Humanizm
Zagadki umysłu. Możliwe, że Twój przyjaciel to zombie
12 października 2024
Wielu Polaków czuje się zmarginalizowanych i gorszych od rodowitych Szwedów, część z nich doświadcza szoku kulturowego. By poczuć się lepiej, kierują swój gniew w stronę muzułmanów
„To już nie ta Szwecja, do której przyjechałam…” – narzeka emigrantka z Polski na facebookowej grupie zrzeszającej szwedzką Polonię. To jeden z łagodniejszych komentarzy pod krótkim filmem, na którym uwieczniono grupę migrantów napastujących kobietę w pociągu jadącym z Nynäshamn do Sztokholmu. Wideo opublikowała użytkowniczka grupy podająca się za ofiarę ataku. „Proszę, zróbcie z tym porządek!” – apelowała do rodaków.
Pod filmem pojawiają się setki komentarzy pełnych nienawiści na tle rasowym i religijnym. Piszący tam polscy emigranci zgadzają się, że szwedzkie służby z powodu poprawności politycznej nie radzą sobie z uchodźcami, reagują w niewystarczający sposób albo nie reagują wcale.
Dyskusja rozgorzała w internecie. Osoba o pseudonimie Robert pod tekstem na portalu o2.pl pisze: „Szwedzka policja niech weźmie się za ochronę łososia lub dorsza… tylko do tego się nadają, jeśli nie mogą ochronić kobiet przed atakami uchodźców”.
Najbardziej zaangażowani emigranci wzywali do odwetu. Chcieli zgodnie z życzeniem ofiary „zaprowadzić porządek z ciapasami”. Ze stacji T-Centralen w Sztokholmie „grupa odważnych” wyruszyła do ośrodka dla uchodźców w Nynäshamn, by pomścić zaatakowaną Polkę.
Grupa mężczyzn zaczęła licytować się o to, „kto skasuje więcej brudasów”. Sprawa była poważna. W ośrodku dla uchodźców w Nynäshamn przebywały głównie rodziny z dziećmi. Barbara natychmiast zadzwoniła na policję, żeby uprzedzić służby o planowanym ataku.
„To, co działo się wtedy na forum, było bliskie atmosfery pogromu” – mówi emigrantka mieszkająca w Szwecji od 17 lat. „Usłyszałam, że sprawę zgłosiło kilkunastu innych Polaków, przestraszonych planami naszych »rycerzyków«. Dobrze, że wśród Polaków w Szwecji są jeszcze jacyś normalni ludzie, bo sprawa mogłaby się skończyć tragicznie” – dodaje.
Przed ośrodkiem dla uchodźców w Nynäshamn na napastników czekały oddziały szwedzkiej policji. Trzynastu Polaków miało pałki baseballowe, młotki, a także siekiery. Gdy następnego dnia prokurator Sara Friedman oskarżała zatrzymanych mężczyzn o zamiar „ciężkiego pobicia”, przed gmachem sądu w Södertörn protestowało ponad 100 Polaków-emigrantów ubranych w biało-czerwone stroje.
Post z filmikiem i wezwaniem Polki, który wywołał zamieszanie, został usunięty z grupy. Według szwedzkiej prasy rzekome przestępstwo nagrane w pociągu do Nynäshamn nie zostało zgłoszone policji, a historia mogła być plotką lub prowokacją.
Do opisanej wyżej sytuacji doszło w 2016 r. W szczycie kryzysu migracyjnego i antyuchodźczej kampanii rządu PiS. Według danych agencji rządowej Statistics Sweden z 2016 r. w dziesięciomilionowej Szwecji mieszka 88 704 Polaków. Centrum badawcze Nordregio ocenia, że 19,1 proc. mieszkańców urodziło się poza Szwecją. Dla porównania: w Finlandii wskaźnik ten wynosi 5,2 proc., natomiast w Polsce – 1 proc.
Mieszkania w dzielnicach imigranckich są tańsze i to z tego powodu trafiają tam Polacy przyjeżdżający za chlebem. Nieliczni Szwedzi, którzy tam żyją, nikną wśród wielu innych nacji. Dlatego wielu Polaków w Szwecji często doznaje szoku kulturowego w kontakcie z tak różnorodnym społeczeństwem.
Maciej Zaremba-Bielawski to pisarz i dziennikarz największego szwedzkiego dziennika „Dagens Nyheter”, który do Szwecji wyemigrował po antysemickiej kampanii w 1968 r. Uważa, że współcześni Polacy nie mają doświadczenia współżycia z innymi.
