Nauka
Ziemia straciła siostrę. Badanie Wenus dowodzi, że nie jest podobna
17 grudnia 2024
Kiedy Paul Ricœur (1913‒2005 r.), wybitny francuski filozof stwierdził, że „symbol daje do myślenia”, to tym samym otworzył przed humanistyką XX wieku nową perspektywę odczytywania dzieł literackich, wizualnych, muzycznych. Nasz język staje się coraz ściślejszy, bardziej jednoznaczny, techniczny, co w założeniu ma ułatwiać interpretację rzeczywistości. Jednakże to właśnie takie środki wyrazu jak symbol, metafora, mit, hiperbola, analogia poszerzają nasze pole widzenia i rozumienia. Uruchamiają zarówno siłę naszej wyobraźni, jak i potencjał intelektu, żeby coraz więcej widzieć, wiedzieć i rozumieć z otaczającej nas rzeczywistości.
Świat, w którym żyjemy, przesycony jest symbolami. Słownik języka polskiego definiuje symbol jako „znak, osobę, przedmiot, które coś oznaczają, coś sobą uosabiają”. Ma on także jedno znaczenie dosłowne i różną liczbę ukrytych znaczeń, które pozostają do odczytania dla odbiorcy. Oznacza to, że symbole odsyłają nas do wielości treści, problemów i tematów ‒ równocześnie nam pozostawiając ich interpretację. Dział filozofii zajmujący się między innymi tym zagadnieniem nazywa się hermeneutyką (z greckiego: objaśniać, interpretować, ale także krytycznie badać, rozumieć w sposób metodyczny) i ma swoje korzenie w starożytnej Grecji, ponieważ odsyła do Hermesa – posłańca bogów w mitologii greckiej, który miał za zadanie objaśniać ludziom decyzje bogów z Olimpu. Niewątpliwie jednak to czasy nowożytne za sprawą Friedricha Schleiermachera (1768‒1834 r.), a następnie współczesność dzięki postaciom takim jak: Mircea Eliade (1907‒1986 r.), Paul Ricœur (1913‒2005 r.) czy Umberto Eco (1932‒2016 r.) przyniosły zdecydowany rozwój tej gałęzi filozofii.
Na fenomen filmu „Barbie” można spojrzeć właśnie z perspektywy odczytania niewątpliwego symbolu popkultury, ugruntowanego głównie w latach 90. XX wieku. Trzeba jasno powiedzieć, że współczesna kultura Stanów Zjednoczonych jest wręcz osadzona na symbolach, które wyznaczają od lat kierunki marketingu i rozwoju ponadczasowych wzorców amerykańskich, służących głównie pomnażaniu kapitału określonych osób czy też korporacji (w przypadku Barbie – firma Mattel). Barbie nie jest tu wyjątkiem, bo wpływy uzyskane z promowania postaci będących symbolami, jak choćby Marylin Monroe, Elvisa Presleya czy bardziej współczesnych: Batmana, Jokera czy Jamesa Bonda, są zapewne jeszcze większe. Barbie po prostu wpisuje się doskonale w ten rodzaj promocji popkultury amerykańskiej, a że w roku 2023 przypada 65-lecie powstania tej lalki, to z tej okazji koncern Warner Bros. Discovery wyprodukował poświęcony jej film.
Jak odczytać treści, które przekazuje postać Barbie ukazana w najnowszej ekranizacji w reżyserii Grety Gerwig? Oś tego filmu wydaje się interesująca, bowiem Barbie, która żyje w idealnym i bajkowym świecie, przechodzi kryzys egzystencjalny. Jej monotonne życie w lukrowanym na różowo świecie nagle przestaje być takie cukierkowe, ponieważ w pięknej główce Barbie pojawia się myśl… o odejściu. Pytanie o śmierć niejako otwiera drogę do kolejnych „niedoskonałości” w idealnym świecie, w którym nagle brakuje ciepłej wody w prysznicu, poranny tost uległ spaleniu, a finalnym dramatem okazuje się cellulit i płaskostopie, które motywują Barbie do poszukiwania przyczyn takiej sytuacji. To moment decydujący, w którym ikona popkultury decyduje się opuścić swoją bajkową rzeczywistość, w której rządzą kobiety, i udać się w podróż do innego świata – realnego, w którym panuje patriarchat. Towarzyszy jej Ken, mężczyzna ślepo zakochany w idealnej blondynce, który w jej świecie pełnił jedynie rolę ozdobnika, a po wkroczeniu do realnego świata, „wstaje z kolan” i wraca do Barbielandu, żeby wcielać tam w życie ideały odkrytej właśnie męskości.
Mimo swojej satyryczno-groteskowej konwencji, opartej na jaskrawym przeciwstawieniu sobie świata kobiet i świata mężczyzn, film budzi w odbiorcy refleksje na poważne tematy. Barbie i Ken to symbole nie tylko amerykańskiej popkultury, ucieleśniające najbardziej stereotypowe i mocno uproszczone wyobrażenie ideału kobiety i mężczyzny, ale także ikony, które każą pytać o role, zadania i miejsce współczesnych kobiet i mężczyzn. Barbie przyzwyczajona do egzystencji w odrealnionym świecie nieustających uśmiechów i niekończących się nocnych piżama party ze swoimi koleżankami, musi dojrzeć i przebudzić się ze swojego świata iluzji. Przebudzenie jest bolesne. Podobne doświadczenie dotyka także Kena, który zafascynowany patriarchatem próbuje go na siłę wcielić w damski świat i też spotyka go porażka. Okazuje się bowiem, że jako mężczyzna może potwierdzić samego siebie jedynie na wojnie, wyrażając przemoc i agresję, żeby udowodnić sobie, innym mężczyznom i samej Barbie, że on naprawdę jest KIMŚ. Zarówno Barbie przeżywa kryzys rozczarowana realnością świata, jak i Ken, który w głębi siebie jest wrażliwym, ale zagubionym facetem, który ciągle musi coś udowadniać, chociaż wcale nie ma na to ochoty ani sił.
