Jak Polak z Moskalem. Czego chcą od siebie Polska i Rosja?

„Myślę, że obecny kształt relacji w pełni satysfakcjonuje i Polskę, i Rosję. Oba kraje wykorzystują siebie wzajemnie jako straszak w propagandzie i to im odpowiada. Nikt nie chce resetu i w niego nie wierzy” – uważa rosyjski analityk Maksim Samorukow.

ZBIGNIEW ROKITA: Czy Prawo i Sprawiedliwość u sterów władzy w Polsce jest na rękę Kremlowi?

MAKSIM SAMORUKOW*: Nie powiedziałbym.

Korzyścią dla Moskwy wynikającą z rządów PiS są na pewno kiepskie stosunki polsko-ukraińskie. Wszystkie konflikty Kijowa: zarówno z Warszawą, jak i z Bukaresztem czy Budapesztem, sprzyjają rosyjskiej narracji, zgodnie z którą problemem w kontekście Krymu czy Donbasu nie jest polityka Moskwy, a fakt, że Ukraińcy to faszyści, naziści, uciskają mniejszości. Rosjanie krzyczą: „Patrzcie – wszyscy mają z Ukraińcami problemy, nie tylko my”.

Rozbijanie jedności Unii Europejskiej

Wielu mówi też o rozbijaniu przez rząd PiS jedności Unii Europejskiej, ale nie wyolbrzymiałbym tu wpływu Polski. Kreml jest zresztą zainteresowany rozbijaniem wspólnoty nie tak, jak robi to partia rządząca w Polsce, a tak jak robi to Viktor Orbán. W kwestii stosunku do Moskwy oba kraje prowadzą zdecydowanie inną politykę. PiS raczej nawołuje, żeby być dla Moskwy jeszcze ostrzejszym. Oprócz tego, na przykład w energetyce stawia mocno na dywersyfikację dostaw, co również nie służy Rosji. Zapewne mniej antyrosyjskie ugrupowanie jak Platforma Obywatelska skupiałoby się w większym stopniu na ekonomicznym aspekcie dywersyfikacji, a w mniejszym na politycznym.

PO to partia bardziej pragmatyczna i bardziej licząca się z Brukselą. Rosja woli dogadywać się z wielkimi, a Polska jest dla niej graczem małym. Stąd Moskwa wolałaby, żeby Polską rządziło ugrupowanie dla niej przewidywalne, zdolne do kompromisu. Jeśli byś spytał Putina, kogo woli jako przywódcę w Polsce: Kaczyńskiego czy Tuska – wskazałby na Tuska.

Odpowiedzialność za II Wojnę Światową

Dlaczego Putin i jego ludzie powiedzieli kilkukrotnie w ostatnich kilkunastu dniach o odpowiedzialności Polski za wybuch II wojny światowej? Kreml robi to tylko na użytek wewnętrzny czy może chce narzucić narrację światu przed szeregiem obchodów? Mam na myśli 75. rocznicę wyzwolenia Auschwitz w styczniu 2020 r. oraz obchodzoną w maju 75. rocznicę końca wojny.

Obawiam się, że w słowach rosyjskich notabli więcej jest emocji niż planu. W ciągu tygodnia mówili o tym czterokrotnie. I o ile bardziej zrozumiałym jest opowiadanie o tym na konferencji prasowej czy w ministerstwie obrony, o tyle zupełnie nieracjonalny był godzinny wykład o II wojnie światowej dla przywódców krajów WNP. Oczywiście, ma to związek z 75. rocznicą końca wojny i chęcią narzucenia swojej narracji – przynajmniej w Rosji, a najlepiej i w całej Europie. Dużą rolę odgrywa tutaj irytacja Putina, która narastała u niego po próbach zrównywania nazistowskich Niemiec i Związku Radzieckiego. Przykładami mogą być rezolucja Parlamentu Europejskiego czy mowa Andrzeja Dudy podczas obchodów 80. rocznicy rozpoczęcia wojny. Na tę uroczystość Putina nie zaproszono, a ZSRR był krytykowany nie mniej niż Hitler.

