Nauka
Silnik azotowy w motoryzacji. Bezemisyjna alternatywa dla wodoru
27 stycznia 2025
W ludzkiej podświadomości drzemie pewnego rodzaju siła. Niewypowiedziana, sprytna – siła, która często widzi rzeczy, jeszcze zanim zdamy sobie z nich sprawę świadomie. Ostrzega o zagrożeniu, wskazuje bezpieczny szlak czy drogę ucieczki. Intuicja? Instynkt? Szósty zmysł? Różnie ją nazywamy. Ale jak ta siła tak naprawdę działa?
Joseph LeDoux, amerykański neurobiolog, podjął się ambitnego zadania i opisał dwie ścieżki przetwarzania informacji w mózgu – drogę niską i wysoką. Droga niska jest czymś, co możemy rozumieć jako „podświadomość” czy też „instynkt”. Przetwarza informacje szybko i poza świadomością. Impulsy neuronalne biegną ze zmysłów wprost do ciała migdałowatego (czyli siedliska emocji w ludzkim mózgu). Droga niska prowadzi do natychmiastowej reakcji, często bez dokładniejszego przyjrzenia się bodźcowi. Wyzwala odruch.
Droga wysoka działa natomiast wolniej. W tym wypadku ustala się, co tak naprawdę się dzieje. Informacja ze zmysłów przed dotarciem do ciała migdałowatego zahacza jeszcze o korę mózgową. Pozwala to dokładniej przeanalizować bodziec, co z kolei przekłada się na spokojniejszą reakcję.
To, która ścieżka zostanie wybrana, zależy w dużej mierze od sytuacji. Bodźce silnie emocjonalne będą zazwyczaj uruchamiały ścieżkę niską. Wyobraź sobie, że idziesz przez las i nagle czujesz, że coś usiadło Ci na ręce. Szybkie spojrzenie pozwoliło wyłonić paskowany czarno-żółty kształt. Osa! Mózg każe strzepnąć insekta, by nie dać się ukąsić. Ciało wykonuje polecenie automatycznie. Dopiero później zdajesz sobie sprawę, że był to uschnięty liść, który przywędrował do Ciebie wraz z pierwszymi podmuchami jesieni.
Ta krótka historia uwydatnia jedną bardzo ważną cechę instynktu – czasami reakcje potrafią być nieproporcjonalne do okoliczności. Jednak podświadomość nie wyzwala ich bez powodu. Mechanizm opiera się na prostym założeniu – lepiej kilka razy zareagować nadmiernie, niż raz nie zareagować i zginąć. Dlatego instynkt u ludzi jest ciągle wyczulony na odbieranie sygnałów ze środowiska, które mogą świadczyć o tym, że coś jest nie tak.
Polecamy: Presja otwartej przestrzeni. Tak organizacja biura wpływa na mózg
Doskonale ilustruje to badanie przeprowadzone pod przewodnictwem Lilianne Mujica-Parodi z Uniwersytetu Stony Brook. Na jego potrzeby zebrano próbki potu od ludzi uczestniczących w stresującym zadaniu (pierwszy w życiu skok ze spadochronem, w tandemie, z wysokości czterech kilometrów) i zadaniu kontrolnym (bieg po bieżni). Co istotne, pot został zabezpieczony w taki sposób, by nie namnażały się w nim bakterie. To właśnie mikroorganizmy odpowiadają za znany nam nieprzyjemny zapach.
Następnie przeprowadzono serię eksperymentów. Zaproszono do nich zupełnie inne osoby niż te, które brały udział w poprzednim zadaniu. Uczestników najpierw posadzono w funkcjonalnym rezonansie magnetycznym (fMRI), a następnie dano do powąchania zebrane próbki potu. Podczas skanów przyglądano się przede wszystkim reakcji wspomnianego już ciała migdałowatego, bo to właśnie ono mogłoby wskazać, czy u badanych podniósł się poziom lęku.
Tak właśnie się stało. Aktywność ciała migdałowatego na obrazach fMRI podniosła się znacznie bardziej u uczestników, którym podano do powąchania próbki potu osób skaczących ze spadochronem.
Co jednak najciekawsze – badanych poproszono również o wskazanie, który pot pojawił się przy stresie, a który nie. Nie byli w stanie tego zrobić. Oznacza to, że zapachowo obie próbki wcale się od siebie nie różniły.
I właśnie ten wniosek wskazuje na ogromną rolę instynktu w odbieraniu sygnałów o zagrożeniu. Świadomość znacznie słabiej orientuje się w niebezpiecznych sytuacjach. Dlatego czasami możemy w ogóle nie zdawać sobie sprawy z tego, dlaczego nagle zaczęliśmy się bardziej bać. To tak, jakby ktoś nas uśpił i podał adrenalinę do żył. Budzimy się i nie mamy pojęcia, skąd pochodzi lęk, który właśnie odczuwamy. To właśnie głos instynktu.