Takie przedstawienie kultowych postaci każe odczytać ich symbolikę w kontekście ról i zadań, z którymi współczesny człowiek musi mierzyć się na co dzień. Jaki obraz kobiecości i męskości, paradoksalnie ‒ próbują przełamać twórcy tego filmu? Okazuje się bowiem, że ani Barbie, ani Ken nie są tacy idealni, jak wszyscy by tego oczekiwali. Barbie jest w kryzysie, Ken jest w kryzysie. Symbolicznie oznacza to permanentny kryzys zarówno kobiety, jak i mężczyzny, którzy nie umieją odnaleźć się we współczesnym świecie. Z wachlarza tożsamości i stylu życia już nie wiadomo co wybrać. Kobiety czują się ciągle na dorobku, a mężczyźni niepotrzebni i spychani na bok. Nakładają kolejne maski, by jakoś przetrwać, co koniec końców przynosi komiczny efekt, a wszyscy bohaterowie pozostają głęboko nieszczęśliwi.
Sama droga, którą Barbie i Ken wspólnie przebywają od świata matriarchatu do świata patriarchatu i z powrotem, to symbol, który daje do myślenia. Tym zabiegiem twórcy filmu pokazują wspólną dla kobiety i mężczyzny drogę przemiany, którą musi przejść każdy z nas, żeby odnaleźć samego siebie. Na myśl przychodzi obraz kajdaniarzy uwięzionych przez lata w ciemnościach swoich wyobrażeń i iluzji o świecie, wychodzących z jaskini na światło dzienne, a więc słynna metafora odkrywania prawdy zobrazowana przez Platona w IV w. p.n.e. Przypomina się także inne filmowe dzieło, w którym główny bohater Neo także musi wybierać, w którym świecie decyduje się dalej żyć, a rozstrzygające ma być zażycie pigułki niebieskiej lub czerwonej. Film „Matriks” (bo o nim mowa) podobnie jak tekst „Państwa” Platona torują swoim przekazem drogę do hermeneutyki symbolu Barbie i Kena. Wszystkie trzy przywołane źródła obrazują proces dojrzewania człowieka. W przypadku filmu „Barbie” twórcy skupili się przede wszystkim na niedojrzałości emocjonalnej głównych bohaterów. Barbie, po wkroczeniu w świat mężczyzn (a więc po odstąpieniu od świata jednorodnego, monistycznego świata kobiecości) odkrywa, że ma cielesność i seksualność, które dużo znaczą. Czy jej się to podoba, czy nie. Ken, po „zachłyśnięciu się” patriarchatem także musi zrozumieć, że w odwołaniu do niego nigdy nie będzie w pełni spełniony i szczęśliwy. Rzeczywistość, w której żyjemy, z natury jest różnorodna i pluralistyczna (co najmniej: dwoista), a to owocuje koniecznością współpracy i szukania kompromisów – dla dobra obu stron.
Paul Ricœur uważał, że symbol jest równocześnie znakiem i ten fakt wymaga przekroczenia myślowego. Kiedy stwierdził, że „symbol jest czymś, co trzeba odszyfrować”, to jednoznacznie wskazał na wysiłek intelektualny, który trzeba podjąć, jeśli chce się zobaczyć coś więcej. Symbol wymaga od tego, kto się z nim mierzy, wrażliwości i inteligencji, skoro zakodowany w nim sens staje się dostępny dopiero po odkodowaniu. Z drugiej strony umiejętność odczytania i zinterpretowania symbolu wymaga otwartości spojrzenia i odrzucenia redukcjonizmów, schematów i stereotypowego patrzenia, które zawsze kuszą swoją łatwością i prostotą. Marion Zimmer Bradley (1930‒1999 r.), amerykańska pisarka, stwierdziła w podobnym duchu co Ricœur, że „sam symbol jest niczym, gdyż rzeczywistość jest wszystkim”. I może właśnie ta intuicja powinna zachęcić nas do odczytania z filmu „Barbie” czegoś więcej niż tylko tego, co naocznie narzuca się widzowi. Nie bez powodu przecież film rozpoczyna scena porzucenia tradycyjnej lalki na rzecz Barbie w sekwencji parodiującej klasykę filmu pt. „2001. Odyseja kosmiczna” w reżyserii Stanleya Kubricka, w której człowiek przeglądał się w lustrze ideału. Równie mocnym akcentem (symbolem?) tego filmu jest pojawiająca się autentyczna postać: Ruth Handler (zm. 2002 r.), twórczyni lalki Barbie, która przekazuje ‒ wydawać by się mogło – kluczowe przesłanie tego filmu: „Ludzie umierają, ale idee żyją wiecznie”. Pozostawia ona spuściznę swojego dzieła, które w jej interpretacji oznacza, że my wszyscy: i tak umrzemy, ale symbol Barbie i Kena – nas przeżyją i pozostaną w tzw. zbiorowej świadomości. Bo na tym polega moc symbolu. Czy się nam to podoba, czy nie.