Nauka
Technologia wodorowa na morzach. Yamaha tworzy silniki przyszłości
20 listopada 2024
„Przyszłe pokolenia będą wspominać ten dzień” - te słowa są wyrazem ogromnych nadziei związanych z umową podpisaną przez 52 afrykańskie państwa
Peany te wygłoszone zostały na cześć budzącej wielkie nadzieje Afrykańskiej Kontynentalnej Strefy Wolnego Handlu (AfCFTA), która ma przyśpieszyć gospodarczy rozwój całego kontynentu. Ratyfikowanie umowy przez Sierra Leone i Saharę Zachodnią oznacza, że taki krok poczyniły już 22 państwa, spełniając tym samym warunek niezbędny do wejścia umowy w życie. 30 maja największe porozumienie handlowe w historii Afryki stało się faktem.
Celem inicjatywy jest stworzenie panafrykańskiego wspólnego rynku, który pozwoli na swobodny przepływ towarów i usług, a w dalszej perspektywie także osób oraz na unię walutową. Czy ekonomiczna integracja Afryki, kontynentu liczącego ponad 1,2 mld mieszkańców i zajmującego 20 proc. powierzchni lądowej Ziemi, jest realna?
Umowa wchodzi w życie w rekordowym tempie. Do tej pory podpisały ją 52 państwa spośród 55 krajów Unii Afrykańskiej, a dokument ratyfikowały 24; sygnatury nie złożyły tylko Benin, Erytrea i Nigeria.
Jednak to dopiero pierwszy krok w kierunku pełnej implementacji porozumienia. „Umowa ma potencjalnie ogromne znaczenie, ale diabeł tkwi w szczegółach. Podpisanie jej nie wprowadza automatycznie wolnego handlu na kontynencie. Przed nami kilka lat negocjowania właśnie tych »szczegółów«. Afryka słynie z wielu rzeczy, ale umiejętność wypracowywania konsensusów politycznych, zwłaszcza w tak newralgicznych kwestiach, nie jest jedną z nich” – mówi dr hab. Dominik Kopiński, wiceprezes Polskiego Centrum Studiów Afrykanistycznych.
Obecnie trwają negocjacje ram operacyjnych, które ustalą kwestie dotyczące reguł pochodzenia, sposobów płatności i rozliczeń czy barier pozataryfowych. Następnie na agendę trafią sprawy dotyczące inwestycji, polityki konkurencji i praw własności intelektualnej. Mimo to Unia Afrykańska już zapowiedziała, że wspólny rynek zostanie zainaugurowany 7 lipca 2019 r. podczas nadzwyczajnego szczytu w Nigrze.
Umowa AfCFTA to flagowy projekt Agendy 2063, wieloletniego planu rozwoju kontynentu, który został zainicjowany w 2013 r. przez Unię Afrykańską. Stoi za nim wizja Afryki opartej na zrównoważonym rozwoju, samodzielnej i liczącej się w świecie. Kluczowe programy przewodnie, które mają pobudzić rozwój Afryki i doprowadzić do transformacji kontynentu, obejmują także obszary nauki, technologii informacyjnych, zdrowia i edukacji, rolnictwa, infrastruktury, ale też zapewnienia pokoju, równości płci czy upodmiotowienia młodzieży.
Sama idea kryjąca się za AfCFTA jest jednak znacznie starsza. Ryszard Kapuściński w Hebanie pisał, że „inspiracją, impulsem i programem są dla nich śmiałe wizje przyszłości, kreślone przez potomków niewolników, intelektualistów afroamerykańskich w drugiej połowie XIX i pierwszej XX w. Sformułowali oni doktrynę, którą nazwali panafrykanizmem. (…) Różnili się, ale w dwóch punktach byli zgodni. 1) że wszyscy Czarni na świecie – w Ameryce Północnej, na Karaibach, w Ameryce Południowej i w Afryce – tworzą jedną rasę, jedną kulturę i że powinni być dumni ze swojego koloru skóry; 2) że cała Afryka powinna być niepodległa i zjednoczona”.
