Sekretna fabryka Putina. Stąd startują jego „nocni zabójcy”

Ilustracyjne zdjęcie drona-stałopłata lecącego nad chmurami — symboliczna wizualizacja, nawiązująca do tematu fabryka dronów Putina w Tatarstanie. Przypomina konstrukcje typu drony Gerań Rosja, zwane również „nocni zabójcy Putina”. Źródło: Wirestock / Freepik.

W Tatarstanie, w strefie Alabuga pod Jełabugą, działa fabryka, która co dzień produkuje około 200 dronów Gerań. To stąd startują „nocni zabójcy” Putina – maszyny, które nocą atakują Ukrainę i wystawiają na próbę obronę NATO.

Drony z Tatarstanu – nowa broń Kremla

„Rakiety toczą się z naszych fabryk jak parówki!” – mawiał z dumą Nikita Chruszczow. M.in. w ten sposób ZSRS chciał w latach 60. wystraszyć Zachód, dając swoim geopolitycznym przeciwnikom do zrozumienia, że rywalizacja Kremlem nie ma najmniejszego sensu.

Dziś Rosja uderza w podobne tony. Oglądając kremlowską TV można odnieść wrażenie, że Władimir Putin mówi całemu Zachodowi: „Drony toczą się z naszych fabryk jak parówki!”. Chodzi o Specjalną Strefę Ekonomiczną (Alabuga) w Tatarstanie, na obrzeżach miasteczka Jełabuga i ok. tysiąc kilometrów na wschód od Moskwy. Putin zbudował tam gigantyczny kompleks, który każdego dnia wytwarza średnio ok. 200 dronów Gerań.

Nocni zabójcy Putina – jak działają?

Te czarne, mierzące ok. 3,5 metra długości „latające skrzydła” wyposażone są w kilkudziesięciokilogramowe głowice i od 2023 r. nękają – głównie nocami – ukraińskie miasta. Niektóre z nich faktycznie uderzają w cele stricte wojskowe. Jednak wypuszczanie całych chmar Geranii, liczonych często w setkach w czasie jednego nocnego ataku, ma na celu przede wszystkim nękanie – zabijanie – ludności cywilnej. I sprawienie, że koszt zapewniania jej ochrony przeciwlotniczej będzie zbyt wysoki i Ukraina w końcu – na co tak bardzo liczy Kreml – złoży broń.

Alabuga pod Jełabugą – tajna fabryka dronów

Rosyjskie władze od czasu do czasu z dumą pokazują swoim obywatelom (i przy okazji – całemu światu) Jełabugę (Alabugę), choć przecież zazwyczaj takie zakłady są ściśle chronione przed wścibskimi spojrzeniami. Latem tego roku TV Zwezda (ros. Gwiazda), oficjalna rosyjskiego tamtejszego ministerstwa obrony, została wpuszczona do mega fabryki Geranii, a ekipę oprowadzał sam dyrektor.

Kreml buduje imperium maszyn

Nad głowami pracujących tam młodych ludzi wisi wielki plakat z trzema głowami: Siergieja Korolowa („ojca” sowieckiego programu kosmicznego), Igora Kurczatowa (ojca sowieckiej bomby atomowej) i samego Józefa Stalina. Zdjęciom towarzyszył wielki napis: „Oni żyją w twoim DNA”.

Tak oto Kreml dba o morale załogi w jednym z najważniejszych zakładów zbrojeniowych w Rosji – robotnicy i inżynierowie mają poczuć, że są następcami nie tylko Korolowa i Kurczatowa, ale również Stalina…

Panorama przemysłowej strefy Ałabuga w Tatarstanie widziana z lotu ptaka — obszar znany jako miejsce produkcji dronów Gerań, określanych jako „fabryka dronów Putina”. Zdjęcie ilustracyjne, źródło: Wikipedia.
Ałabuga w Tatarstanie – widok na strefę przemysłową, gdzie mieści się fabryka dronów Putina. Fot Wikipedia.

Jak Rosja obniżyła koszt wojny

Zakład w Jełabudze powstał dzięki umowie licencyjnej, którą w 2023 r. podpisali Rosjanie i Irańczycy (umowa opiewała na kwotę blisko 2 mld dolarów). Tak jaki kiedyś PRL kupiła od włoskiego Fiata licencję na produkcję Maluchów, tak na podobnej zasadzie dziś Rosjanie produkują „nocnych zabójców”.

Dyrektor zakładu chwalił się w TV Zwezda, że wszystkie potrzebne komponenty są produkowane na miejscu, czyli przede wszystkim kadłub i silnik. Zachodnie służby szacują, że ta konstrukcja już w 90 proc. jest czysto rosyjska, ale jednak kluczowa elektronika pochodzi z zagranicy, głównie z Chin.

