Nauka
Klasyki motoryzacji zyskują na wartości. Elektryki zostają w tyle
26 listopada 2024
Coraz więcej rządów rzuca wyzwanie zasadzie otwartego internetu. Już teraz dysponują one wieloma narzędziami, które mogą posłużyć do osiągnięcia celu
W amerykańskim sitcomie „Dolina Krzemowa” cyfrowe start-upy rywalizują o fundusze, prezentując swoje pomysły. W trakcie każdej z prezentacji założyciele firm powtarzają kalifornijską mantrę o „zmienianiu świata na lepsze”. Jeden z nich obiecuje stworzenie lepszego świata poprzez ustanowienie „centrów danych do przetwarzania w chmurze”, kolejny – poprzez wprowadzenie „bezbłędnych baz danych w celach transakcyjnych”.
Idea internetu, który zmienia świat na lepsze obecnie jest często wyśmiewana, ale warto pamiętać, że przecież w tę dekadę weszliśmy z optymistycznym założeniem, że nowe technologie będą łączyć ludzi, poszerzać dostęp do informacji i tworzyć nowe możliwości gospodarcze.
Pochodzę z Syrii i doświadczyłem niektórych z tych potencjalnych korzyści. W kraju o ograniczonych możliwościach prowadzenia publicznej debaty internet pełnił funkcję forum do dyskusji. W czasie Arabskiej Wiosny internet odgrywał istotną rolę w dokumentowaniu tych wydarzeń i wymianie informacji.
W związku z tym, że miliony Syryjczyków opuściły kraj, internet stał się jedynym narzędziem, które mogło ich ponownie połączyć. Syryjski komik żartował nawet, że „społeczeństwo syryjskie istnieje tylko na Facebooku”, podkreślając rolę internetu jako narzędzia pozwalającego na zachowanie poczucia solidarności ludziom rozsianym na całym świecie.
Jednak obecnie rządy na całym świecie rozważają podjęcie działań, które podważyłyby otwarty charakter i globalny zasięg internetu. Co więcej, rządy te posiadają wiele narzędzi, które mogą posłużyć im do osiągnięcia tego celu. Chińskie władze np. wykorzystują wiele środków określanych często mianem „Wielkiej Chińskiej Zapory”. Inne kraje, takie jak Indonezja, Brazylia, Rosja, Indie, Turcja czy Nigeria, doceniły, a niektóre z nich nawet wdrożyły podobne środki. Rosyjskie „suwerenne prawo internetowe” jest jednym z przykładów tego trendu.
Działania te przybierają różne formy. Niektóre państwa wdrażają politykę lokalizacji danych, która wymaga, by podlegały one konkretnej jurysdykcji. Niedawna debata zapoczątkowana przez nową dyrektywę UE dotyczącą praw autorskich przyczyniła się do stworzenia ruchu „Ocal swój internet”, by lobbował przeciwko kontrowersyjnym zapisom. Ta rosnąca rozbieżność w związku z polityką regulacyjną grozi „bałkanizacją” świata cyfrowego.
Choć zagrożenie jest realne, niesłuszne byłoby odrzucanie każdej regulacji dotyczącej internetu jako autorytarnej próby podważania zasad demokracji. Rosnąca liczba internetowych regulacji jest odpowiedzią na dwie kluczowe zmiany, jakie zaszły w ostatnich latach.
Pierwszą z nich jest wzrost znaczenia gospodarczego internetu w związku z coraz większą liczbą użytkowników oraz coraz szerszym wykorzystywaniem cyfrowych narzędzi. Handel elektroniczny, chmury obliczeniowe, reklama w internecie, płatności cyfrowe, infrastruktura internetowa, a także liczba powiązanych z nimi urządzeń w ostatnich latach znacząco wzrosły. Taka tendencja najprawdopodobniej będzie się utrzymywać wraz z rozwojem sztucznej inteligencji czy pojawienia się internetu rzeczy (internet of things). Oznacza to, że coraz większa liczba transakcji będzie odbywała się w internecie, umiejscawiając w ten sposób sieć w sercu naszej gospodarki
Druga zmiana wynika z faktu, że internet nie jest już otwartą areną, na której rywalizują start-upy. Firmy takie jak Google, Amazon, Facebook czy Alibaba stały się olbrzymimi przedsiębiorstwami o dominującej pozycji na rynku, stale globalizującymi swoją działalność. Jak twierdzi Shoshana Zuboff w książce The Age of Surveillance Capitalism, platformy te tworzą technologiczną i organizacyjną architekturę, której celem jest ustanowienie daleko idącej kontroli nad gospodarką cyfrową.
Wraz z ekspansją gospodarczą dominacja światowych gigantów technologicznych grozi pogłębieniem istniejących dysproporcji ekonomicznych i technologicznych. Za przykład może posłużyć pozyskiwanie danych przez cyfrowe platformy, które działają niczym pośrednicy w takich obszarach jak transport, turystyka, sprzedaż detaliczna czy media.
Ogólnie rzecz biorąc, przepaść technologiczna – kluczowy czynnik napędzający globalne nierówności – może się jeszcze powiększyć, skoro cyfrowi giganci w krajach rozwiniętych wkraczają na nowe obszary, takie jak np. sztuczna inteligencja, próbując zapewnić sobie kluczową pozycję w gospodarce. Problemy potęguje także niski poziom wpływów podatkowych, które firmy cyfrowe generują w krajach, w których prowadzą swoją działalność.
W związku z tym wiele rządów znajdzie się pod coraz większą presją, by chronić swoje gospodarki, także poprzez wprowadzenie regulacji zaburzających globalny charakter internetu. Chiny nie stanowią tutaj wyjątku, a co więcej sukces w tworzeniu rodzimych, cyfrowych przedsiębiorstw, takich jak Alibaba czy Baidu, może stać wzorem do naśladowania dla innych państw. A autorytarnym rządom będzie łatwiej uzasadnić stosowanie środków, które pozwolą im na zdobycie większej kontroli nad internetem.
Jak dotąd wysiłki w zwalczaniu cyfrowej fragmentaryzacji skupiały się głównie na dążeniu do wprowadzenia międzynarodowych zasad handlowych, które ograniczyłyby rządowe zapędy do interweniowania w gospodarkę cyfrową. Jednak niektóre kraje rozwijające się mają obawy, że takie środki jeszcze bardziej pogłębią przepaść technologiczną poprzez wzmocnienie pozycji cyfrowych gigantów. Ten strach jest uzasadniony. Nawet jeśli takie regulacje zostaną wdrożone, to nie jest jasne, jak skuteczne będą one w ograniczaniu trendu związanego z cyfrową fragmentaryzacją
Zamiast krytykować każdą interwencjonistyczną politykę względem internetu, ci, którzy chcą go ocalić, powinni skupić się raczej na przeciwdziałaniu tendencjom, które przyczyniają się do wprowadzania wielu z tych środków lub mogą być użyte w celu ich usprawiedliwienia.
Ocalenie globalnego internetu wymaga ograniczenia zjawiska rosnącej koncentracji władzy w gospodarce cyfrowej i uniknięcie scenariusza, w którym internet mógłby stać się kolejną siłą pogłębiającą nierówności.
© Project Syndicate, 2019. www.project-syndicate.org