Humanizm
Introwertyzm na co dzień. Tak spokój staje się kluczem do sukcesu
22 listopada 2024
Przecież dostali podwyżki! - pokrzykiwano w tłumie w Białogardzie do nauczycieli, którzy nie dostali podwyżek. W tle przemawiał prezydent Duda
Politycy wyruszyli w kampanijne tournée po Polsce. Wyborczych pogadanek można posłuchać głównie w mniejszych ośrodkach, gdzie obecność postaci znanych z telewizji robi wrażenie i dopinguje wyborców do głosowania.
Tak było w minioną środę w Białogardzie. Prezydent Andrzej Duda zrobił obchód po miejskim placu, gdzie sprawiał wrażenie zainteresowanego problemami mieszkańców. I tylko „wrzód” w postaci grupki strajkujących pedagogów zaburzył miłą atmosferę. Nauczyciele wybrali milczący protest – stali z przypinkami z wykrzyknikami.
W razie gdyby robili raban, grupa zwolenników PiS była przygotowana, żeby skandować hasło: „Nasz prezydent! Andrzej Duda”. Podczas jego przemówienia z tłumu zgromadzonego na placu dało się słyszeć okrzyki oburzenia na strajkujących: „Przecież dostali podwyżki!” czy „Śmierdzi im 6 tys. zł!”.
Wydarzenia z Białogardu dobrze podsumowują trzy tygodnie strajku, który – jak wczoraj zdecydowali związkowcy – będzie zawieszony, tzn. od poniedziałku szkoły pracują normalnie. Nauczyciele zostali zakrzyczani przez rządowe media, hejtujących ich polityków i prawicowych ekspertów od prawa oświatowego. Dla niektórych stali się nieledwie „wrogami narodu” czy przynajmniej „nierobami”.
Spora grupa ludzi uwierzyła w doniesienia o rzekomym porozumieniu między rządem a nauczycielami (podpisała je tylko nauczycielska Solidarność, i to wbrew wielu członkom związku). W przekonaniu wielu wyborców PiS nauczyciele otrzymali podwyżki, a protestują dla kaprysu tudzież z poduszczenia opozycji.
Dlaczego zawieszono strajk w momencie, kiedy nauczyciele mieli do dyspozycji poważną kartę przetargową, jaką była groźba dezorganizacji matur?
„Prawda jest taka, że strajk trwałby w czasie matur. I nie zdołalibyście, panie premierze Morawiecki, rozwiązać tego problemu. Nie bylibyście w stanie zastąpić nauczycieli, zaryzykowalibyście dobro uczniów, skazalibyście ich na ten stres” – powiedział prezes ZNP Sławomir Broniarz .
„Nie wzięliście za nich odpowiedzialności, dlatego bierzemy ją my. Nauczyciele i rodzice. I dlatego, w porozumieniu z samymi uczniami, podjęliśmy decyzję o zawieszeniu strajku, by zapewnić uczniom warunki do spokojnego ukończenia roku” – podkreślił.
Reakcje na decyzję ZNP są różne. Niektórzy nauczyciele czują się zdradzeni przez związek, ale dyrektorzy szkół średnich poczuli ulgę.
„Zgodnie z przygotowywanym prawem za niedopuszczenie maturzysty do egzaminu odpowiadałbym głową” – tłumaczy dyrektor poznańskiego liceum. „Naciski z kuratoriów były olbrzymie. Zwolniliby nas wszystkich, może nie od razu, ale za pół roku, rok. Nie mogliśmy zostać zakładnikami w imieniu całej grupy zawodowej. Nie powinniśmy kontynuować strajku również ze względu na uczniów” – zaznacza.
„Dobrze, że strajk został zawieszony” – ocenia dyrektor jednego z liceów ogólnokształcących w Słupsku. „Rząd na każdą formę naszego oporu znajdował rozwiązania siłowe. Posłowie przygotowywali nowe prawo pozwalające klasyfikować maturzystów dyrektorom szkół, a nawet wójtom czy burmistrzom. Do tej pory uczniów klasyfikować mogło tylko grono pedagogiczne” – dodaje.
