Nauka
Serce ma swój „mózg”. Naukowcy badają jego rolę i funkcje
20 grudnia 2024
Jeżeli myślimy o naszych absolwentach jako o ludziach biorących aktywny udział w życiu i starających się w sposób refleksyjny, świadomy kształtować swoje życie, to tak – kształcimy aktywistów. Według mnie w Polsce rozumiemy aktywizm jako coś negatywnego, sami sobie tym szkodząc – mówi w rozmowie z Krystyną Romanowską dr hab. Anna Kałuża z Uniwersytetu Śląskiego.
Krystyna Romanowska: Interdyscyplinarne studia humanistyczne nad środowiskiem to nowy kierunek na Uniwersytecie Śląskim. Zachęca młodych ludzi m.in. w taki sposób: „Tu dowiesz się, co wiąże nawyki żywieniowe, polowania i męską dominację (…), porozmawiasz o ekologicznej sprawiedliwości. (…) Poznasz odmienne, queerowe podejścia do natury. (…) Zobaczysz, w jaki sposób aktywizm ekologiczny łączy się z walką ze społecznymi wykluczeniami. Zrozumiesz, dlaczego feminizm jest eko. Przekonasz się, że ochrona środowiska i sprawiedliwość społeczna idą w parze”. Kierunek budzi kontrowersje. Słyszy się, szczególnie w środowisku nauk ścisłych: „biologów i speców od ochrony przyrody kształci się coraz mniej. Kilku kierunkom grozi zamknięcie. Może dlatego, że są mało queerowe?”.
Anna Kałuża*: Zdaję sobie sprawę, że program humanistyki środowiskowej może budzić kontrowersje w środowisku nauk przyrodniczych. Nasze zamierzenie dydaktyczne wiąże się jednak z większą integracją środowisk humanistycznych i przyrodniczych, także w Uniwersytecie Śląskim. Zagadnienia klimatyczne i ekologiczne – złożone, wieloaspektowe i skomplikowane – wymuszają optykę wielu nauk, trudno je sprowadzić wyłącznie do domeny jednej wiedzy. Dlatego do współpracy – realnej, konkretnej, na poziomie prowadzenia zajęć – zapraszamy między innymi biologów, geografów, informatyków, również artystów, projektantów, pisarki i pisarzy.
Chcemy stworzyć studia, które połączą ogień i wodę, czyli zagadnienia praktyczne i teoretyczne. Oprócz zajęć, podczas których studenci zapoznają się z teoriami i badaniami dotyczącymi środowiska, przyrody, technologii czy problemów energetycznych, będą także zajęcia w terenie. Chcemy promować humanistykę w działaniu, zaangażowaną, odpowiadającą na różnego rodzaju wyzwania – i środowiskowe, i przyrodnicze, i społeczne, i ekonomiczne. Stąd w programie studiów połączenie wiedzy o technologii, gender studies i kwestii kulturowo-przyrodniczych.
W moim przekonaniu wykazywanie związków między tematami związanymi z płcią, równością i sprawiedliwością ekologiczną jest niesłychanie potrzebne. Na Uniwersytecie Śląskim od dawna prowadzimy zajęcia poświęcone zagadnieniom płci kulturowej i mamy znakomitych fachowców reprezentujących dobrą, mocną szkołę.
Polecamy: Zmiana klimatu, plastikowe słomki i hipokryzja
Czy pani zdaniem istnieje coś takiego jak queerowe podejście do przyrody? Pojawiają się zarzuty, że to, co macie zamiar zrobić, to nie nauka, tylko ideologia.
To bardzo skomplikowany problem. Powinniśmy dbać o różnicę między nauką a uproszczonym, doktrynerskim podejściem do złożonych zagadnień. Proszę jednak zwrócić uwagę, że na najbardziej wrażliwe społecznie, ekonomicznie i kulturowo nurty patrzy się zwykle jak na nurty zideologizowane. I w ten sposób próbuje się je ośmieszyć. Nie mam nic przeciwko używaniu w tym kontekście terminu ideologia w tym znaczeniu, że jest to zespół przekonań, którym kierujemy się, postępując w życiu.
Poza tym tacy badacze, jak: Bruno Latour, Donna Haraway, Karen Barad nie są wcale przekonani, mówiąc najdelikatniej, że nauka ścisła operująca faktami i wartościami mierzalnymi zapewnia nam absolutnie zobiektywizowane spojrzenie. Nie istnieje opis badań naukowych poza językiem, wartościami, w jakimś usytuowaniu. Nauka bez wartości i idei, wyabstrahowana z życia, jest okrucieństwem: potwierdzają to chociażby praktyki laboratoryjne na zwierzętach. W służbie tzw. nauki doprowadziły i doprowadzają do ogromnego cierpienia.
Polecamy: HOLISTIC TALK: Szkoła nie musi być po nic (Jarosław Kordziński)
Jednak liczenie muchom skrzydeł czy obliczanie populacji motyli trudno jest umieścić w kanonie ideologii.
