Humanizm
Zagadki umysłu. Możliwe, że Twój przyjaciel to zombie
12 października 2024
Aby stawić czoła rosnącemu zagrożeniu, wynikającemu z dezinformacji obecnej na platformach cyfrowych, władze USA powinny powołać specjalny organ regulujący tę sferę
Jedyny temat, który obecnie łączy prawicę i lewicę w Stanach Zjednoczonych to tzw. techlash – wszyscy są zgodni co do tego, że nadszedł czas na rządowe regulacje dotyczące funkcjonowania platform cyfrowych. Pytanie zatem nie brzmi „czy” ale „jak” to zrobić.
Nancy Pelosi, przewodnicząca Izby Reprezentantów i najwyższa rangą federalna urzędniczka z ramienia Partii Demokratycznej, musiała ostatnio opierać się naciskom w swoim okręgu wyborczym w San Francisco, słynącym z zaawansowanych technologii. Pelosi oświadczyła wtedy, że „era samokontroli już się skończyła”.
W czasie gdy prezydent Donald Trump organizuje w Białym Domu konferencję w sprawie mediów społecznościowych, republikański senator Josh Hawley z Missouri chce poddać pod obrady przepisy wymierzone w immunitet platform internetowych, jeśli okazałoby się, że stosują one „politycznie skrzywione” praktyki moderacji.
Politycy obecnie starają się ukierunkować powszechną, publiczną niechęć na platformy cyfrowe. Według sondażu Pew Research Center Amerykanie postrzegają dezinformację jako zagrożenie większe niż brutalne przestępstwa. Jednak, w przeciwieństwie do swoich europejskich kolegów, amerykańscy decydenci polityczni – jak dotąd – wystrzegali się wprowadzenia regulacji, z uwagi na fakt, że technologia jest zbyt skomplikowana, a zastosowanie skutecznych środków mogłoby pociągnąć za sobą cenzurę.
Federalna Komisja Handlu i Departament Sprawiedliwości rozpoczęły postępowanie antymonopolowe dotyczące Facebooka, Amazonu, Google’a i Apple’a. Śledztwo zostało wszczęte także przez senacką podkomisję antymonopolową.
Jednak każdy ewentualny pozew zajmie dużo czasu i – zgodnie z aktualnymi przepisami prawa – taką sprawę wygrać będzie niezwykle trudno. Co więcej, bez nadzoru regulacyjnego same środki antymonopolowe nie rozwiążą problemu, który zagraża przepływowi informacji, a jest to potrzebne, by państwo mogło funkcjonować w duchu demokracji.
Cyfrowe platformy są stróżami mediów, które kształtują odbiór wiadomości, poglądy polityczne i lojalność społeczeństwa obywatelskiego. Jednakże, co udokumentował prokurator Robert Mueller, pozwalają one również na to, by na użytkowników wpływały również boty, fałszywe konta czy tzw. click farmy.
Platformy przekazują także redagowanie treści zoptymalizowanym algorytmom, które stawiają na kontrowersyjne treści i napędzają kolejne teorie spiskowe. A wszystko po to, by użytkownicy oglądali jak najwięcej reklam online.
Fałszywe treści coraz bardziej psują łańcuch przepływu wiadomości. Co więcej, platformy egzekwują zapisy warunków korzystania z usług dopiero po tym, jak fałszywa informacja już się rozprzestrzeni. Technologia cyfrowych platform i praktyki biznesowe są niesamowicie skomplikowane, a dotychczasowe przesłuchania w Kongresie pokazują wszechobecną niewiedzę decydentów w zakresie tego rodzaju technologii.
Jednakże skomplikowany charakter zagadnień nie powstrzymał wcześniej władz Stanów Zjednoczonych przed utworzeniem takich eksperckich organów, jak Agencja ds. Żywności i Leków czy Komisja ds. Regulacji Energetyki Jądrowej, których zadaniem jest ochrona obywateli. W sferze informacji i wystąpień taką funkcję pełni Federalna Komisja Łączności, zajmująca się ochroną wolności słowa.