Zwolennikami afrykańskiej myśli nacjonalistycznej byli pierwsi przywódcy niepodległych państw Afryki – Kwame Nkrumah, Julius Nyerere, Patrice Lumumba czy Jomo Kenyatta. W ten sposób z idei zrodził się ruch polityczny, natomiast próby zacieśnienia współpracy na kontynencie trwają od kilkudziesięciu lat. Ambicje zawsze były ogromne, ale rezultaty – marne.
Pierwszym realnym krokiem w kierunku integracji afrykańskiej było powstanie 25 maja 1963 r. w Addis Abebie Organizacji Jedności Afrykańskiej – do dziś rocznica jej powołania jest świętowana jako Dzień Afryki (w 2002 r. została przekształcona w Unię Afrykańską). Ustanowiła ona zasady poszanowania integralności terytorialnej, suwerenności i nieingerencji w sprawy wewnętrzne państw kontynentu.
Po integracji politycznej przyszedł czas na gospodarczą. Dotąd odbywała się ona w mniejszych blokach regionalnych, takich jak Wspólnota Gospodarcza Państw Afryki Zachodniej (ECOWAS), Wspólnota Państw Sahelu i Sahary czy Wspólnota Wschodnioafrykańska. AfCFTA ma dopełnić ideę politycznego i gospodarczego zjednoczenia Afryki. Zatem nic dziwnego, że budzi tyle nadziei i emocji.
W narracji optymistów umowa jest przedstawiana jako cudowne remedium, które rozwiąże problemy Afryki. Towary, usługi, ludzie i idee będą swobodnie wędrować od Przylądka Dobrej Nadziei do Kairu, od Nairobi po Luandę, budując dobrobyt populacji kontynentu. Idea opiera się na neoliberalnym założeniu, że zniesienie barier celnych i zwiększenie wymiany handlowej przyśpieszy rozwój gospodarczy.
Według wyliczeń ONZ i Unii Afrykańskiej strefa wolnego handlu pozwoli na zwiększenie niezwykle niskiego poziomu wymiany handlowej wewnątrz kontynentu. Obecnie jej udział wynosi zaledwie ok. 15 proc. całości. Dla porównania – w Unii Europejskiej to ponad 60 proc. obrotów handlowych jej członków, w Azji 58 proc. Szacunki Afreximbanku mówią o wzroście do 52,3 proc. w ciągu trzech lat.
Ułatwienia inwestycyjne i zniesienie opłat mają zwiększyć szanse małych i średnich przedsiębiorstw afrykańskich na zaistnienie w regionie oraz ich konkurencyjność. Już teraz ok. 400 panafrykańskich firm zawarło sojusz o nazwie AfroChampions Initiative, aby w pełni wykorzystać możliwości, jakie ma przynieść AfCFTA.
Zyskać mają też zwykli mieszkańcy kontynentu, którzy po otwarciu granic zyskają możliwość swobodnego przemieszczania się. Większa mobilność społeczna ma stworzyć szanse na znalezienie zatrudnienia przez dynamicznie rosnącą grupę młodych Afrykanów. Zdaniem ekspertów wspólny cel i poczucie jedności dają nadzieję na zaprowadzenie pokoju w zapalnych częściach kontynentu.
Wskazywane korzyści wykraczają także poza granice samej Afryki. Państwa afrykańskie, poza kilkoma największymi gospodarkami, mają słabą siłę przetargową w konfrontacji ze światowymi graczami, nie mówiąc już o hegemonach pokroju Chin, Indii, Stanów Zjednoczonych czy Unii Europejskiej. Wspólnota gospodarcza ma wzmocnić pozycję negocjacyjną Afryki na światowej scenie handlowej i pozwolić na wejście w bardziej partnerskie relacje wszystkim państwom kontynentu. Jedność osiągnięta dzięki AfCFTA może przynieść profity chociażby na rynku motoryzacji, gdzie kilku gigantów, jak Volkswagen i Toyota, planuje zwiększenie swojej obecności w Afryce.
Wydaje się, że największą szansą będzie możliwość sformułowania przez państwa afrykańskie nowej polityki makroekonomicznej, która umożliwi strukturalną transformację gospodarczą. Od czasów uzyskania niepodległości w drugiej połowie XX stulecia w Afryce prowadzono różne eksperymenty. Flirtowano z socjalizmem, prowadzono politykę pod auspicjami Międzynarodowego Funduszu Walutowego i Banku Światowego, stosowano strukturalne programy dostosowawcze, wreszcie wprowadzono narrację developmental state, opartą na założeniu, że to państwo ma być motorem napędowym rozwoju gospodarczego. Wszystkie te plany spełzły na niczym. Teraz ma być inaczej. „Stawką jest godność i dobrobyt afrykańskich rolników, pracowników i przedsiębiorców, w szczególności kobiet i młodzieży” – powiedział prezydent Rwandy, a do niedawna przewodniczący UA Paul Kagame.