„To upadek edukacji w Polsce. Proszę sobie wyobrazić, że wójt gminy wystawia oceny uczniom, których nie widział na oczy. Chcieliśmy oszczędzić uczniom niesprawiedliwości i stresów. Legislacja nie powinna służyć do gnębienia grup zawodowych” – podkreśla.
„Musieliśmy zawiesić strajk” – tłumaczy dyrektor szkoły podstawowej z powiatu lęborskiego. „W innym wypadku rząd wprowadzałby kolejne absurdalne ustawy, naruszając przy tym wszelkie procedury, niszcząc nie tylko autorytet nauczycieli, ale oświaty w ogóle. PiS trąbi o »dobru dziecka«, podczas gdy kieruje się jedynie politycznymi rachubami. Podczas egzaminów gimnazjalnych do komisji powoływano ludzi z zewnątrz; ja jako dyrektor nie miałem możliwości sprawdzić, czy taka osoba nie była np. karana za pedofilię!”.
Wielu nauczyciele odczuwa upokorzenie, bo słyszą o podwyżkach dla innych grup zawodowych. Są przekonani, że rząd celowo gra na ich emocjach.
W dniu zawieszenia strajku ogłoszono podwyżki w urzędach skarbowych. Uchwała Rady Ministrów zakłada wzrost miesięcznej pensji pracowników o ok. 650 zł brutto na osobę (900 mln zł w ciągu trzech lat). Ponadto drugie tyle dostaną na sprzęt i służbowe samochody. Koszt programu wyniesie 1,9 mld zł.
Planowane są także podwyżki pracowników Sanepidu. Dlatego twierdzenia minister Beaty Szydło, że w państwowej kasie nie ma pieniędzy na podwyżki dla nauczycieli, brzmią niepoważnie. Tym bardziej, że właśnie trwa przedwyborczy maraton rozdawnictwa publicznych pieniędzy.
„Pracuję w zawodzie od 25 lat” – mówi nauczycielka biologii ze szkoły w województwie pomorskim. „Przyczyniam się do wzrostu gospodarczego, ciężko haruję, żeby w tym kraju było dobrze. Państwo zabiera mi dużą część pensji w ramach podatków. I te moje pieniądze są wykorzystywane, by finansować kampanię partii rządzącej?” – pyta retorycznie.
ZNP zapowiada wznowienie strajku we wrześniu, jeśli rząd do tej pory nie zrealizuje postulatów nauczycieli.
„Niczego nie podpisujemy. Nie składamy broni” – deklarował prezes ZNP Sławomir Broniarz. „Jeśli będzie trzeba, staniemy razem jesienią przed kancelarią premiera. Setki tysięcy nauczycieli, pielęgniarek, rodziców, uczniów, pacjentów, opiekunów niepełnosprawnych, kobiet i mężczyzn. My, ludzie. Wszystkich nas nie zlekceważycie” – mówił prezes ZNP.
Nauczyciele podkreślają, że nie chodzi tylko o podwyżki, że konieczna jest głęboka reforma przestarzałego systemu edukacji. Dobrym przykładem jest zaproponowany przez ZNP program „szkoła na szóstkę”, który zakłada wzrost nakładów na edukację do 5 proc. dochodu narodowego, znaczne odchudzenie podstaw programowych, kształcenie umiejętności zamiast nauki pamięciowej, zmniejszenie biurokracji w szkołach, zwiększenie autonomii szkół i nauczycieli oraz wzrost wynagrodzeń nauczycieli i pracowników oświaty.
Prezes ZNP stara się szukać pozytywów w przegranej bitwie.
„Stoimy tu dziś silniejsi, bo wiemy, że jesteśmy w stanie skutecznie zorganizować z dnia na dzień pół miliona nauczycieli, tysiące szkół” – mówił. „A przede wszystkim – że są z nami rodzice, uczniowie i wiele środowisk. Podziwiam strajkujących, którzy trzy tygodnie wytrwali w proteście mimo akcji zastraszania przez przedstawicieli władzy, kuratoria, czasem nawet policję”.
Źródła: Gazeta Wyborcza, Newsweek, TVN24, Business Insider, Puls Biznesu