Kto płaci za sztukę dla elit? Jacek Piekara stawia trudne pytania

„Kiedyś pewnego malarza poproszono o namalowanie sceny pokazującej „Przejście Żydów przez Morze Czerwone”. Po kilku miesiącach przyszedł do milionera, który u niego zamówił ten obraz, z gotowym już płótnem. Po zawieszeniu obrazu na ścianie okazało się, że płótno jest całe, od góry do dołu, pomalowane na czerwono. - Co to ma być? – zapytał osłupiały bogacz. - Morze Czerwone – odparł niewzruszony artysta. - A Żydzi? - Już przeszli. - A wojska faraona? - Już utonęły”

Sztuka nowoczesna albo sprytny pomysł na życie

Ta, mająca grubo ponad sto lat, anegdota pokazuje nam wyraźnie, że twórcy zawsze umieli sobie poradzić z wytłumaczeniem sensu własnych dzieł. Nie znaczy to, że takie proste zabiegi artystyczne nie mają swojego uzasadnienia oraz swojego uroku. Do tej pory pamiętam obraz, który albo widziałem jako dziecko, albo mi o nim opowiadano, a który składał się z namalowanych wielu kwadracików z jednym kółkiem. Tytuł obrazu brzmiał Samotność w tłumie. Mądre, ładne, pomysłowe i dające do myślenia. Ale powiedziałbym, że jest to sztuka jednorazowa. Czyli taka, która raz zrobiła dobry efekt, a wszelkie powtórki będą już tylko nieinteligentnymi popłuczynami po oryginale.

Jeden z najsłynniejszych polskich malarzy, Roman Opałka, zajmował się przez pół życia malowaniem coraz bardziej zanikających liczb na płótnie. Obrazów z tej serii stworzył mnóstwo, za każdy dostawał gigantyczne honoraria na Zachodzie, gdzie jego sztuka była ceniona. Czy dla mnie jest to sztuka, a Opałka był artystą? No cóż, sztuka nie jest to w żadnym wypadku, a artystą był na pewno. W wyciąganiu pieniędzy od bogatych głupców.

Warto przeczytać: Jacek Piekara: Wiedźmin miał zginąć, zanim powstał

Dziwactwa jako parawan dla braku talentu

Czasami, kiedy rozmawiamy z jakimś miłośnikiem tak zwanej „sztuki nowoczesnej”, to mówi on: spójrz na dzieła Picassa. Też nie mają nic wspólnego z realizmem, a Picasso jest uważany za geniusza malarstwa. No i wszystko prawda, tylko widzicie, Picasso, zanim wszedł w swój niezwykły świat pełen przedziwnych, zdegenerowanych form i kolorów (ale przecież, jakie one są piękne!), potrafił malować „normalne” obrazy. Czyli jego droga artystyczna, prowadząca do abstrakcyjnej deformacji, wynikała nie z braku umiejętności, lecz ze świadomego wyboru. Picasso nie był zmuszony do odejścia w stronę abstrakcji, ponieważ brakowało mu talentu i rzemieślniczych umiejętności, ale dlatego, że abstrakcja go zainteresowała jako twórcę.

Tymczasem jestem na sto procent przekonany, że większość wystawców pokazujących swoje dzieła w muzeach sztuki nowoczesnej robi to co robi z jednego prostego powodu: nie są technicznie, merytorycznie przygotowani do uprawiania sztuki na podstawowym, rzemieślniczym czy mistrzowskim poziomie, dlatego muszą uciekać w niewymagające żadnych zdolności udziwnienia, które, jak potem tłumaczą, są owocami koncepcyjnego geniuszu i niosą ze sobą ważne przesłanie artystyczne.

Dając konkretny przykład: łatwiej przykleić do ściany banana i udawać, że to wielkie dzieło (sytuacja autentyczna, eksponat wystawiony w Miami, sprzedano potem za ponad 6 milionów dolarów!) niż wziąć farby i płótno i takiego banana interesująco namalować. Jak podejrzewam autor owej instalacji miałby kłopot nie tylko z samą techniką malowania, ale z przygotowaniem pędzla i farb.

Inny z kolei „artysta” jeszcze w maju 1961 roku zapuszkował swoje odchody w 60 pojemnikach i, jak informuje Wikipedia „sprzedawał je za cenę ich wagi w złocie”. Nie tylko znalazł nabywców, ale dzisiaj każda puszka jest warta ponad sto tysięcy złotych.

Sztuka nowoczesna. "Comedian"  instalacja artystyczna Maurizio Cattelana. Fot. Wikipedia
Sztuka nowoczesna. „Comedian” instalacja artystyczna Maurizio Cattelana. Fot. Wikipedia

Instalacje i eksperymenty. Czy to w ogóle jest sztuka?

Dla mnie istnieje znacząca różnica pomiędzy zdarzeniem (pomysłem) a prawdziwą sztuką. Zdarzeniem będzie na przykład słynny eksperyment Mariny Abramovic z 1974 roku. Polegał on na tym, że artystka pozwoliła przez kilka godzin, aby zaproszeni widzowie robili z nią wszystko, co tylko chcieli. Tak zostało to opisane: „widząc, że Marina Abramović rzeczywiście na wszystko pozwala i jest jedynie obiektem, stawali się coraz bardziej agresywni. Ktoś polał jej głowę olejem. Inny uderzał ją cierniami róży. Jedna z osób zdecydowała się na pocięcie jej ubrań żyletką. Obcięto jej włosy, podano środki nasenne, odarto z ubrania. W pewnym momencie ktoś zranił artystkę nożem w szyję i zlizał jej krew”.

