Nauka
Serce ma swój „mózg”. Naukowcy badają jego rolę i funkcje
20 grudnia 2024
„Bezodpadowe życie" to nie moda, a konieczność. W innym razie - jak ostrzegają eksperci - grozi nam klimatyczna katastrofa
Bioodpady z owoców i warzyw mają obowiązkowo trafiać do kompostownika. Jeśli jedzenie w bazie się zepsuje, również kończy w specjalnie przeznaczonym do tego koszu. Generałowie wydali taki nakaz po sugestii tureckiej pierwszej damy, która w ostatnich latach sporo uwagi poświęca kampanii popularyzującej ideę zero waste.
Emine Erdoğan odwiedziła już jedną z jednostek wdrażających tego typu program. Kompostowniki mają dostarczyć nawozu dla 172 tys. drzew, które posadzą, i o które dbać będą również sami mundurowi. A przykład z nich ma brać cały kraj.
Zachęta Pierwszej Damy to jedno. Dla Turków ważniejsze może być jednak to, że ekologia zwyczajnie im się opłaca – na przykład w Stambule, gdzie zdecydowanie warto oddawać butelki do recyklingu. Każda sztuka przeliczana jest na sumę, która potem odejmowana jest od kosztu biletu komunikacji miejskiej. Za 28 plastikowych lub szklanych butelek mamy jedną podróż metrem zupełnie za darmo.
W innych miastach mają stanąć automaty do zbiórki odpadów, które właściwą segregację nagradzać będą darmowymi minutami rozmów telefonicznych. Do 2023 r. cały zużyty przez Turków plastik ma być poddawany recyklingowi. To tylko niektóre z efektów akcji antyśmieciowej, którą Emine Erdoğan zainicjowała w 2017 r. Na tym pewno nie koniec, bo tureckie władze szukają teraz miasta, które posłuży za pole do eksperymentu zero waste. Celem mieszkańców będzie zmniejszenie ilości odpadów i kompostowanie stu procent resztek.
Skąd tureccy decydenci zaczerpnęli inspirację? Mogli na przykład udać się na wakacje do Japonii. Właśnie tam, w wiosce Kamikatsu, przeprowadzono pierwszy taki eksperyment. 1700 jej mieszkańców wrzuca odpady do 34 pojemników. Plastikowa butelka ląduje gdzie indziej niż zakrętka, zabrudzone opakowania z tworzyw sztucznych także trafiają do osobnego kosza. I tak od 16 lat. W całym kraju recyklingowi poddaje się zaledwie jedną piątą odpadów. W Kamikatsu – to aż 80 proc.
Hasło „zero waste” coraz częściej pojawia się także w strategiach największych firm – również w Polsce. Zauważył to np. Lidl, który zachęca do zakupów na ostatnią chwilę, zaraz przed zamknięciem sklepu. Zniżki mają zachęcać do oczyszczania półek sklepu na przykład z warzyw i owoców, które w innym przypadku skończyłyby w kontenerze na odpady.
A co z tymi, które już nie nadają się do spożycia? Brytyjczycy mają pomysł na wykorzystanie nadpsutych winogron. Jak pisze dziennik „Guardian”, dwie wielkie firmy zajmujące się produkcją alkoholi wyrabiają z nich gin. Wcześniej wyliczono, że co roku marnują się tony tych owoców, co przekłada się na straty w wysokości 1,5 mld funtów. Inni giganci deklarują, że pójdą na wojnę z plastikiem. Na przykład Carrefour, który zachęca do pakowania produktów na wagę do własnych, wielorazowych woreczków, które są produkowane m.in. ze starych firanek.
Grupa potentatów rynku spożywczego deklaruje, że będzie dostarczać swoje produkty m.in. w szkle i papierze z recyklingu. Zużyte opakowania odbierze kurier, a potem zostaną one przetworzone lub użyte po raz kolejny. Co prawda, pomysł do złudzenia przypomina porzucony w latach 90. system dostawy mleka w szklanych butelkach, ale ma za to atrakcyjną nazwę: Loop.
Ale pojęcie zero waste to nie tylko gładkie hasło, na którym można oprzeć część swojej strategii marketingowej. Przekonuje o tym Piotr Barczak z Polskiego Stowarzyszenia Zero Waste i Europejskiego Biura Środowiskowego.
„W zero waste chodzi o nastawienie, o szacunek dla zasobów naturalnych. Z każdym produktem czy opakowaniem łączy się nierozerwalnie jego wpływ na środowisko – energia, woda, nawozy czy teren zajęty w celu jego produkcji. Każda rzecz powstała dzięki pracy, każdą trzeba przetransportować. Jak więc możemy potem bezmyślnie wyrzucać rzeczy?” – zastanawia się Barczak.