Tania broń, drogie skutki

Skala produkcji robi swoje i Geranie mocno potaniały. Na początku wojny z Ukrainą, gdy Rosjanie importowali z Iranu Szahidy, koszt sztuki wynosił ok. 200 tys. dolarów. Dziś wytworzenie jednego Gerania zamyka się w kwocie ok. 70 tys. dolarów…

Przy czym są to dużo nowocześniejsze konstrukcje, wyposażane również w silniki odrzutowe („klasyczne” Shahedy napędzane są silnikami spalinowymi i śmigłami), lepszą elektronikę i systemy uodparniające drony na środki walki elektronicznej. Od niedawna Ukraińcy zgłaszają też przypadki uderzeń Geranii w poruszające się cele, jak choćby lokomotywy, znajdujące się daleko od frontu.

Nowa taktyka Rosji: szybkość, skuteczność, wysokość

Oznacza to, że Rosjanie część Geranii wyposażyli w kamery i system łączności pozwalający operatorom w czasie rzeczywistym kontrolować tor lotu maszyny i namierzać także ruchome cele. Ale to nie jedyne problemy związane ze „zrusyfikowanymi” Szahidami, z jakimi muszą się mierzyć Ukraińcy.

W tym roku okazało się, że Rosjanie wykorzystują też drony Gerań do minowania dróg na zapleczu frontu. Jak to wygląda w praktyce? Zamiast przenosić głowicę uderzeniową, taki dron naszpikowany zostaje minami, które rozrzuca nocą nad drogami, po których poruszają się samochodu zaopatrujące front. Okazuje się, też, że Rosjanie wyposażają drony z Jełabugi w głowice termobaryczne, które zabijają nie samym wybuchem, lecz skokami ciśnienia powietrza.

Gerań-3 – dron, którego trudno zestrzelić

Główny Zarząd Wywiadu Ministerstwa Obrony Ukrainy (HUR) poinformował niedawno opinię publiczną o osiągach najnowszego modelu drona z Jełabugi – Gerania 3. Silnik odrzutowy pozwala mu przemieszczać się – na odległość ok. 1 000 km – z prędkością aż 370 km/h.

Takie osiągi są nieosiągalne dla oryginalnych Szachedów ze śmigłami, które poruszają się dwa razy wolniej. I właśnie ta duża prędkość, a także wysoki pułap lotu, sprawiają, że dziś dużo trudniej już zestrzeliwać je ukraińskim mobilnym zespołom przeciwlotniczym, wyposażonym w pick-upy z karabinami maszynowymi.

Tania ofensywa, droga obrona

Zmiana taktyki powoduje, że Ukraińcy muszą korzystać z droższych środków obrony przeciwlotniczej, w tym z rakiet, co zwiększa koszt zapewniania ochrony ukraińskich miast (nie chodzi tu oczywiście o bardzo drogie Patrioty, ale np. polskie przenośne przeciwlotnicze zestawy rakietowe „Piorun”, które jednak są bardziej kosztowną bronią niż seria z karabinu maszynowego zamontowanego na pick-upie).

Odpowiedzią na te problemy mają być drony przechwytujące, które będą polowały w powietrzu na „nocnych zabójców”. We wrześniu Brytyjczycy i Ukraińcy pochwalili się podpisaniem umowy, która ma dać Kijowowi dostęp do najnowocześniejszej technologii w tym zakresie.

Czy Polska też jest gotowa na atak dronów?

Brytyjski rząd podkreślał w komunikacie, że „drony przechwytujące są znacząco tańsze od rakiet przeciwlotniczych i wykazują znaczną skuteczność w zwalczaniu fal dronów, które Rosja wciąż wysyła w kierunku ukraińskich miast (…). Pomoże to Ukrainie bronić się przed atakami z powietrza, takimi jak choćby lekkomyślny [wrześniowy] atak na zachodnią Ukrainę, który sprawił, że polskie i natowskie siły musiały przechwycić drony, które wtargnęły w polską przestrzeń powietrzną”.

Wiele wskazuje na to, że masowe użycie dronów przechwytujących będzie – przynajmniej w dającej się przewidzieć przyszłości – najlepszą odpowiedzią na chmary rosyjskich Geranii. Ewidentnie rozumieją to Brytyjczycy, którzy prowadzą w tym zakresie mocno zaawansowane prace.

Pytanie, czy polskie władze również biorą to sobie do serca.

Putin celuje w 2 tysiące dronów na noc

Rosjanie budują już ok. 6 tys. dronów Gerań miesięcznie, ale wraz z ciągłym rozbudowywaniem „dronowego miasteczka” w Jełabudze (jak nazywają ten kompleks rosyjskie media), oczywiste jest, że skala produkcji „parówek Putina” będzie rosła, a coraz większe chmary będą przeciążały ukraińską obronę powietrzną.

