Auroville, eksperymentalnego miasta na południu Indii. Leśną wspólnotę założyła w grudniu 2003 r. para Izraelczyków – Yorit i Avirama Rozinowie. Ekologiczna komuna podlega surowym regułom. Jest to m.in. ścisła wegańska dieta, bojkot produktów wielkich korporacji, nieingerujący w naturę styl życia. Zęby myje się ziołowym proszkiem, a naczynia czyści popiołem i piaskiem.
Są też kompostowe toalety. Każda z nich składa się z dwóch dziur w ziemi – jedna na kał, druga na mocz. Zamiast wody i spłuczki jest tylko… wiaderko z trocinami, które po zakończeniu wsypuje się do dziury. Dzięki temu powstaje bardzo dobry kompost używany do użyźniania gleby. To zero waste w pełnym tego słowa znaczeniu. W Sadhana Forest nic się nie marnuje i wszystko może się przydać.
Ekologiczny styl życia uzupełnia długa lista zakazów. Nie wolno pić alkoholu, brać narkotyków i palić papierosów. Tych, którzy mają problemy z regulaminem, usuwa się szybko i bez możliwości odwołania. „Tu nie ma drugiej szansy” – tłumaczył mieszkaniec wspólnoty młodej wolontariuszce, którą złapano na paleniu papierosów.
W Sadhana Forest zabronione są też gry rywalizacyjne: w tym szachy czy warcaby. Zamiast na współzawodnictwo i konflikt stawia się na współpracę. Wspólnota odcina się też od tradycyjnego społeczeństwa w wielu innych wymiarach. Jednym z najważniejszych i bardziej kontrowersyjnych jest unschooling, czyli „odszkalnianie”, bo mieszkające we wspólnocie dzieci nie uczęszczają do placówek edukacyjnych.
Bunt przeciw państwowej szkole przybiera czasem radykalne wymiary. Pomysł unschoolingu spopularyzował na Zachodzie amerykański pedagog John Holt (1923–1985). Pracował jako nauczyciel, ale szybko rozczarował się instytucją szkoły i stał się jej zaciekłym wrogiem. Jedną z najważniejszych pozycji w jego dorobku jest książka Zamiast edukacji, którą wydał w połowie lat 70. ubiegłego stulecia. Holt nie chciał usprawnienia systemu edukacji, ale walczył o jego całkowitą likwidację i uwolnienie uczniów z więzów państwowej oświaty.
Według założeń unschoolingu miejscem zdobywania doświadczenia nie jest szkolna ławka, tylko życiowe doświadczenia – zabawa, obowiązki domowe, podróże czy książki. Im bardziej spersonalizowane, tym lepsze. Dziecko ma przyswajać wiedzę w swoim tempie i nie musi dostosowywać się do reszty grupy. Poznawać to, co go interesuje i sprawia mu radość, omijać z kolei to, co sprawia mu trudność lub go nudzi. Unschooling nie wyklucza zajęć prowadzonych przez pedagogów, ale sprzeciwia się standardowym programom nauczania, rywalizacji, testom czy wyścigowi po oceny – czyli cechom współczesnej szkoły.
John Holt i inni zwolennicy unschoolingu mieli wielu poprzedników. Z ideą wolnej szkoły eksperymentował m.in. Lew Tołstoj, który w swoim majątku w Jasnej Polanie założył szkołę dla chłopskich dzieci. Z powodu chaosu i autorytarnego charakteru pisarza placówka przetrwała zaledwie kilka lat. Demokratyczna edukacja znalazła też m.in. uosobienie w angielskim Summerhill. Jej twórca Alexander Neill był przekonany, że nie można stosować żadnego przymusu wobec dzieci, które powinny poznawać świat zgodnie ze swoimi potrzebami i zainteresowaniami.