Dodaje, że nastawienie zero waste trzeba włączyć jeszcze przed zakupem danego produktu. „Czy chcemy przynieść razem z naszymi zakupami opakowania, które niedługo potem staną się śmieciami? Produkty żywnościowe można kupić często bez jakiegokolwiek pakowania. Można też wybierać ubrania czy buty wysokiej jakości, które starczą nam na więcej niż jeden sezon” – przekonuje Barczak.
Nie ma jednej, konkretnej definicji zero waste, ale najbliżej ideału wydaje się być międzynarodowa organizacja Zero Waste International Alliance. Jak czytamy w jej oficjalnej witrynie, jest to „dążenie do zachowania zasobów naturalnych przez odpowiedzialną produkcję, konsumpcję, ponowne użycie i odzyskiwanie produktów, opakowań i materiałów bez spalania i bez zanieczyszczania gleby, wody lub powietrza”.
To wersja z grudnia 2018 r., ale pierwsza powstała już w 2004 r. Jak zaznaczają jej autorzy, definicja jest płynna i jeśli zajdzie potrzeba, zostanie zmieniona po raz kolejny. Aktywiści i naukowcy zrzeszeni w ZWIA przekonują, że „bezodpadowe” życie to nie przelotna moda, a konieczność.
Jak twierdzą, bez ograniczenia produkcji śmieci nie powstrzymamy klimatycznej katastrofy. Ta może nadejść, jeśli przekroczymy granicę półtora stopnia Celsjusza ocieplenia w stosunku do epoki przedprzemysłowej. Wtedy tempo topnienia lodu może niebezpiecznie przyspieszyć, a jego skutki będą już nieodwracalne – ostrzegają eksperci z Międzyrządowego Panelu w sprawie Zmian Klimatu.
„To na pewno nie jest przelotna moda. Oszczędny tryb życia obowiązywał zawsze. Od tego odeszliśmy jednak w ostatnich latach, latach konsumpcjonizmu. Zachłysnęliśmy się plastikiem i ogromnym wyborem kolorowych produktów. Mam nadzieję, że to właśnie konsumpcjonizm okaże się być przelotną modą” – mówi Barczak.
Jednocześnie podkreśla, że firmy wdrażające antyodpadową politykę to na razie margines, a ekologiczne działania często są jedynie marketingowym listkiem figowym. W osiągnięciu celu zero waste pomaga jednak często lokalne prawo i pracodawcy.
„Stopień zagrożenia dla klimatu jest ogromny, dlatego nie możemy liczyć jedynie na edukację i indywidualne wybory. Nawet jeśli edukowanie będzie przynosiło skutek, to prawdopodobnie da największe owoce dopiero w kolejnym pokoleniu. A nasza planeta nie ma tyle czasu. Mamy maksymalnie 11 lat na znaczne ograniczenie emisji dwutlenku węgla” – przekonuje aktywista, powołując się na analizy IPCC.
Prawo wydaje się nadążać za koniecznością walki ze zmianami klimatu. Głośno jest o ofensywie Unii Europejskiej wymierzonej w plastikowe opakowania czy słomki. Dyrektywa w tej sprawie wchodzi w życie od 2021 r. Podobne działania podejmowane są także w innych państwach. Burmistrz Nowego Jorku Bill de Blasio zdecydował, że jednostki miejskie nie będą już mogły kupować jednorazowych produktów z plastiku. Zmiany widać też w Polsce. Zgodnie z pomysłem jednego z krakowskich radnych, w urzędzie miasta znajdzie się automat na opakowania z tworzyw sztucznych, nagradzający segregację drobnymi sumami pieniędzy.
Klimat ten sprzyja lokalnym przedsiębiorcom, którzy coraz prężniej rozwijają sektor zero waste. Popularność zdobywają metalowe i szklane bidony. Polskie firmy wytwarzają szampony do włosów w kostce. Modne stają się torby z przerobionych banerów reklamowych i akcesoria z materiału ze znoszonych ubrań. Jedzenie z food trucków nieraz podawane jest w naczyniach z otrębów, a kawę można wypić z jadalnego wafla.
Zyskują także tradycyjne bazary i targi, gdzie można kupić ogórka bez warstwy plastiku, a biowarzywa – bez opakowania z folii. Coraz więcej osób przekonuje się do korzystania z usług szewca, powstają też zupełnie nowe firmy zajmujące się renowacją butów. Wydarzenia poświęcone życiu bez odpadów, jak krakowski Festiwal Zero Waste, cieszą się wysoką frekwencją, a zdobycie wejściówek na wykłady o idei zero waste coraz częściej staje się nie lada wyzwaniem.
Czy więc warsztat naprawy obuwia to biznes przyszłości? Lepiej chyba poczekać z tego typu deklaracjami. Warto jednak obserwować rynek. Możliwe, że coraz więcej osób zastanowi się kilka razy, zanim coś wyrzuci.