Mateusz Morawiecki i Putin
„Gdyby Mateusz Morawiecki został przywódcą partii rządzącej, myślę, że Kreml mógłby zaproponować, by usiadł do stołu z Putinem” – twierdzi Maksim Samorukow (JOHN THYS, TIZIANA FABI / AFP / EAST NEWS)

Putinowi wszystko to wydaje się niesprawiedliwym – i nagle on sam podejmuje próbę walki z tą niesprawiedliwością. A najsmutniejsze, że ta walka o historyczną sprawiedliwość dziś wydaje mu się ważniejsza i bardziej zajmująca niż wiele realnych problemów kraju.

Zrzucanie odpowiedzialności

Czy narzucanie narracji o polskiej odpowiedzialności za wojnę to przygotowanie do większego ataku medialnego – sprawdzenie, czy Zachód wesprze Polskę i na ile Kreml może sobie pozwolić?

Nie, Putin oczywiście traci kontakt z rzeczywistością, ale nie na tyle, by uwierzyć, że za sprawą kilku wystąpień przekona Zachód do odwrócenia się od Polski. Jego drażnią przede wszystkim zrównywanie nazistowskich Niemiec i ZSRR oraz umniejszanie zwycięstwa tego ostatniego. Polska pojawiła się w tym kontekście jako najgłośniejszy orędownik takiej historycznej narracji.

Czy teraz Polska awansuje na jednego z głównych rosyjskich wrogów?

Nie wydaje mi się. Ten temat będzie głośny w Rosji przynajmniej do 9 maja [wówczas w Rosji świętuje się koniec wojny i zwycięstwo ZSRR – przyp. red.], ale wrogiem będzie do tego czasu nie konkretnie Polska, a w ogóle „falsyfikatorzy historii, starający się zakłamać zasługi ZSRR w II wojnie światowej”. I takich znajdą na pewno nie tylko wśród Polaków, ale i w innych krajach regionu, a nawet i w samej Rosji.

Polska odgrywa jakąś rolę w polityce Kremla?

Dziesięć lat temu Władimir Putin podjął próbę nawiązania z Warszawą pragmatycznych stosunków: krytykował pakt Ribbentrop-Mołotow, przepraszał za Katyń, pozwalał na emisję Katynia Wajdy w rosyjskiej telewizji i tak dalej. Doszedł wówczas do wniosku, że kraje pomiędzy Zachodem i Rosją sprawiają mu dużo problemów. Największy z tych krajów, Polskę, chciał uczynić sobie mniej wrogą.

Władimir Putin i Donald Tusk w Katyniu
Władimir Putin i Donald Tusk w Katyniu podczas obchodów 70. rocznicy zbrodni dokonanej przez Sowietów na przedstawicielach polskiej inteligencji. 7 kwietnia 2010 r. (SASHA MORDOVETS / GETTY IMAGES)

Rezultat był marny.

Tak, ta próba spełzła na niczym. Mało tego: według rosyjskiej wierchuszki przyniosło to same straty. Rosja została wciągnięta w wewnętrzną polską politykę.

W jakim sensie?

Bracia Kaczyńscy i Tusk spierali się, jak zareagować na rosyjskie ciepłe gesty, kto z nich jest zdrajcą i tak dalej.

Spór kontrolowany

I to nie było Putinowi na rękę? Wywołanie w sąsiednim kraju sporu angażującego najwyższe czynniki, który to spór on może kontrolować.