Zapraszamy na niezwykłe wydarzenie: Holistic Talk w Bielsku-Białej, szczegóły w linku
Niektóre badania wskazują nawet na to, że ludzki mózg potrafi odbierać sygnały emocjonalne, na przykład z twarzy, nawet jeśli świadomie ich nie dostrzega. Jak to możliwe?
Caterina Bertomo, Roberto Cecere oraz Elisabetta Ladavas z Uniwersytetu Bolońskiego przeprowadzili w 2013 roku eksperyment, do którego zaprosili pacjentów z uszkodzeniem obszarów wzrokowych w mózgu. Oznacza to, że w ich polu widzenia są pewne obszary, których nie rejestrują świadomie. W jednym zadaniu badanym polecono naciskać przycisk, gdy tylko zauważą bodziec docelowy (na przykład męską twarz). Równocześnie w ich „martwym polu” (czyli niewidzianym świadomie) wyświetlano zdjęcia innych twarzy, wyrażających strach lub radość.
Doświadczenie służyło sprawdzeniu, czy spostrzegany nieświadomie strach sprawi, że partycypanci sprawniej będą wyłapywali bodźce docelowe. I rzeczywiście tak było. Badani szybciej klikali przycisk, gdy w martwym polu znajdowała się „wystraszona twarz”, chociaż wcale nie była ona dostrzegana świadomie.
W tym miejscu należy poczynić rozróżnienie między instynktem a intuicją. Są to bardzo podobne pojęcia, jednak Joel Parson, profesor neuronauk na Uniwersytecie Nowej Południowej Walii w Sydney, wskazuje na istotne różnice między nimi. Przede wszystkim instynkt jest właściwością wrodzoną i ukształtowaną biologicznie, natomiast intuicja to umiejętność, której uczymy się przez nabywanie doświadczeń.
Intuicja oczywiście mocno czerpie z instynktu, dlatego często tych pojęć używa się zamiennie.
Czy instynkt to coś, co da się usłyszeć? Jakiś rodzaj głosu, a może odczucia? W rozmowie z Holistic News Kinga* opisała historię z rozmowy rekrutacyjnej w pewnej firmie. W trakcie spotkania otrzymywała od intuicji mocne sygnały ostrzegawcze. Z różnych przyczyn, między innymi finansowych, zignorowała je. Niestety, później żałowała tej decyzji – firma była nieuczciwa, nie wypłacała pieniędzy i wymagała wykonywania obowiązków niezgodnych z prawem.
– To było takie uczucie, że chciałam stamtąd uciekać – wspomina Kinga. – Instynkt szalał i odpychał mnie. Ale stłamsiłam go, bo potrzebowałam pieniędzy.
Można by w tym momencie dojść do wniosku, że instynkt to nasza ewolucyjna supermoc, której należy bezgranicznie ufać. Otóż nie do końca. Na ten temat wypowiadała się Mary Ellen O’Toole, specjalistka od kryminologii i profilerka FBI. O’Toole nazywa pokładanie wszelkiej wiary w intuicji myśleniem magicznym – czyli sytuacją, gdy ludzie zakładają, że ich nadzieje i pragnienia wpływają na świat. Na przykład dziecko wierzy, że jeśli będzie stawiało stopy na co drugim schodku, to spełni się jego życzenie. To normalny etap rozwoju, jednak z oczywistych powodów dorosły człowiek wyzbywa się takich przekonań.
O’Toole nie neguje w pełni siły instynktu, jednak zwraca uwagę na bardzo ważny fakt – wszyscy ludzie są różni. Instynkt u jednych działa lepiej, u innych gorzej. Poza tym na jego działanie ma wpływ mnóstwo czynników: przyjmowane leki, naturalna lękliwość, przekonania religijne czy aktualny poziom stresu. Profilerka twierdzi, że gdyby intuicja wszystkich ludzi adekwatnie ostrzegała ich przed niebezpieczeństwem, to nigdy nie pozwoliliby swoim dzieciom przebywać z dewiantem czy innym przestępcą. Tak się jednak nie dzieje.
Wniosek płynie z tego taki – instynkt czasem zaalarmuje nas niepotrzebnie, a innym razem nie zrobi tego wcale. Jest to jednak mechanizm, który naprawdę istnieje. Dowodzą tego badania i historia ludzkiej ewolucji. Intuicja zaś to umiejętność, którą możemy ją doskonalić. Jak to zrobić? Ten temat zasługuje na osobny artykuł, jednak wiadomo, że pomocna jest w tym medytacja. Trening może sprawić, że zadziała ona dokładnie w tych momentach, do których została powołana.
* Dane do wiadomości Redakcji.
Może Cię także zainteresować: Jakość snu a natrętne myśli. Lepszy sen to spokojniejszy umysł