„Hitler i Stalin, a potem Bierut i Gomułka urządzili Polskę monoetniczną, a obecny rząd z tych amputacji produkuje ideologię »prawdziwych Polaków«” – wyjaśnia Zaremba. Dodaje, że taka jednolitość, nawet jeśli tylko wyobrażona, utrudnia integrację w innych krajach. Według jego obserwacji uchodźcy z wieloetnicznej Bośni integrują się w Szwecji o wiele łatwiej niż Polacy, co widać po tym, jak mieszkają, ile zarabiają, czym się zajmują i jak mówią po szwedzku.
Na ogół szwedzka Polonia wydaje się być bardziej konserwatywna niż statystyczny Polak.
„W ogóle imigranci, i to się tyczy nie tylko Polaków, mają skłonność do konserwatyzmu” – mówi Katarzyna Tubylewicz, pisarka, kulturoznawczyni i tłumaczka z języka szwedzkiego, w latach 2006-2012 dyrektorka Instytutu Polskiego w Sztokholmie. „Tracą kontakt ze swoim krajem, nie doświadczają jego zmian, w ich głowach funkcjonuje jego stary obraz. Diaspory często są zamknięte na szwedzką rzeczywistość, nie uczą się języka i żyją w małych enklawach” – zaznacza.
Skąd tak wielka niechęć wobec migrantów i uchodźców? Przecież Polacy w Szwecji także są gośćmi.
„Istnieje coś takiego jak konkurencja między mniejszościami, szczególnie jeśli chodzi o religię. Są Polacy, którzy uważają, że muzułmanom udało się wywalczyć od Szwedów więcej »korzyści« niż katolikom, i że migrantów spoza Europy Szwedzi traktują lepiej niż bliższych im kulturowo Europejczyków” – mówi Tubylewicz.
Ewelina także jest polską dziennikarką. Od roku przebywa na emigracji w Szwecji.„Wynika to ze skąd inąd słusznego przekonania Szwedów, że uchodźcy mają bardzo pod górkę i trzeba ich otoczyć specjalną opieką” – tłumaczy.
Zdarzało się, że Polak-emigrant musiał czekać na mieszkanie komunalne około ośmiu lat, podczas gdy niedawno przyjęci uchodźcy mieli szansę wynająć je rok po przyjeździe.
Jak zaznacza Ewelina, Szwedzi uważają, że uchodźcy potrzebują szybszej asymilacji niż Polacy – nie tylko z powodu dużych różnic kulturowych, ale także dlatego, by nie wpadli w objęcia islamskich fundamentalistów.
Niechęć Polaków do uchodźców i imigrantów-muzułmanów wynika także z frustracji. W Szwecji wielu z nich czuje się zmarginalizowanych i gorszych od rodowitych Szwedów. Dlatego budują poczucie własnej wartości zgodnie z modelem hierarchicznym – czują się lepsi od tych, których umieszczają na niższym szczeblu drabiny społecznej, czyli na przykład uchodźców. Według Tubylewicz przywożą poglądy, którymi nasiąkli we własnym kraju.
„Polacy bywają mocno wykluczający. W naszym języku jest sporo ukrytego rasizmu i uprzedzeń” – mówi tłumaczka. Dodaje jednak, że nie wszyscy prezentują takie same postawy. Spotyka też polskich emigrantów, którzy są otwarci i tolerancyjni.
Ewelina po roku pobytu w Sztokholmie stworzyła wokół siebie grupę rodaków przyjaźnie nastawionych do świata. Marzy, by w przyszłości otworzyć centrum integracji kultur i zmienić wizerunek Polaków w Szwecji.
„Trzeba budować wokół siebie takie »pozytywne wyspy«. Szukać tego, co łączy ludzi. Być może to zmieni podejście Szwedów do nas. Niestety, wciąż jesteśmy odbierani dosyć stereotypowo, choć na pewne opinie sami zapracowaliśmy” – mówi.
Maciej Zaremba-Bielawski zaznacza, że Polacy w Szwecji są bardzo różni. „Niestety spory ich odsetek przywiózł do Szwecji nietolerancję” – twierdzi dziennikarz.
Dodaje, że tego rodzaju „import nietolerancji, rasizmu i antysemityzmu” pochodzi głównie z krajów arabskich i z Polski. W oczach Szwedów Polacy często nie różnią się od islamskich fundamentalistów, których tak bardzo nienawidzą. Jako przykład przewinień obu grup podaje sytuację z ubiegłego roku, kiedy państwowych dotacji zostały pozbawione dwie organizacje imigranckie – Kongres Polaków w Szwecji i Stowarzyszenie Młodych Muzułmanów. Powód? Popieranie ekstremizmu. W obu przypadkach nietolerancję szerzą kościoły i meczety imigranckie.
„Polscy księża mają złą opinię w kurii biskupiej, spływają na nich skargi, że z religii robią politykę nienawiści. Podobnie jest z wieloma islamskimi duchownymi” – podkreśla dziennikarz.