Ten spór zakończył się przecież katastrofą w Smoleńsku. To bardzo niewygodna sytuacja dla Kremla: prezydent i dowódca sił zbrojnych jednego z największych krajów NATO ginie na rosyjskim terytorium. Putin nie chce drugi raz podejmować próby ocieplenia relacji, machnął na Polskę ręką. Dużo mówi się, że Kreml wspiera różne partie w Europie. Ale Putin najbardziej lubi dogadywać się z ludźmi jeden na jeden. A w Polsce, gdy w latach 2009–2010 wyciągnął rękę, nie wiedział, z kim rozmawiać i kto rządzi. Sytuacji nie kontrolowali ani Tusk, ani Kaczyński.

A dlaczego wtedy Putinowi zależało na dobrych stosunkach z Warszawą – z jego perspektywy małym i średnio istotnym krajem?

Po pierwsze, Polska mogłaby być względnie ważnym rosyjskim partnerem gospodarczym. Dziś Kreml wie, że nie ma sensu pakować się z nią we wspólne projekty, bo przyniosą więcej bólu głowy niż korzyści. Z Serbią czy Bułgarią takie projekty realizuje, a polska gospodarka jest przecież znacznie większa.

Andrzej Duda, Barack Obama i Władimir Putin podczas 70. sesji Zgromadzenia Ogólnego ONZ
Andrzej Duda, Barack Obama i Władimir Putin podczas 70. sesji Zgromadzenia Ogólnego ONZ. Nowy Jork, wrzesień 2015 r. (UN PHOTO / AMANDA VOISARD / ANADOLU AGENCY / GETTY IMAGES)

Po drugie, Polska przestałaby wówczas może wciąż zabiegać o wojska NATO na wschodniej flance, mówić o Rosji jako o zagrożeniu, rozpoczynać wciąż nowe inicjatywy skierowane przeciwko niej i tak dalej. Putin chce, żeby Polska prowadziła wobec Moskwy przynajmniej taką politykę jak Czechy: pragmatyczną, przewidywalną. Putin chce mieć z Polską wreszcie spokój.

Polska może zagrozić Rosji?

Zagrozić nie, ale może krzyżować jej szyki. Spójrz na taki scenariusz: Polska staje na czele krajów zabiegających o nowe amerykańskie bazy, amerykańscy żołnierze się pojawiają. Wtedy Rosja musi odpowiedzieć dyslokacją sił na Białorusi, coś trzeba obiecać Łukaszence, stosunki z Mińskiem się komplikują i tak dalej. Ciągły ból głowy. Gdyby we froncie antyrosyjskim zostały tylko kraje nadbałtyckie i Rumunia, znacznie by on osłabł.

Od 2014 r., gdy Tusk zniknął z krajowej polityki, Putin widzi więc, że nie ma z kim w Polsce rozmawiać.

Dlaczego? Może rozmawiać z Kaczyńskim.

Odpowiedzialność za katastrofę w Smoleńsku

Ale Kaczyński nie chce, a nawet gdyby zechciał, to po latach wygrażania, że Putin ponosi odpowiedzialność za katastrofę w Smoleńsku, nie może tego zrobić.

Z Kaczyńskim rozmawiać nie chce też Putin. Gdyby w PiS doszło do wewnątrzpartyjnego przewrotu i Mateusz Morawiecki zostałby przywódcą, myślę, że Kreml mógłby zaproponować, by usiadł do stołu. Ale nie stanie się tak, dopóki rządzi Kaczyński – on jest główną przeszkodą z punktu widzenia Moskwy.

Warszawa i Moskwa mają wszak dziś wiele wspólnego – choćby antyliberalne poglądy – ale dla Putina Kaczyński jest po prostu niewiarygodny. Spójrz na Węgry: Orbán wyłapuje rosyjskich szpiegów, grzmi, że będzie odchodził od rosyjskich dostaw gazu, ale czy to martwi Kreml? Zupełnie nie. Putin się z nim dogadał i wie, że Orbán dotrzyma słowa. Putin rozumie, że jedno mówi się dla propagandy wewnętrznej, a drugie się robi.

