Humanizm
Psychiatra przestrzega: pigułkami nie naprawimy życia ani związku
22 listopada 2024
Harmonijny rozwój ciała, umysłu i ducha może pomóc nie tylko w karierze sportowej, ale także w przezwyciężaniu problemów prywatnych. „Gdy przełączyłam się na inny tryb działania odkryłam źródło wewnętrznej siły. Dziś wiem, że ta zmiana to było najlepsze, co mogło mnie spotkać" - mówi Iwona Guzowska, podkreślając wartość "treningu dla ducha"
Iwona Guzowska, wielokrotna mistrzyni świata i Europy w kick-boxingu i boksie, czterokrotna zdobywczyni Pucharu Świata i siedmiokrotna złota medalistka mistrzostw Polski. Była pierwszą kobietą w Polsce, która na ring wyszła z profesjonalnym kontraktem. Mistrzowski status zbudowała na intensywnych treningach, poświęceniu i konsekwencji w realizacji zakładanych celów.
Imponujące osiągnięcia sportowe to wynik wyjątkowego podejścia Guzowskiej do uprawiania sportu. Warto jednak pamiętać, że – jak sama przyznaje – za swoje zmagania w ringu, jak i poza nim, zapłaciła wysoką cenę. Dziś przyznaje, że zmierzyła się z wieloma demonami – zarówno na płaszczyźnie życia zawodowego, jak i prywatnego.
„To było wieczne zmaganie się z czymś, na co nie miałam żadnego wpływu. A przynajmniej tak mi się wtedy wydawało. Wszystko to spowodowało, że musiałam się w końcu »porozpadać«. Rozpoczęłam proces emocjonalnego inwestowania w siebie. Dziś z perspektywy czasu wiem, że to było najlepsze, co mogło mnie spotkać” – mówi Guzowska.
Sportsmenka twierdzi, że już od najmłodszych lat była przekonana, że sens ma tylko holistyczne podejście do sportu. Trenowanie wyłącznie na potrzeby utrzymania dobrej kondycji fizycznej odrzuciła już na samym początku sportowej drogi. Jak podkreśla, w uprawianiu sportu od zawsze przyświecały jej takie wartości, jak pokora i szacunek – do przeciwnika i do samej siebie.
Dziś wartości te określa mianem „duchowości”. „Człowiek, który szanuje siebie, szanuje też innych. W związku z tym nie może nikomu sprawiać przykrości, nie może ranić, nie może mieć potrzeby dowartościowania się w ten sposób” – podkreśla.
Sportsmenka zaznacza, że uprawianie sztuk walki uświadomiło jej znaczenie sfery duchowej. Wychodząc na ring, naprzeciwko siebie widziała nie tyle przeciwnika, co człowieka z tą samą, co ona, pasją, z tą samą determinacją, poświęceniem i marzeniami. Sztuki walki postrzegała jako „szermierkę na pięści”, lecz nigdy nie wychodziła za liny z zamiarem skrzywdzenia rywalki.
Z drugiej strony, sukcesy na polskich i światowych ringach Guzowska przypłaciła wycieńczeniem fizycznym i psychicznym. W takich okolicznościach przyszło jej zmierzyć się z najtrudniejszym jak dotąd przeciwnikiem – depresją. Tęsknota za synkiem, który został z babcią w Gdańsku i samotność w „obcej” Warszawie, dopełniły czary goryczy. Guzowska pierwszy raz w życiu dotarła do swoich granic.
Proces ponownego „składania siebie” w całość przyspieszyło wyznaczenie celu, którym był powrót do trenowania. „Cykl antydepresyjny” składał się z serii intensywnych treningów. Towarzyszył im wysoki poziom mobilizacji, a dużą wagę Guzowska przykładała także do regeneracji organizmu. „Treningi paradoksalnie trzymały mnie przy życiu, bo, będąc na sali, zupełnie się wyłączałam, nie myślałam o problemach. Reżim treningowy wyznaczał mi rytm dnia, co następnie przełożyło się na sukcesywne wychodzenie z dołka” – tłumaczy.