Wątpliwości jest jednak sporo. Należy pamiętać, że umowy nie podpisała jeszcze Nigeria, największy gospodarczo i najludniejszy kraj Afryki. „Nigeria od początku miała wątpliwości i zwlekała z podpisaniem umowy, podobnie jak RPA. Teraz, naciskana przez związki zawodowe i lobbystów, uchyla się od podpisania, argumentując, że może to narazić rodzimy biznes na straty. Trzeba pamiętać, że Nigeria często zachowuje się jak regionalny hegemon. Niektórzy porównują to do postawy USA w obu Amerykach” – tłumaczy dr hab. Dominik Kopiński.
Być może Nigeria w końcu dołączy do porozumienia, choć jak na razie uznaje, że koszty będą przewyższać korzyści. Można to porównać do sytuacji, w której do Unii Europejskiej nie przystąpiłby Niemcy albo Francja. Co więcej, neoliberalna filozofia integracji stawia w uprzywilejowanej pozycji państwa silniejsze wobec słabszych. Afryka jest pod tym kątem bardzo zróżnicowana. Obok wspomnianych już gigantów, takich jak RPA czy Nigeria, istnieją mikroskopijne gospodarki – Malawi lub Gambia. Nie ma żadnej gwarancji, że bogatsi będą solidarnie wspierać rozwój biednych, jak ma to miejsce w Europie.
Przede wszystkim zaś handel afrykański jest oparty na relacjach ze światem zewnętrznym. Umowa nie zmieni tego w krótkiej perspektywie. Profile gospodarcze państw afrykańskich są do siebie podobne i opierają się głównie na eksporcie surowców, na które jest popyt poza Afryką. Trudno oczekiwać, by na kontynencie kwitł wewnętrzny handel nieprzetworzonymi produktami w sytuacji, gdy brakuje rozwiniętego przemysłu. AfCFTA nie rozwiąże też od razu problemu marnej infrastruktury transportowej. Co z tego, że Togo i Kamerun podpiszą umowę, skoro nie ma dróg i połączeń kolejowych łączących oba kraje. Innymi słowy, przyczyną niskich obrotów handlowych między państwami Afryki nie są taryfy celne, lecz cała struktura gospodarki.
Nie brakuje też chętnych, którzy będą dążyć do destabilizacji porozumienia. To liczne zbrojne milicje, obecne niemal na całym kontynencie, i islamscy bojownicy z takich organizacji jak Al Shabab i Boko Haram, ale również żądni bogactwa, skorumpowani urzędnicy i politycy. Bez skutecznej walki z korupcją i innymi nadużyciami AfCFTA może stać się narzędziem umożliwiającym swobodne przemieszczanie się nieuczciwie zdobytego bogactwa po całym kontynencie.
Integracja gospodarcza to wbrew pozorom proces głęboko polityczny. Przyszłość Afrykańskiej Kontynentalnej Strefy Wolnego Handlu leży w rękach przywódców państw afrykańskich i przewodniczącego Unii Afrykańskiej, którym jest obecnie prezydent Egiptu Abd al-Fattah as-Sisi. Sukces porozumienia zależy od determinacji, zdolności do ustępstw i kompromisów. Aktualnie taka wola jest, ale czy utrzyma się, gdy pojawią się pierwsze problemy?
Idea bez wątpienia dobra, ale należy pamiętać, że hasło integracji gospodarczej nie jest magicznym zaklęciem. Rozwój wewnątrzafrykańskiego handlu, który nastąpi dzięki AfCFTA, nie przyczyni się jednak do znaczącego rozwoju kontynentu. Bez strukturalnych zmian nawet najlepsze porozumienie handlowe nie rozwiąże problemów gospodarczych trawiących kontynent. Taką nadzieję daje dopiero realizacja pozostałych celów zawartych w Agendzie 2063.