Kaczyński odwrotnością Putina

Kaczyński jest tu odwrotnością Putina: Putin znudził się polityką wewnętrzną i zajmuje się zagraniczną, a Kaczyński tę ostatnią traktuje jako instrument do załatwiania wewnątrzkrajowych interesów. Ale czy gdyby Putin wykonał kilka przyjaznych gestów, oddał wrak, nie mógłby liczyć na uspokojenie się mimo wszystko Polski i osiągnięcie celów sprzed dekady?

Wiesz, co by się stało? PiS zacząłby obwiniać rosyjskich kontrolerów lotów o zaniedbania, które doprowadziły do katastrofy, skarżyłby Rosję w ONZ, OBWE i tak dalej.

Jak Putin może liczyć na ich rozsądek, jeśli minister obrony Polski mówił Zachodowi, że Rosjanie wysadzili samolot w powietrze? Im chodzi o politykę wewnętrzną. A celem Rosji jest niedopuszczenie do tego, by ktokolwiek z rosyjskich obywateli – w tym kontrolerzy lotów, którzy sami decyzji przecież nie podejmowali – nie poniósł prawnej odpowiedzialności. Koniec kropka.

Marsz Milczenia w drugą rocznicę katastrofy smoleńskiej
Marsz Milczenia w drugą rocznicę katastrofy smoleńskiej. Gdańsk, 10 kwietnia 2012 r. (WOJCIECH STRÓŻYK / REPORTER)

Nikt w 2010 r. nie zapraszał Lecha Kaczyńskiego do Rosji, to było naruszenie reguł dyplomatycznych. Rosjanie zgodzili się na tę podróż, a tu doszło do tak niewygodnej dla nich katastrofy. I teraz Putin miałby pomóc Polakom z wrakiem i narażać swoich ludzi?

A gdyby role się odwróciły?

Gdyby było odwrotnie i to rosyjski samolot prezydencki rozbiłby się nad Białymstokiem – Rosja odzyskałaby wrak?

Putin nie przyleciałby bez zaproszenia. Nie lądowałby we mgle. Nigdy by się nie rozbił.

Radosław Sikorski w rozmowie z „Politico” twierdził, że Putin próbował przed dekadą wciągnąć Polskę w rozbiór Ukrainy. Myślisz, że taka rozmowa Putina z Tuskiem miała miejsce?

Jeśli się pojawił taki pomysł, to w formie żartu.

Ale podobna idea gdzieś migocze. Podczas gdy Węgry czy Polska to dla Rosjan państwa z prawdziwego zdarzenia, Ukraina w ich oczach w ogóle nie jest państwem. Myślą tak od rozpadu ZSRR. Stąd wielu ucieszyłoby się, gdyby Rosja wzięła sobie większość Ukrainy, a Polska i Węgry jej zachodnie peryferia, gdzie nie ma niczego interesującego. Ale raz jeszcze – Putin mógł coś takiego powiedzieć tylko w formie żartu.

Jak Kreml może wykorzystać wrak smoleński?

To zamknięty temat dla Putina. Nikogo to już nie interesuje – najpewniej też polskich władz.

Wyobraź sobie więc, że Rosja chce rozkręcić awanturę w Polsce i utylizuje wrak. To pilot do nastrojów społecznych nad Wisłą.

To absolutnie niemożliwe. Zrozum, że Putinowi nie chciałoby się poświęcać tyle energii na angażowanie się w wewnętrzne rozgrywki w Polsce. Po cholerę mu to? Jeśli miałby ingerować, zrobiłby to w inny sposób. Musicie przyjąć w Polsce do wiadomości: tu już nikt o Smoleńsku nie pamięta i sobie nie przypomni.

Czy Polska i Rosja mają w ogóle jakieś wspólne cele?

Dobre pytanie…

Myślę, że obecny kształt relacji w pełni satysfakcjonuje obie strony. Oba kraje wykorzystują siebie wzajemnie jako straszak w propagandzie i to im odpowiada. Nikt nie chce resetu i w niego nie wierzy.