Atak dronów na Ukrainę – liczby, które przerażają

W tym roku widzieliśmy największe dronowe naloty od początku pełnoskalowej wojny na Ukrainie. W nocy z 8/9 lipca Rosja wypuściła przeciw Ukrainie 728 dronów, ale ten wynik został „poprawiony” we wrześniu. Jednej nocy (z 6 na 7 września) Rosjanie wysłali aż 810 dronów na Kijów.

Amerykański think tank Institute for the Study of War (ISW) alarmuje, że w tym tempie produkcji Rosjanie będą niedługo w stanie wypuszczać na Ukrainę jednocześnie nawet dwa tysiące (!) dronów typu Gerań lub Gerbera (tzw. drony-wabiki, których kilkanaście spadło we wrześniu w Polsce), co byłoby w stanie sparaliżować obronę powietrzną nawet zasobnego państwa z potężnymi siłami zbrojnymi.

80 procent zestrzeleń to za mało

Specjalistyczne zachodnie instytucje badawcze potwierdzają, że Ukraińcy utrzymują dosyć wysoką skuteczność, jeżeli chodzi o neutralizację Geranii (czy to zestrzeliwując je, czy zakłócając ich lot) na poziomie ok. 80-85 proc., ale skala tych ataków oznacza, że ponad sto „nocnych zabójców” przedziera się jednak przez ukraiński „parasol” przeciwlotniczy.

300 „nocnych zabójców”, którzy zawsze dolatują

Gdy Rosjanie będą wysyłali na Ukrainę chmary Geranii w postaci 2 tys. dronów (co wydaje się tylko kwestią czasu), utrzymanie dotychczasowej skuteczności oznaczałoby, że do celu dolatywałoby już nawet 300-400 dronów…

Co na to wszystko Irańczycy, którzy sprzedali Rosjanom część swojej technologii dronowej? Czy cieszy ich, że Kreml tak bardzo rozwinął produkcję Geranii?

Iran żałuje paktu z Putinem

Okazuje się, że Teheran nie jest zachwycony takim obrotem spraw. Według źródła CNN w zachodnich strukturach wywiadowczych, Irańczycy liczyli, że Rosjanie jeszcze przez lata będą na nich polegali w kwestii doskonalenia dronów dalekiego zasięgu.

Teheran czuje się wystawiony do wiatru

Oczekiwali więc, że wraz ze stopniowym zacieśnianiem współpracy, będą w stanie przejąć od Rosjan ich technologię rakietową. Teraz jednak, wraz z szybkim uniezależnieniem się Kremla od Teheranu, wg źródła CNN, Irańczycy czują się… pozostawieni na lodzie. Putin jednak ewidentnie przyzwyczaił się już do myśli, że nikomu nie musi być wdzięczny za swoich „nocnych zabójców”, którzy – w jego marzeniach – mają rzucić Ukrainę na kolana.

Jeśli interesują Cię podobne ciekawostki- zapraszamy również na nasz kanał YouTube

Co dalej z „dronową wojną”

Eksperci prognozują, że przyszłość pola walki należy do autonomicznych dronów przechwytujących, które będą ścigać wrogie maszyny w powietrzu. Brytyjczycy i Ukraińcy już rozpoczęli wspólne testy.

Fabryka dronów Putina w Tatarstanie to symbol nowej strategii Kremla: taniej, szybciej, masowo.
Dla Ukrainy i Zachodu to ostrzeżenie – wojna dronów dopiero się zaczyna.

Polecamy również: Starcie dronów. Pola bitew zmienią się nie do poznania


Nowy numer kwartalnika Holistic News — nowa promocja!

Do 31 października możesz skorzystać z darmowej dostawy paczkomatem.
Wpisz kod HNEWS0 finalizując zakupy w Księgarni Holistic News

Opublikowano przez

Piotr Włoczyk

Autor


Dziennikarz po amerykanistyce, piszący głównie o polityce zagranicznej i historii. Autor wielu reportaży o tematyce międzynarodowej oraz wywiadów z czołowymi ekspertami w dziedzinie gospodarki, geopolityki oraz historii. Od marca 2023 r. redaktor naczelny miesięcznika „Historia Do Rzeczy”.

Chcesz być na bieżąco?

Zapisz się na naszą listę mailingową. Będziemy wysyłać Ci powiadomienia o nowych treściach w naszym serwisie i podcastach.
W każdej chwili możesz zrezygnować!

Nie udało się zapisać Twojej subskrypcji. Proszę spróbuj ponownie.
Twoja subskrypcja powiodła się.