Skoro amerykańska klasa polityczna jest chętna do działania, powinna zacząć od powołania rządowego, eksperckiego organu regulacyjnego, który zabezpieczałby integralność łańcucha przepływu informacji. Przewidywane jest powstanie Agencji Cyfrowej Demokracji (DDA), która zrobi to, czego cyfrowi giganci nie mają zamiaru zrobić samodzielnie – czyli zwiększy transparentność, poprawi kontrolę ze strony użytkownika i pomoże we wspieraniu rzetelnego dziennikarstwa.
DDA ograniczyłaby luki w cyfrowych systemach bez ingerowania w decyzje dotyczące treści – w taki sam sposób dla dostawców radia, telewizji czy telekomunikacji. Samoregulacja odegrała bardzo ważną rolę, m.in. poprzez normy dotyczące transparentności. Jednakże rządowe regulacje, takie jak choćby obowiązek ujawniania obecności politycznych treści w reklamach, były istotne, by zapobiec kolejnym nadużyciom.
DDA byłaby zobowiązana do zapewnienia transparentności poprzez ujawnianie, kto płaci za reklamy polityczne, kiedy bot jest botem oraz do podawania informacji na temat serwisów internetowych, które dostarczają wiadomości. Agencja pomogłaby także użytkownikom lepiej zrozumieć naturę internetowych zagrożeń i zapewnić im wiedzę na temat sposobu, w jaki wykorzystywane są ich dane. DDA skupiłaby się także na internetowej infrastrukturze i wspieraniu wiarygodnego dziennikarstwa.
Aby uniknąć pułapek regulacyjnych amerykańskich agencji ery industrialnej – które swoimi zasadami ograniczały innowacyjność, mając zbyt nakazowy charakter – DDA będzie mieć strukturę na miarę wyzwań XXI w. Agencja powinna być skutecznym regulatorem, wyposażonym w odpowiednie narzędzia i kadry.
Nowy organ mógłby współpracować z organami chroniącymi prywatność obywateli np. z Federalną Komisją Handlu i Departamentem Sprawiedliwości. Wzorując się na przykładzie Biura Ochrony Konsumenta, DDA byłaby transparentna, dzięki czemu jej działania byłyby otwarte dla opinii publicznej. Poprzez wyznaczanie standardów i stały pomiar efektywności Agencja byłaby w stanie przystosowywać się do rozwijającej się nieustannie technologii.
DDA nie rozstrzygałaby, czy treści online są prawdziwe, fałszywe czy budzące zastrzeżenia. Zamiast tego skupiłaby się na eliminowaniu systemowej podatności na dezinformację. Agencja wzmocniłaby demokratyczną odpowiedzialność, wymagając od platform cyfrowych przyjęcia jasno sprecyzowanych zasad dotyczących usuwania treści, ujawniania, kto płaci za reklamy online, czy procedur odwoławczych dla użytkowników.
DDA pilnowałaby, by platformy cyfrowe uwzględniały w swoich działaniach zasadę weryfikacji wiarygodności najpopularniejszych informacji. Oprócz tego Agencja mogłaby także wymagać od platform, by te dostosowały swoje algorytmy do potrzeb użytkowników. Biorąc pod uwagę to, że platformy cyfrowe przejęły część dochodów tradycyjnych mediów, DDA mogłaby stworzyć również specjalny fundusz, wspierający np. prasę lokalną.
Chociaż kwestia cyfrowych platform rodzi całe mnóstwo skomplikowanych pytań, obowiązkiem rządu jest ochrona obywateli – na takim poziomie, na jakim rząd gwarantuje ją w innych, równie skomplikowanych obszarach.
W czasie gdy Stany Zjednoczone szykują się do wyborów prezydenckich w 2020 r., sztuczna inteligencja rzuca kolejne wyzwania informatycznemu ekosystemowi. Jako że stawką są losy demokracji, regulacje są potrzebne w celu obrony wolności.
© Project Syndicate, 2019. www.project-syndicate.org