„To paradoks, że to, co poniekąd doprowadziło mnie do depresji psychofizycznej, czyli przeciążenia boksem organizmu i głowy, dzięki treningom wydobyło mnie na powierzchnię. Przełączyłam się na inny tryb i dzięki temu odkryłam potęgę wewnętrznej siły. Upadek w głęboką otchłań pozwolił mi poznać samą siebie” – dodaje.
Według Guzowskiej źródło wewnętrznej siły tkwi „w sercu, w duszy”. Jak mówi, w każdym człowieku drzemie taki potencjał, ale żeby go wydobyć i rozwinąć, trzeba doświadczyć pewnych sytuacji. „U każdego może to być coś innego – niektórzy muszą przeżyć dramatyczną sytuację i znaleźć się pod ścianą, inni wręcz przeciwnie – doświadczyć czegoś olśniewającego. Wewnętrzna moc to określenie niezwykle pojemne i trudne do sklasyfikowania” – przyznaje.
Guzowska tłumaczy, że na ring wychodziła, chcąc odnieść zwycięstwo, ale bycia pokonaną w niektórych pojedynkach nie utożsamiała ze słowem „porażka”. „W moim mniemaniu z porażką mamy do czynienia wtedy, gdy nie wyciąga się wniosków z bardzo ważnych, aczkolwiek trudnych lekcji” – podkreśla.
Według sportsmenki szanse na pokonanie życiowych barier zależą nie tylko od wewnętrznego spokoju i wysokiej koncentracji, lecz także od świadomości możliwej porażki. „Życie jest sinusoidą. Fajnie, kiedy ona zwyżkuje, ale trzeba mieć świadomość, że czasami będziemy mieć do czynienia z falą opadającą. Każde trudne doświadczenie, które potocznie nazywamy porażką, jest właśnie czymś takim” – dodaje.
Wydobycie się z depresji utwierdziło Guzowską w przekonaniu, że warto było dokonać przewartościowania w życiu. W 2005 r. zdecydowała się na zakończenie kariery sportowej, choć nie miała jasno sprecyzowanego planu na przyszłość. „Doskonale wiedziałam, że nie chcę dalej boksować, choć nie miałam pojęcia, co będzie dalej. Mimo to czułam się na tyle silna wewnętrznie, żeby podjąć taką decyzję. I to już samo w sobie otwiera człowiekowi wiele nowych drzwi” – zaznacza.
Dziś Iwona Guzowska spełnia się zawodowo jako trenerka mentalna, specjalizująca się w prowadzeniu zajęć metodą Time Lime, pomagającą uwolnić się od negatywnych emocji. Guzowska prowadzi także wykłady o tematyce motywacyjnej i pracuje ze sportowcami, którzy tak jak kiedyś ona sama z różnych powodów znaleźli się na życiowym zakręcie. Kolejnym obszarem jej działań są power campy.
To treningi sportowo-motywacyjne, których uczestnicy nabywają umiejętności z zakresu bezpieczeństwa pod okiem wykwalifikowanych specjalistów. Kadra organizuje m. in. zajęcia ukierunkowane na odkrywanie siły umysłu i wzmacnianie odporności psychicznej.
Zajęcia prowadzone są przy udziale byłych komandosów. „Dla nich to doskonała okazja do przejścia z życia zawodowego do cywilnego i odnalezienie się w nim dzięki nabytym w armii umiejętnościom. Czują się potrzebni, bo dzięki doświadczeniu, wiedzy i wartościom pomagają mi w uświadamianiu uczestników campu, że ich życie może być lepsze” – dodaje.
Iwona Guzowska mówi, że jej celem jest pokazanie, jak zharmonizować ciało, umysł i ducha. Jak zastrzega, osiągnięcie harmonii nie jest możliwe, jeśli człowiek postrzega siebie wyłącznie przez pryzmat umysłu, co zdarza się najczęściej. Niektórzy popadają w inną skrajność, stawiając na pierwszym miejscu ciało, któremu poświęcają całą swoją uwagę i energię.
„Podążanie za wewnętrznym głosem, który być może dla niektórych nie ma uzasadnienia w logice, jest pierwszym otwarciem, które powoduje, że zaczynamy żyć w sposób harmonijny. Dopiero wtedy kształtuje się holistyczne patrzenie na siebie jako na istotę w ogóle – nie tylko z poziomu ciała i umysłu, ale także z poziomu ducha” – podkreśla.