„To nie hormony”. Ekspertka obala największy mit o buncie nastolatków

Jak zrozumieć nastolatka. Cyfrowy autyzm nastolatków. Fot. V&M STUDIO / Canva

Dorośli chcą przetrwać bunt, a młodzi – być usłyszani. Zderzenie pokoleń staje się polem walki, choć nie musi tak być. Jak naprawdę zrozumieć nastolatka? Krystyna Romanowska obala mity i pokazuje, jak naprawdę zrozumieć dorastające dzieci.

Jak zrozumieć nastolatka, gdy wydaje się kimś obcym?

Anita Różańska: Jakie są pani pierwsze skojarzenia, gdy słyszy pani słowo „nastolatek”, również w kontekście tego, że jest pani mamą dwójki dzieci – bliźniaczek?

* Krystyna Romanowska: Zbuntowany, smutny, zagubiony, czasami taki, na którego my, dorośli, nie chcemy patrzeć. Boimy się go, dlatego że go nie rozumiemy. Ale ten obraz jest krzywdzącym skrótem. Wśród „trudnych” są też nastolatki, które robią wspaniałe rzeczy – działają społecznie, angażują się. Warto patrzeć na nastolatków jak na zbiór bardzo różnych indywidualności. I pamiętać, że to są wciąż te same dzieci, które jeszcze niedawno siedziały nam na kolanach. To po prostu kolejny etap rozwojowy, a nie nowy „twór z kosmosu”.

Często mówi się, że to wina „szalejących hormonów”, a to duże uproszczenie. To czysta biologia.

Tak, na poziomie neurologicznym w ich mózgach wiele się dzieje – neurony umierają i rodzą się nowe. Stąd wahania nastroju czy nadinterpretowanie intencji dorosłych. Jeśli zaczniemy o tym myśleć z perspektywy biologa, rodzi się w nas więcej czułości i cierpliwości. Te procesy nie dzieją się nam na złość – taki jest po prostu cykl rozwojowy. Nasze dzieci są wobec tej biologii bezradne.

Bunt nastolatków czy zwykły etap rozwoju?

Dr Agnieszka Dąbrowska, z którą rozmawiała pani w książce, porównała ten stan do przeziębienia. Kiedy dziecko jest chore, jesteśmy bardziej empatyczni.

To dobry klucz, chociaż ten stan trwa dłużej niż przeziębienie. Rodzic jest potrzebny nastolatkowi dokładnie tak samo, jak dwulatkowi w apogeum buntu: po to, żeby się o niego oprzeć, ale też, żeby się od niego odbić, trochę z nim powalczyć. To taki sparing partner dla prawie dorosłego człowieka, który wciąż bardzo mocno tego rodzica potrzebuje.

Często nastolatkowie sami nie rozumieją, co się z nimi dzieje. Może warto z nimi rozmawiać także o tych biologicznych zmianach?

Absolutnie. Oni często czują się w swoim ciele niewygodnie, jakby chcieli wyjść z siebie. Nie wiedzą, dlaczego odreagowują na najbliższych.

A my, dorośli, w takich sytuacjach też potrafimy nadinterpretować. W książkach pisze pani o „przepsychologizowaniu” rodziców. Szukamy idealnej metody, tracąc zaufanie do siebie.

Tak, system – rozumiany jako psychologia, poradniki, media – powiedział rodzicom: „nie jesteście najlepszymi specjalistami od swoich dzieci, my mamy lepszych”. I rodzice w to uwierzyli. Mamy dziś masę dorosłych przychodzących do psychiatry, bo dziecko boi się sprawdzianu. Oczywiście w sytuacjach naprawdę niepokojących porada specjalisty czy leczenie są wskazane, ale trzeba umieć rozgraniczyć, co jest moją kompetencją wychowawczą, a co realnym zaburzeniem. Psychiatra, który widzi dziecko pierwszy raz, nie wesprze go tak, jak znający je, „wystarczająco dobry” rodzic. Trzeba uwierzyć w swoje kompetencje, bo mamy też drugi, szkodliwy fantazmat: „możesz ukształtować swoje dziecko, jak chcesz”. To nieprawda. Dzieci dziedziczą po nas różne cechy – temperament i charakter. Możemy pewne rzeczy modelować, ale nie wszystkie.

