Nauka
Serce ma swój „mózg”. Naukowcy badają jego rolę i funkcje
20 grudnia 2024
Trzy poprzednie fale zadłużenia doprowadziły do głębokiej zapaści w gospodarkach na całym świecie. Co można zrobić, by wyjść obronną ręką z kolejnego kryzysu tego typu?
Z pierwszą z fal mieliśmy do czynienia w latach 80. XX w. Po dekadzie taniego kredytu stopy procentowe zaczęły rosnąć, sprawiając, że obsługa długu stawała się coraz bardziej problematyczna. Pierwszą ofiarą był Meksyk, którego władze w 1982 r. poinformowały Stany Zjednoczone i Międzynarodowy Fundusz Walutowy, że nie są w stanie spłacić swojego długu. Doszło do efektu domina, w wyniku którego 16 państw Ameryki Łacińskiej i 11 mniej rozwiniętych państw spoza tego regionu musiało zmienić terminy spłaty długów.
W latach 90. stopy procentowe ponownie spadły, a globalne zadłużenie poszybowało w górę. Krach nadszedł w 1997 r., gdy szybko rozwijające się, ale finansowo niestabilne państwa Azji Wschodniej, takie jak Indonezja, Malezja, Korea Południowa i Tajlandia, doświadczyły ostrego spowolnienia gospodarczego i gwałtownego spadku kursów walut. Skutki tego kryzysu odbiły się głośnym echem na całym świecie.
Na tego typu wydarzenia narażone są jednak nie tylko kraje rozwijające się, co pokazał choćby kryzys finansowy z 2008 r. w Stanach Zjednoczonych. Zanim ludzie zrozumieli, czym są kredyty zwiększonego ryzyka, upadł bank Lehman Brothers, uruchamiając najgłębszy kryzys i największą falę recesji od czasów Wielkiego Kryzysu z lat 30. XX w.
Bank Światowy ostrzegł niedawno przed czwartą falą zadłużenia, która może przykryć trzy poprzednie. Szczególnie narażone są gospodarki wschodzące, które zgromadziły rekordowy dług w relacji do PKB wynoszący 170 proc. Tak jak w poprzednich przypadkach źródłem kolejnej fali zadłużenia będą niskie stopy procentowe, a ich wzrost będzie dobrym powodem do podniesienia alarmu.
Jeszcze nie do końca jesteśmy w stanie zrozumieć mechanizmy takich kryzysów. Ale Stephen Morris i Hyun Song Shin w artykule z 1998 r. wskazują, że finansowe tsunami może spowodować osunięcie ziemi daleko od swojego źródła.
O takich wydarzeniach traktuje opowiadanie „Rnam Krttva” autorstwa indyjskiego pisarza Shibrama Chakraborty’ego. W historii, którą przetłumaczyłem na język angielski i umieściłem w książce An Economist’s Miscellany, zrozpaczony Shibram prosi przyjaciela z czasów szkolnych, Harshę, o pożyczkę w wysokości 500 rupii (równowartość 7 dolarów) w środę, obiecując spłatę długu w sobotę. Shibram marnuje jednak pieniądze, tak więc w sobotę nie ma innego wyboru, jak poprosić innego przyjaciela ze szkolnych lat, Gobara, o pożyczkę w wysokości 500 rupii, która ma zostać spłacona w następną środę. Shibram wykorzystuje pieniądze, by spłacić Harshę. Ale gdy zbliża się środa, nie ma możliwości spłacenia Gobara. W związku Shibram z tym ponownie pożycza pieniądze od Harshy.
Pożyczanie staje się rutyną – Shibram pożycza od jednego przyjaciela, by spłacić drugiego. Pewnego dnia jednak Shibram wpada na przejściu dla pieszych na Harshę i Gobara. Po początkowym niepokoju przychodzi mu do głowy pewien pomysł – proponuje, by Harsha w każdą środę dawał Gobarowi 500 rupii, a Gobar w każdą sobotę niech daje taką sumę Harshy. Shibram zapewnia swoich byłych szkolnych przyjaciół, że to zaoszczędzi dużo czasu, a dla nich nic nie zmieni, po czym znika w tłumach Kalkuty.
Kim byliby Harsha i Gobar w obecnych falach zadłużenia? Według Banku Światowego mógłby to być każdy kraj z niepewną sytuacją finansową i mocno zadłużoną ludnością.
Do tego opisu pasuje kilka krajów, co do których istnieje ryzyko, że przyczynią się do czwartej fali zadłużenia. Wśród państw rozwiniętych oczywistym kandydatem jest Wielka Brytania. W 2019 r. Zjednoczone Królestwo ledwo uniknęło recesji, a stopa wzrostu była niewiele wyższa od zera, co było najgorszym wynikiem w okresie bez recesji po 1945 r. Z kolei z końcem stycznia faktem stał się brexit. Politycy Partii Konserwatywnej obiecali wprawdzie „falę przypływu” inwestycji, ale jest to mało prawdopodobne – jeśli pojawi się fala, to prawdopodobnie będzie to fala zadłużenia.
W przypadku gospodarek wschodzących na zadłużenie najbardziej narażone są Indie. W latach 80. gospodarka tego kraju była dość szczelnie chroniona, tak więc tamta fala zadłużenia nie miała zbyt wielkiego wpływu na jej losy. Ale już w czasie kryzysu azjatyckiego w 1997 r., gdy indyjska gospodarka zaczęła szerzej otwierać się na świat, kraj doświadczył pewnego spowolnienia. Do czasu kryzysu w 2008 r. Indie były już zintegrowane z gospodarką światową, w związku z czym kraj dotknęły spore kłopoty. Ale indyjski wzrost gospodarczy był silny (ok. 10 proc. rocznie), tak więc odbudowa pozycji zajęła niecały rok.
Dzisiaj jednak Indie stoją w obliczu najpoważniejszego kryzysu od 30 lat. Wzrost zaczyna wyhamowywać, bezrobocie jest najwyższe od 45 lat, eksport w ciągu ostatnich 6 lat właściwie nie wzrósł, a konsumpcja per capita w sektorze rolnictwa w ciągu 5 ostatnich lat uległa zmniejszeniu. Po dodaniu do tego wszystkiego kolejnego czynnika w postaci ostrej politycznej polaryzacji nie powinno dziwić, że zaufanie inwestorów gwałtownie spada.
Ale nie jest jeszcze za późno, by zbudować wały chroniące przed tsunami zadłużenia. Nawet jeśli rozwiązanie problemów politycznych Indii zajmie jeszcze nieco czasu, to budżet na 2020 r. będzie szansą na działania wyprzedzające. Deficyt fiskalny musi być kontrolowany w perspektywie średnioterminowej, a rząd powinien realizować agresywną politykę fiskalną, przeznaczając środki na wsparcie inwestycji i infrastruktury. Odpowiednie zarządzanie może zwiększyć popyt bez nakręcania presji inflacyjnej i wzmocnić gospodarkę, by mogła się ona oprzeć fali zadłużenia.
Przywódcy Indii muszą wykorzystać tę możliwość, bo jedyną alternatywą w tej sytuacji jest szykowanie się na awaryjne lądowanie.
© Project Syndicate, 2020. www.project-syndicate.org