Młodzi Rosjanie wiedzą w ogóle, co to jest Polska?

Antyrosyjski kraj w Europie. Wsjo. Niczego więcej statystyczny trzydziestolatek nie wie. Dziesięć lat temu o Polsce w mediach rosyjskich mówiło się znacznie więcej niż teraz.

Pomnik ofiar katastrofy smoleńskiej w Warszawie
Pomnik ofiar katastrofy smoleńskiej w Warszawie został odsłonięty 10 kwietnia 2018 r. (MARCIN BRUNIECKI / REPORTER)

Skąd ta zmiana?

Po pierwsze, Rosja znacznie mniej interesuje się już Zachodem. Po drugie, izolacjonizm Warszawy i fiasko ocieplenia relacji odegrały istotną rolę. Dziś o Polsce raczej w Rosji nie słychać. Świat w ogóle interesuje rosyjskie społeczeństwo mniej.

Aspirowanie do zachodniego stylu życia

Mniej interesujecie się Zachodem, ale wciąż aspirujecie, żeby przejąć zachodni styl życia, zbliżyć się do niego.

W Moskwie czy Petersburgu bardzo się zbliżyliśmy. W Moskwie internet działa już lepiej niż w Niemczech. I dalej będziemy się orientować na Zachód. Bo na kogo mamy się orientować? Na Chiny? Prawdziwe życie jest w Londynie czy Nowym Jorku, a nie w Pekinie, a nawet w Hongkongu.

Zachód po prostu nie jest już dla Rosjan monolitem, mitycznym królestwem za żelazną kurtyną. Widzimy, że tamtejsze życie składa się z dobrych i złych rzeczy. Spytaj Rosjan, czy chcą mieć szwedzką służbę zdrowia. Odpowiedzą, że tak. Ale spytaj, czy życzą sobie wszystko zmienić w Rosji i skopiować tutaj Zachód. Większość odmówi. Rozumieją, ile problemów jest na Zachodzie. Skończył się jego bezkrytyczny kult.

Wymarzony świat za 20 lat

Jak rosyjskie władze wyobrażają sobie swój wymarzony świat za dwadzieścia lat? W latach dwutysięcznych Putin zapowiadał tworzenie świata wielobiegunowego, gdzie istnieje kilka ośrodków decyzyjnych, a Rosja jest jednym z nich.

W Rosji władze mamy te same, więc koncepcję nowego wspaniałego świata – również. Wymarzony świat się nie zmienił, on po prostu jest znacznie bliżej.

Kto miałby nim rządzić?

To zależy od problemu, który trzeba załatwić. Rosja, Niemcy i Francuzi są w rozmowach z Ukrainą w formacie normandzkim. W Syrii rozmawiają Rosja, Turcja, Iran. Putin chce móc się dogadywać, chce przejrzystych reguł gry. Nie chce świata rządzonego z jednej stolicy, jak to było w latach dziewięćdziesiątych – a przynajmniej tak długo, jak tą stolicą nie będzie Moskwa.

Putin chciał koncertu mocarstw, rady nadzorczej liderów, i to się powoli dzieje.

*Maksim Samorukow jest analitykiem think tanku Carnegie Moscow Center.

Opublikowano przez

Zbigniew Rokita


Dziennikarz i reporter. Specjalizuje się w problematyce Europy Wschodniej. Publikował m.in. w Polityce, Tygodniku Powszechnym, Dzienniku Gazecie Prawnej, Nowej Europie Wschodniej. Autor książki reporterskiej Królowie strzelców. Piłka w cieniu imperium (Wydawnictwo Czarne 2018)

Chcesz być na bieżąco?

Zapisz się na naszą listę mailingową. Będziemy wysyłać Ci powiadomienia o nowych treściach w naszym serwisie i podcastach.
W każdej chwili możesz zrezygnować!

Nie udało się zapisać Twojej subskrypcji. Proszę spróbuj ponownie.
Twoja subskrypcja powiodła się.