Perfekcja w wychowaniu a bunt nastolatków

To ważne słowa. Mam wrażenie, że współczesny rodzic jest nieustannie przekonywany, że odpowiada za wszystko, co dotyczy dziecka. Media społecznościowe promują „perfekcyjną mamę”, jest tam mnóstwo rad i wskazówek. Sama jako młoda mama wpadłam w tę pułapkę i wiem, że temu wszystkiemu nie byłam w stanie sprostać. Na szczęście miałam wokół siebie mądre, bliskie osoby, które mi powiedziały, że nie chodzi o to, żeby być „idealną mamą”.

Absolutnie się z tym zgadzam. W książce nazywamy to „presją bycia idealnym”. Ten ciąg do perfekcji w rodzicielstwie może doprowadzić do skraju wytrzymałości. Problem z poradnikami polega na tym, że one nie są o naszym dziecku i nie są o nas – to zapis przemyśleń autora. Jeśli rodzic sztywno trzyma się tych zasad, wchodzi w ślepą uliczkę. Skutkiem jest złe myślenie o sobie, zabieranie sobie kompetencji i szukanie porad w sprawach, w których powinny dominować zdrowy rozsądek i intuicja. To, że macierzyństwo jest teraz wyborem, sprawia, iż społeczeństwo – i my sami – wymagamy od siebie bycia idealnym. A to pułapka. Trzeba mieć w sobie zgodę na prawdziwe uczucia i na bycie niedoskonałym. Wystarczy być „wystarczająco dobrym rodzicem”, a nie ideałem.

Nawet „wystarczająco dobrzy rodzice” mają trudności, by porozumieć się z nastolatkiem i myślą o tym, żeby tylko „jakoś przetrwać” ten czas.

Nastolatek nie bierze się znikąd – bierze się z małego człowieczka, z którym przez lata budowaliśmy więź. Jeśli mamy z dzieckiem całkiem niezłą, bliską relację, to okres nastoletni nie będzie szkołą przetrwania, a po prostu kolejnym, może trudniejszym, etapem jej budowania. Nie ma instrukcji obsługi nastolatka. Zamiast szukać gotowych sposobów w poradnikach, trzeba wsłuchać się w siebie i zaufać swoim rodzicielskim kompetencjom – „to ja jestem najlepszym specjalistą od mojego dziecka”.

Jak zrozumieć nastolatka, który sprawdza każdą granicę

Jednym z największych wyzwań wydaje się stawianie granic. Rodzice boją się, że dziecko przestanie ich lubić. I tu pojawia się motyw bycia kumplem swojego dziecka.

Wszyscy chcą być fajni dla swoich dzieci. Tymczasem stawianie granic jest elementarną częścią wychowania. Dzieci muszą się od czegoś odbić. Jeżeli nie postawimy im granic, damy im nieograniczoną wolność i odpowiedzialność, z którą nie będą wiedziały, co zrobić, bo nie mają do tego narzędzi. Nastolatki są bardzo konserwatywne, jeśli chodzi o reguły. Chcą znać jasne zasady, bo to porządkuje im świat. Rodzic, który jest niekonsekwentny, traci w ich oczach autorytet.

Może dzieje się tak także dlatego, że współcześni rodzice i tak mają w sobie duże poczucie winy? W książce pojawia się obraz rodzica „przeczołganego przez system” – przez szkołę, a nawet specjalistów. Rodzica, który słyszy, że „to wszystko jego wina”. Jak w sytuacji kryzysu poradzić sobie z tym ogromnym poczuciem winy i gdzie szukać wsparcia, gdy czujemy, że cały świat jest przeciwko nam?

Kiedyś, można by powiedzieć, w swojej rodzinie, przychylnych najbliższych, to tam — można było wypłakać swoje żale albo się pozłościć. Dzisiaj – w dobie rozproszenia społecznego, w którym rodziny są czasami zupełnie same, bo przyjechały z innego miasta, sprawa jest trudniejsza. Rodzice, rzeczywiście, bywają przez system znękani i często szukają winy w sobie. Wyjściem z takiego klinczu jest na pewno przytomny przyjaciel/przyjaciółka, jeżeli z różnych powodów nie możemy się zwrócić do rodziców, który ma podobne doświadczenia i wyszedł/wyszła z nich zwycięsko. Dobrym adresem będzie przytomny terapeuta, ale – uwaga! – nieobarczający rodziców odpowiedzialnością i nieuważający ich za źródło zła, które spotyka nastolatka. Im można powierzyć swoje rozczarowanie, złość i gniew. Ale namawiam także do rodzicielskiej autorefleksji – bywa, że rodzicom się zdaje: „system jest przeciwko mnie”, gdy tymczasem oni także w jakiejś części są współautorami kryzysu.

Edukacja Emocji. Bunt nastolatków.

Bunt nastolatków to też opowieść o miłości

Każdy nastolatek jest inny, każda rodzina jest inna. Nie ma gotowego przepisu na udaną relację z nastolatkiem, ale może jest coś, o czym warto pamiętać, szczególnie w kryzysowych sytuacjach?

Wiem, że miłość do nastolatków bywa trudna, że ma swoje wzloty i upadki. Mimo wszystko wierzę w bliskość i w miłość między rodzicami a dziećmi. Ważna jest perspektywa, że jesteśmy razem tylko przez moment i dobrze jest ten czas przeżyć „wystarczająco dobrze”. Trzeba patrzeć na tych pryszczatych nastolatków i widzieć w nich te maluchy, te słodkie bobasy, którymi kiedyś byli. Oni w głębi duszy trochę tego chcą. Opowieści o nastolatkach na krawędzi i o rodzicach na krawędzi to są opowieści o miłości – o tym, że cały czas kochamy nasze dzieci. I ta miłość, jakkolwiek banalnie by to nie zabrzmiało, jest czymś, na czym warto wszystko budować, i na niej opierać się szczególnie w kryzysach.

Anita Różańska – dziennikarka, przez wiele lat związana z telewizją newsową. Dziś kieruje działem wideo Holistic News, gdzie realizuje projekty na styku psychologii i tematów społecznych.

Artykuł jest częścią kampanii #EdukacjaEmocji. Więcej materiałów znajdziesz tutaj


* Krystyna Romanowska – dziennikarka publikująca m.in. w Holistic News, współautorka cyklu rozmów z prof. Zbigniewem Lwem-Starowiczem; współautorka książek: „Nastolatki na krawędzi. Czego nie wiecie o problemach swoich córek” oraz „Rodzice nastolatków na krawędzi. Jak zaradzić rodzicielskiej bezradności”.


Łap okazję!

Darmowa dostawa* w Księgarni Holistic News: użyj kodu DOSTAWA0

* Oferta ważna tylko do końca września!

Opublikowano przez

Anita Różańska

Redaktor treści audiowizualnych


Specjalistka od słów i obrazów. Od lat związana z mediami - telewizją, internetem i produkcją wideo. Z zawodu dziennikarka, z pasji twórczyni biżuterii.

Chcesz być na bieżąco?

Zapisz się na naszą listę mailingową. Będziemy wysyłać Ci powiadomienia o nowych treściach w naszym serwisie i podcastach.
W każdej chwili możesz zrezygnować!

Nie udało się zapisać Twojej subskrypcji. Proszę spróbuj ponownie.
Twoja subskrypcja powiodła się.