Trudne hiszpańskie wybory

Prawie jedna trzecia obywateli przyznaje, że nie wie na kogo głosować w niedzielnych wyborach parlamentarnych

Tydzień w Hiszpanii rozpoczął się od dwóch debat przedwyborczych, każda z udziałem czterech kandydatów na premierów. Prawie jedna trzecia obywateli przyznaje, że nie wie na kogo głosować w niedzielnych wyborach parlamentarnych

Połowa z niezdecydowanych to – podobno – kobiety. Nie wiadomo, czy debaty w telewizji, w których czterech mężczyzn rozmawiało o ich prawach, zorganizowano właśnie po to, aby je przekonać. Jak relacjonuje dziennik „El País”, pierwszymi kobietami, które pojawiły się w telewizyjnym studiu w poniedziałek, były dwie sprzątaczki. W mundurkach i z mopami zajęły się podłogą, zanim męscy przywódcy najważniejszych partii zaczęli debatować o sytuacji w kraju.

Trudno – kandydatki na premierkę nie ma, ale panie nie powinny czuć się zawiedzione, dopóki politycy o nich wspominają. Dyskutowali bowiem m.in. o zmniejszeniu podatku od tamponów i podpasek, co jest ostatnio w Hiszpanii sprawą głośno komentowaną.

Spektakl po hiszpańsku

Sprawa przedterminowych wyborów zaczęła się od odrzucenia projektu budżetu socjalistycznego mniejszościowego rządu Pedro Sáncheza. Parlamentarne wybory zaplanowane na najbliższą niedzielę zapowiadają się ciekawie, nawet w scenerii europejskiej, gdzie już od dawna przyzwyczailiśmy się do fali populizmu i antymigracyjnych dramatów.

To starcie lewicy (rządząca Hiszpańska Socjalistyczna Partia Robotnicza PSOE i lewicowy blok Unidos Podemos) z prawicą (konserwatywna Partia Ludowa PP i centroprawicowa Ciudadanos), ale w grze liczą się też separatystyczne partie regionalne czy ultraprawicowy, populistyczny Vox.

Podziały były doskonale widoczne podczas obu debat: pierwsza stanowiła podręcznikowe starcie prawicy i lewicy, sięgające kulminacji w momencie, gdy pojawił się temat Katalonii. Liderzy hiszpańskich partii zaczęli wymachiwać zdjęciami przeciwników pozujących z separatystycznym premierem Katalończyków Quimem Torrą, a za zbytnią uległość i wchodzenie w układy z separatystami najbardziej dostało się Sánchezowi. We wtorkowej debacie premier mógł jednak odetchnąć, kiedy prawicowi liderzy – Pablo Casado (przywódca Partii Ludowej) i Albert Rivera (Ciudadanos) – zajęli się wymienianiem ciosów głównie pomiędzy sobą.

Kluczowa rola partii regionalnych

Sondaże przewidują, że sojusze będą konieczne do rządzenia. Według sondażu przeprowadzonego przez pracownię 40 dB na zlecenie dziennika „El País” PSOE pozostaje wyraźnym faworytem – partia może otrzymać 28,8 proc. głosów i 129 miejsc w Kongresie. Ale żeby zdobyć 176 miejsc potrzebnych do absolutnej większości, szef PSOE będzie musiał negocjować nie tylko z lewicowym blokiem Unidos Podemos, lecz także z partiami regionalnymi. A tutaj może napotkać problemy.

Podczas debat wszyscy zauważyli nieobecność ultraprawicowej partii Vox, której lider Santiago Abascal chce wyrzucić z kraju nielegalnych emigrantów, anulować ustawę o przemocy wobec kobiet oraz zdelegalizować organizacje feministyczne. Vox pojawił się na scenie politycznej w grudniu ubiegłego roku, zdobywając 12 mandatów w wyborach regionalnych w Andaluzji.

Choć Sánchez zgodził się na debatę z udziałem Abascala, komisja wyborcza zdecydowała, że w ogólnonarodowej dyskusji nie może brać udziału lider partii, która nie ma reprezentacji w Kongresie. A Vox jej nie posiada – na razie. Według sondaży w niedzielę może liczyć na ok. 10 proc. głosów – z czym wiązałoby się wejście do możliwej, prawicowej koalicji.

Źródła: El País

Opublikowano przez

Karolina Anna Kuta


Reporterka i dokumentalistka. Współpracowała m.in. z Gazetą Wyborczą i Krytyką Polityczną. Pracuje nad debiutem dokumentalnym. Bałkany, polityka, mniejszości.

Chcesz być na bieżąco?

Zapisz się na naszą listę mailingową. Będziemy wysyłać Ci powiadomienia o nowych treściach w naszym serwisie i podcastach.
W każdej chwili możesz zrezygnować!

Nie udało się zapisać Twojej subskrypcji. Proszę spróbuj ponownie.
Twoja subskrypcja powiodła się.