Fotografowie mówią, że nie istnieje „niewinne oko”. Zawsze jesteśmy zanurzeni i umiejscowieni w określonych systemach wartości. Dopóki ich nie opuścimy i nie wejdziemy w inne, są one dla nas przezroczyste, „naturalne”, nie widzimy, jak mocno nas ukształtowały. Nasze myślenie, nasze wrażenia, uczucia i doświadczenie. Nauki ścisłe nie są od tego wolne: współistnieją także z różnego rodzaju wartościowaniem życia społecznego.
Chciałabym mocno podkreślić, że humaniści nie są w kontrze do nauk ścisłych czy przyrodniczych. Dzisiaj byłoby to absurdalne. Możemy sobie za to pomóc międzydziedzinowo, pytając o to, jak mówić i uczyć o kryzysie klimatycznym, technologicznych innowacjach, pogłębiających się nierównościach społecznych. O to, jak rozmawiać o zwierzętach, o roślinach, o innych istotach, żeby przekonywać społeczeństwo, że one także zasługują na uwagę. Bardzo mocno zwracamy uwagę na taką dydaktykę i naukę, która jest „czynna” społecznie. Uważamy, że należy przekonać społeczeństwa do przeorganizowania się, życia na innych zasadach. Począwszy od „zazielenienia” architektury, przez energię odnawialną czy próby zmiany naszych przyzwyczajeń transportowych, po ograniczenia konsumpcji.
Słyszałam także zarzut „klientozy”: że uniwersytet chce zagospodarować młodzieżową kontrkulturę skupioną wokół zagadnień ekologii, queeru czy wreszcie środowisk anarchistycznych.
Nic w tym złego: uniwersytet, w moim przekonaniu, jako mocna i wiarygodna instytucja, powinien być nastawiony na wzmacnianie idei i wartości, które służą dobru społecznemu. Jak je zdefiniować? Chodziłoby o zmiany społeczne nakierowane na istoty ludzkie i pozaludzkie, które nie są beneficjentami uprzemysłowienia, kapitalizmu, patriarchatu. Uniwersytet ma uczyć – oprócz wielu różnych rzeczy – także wrażliwości czy, lepiej, solidarności z tymi, którzy są w gorszej sytuacji niż my. Myślę tu np. o wspieraniu praw zwierząt, których cierpienie powinno się minimalizować. To jest oczywiście zadanie minimum.
Może Cię także zainteresować: Depresja klimatyczna: dlaczego ulegamy panice?
Gdzie znajdą zatrudnienie absolwenci tego kierunku? Ja widziałabym ich w pracy u podstaw. Czyli w urzędach gmin, w których np. uczulaliby na to, żeby nie kosić trawy w czasie suszy.
Absolutnie tak. Myślę, że nasi studenci i studentki (nie tylko przyszli absolwenci i absolwentki humanistyki środowiskowej) są i mogą być nośnikami zmiany społecznej. Widzę ich w samorządach, inspektoratach, w instytucjach ochrony środowiska. Ale także jako osoby biegłe w pozyskiwaniu grantów na edukację środowiskową, bo w tym kierunku także będziemy kształcić. Mogliby także pracować przy projektach ekologicznie odpowiedzialnych. Może ktoś będzie wspierał akcje społeczne jako pracownik fundacji. Oczywiście, w związku z tak ogromnym przyspieszeniem cyfrowym i technologicznym, być może nasi absolwenci i absolwentki znajdą pracę w zawodach, których jeszcze dzisiaj nie ma na rynku pracy. Chcemy dać naszym studentom i studentkom nie tyle gotowy zestaw umiejętności, ile kompetencje, które np. pomogą im interpretować coraz większe ilości danych, rozumieć procesy dziejące się na styku wielu dziedzin wiedzy czy dostrzegać związki tam, gdzie inni ich nie widzą.
Może Cię także zainteresować: Walka o czyste powietrze. Przepisy uderzą w biednych?
Czyli kształcicie przyszłych aktywistów?
Jeżeli myślimy o naszych absolwentach jako o ludziach biorących aktywny udział w życiu i starających się w sposób refleksyjny, świadomy kształtować swoje życie, to tak – kształcimy aktywistów. Według mnie, w Polsce rozumiemy aktywizm jako coś negatywnego, sami sobie tym szkodząc.
Niestety, trudno jest przekonać mieszkańców Warszawy do kibicowania aktywistom, którzy niedawno zablokowali największe arterie.
Aktywizm kojarzy się z nieuzasadnionymi blokadami ulic, wandalizmem. Ekolodzy kojarzą się z terrorystami. Ale kiedy wycinane są drzewa i ludzie orientują się, że nie da się ich uratować, od razu pada pytanie: „a gdzie byli ekolodzy/aktywiści”? Dlatego bardzo chcielibyśmy kształcić aktywistów i aktywistki, którzy będą świadomie, w mądry i przemyślany sposób zmieniali zachowania społeczne z myślą o ich ekologicznym, środowiskowym i przyrodniczym skutku.
*Dr hab. Anna Kałuża – prof. Uniwersytetu Śląskiego, literaturoznawczyni, prodziekanka ds. kształcenia i studentów Wydziału Humanistycznego UŚ.
Dowiedz się więcej o tym, jak będzie wyglądać zamysł studiów na UŚ: Ekofeminizm i queerowe podejście do natury. Uniwersytet Śląski chce kształcić z ideologii