Nauka
Bezpieczna stymulacja mózgu. Rewolucja w neurologii
04 grudnia 2024
Kolejne państwa Unii Europejskiej ograniczają dozwoloną prędkość, by zwiększyć bezpieczeństwo na drogach. Takie zmiany budzą jednak sprzeciw części kierowców „Nie chcecie ginąć – musicie jeździć wolniej” – głosił jeden z transparentów zwolenników zmian w hiszpańskim kodeksie drogowym podczas manifestacji poparcia dla inicjatywy rządu. Od miesiąca obowiązują tam nowe przepisy ograniczające dozwoloną prędkość jazdy. Do tej pory było to 100 km/h na drogach lokalnych; po zmianach […]
„Nie chcecie ginąć – musicie jeździć wolniej” – głosił jeden z transparentów zwolenników zmian w hiszpańskim kodeksie drogowym podczas manifestacji poparcia dla inicjatywy rządu. Od miesiąca obowiązują tam nowe przepisy ograniczające dozwoloną prędkość jazdy.
Do tej pory było to 100 km/h na drogach lokalnych; po zmianach maksymalna prędkość wynosi 90 km/h. Ograniczenia objęły też autostrady. Samochody osobowe i motocykle mogą jechać z prędkością 120 km/h, furgonetki i ciężarówki – 90 km/h. Nogę z gazu będą musieli zdjąć także kierowcy autobusów – teraz pojadą maksymalnie 100 km/h.
Hiszpańscy kierowcy zmiany przyjęli niechętnie. Decyzja rządu w Madrycie cieszy się jednak poparciem społeczeństwa, które domagało się zwiększenia bezpieczeństwa ruchu drogowego. Na lokalnych asfaltówkach dochodziło bowiem do 80 proc. wypadków kończących się zgonem co najmniej jednego uczestnika zderzenia.
Hiszpańskie regulacje to część ogólnej tendencji na rzecz zaostrzania przepisów drogowych, zapoczątkowanej przez Francję. W zeszłym roku francuski rząd, w odpowiedzi na rosnącą liczbę śmiertelnych wypadków, zdecydował się na kontrowersyjną zmianę w prawie. Dozwoloną prędkość jazdy na drogach lokalnych, 90 km/h, obniżono bowiem o kolejne 10 km/h.
Nikt nie spodziewał się tak drastycznej reakcji obywateli. Zmiany w kodeksie drogowym stały się jedną z przyczyn protestów „żółtych kamizelek”. Kierowcy spoza wielkich miast zarzucili „paryskim elitom” brak szacunku dla prowincji, gdzie samochód jest podstawowym narzędziem pracy, a kolejne ograniczenia zabierają lokalnym przedsiębiorcom czas, w rezultacie zmniejszając ich zyski.
Według danych z 2017 r. na drogach państw Unii Europejskiej zginęło ponad 25 tys. osób. W Polsce śmierć w wypadkach drogowych poniosło 2,8 tys. osób (75 ofiar na 1 mln mieszkańców). Do grupy najbezpieczniejszych państw UE, w których liczba ofiar nie przekracza 30 na 1 mln mieszkańców, należą Szwecja, Holandia i Wielka Brytania.
I właśnie do tej elity chcą dołączyć takie kraje jak Hiszpania i Francja. W internecie nie brakuje jednak teorii, których główną osią jest teza, że rządy w Madrycie i Paryżu – jakoby – chcą po prostu „zarobić” na mandatach.
W państwach UE najbardziej niebezpieczne są drogi w Rumunii (prawie 100 ofiar na 1 mln mieszkańców), Bułgarii i Chorwacji. Polska zajmuje niechlubne czwarte miejsce od końca rankingu. Według danych Komendy Głównej Policji w 2017 r. w Polsce doszło do 32,7 tys. wypadków drogowych, w których obrażeń doznało 40 tys. osób (nie licząc zgonów).
Z danych Światowej Organizacji Zdrowia wynika, że każdego roku na drogach ginie więcej ludzi (ok. 1,3 mln) niż we wszystkich obecnie toczących się konfliktach zbrojnych. Statystyki wyglądają najgorzej w krajach rozwijających się. W Chinach do wypadku komunikacyjnego dochodzi średnio co trzy sekundy, a co 10 minut w wyniku takiego zdarzenia umiera jedna osoba.
Źródła: WHO/Polityka/Komenda Główna Policji/Motofakty/ITD./Trans.info