Zaremba-Bielawski uważa, że obie grupy mają mentalność hegemonów – jest normalne dla nich, by narzucać innym swoje zwyczaje. Dlatego niektórzy Polacy gardzą Szwecją, bo tolerancję, której są beneficjentami, biorą za słabość.
Przed wyjazdem do Sztokholmu zapisuję się do pięciu grup polonijnych na Facebooku, takich jak Polacker i Sverige czy Polacy w Szwecji. Liczą od kilku do ponad 20 tys. członków. Dostęp do nich mają użytkownicy zatwierdzeni przez administratorów. Większość z takich wirtualnych stowarzyszeń ma praktyczne zastosowanie. Polacy na emigracji podsuwają sobie nawzajem rozwiązania problemów – jak załatwić sprawę w szwedzkim urzędzie, gdzie znaleźć dobry kurs języka czy pokój do wynajęcia. Praktyczne rady mieszają się tam z nienawistnymi uwagami pod adresem mniejszości etnicznych i liberalnego ustroju państwa, do którego przyjechali pracować.
Adrian Golis jest na emigracji w Szwecji od 10 lat. Broni rodaków zrzeszonych w grupie Polacker i Sverige.
„To prawda, czasem »pęka nam żyłka« i wylewa się hejt. Ale spróbujcie nas zrozumieć! Jesteśmy zmęczeni panoszeniem się uchodźców. Powinni się dostosować do europejskiej kultury. Przyjeżdżasz do Unii, to zachowuj się jak jej mieszkaniec. Powinien być zakaz noszenia burek, uboju rytualnego, obrzezania kobiet i innych »pięknych tradycji«” – mówi Golis.
Tomasza spotykam w centralnej dzielnicy Norrmalm, gdzie w jednym z barów czeka na kolegę. Przyjechał do Szwecji w 2010 r. Zaczynał jak większość – łapiąc się pierwszej lepszej oferty pracy przy remontach. Teraz ma swoją firmę, zatrudnia innych migrantów. Ale nigdy – jak ich określa – „ciemnych”.
„Oni migają się od pracy, bo nie są przyzwyczajeni do ostrego tyrania. Poza tym moi chłopcy sobie nie życzą z takimi pracować, a ja ich rozumiem. Potem byłyby skargi, że jest dyskryminacja w pracy” – kwituje.
Tomasz, tłumacząc swoje podejście do uchodźców, pokazuje mi komentarz, jaki zostawił w jednej z grup polonijnych. Apeluje w nim o: „Tolerancję dla mojej niechęci do uchodźców i imigrantów z Bliskiego Wschodu. Łatwo wam powiedzieć: »nie podoba się to wypier***j do Polski«. Ale ja od dziesięciu lat płacę podatki w Szwecji. Moje dziecko chodzi tu do szkoły i pewnie zostanie na zawsze. I teraz mam wyjechać i tak to zostawić? Wiążę swoją przyszłość ze Szwecją, więc jasno wyrażam co mi się nie podoba. Jest wolność słowa i mamy do tego prawo”.
Kilku polskich emigrantów w rozmowach ze mną deklarowało chęć „walki o Szwecję bez uchodźców”, a tym samym o „Europę wolną od islamu”. O Szwedach mówili, że „stracili rozum i panowanie nad własnym krajem”. Tego rodzaju wojenna retoryka pojawia się także w internecie.
Mariusz podziela te poglądy. Spotykamy się przy deptaku Drottninggatan, gdzie w 2017 r. islamski terrorysta wjechał ciężarówką w tłum przechodniów. W rezultacie zginęło siedem osób. Mariusz twierdzi, że jego stosunek do arabskich migrantów nie podoba się Szwedom.
„Chcę, by się ocknęli, nim będzie za późno. To nie tylko walka o Szwecję, ale też walka o Polskę” – wyjaśnia. „Walcząc z imigrantami, walczymy o pokój i o ratunek dla całego kontynentu!” – dodaje.
Mariusz późno podjął decyzję o emigracji. Przyjechał do Szwecji w 2011 r. Miał wówczas 47 lat. To miał być wypad na kilka miesięcy, by zarobić trochę pieniędzy. Rodzinne komplikacje i długi zmusiły go do pozostania w Szwecji.
Maciej Zaremba-Bielawski dostrzega w skrajnych postawach związek z gorzkimi doświadczeniami emigracji.
„W Polsce nas uczono, że jesteśmy mesjaszem narodów, ostoją wolności i tolerancji, kulturą, która promieniuje na całą Europę, ale w Szwecji o Kościuszce i Moniuszce prawie nikt nie słyszał” – mówi. „Emigracja jest spadaniem z wyżyn samozadowolenia” – dodaje.
W tekście pozostała oryginalna pisownia komentarzy w internecie.