Nie nazwałbym tego wydarzenia sztuką, ale był to interesujący, szokujący i przygnębiający eksperyment społeczny, pokazujący, że nawet normalny, zdawałoby się, człowiek dziczeje postawiony w sytuacji pełnej władzy, pełnej kontroli nad drugą osobą. Tak więc w tym zdarzeniu widziałbym raczej pokłosie słynnego więziennego eksperymentu przeprowadzonego w 1971 roku na uniwersytecie Stanford przez Philipa Zimbardo, a nie próbę stworzenia dzieła sztuki.

Polecamy również: Jacek Piekara: Psijaciele są na zawsze

Sztuka nowoczesna. Merda d’artista (1961) dzieło autorstwa Piera Manzoniego. Fot. Jens Cederskjold/Wikipedia
Sztuka nowoczesna. Merda d’artista (1961) dzieło autorstwa Piera Manzoniego. Fot. Jens Cederskjold/Wikipedia

Sztuka nowoczesna. Elity kontra dziadersi

Uważam, że każdy artysta czy każda osoba pretendująca do miana artysty, ma prawo do wyrażania siebie w taki sposób, w jaki uzna za stosowne. Moja Mama w latach 70. ubiegłego wieku była w Londynie na przedstawieniu jakiegoś eksperymentalnego teatru i opowiadała potem, trochę rozbawiona, a trochę zszokowana, że w pewnym momencie przedstawienia, aktorzy ustawili się na skraju sceny i zaczęli sikać na publiczność…

No cóż, niezależnie od tego, co o podobnej sytuacji sądzimy kierując się naszym poczuciem estetyki, to dajmy ludziom prawo do bawienia się tak jak chcą. Ale, uwaga, tu wchodzi niezwykle ważne zastrzeżenie: niech te wszystkie eksperymentalne teatry, galerie sztuki nowoczesnej, czy artyści bawią się za swoje własne pieniądze lub pieniądze pozyskane od prywatnych sponsorów. Sytuacja, kiedy tego typu wydarzenia są fundowane z kasy podatników jest absolutnie niedopuszczalna.

Tymczasem w Polsce, niestety, tak to właśnie wygląda. Istnieje cała wielka, naprawdę gigantyczna nisza (pseudo) artystów, którzy nie byliby w stanie funkcjonować bez mecenatu państwowego lub samorządowego. Mogą uprawiać swoje żenujące wygłupy (można je oglądać na przykład w postawionym za 600 milionów złotych Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Warszawie) tylko dzięki temu, że otrzymują pieniądze z naszych podatków. A „światłe elity” wyzywają każdego, kto załamuje ręce nad poziomem ich „sztuki”, od staroświeckich tępaków albo prymitywów.

Już 20 lat temu wyśmiałem teatralne nowinki i tworzenie na siłę udziwnień do klasycznego repertuaru. W powieści Rycerz Kielichów pisałem tak: „Oglądaliśmy nową interpretację Szekspira, w której Hamlet był transseksualistą pragnącym uprawiać lesbijską miłość z Ofelią, a zabójstwo starego króla miało swój prapoczątek w molestowaniu Hamleta w dzieciństwie przez złego stryja. Dodatkową atrakcję stanowił fakt, że Poloniusz był kobietą wychowującą Ofelię wspólnie z życiową partnerką. Później pojawił się Duch, który zawodził cienkim falsetem z zamkowych murów, a następnie nasikał strażnikowi na lśniący hełm”.

Cesarz jest nagi! Elity jak dworzanie

Pamiętajmy morał z nieśmiertelnej bajki Hansa Christiana Andersena Nowe szaty cesarza. Przypomnę, że dwóch krawców-oszustów, pobierając ogromne honorarium, twierdzi, że szyje cesarzowi nowe, wspaniałe ubranie, mające tak niezwykłe właściwości, że widzą je tylko ludzie mądrzy i zasługujący na swoją pozycję społeczną. W rzeczywistości oszuści nie robią nic poza pobieraniem wciąż nowych pieniędzy i opisywaniem, jak piękne stworzyli dzieła. Oczywiście wszyscy dworzanie zapewniają, że szaty widzą i również wychwalają ich piękno. Dopiero małe dziecko, nieskażone strachem dorosłych, woła: „cesarz jest nagi!”.

Dlatego zawsze pamiętajmy, że człowiek, który krzyczy „cesarz jest nagi!” nie jest bynajmniej prosty, prymitywny, niewykształcony czy nierozumiejący. On jest po prostu całkowicie NORMALNY.

Polska sztuka współczesna może mieć też zupełnie inne oblicze — zobacz film

Opublikowano przez

Jacek Piekara

Dziennikarz


Jacek Piekara: jeden z najpopularniejszych polskich pisarzy fantasy, dziennikarz i publicysta. Autor głośnego „Cyklu Inkwizytorskiego”, kilkudziesięciu książek, całego szeregu opowiadań. Współpracował również z prasą branżową i popularną, w tym z czasopismami „Click!” i „Gambler”. Poza literaturą Piekara zajmuje się scenariuszami do gier komputerowych i publicystyką.

Chcesz być na bieżąco?

Zapisz się na naszą listę mailingową. Będziemy wysyłać Ci powiadomienia o nowych treściach w naszym serwisie i podcastach.
W każdej chwili możesz zrezygnować!

Nie udało się zapisać Twojej subskrypcji. Proszę spróbuj ponownie.
Twoja subskrypcja powiodła się.