Progresywne edukacyjne pomysły nie ominęły również Polski. Jednym z takich przedsięwzięć był m.in. Dom Sierot założony w 1912 r. przez Janusza Korczaka i Stefanię Wilczyńską. Placówka realizowała m.in. nowatorską koncepcję samorządnej społeczności z własnymi instytucjami – jak sejm, sąd, gazeta, system dyżurów. Korczak i Wilczyńska zginęli wraz ze swoimi wychowankami w Treblince w sierpniu 1942 r.
W Sadhana Forest przykład idzie z samej góry. Założycie wspólnoty sami zdecydowali o niewysyłaniu swoich dzieci do szkoły. Stało się to potem jedną z naczelnych zasad tej eko-komuny. Dzieciom dano szansę podążania swoją własną ścieżką, decydowania o kierunku i tempie edukacji. Osher, starsza córka Yorit i Avirama, nauczyła się czytać dopiero w wieku …kilkunastu lat. Sama wybrała moment, który uznała za konieczny, by przyswoić sobie tę umiejętność. Sama podjęła też później decyzję o zapisaniu się do miejscowej szkoły, by móc lepiej zintegrować się z lokalną społecznością.
„Wszystkie nasze wątpliwości dotyczące »odszkalniania« zostały rozwiane przez Yorita i Aviram Rozinów, którzy pomogli nam zrozumieć negatywny wpływ systemu szkolnictwa na człowieka. Widzieliśmy szczęśliwą twarz ich córki i pewność siebie, z jaką rozmawiała z ludźmi w różnym wieku. Chcieliśmy, aby nasze dziecko było tak samo wolne, szczere i szczęśliwe. Pamiętam, jak Aviram i Yorit reagowali na napady złości swojej kilkuletniej córki. Nigdy nie wpadli w panikę i nigdy nie powiedzieli nic, co blokowałoby ją przed wyrażeniem siebie” – mówi Rajesh Goswami, który w Sadhana Forest spędził kilka lat.
Inne dzieci we wspólnocie również nie chodzą do szkoły. Główna odpowiedzialność za stworzenie stymulującego środowiska dla nauki spada na rodziców. W rozwoju i edukacji pomagają też inni członkowie społeczności. „Unschooling to nie jest chaos, jak wszyscy myślą. Rolą rodzica jest podążanie za pasjami swojego dziecka i stymulowanie go do rozwoju. To istotne zwłaszcza w pierwszych latach życia. Jeśli wtedy zostaną popełnione błędy, ta całe późniejsze życie zwykle okazuje się wielkim bałaganem” – tłumaczy Noam, jeden z wolontariuszy. „Cały świat jest w okresie wielkiej zmiany, więc na co komu szkoła, która uczy umiejętności, które szybko przestaną być potrzebne?” – dodaje.
Zbliża się godz. 18.30. Mieszkańcy wspólnoty rozsiedli się już na brzegach sali lub na porozrzucanych na podłodze kolorowych pufach. „Teraz wielkie brawa dla całej ekipy z kuchni” – mówi jeden z wolontariuszy. Sala zaczyna bić brawo. Na twarzy Dimy pojawia się uśmiech. W przypadku małego Rosjanina unschooling przynosi bardzo dobre rezultaty. „Początek był trudny. Bałem się odezwać” – przyznaje Dima. „Teraz jakoś idzie, podłapałem nawet kilka słów po hebrajsku” – dodaje.
Czas jest jednak zbyt krótki, by ocenić ,w jakim kierunku przebiega jego edukacja w innych wymiarach. W moim przekonaniu unschooling to raczej ciekawostka i trudno oczekiwać, aby stał się realną alternatywą dla szkoły. Nawet najbardziej kochający i oddani rodzice nie zawsze są w stanie przekazać swojemu dziecku specjalistyczną wiedzę i zapewnić mu kontakt z rówieśnikami, co w przeciwnym razie może wykluczyć go później społecznie i zawodowo. Dotyczy to także Sadhana Forest. Można podejrzewać, że umiejętności nabyte w leśnej wspólnocie okażą się niewystarczające w agresywnym świecie.
Polecamy: