Prawda i Dobro
9 niezwykłych tradycji świątecznych. Nie zobaczysz tego nigdzie w Europie
24 grudnia 2024
"Chcemy coś zmienić, ale mamy związane ręce, ponieważ od lat decydują za nas rządzący"
Podwyżek, przywrócenia szacunku do zawodu, szybszej ścieżki awansu – tego, według przywódców związkowych, domagają się strajkujący nauczyciele. Ale kiedy ich spytać bezpośrednio, mówią, że walczą o reformę systemu edukacji
Rozmawialiśmy ze strajkującymi nauczycielami z kilku małopolskich szkół, które należą do grupy najbardziej zaangażowanych w strajk. Wszyscy prosili o anonimowość, bo dostali od dyrekcji zakaz – lub nie otrzymali zgody – na wypowiadanie się dla mediów. Wszyscy podkreślają, że nie chodzi tylko o podwyżki.
„Od lat brakuje środków na podstawowe materiały i narzędzia potrzebne do codziennej pracy nauczyciela: papier, drukarka, ksero, długopisy, notesy, dostęp do platform edukacyjnych, rolety do sal, komputery, rzutniki, nagłośnienie…” – mówią przedstawiciele komitetu strajkowego z zespołu szkół w Małopolsce.
„Potrzebne są również pieniądze na organizację wycieczek, warsztatów dla dzieci, a także szkoleń zwiększających kompetencje nauczycieli. Wiemy, że ten problem dotyczy nie tylko naszej placówki. To codzienność w wielu polskich szkołach” – dodają strajkujący.
„Szkoła, w której pracuję, od lat zmaga się z deficytem materiałów potrzebnych do efektywnego przeprowadzenia lekcji. Co prawda, klasy są już lepiej wyposażone niż kilka lat temu, jednak wciąż brakuje pieniędzy, np. na nowe ławki i krzesła! Według mnie to rzecz podstawowa. Jako nauczyciel domagam się, aby ministerstwo zapewniło środki każdej szkole na wszelkie pomoce dydaktyczne” – mówi nauczycielka historii z małopolski.
„Marzy mi się szkoła, gdzie uczą najlepsi. Szkoła dobrze wyposażona, gdzie młodzież – zamiast czytać w książce o doświadczeniach fizycznych i chemicznych – robi te doświadczenia w odpowiednio przygotowanych pracowniach; gdzie lekcje historii – zamiast w klasach – odbywają się w miejscach, które mają związek z omawianą epoką” – twierdzi nauczyciel historii w jednej z małopolskich szkół. I dodaje: „Brakuje dodatkowych – i jednocześnie – darmowych kursów dla nauczycieli, które w połączeniu mogłyby przynieść bardzo pożyteczne efekty”.
Pracę nauczycieli utrudnia również biurokracja:
„Domagamy się także skrócenia ścieżki awansu zawodowego oraz zmiany procedur oceniania nauczycieli, która jest przeprowadzana na podstawie surowych zasad. Często zostajemy po lekcjach, żeby uzupełniać dzienniki, ponieważ podczas zajęć nie mamy na to czasu. A jeśli tego nie robimy, nasza ocena od razu spada” – mówi nauczycielka matematyki.
Zdaniem naszych rozmówców tradycyjna edukacja nie przynosi pożądanych rezultatów. Dzieci są znudzone i przeciążone zapamiętywaniem zbyt dużej ilości informacji z podręczników. Trzeba wprowadzić do szkół więcej zajęć praktycznych, dodatkowych –nieobowiązkowych, a także projektowych, które, ich zdaniem, zwiększają efektywność uczniów w nauce.
„Proponuję również odchudzić programy nauczania. Uczniowie są przeciążeni wiedzą podaną w tradycyjnej formie – podręcznika. Należy także zmniejszyć liczbę lekcji, po których dzieci i młodzież wracają przemęczone do domów. Poza tym, nauczyciele powinni skupić się na przekazywaniu szerokiej wiedzy, a nie tylko przygotowaniu do egzaminów” – mówi nauczycielka historii ze szkoły w Libiążu.
„Tradycyjne metody nauki: zapamiętywanie informacji z książek oraz rozwiązywanie ćwiczeń nie przynoszą pożądanych efektów. Zależy nam na tym, aby dzieci realizowały jak najwięcej projektów, dzięki którym ich nauka jest bardziej efektywna” – twierdzą przedstawiciele zespołu szkół z małopolski.
Strajkujący narzekają, że upolitycznione, pozorne reformy szkolnictwa w znaczącym stopniu utrudniają ich pracę. Wprowadzają zamęt odbijający się negatywnie na wynikach nauczania. Tymczasem potrzebne jest uporządkowanie programu nauczania oraz stabilna organizacja szkoły.
„Nieustanne przekształcanie podstawy programowej, coroczne zmiany norm prawnych, brak ciągłości programu i spójności przepisów oraz ich interpretacji przez organy nadrzędne utrudniają nam swobodną pracę” – mówią przedstawiciele komitetu strajkowego.
„Nie chodzi nam tylko o podwyżki. Chcemy, aby w szkołach przestał panować chaos. Aby były instytucjami otwartymi na nowe pomysły oraz idee, a dzieci chętnie do nich chodziły” – mówi historyczka z Libiąża.
„Mamy do czynienia z brakiem korelacji między przedmiotami. Na przykład: w klasie VII dzieci przerabiają materiał z fizyki, którego nie rozumieją, ponieważ nie mają odpowiednich podstaw z matematyki! Reforma powinna być pisana przez czynnych nauczycieli, a nie polityków, którzy akurat są przy władzy. Organizacyjnie powinna ją przeprowadzać władza, ale program i pomysły na to, co należy zmienić, powinny wychodzić od uczących” – dodaje nauczycielka matematyki z małopolskiej szkoły.
„W naszej szkole nauczyciele nieustannie dyskutują nad tym, w jaki sposób usprawnić system edukacji w Polsce. Chcemy coś zmienić, ale mamy związane ręce, ponieważ od lat decydują za nas rządzący” – twierdzą przedstawiciele komitetu strajkowego.
Prawda i Dobro
24 grudnia 2024
Zmień tryb na ciemny